Rozdział 8: ,,Po prostu cię kocham"
Ekhm... Powiem tylko jedno: nie czytajcie tego, jeśli nie chcecie mi w komentarzach pisać, że się zawiedliście XD Bo ja się sama na sobie zawiodłam, kiedy to przeczytałam XD
Siedziałam na swoim łóżku, obgryzając paznokcie. Myślałam intensywnie nad tym, co się ostatnio wydarzyło i nad tym, co dopiero się wydarzy. Już wieczorem będzie walka, trochę się boję. W końcu Peter i Jack to silna drużyna, a Nelson ostatnio coraz gorzej się czuje. W końcu zapukał ktoś do drzwi i ujrzałam Wendy, która od razu wyjawiła, po co tu przyszła:
- Jack cię woła.
- Jak chce ze mną pogadać, to niech sam przyjdzie - odburknęłam, wracając do swoich paznokci.
- Na stołówce jest zdrowsze jedzenie - powiedziała zdegustowana Wendy.
- Hmm? Taa, nieważne... Idź już. Umówiłam się na trening z Nel...
- Zapomnij o nim! Musisz się spotkać z JACKIEM! - krzyknęła. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Czemu?
- Bo... ee... W sumie, sama nie wiem, ale powiedział, że to pilne.
Odtworzyłam sobie w głowie nasz ostatni pocałunek i westchnęłam.
- Dobra. Ale tylko na pięć minut.
Wendy wzruszyła ramionami i poprowadziła mnie do pokoju pana Lloyda i Jacka. Zapukała do drzwi, w których wkrótce pojawił się Jack. Spojrzał na mnie przygryzając wargę, a ja skrzyżowałam ramiona na piersiach.
- Co chcesz? - burknęłam, patrząc na jego idealną twarz.
- Pogadać... Na osobności. - spojrzał wymownie na Wendy, która uniosła ręce w obronnym geście i przeszła korytarz, stąpając swoimi szpilkami.
- Jak się czujesz przed finałem? - zapytał, uśmiechając się lekko.
- I to o to ci chodziło? - warknęłam. - Muszę iść, jestem trochę zajęta.
- Poczekaj. - złapał mnie za ramię. Spojrzałam mu w zielone oczy, które nie wyrażały teraz żadnych emocji - Muszę się zapytać o coś jeszcze.
Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że bardzo go lubię. Pierwszy raz od dawna poczułam motylki w brzuchu pod jego dotykiem. W tym momencie zastanawiałam się, dlaczego przez cały czas byłam na niego zła. To przez ten pocałunek?
- Czy... - zaczął, łapiąc mnie za rękę. Najwyraźniej zauważył, że jest zimna, po zaczął ją pocierać swoimi, dużo cieplejszymi dłońmi. Zważając na sytuację, zastanawiałam się, czy nie wybuchnąć śmiechem.
- Czy zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał z uśmiechem.
W mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli.
- Dlaczego?
Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach.
- Jak to: dlaczego? Podobasz mi się. Jesteś piękna, uroczo się rumienisz, masz wspaniały charakter... Los zesłał nas sobie. I może do siebie nie pasujemy, ale wiem jedno: kocham w tobie absolutnie wszystko. Po prostu cię kocham.
Dobra. Teraz to mnie zatkało. Totalnie nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz nic mówić - uśmiechnął się smutno - Trochę wywarłem na tobie presję - przyznał.
Ledwo zdołałam ruszyć wargami. Jeszcze nikt tak mnie nie wzruszył.
- Okej - mruknęłam.
- S-serio? - zapytał zdziwiony.
- Jasne, czemu nie?
Taak, udawałam twardzielkę, a tak naprawdę chciałam wszystkim wykrzyczeć "TAAAK! KOCHAM GO, ON JEST MÓJ!".
~~~~~~
Następnego dnia odbył się finał. Jack wcale nie dał mi forów, bo byłam jego dziewczyną, co to, to nie. Ale i tak razem z Nelsonem wygraliśmy. Na koniec odbyła się impreza, no i muszę powiedzieć, że było fajnie.
- Zatańczysz? - Jack podał mi rękę a ja spojrzałam na niego z zadowoleniem. Wstałam i zatańczyliśmy kilka wolnych razem.
- Najlepsze lato w moim życiu - powiedziałam podczas ostatniego tańca.
- W moim też - uśmiechnął się.
- Ale co będzie potem...?
- Zobaczy się - mrugnął. Spojrzałam na niego z oburzeniem.
- Och, przestań - odszedł na kilka kroków.
Złożyłam ramiona na piersi.
- Chodź - powiedziałam.
- Pod warunkiem, że nie zrobisz mi krzywdy - odrzekł z obawą.
- Już raz ci wlałam, na razie wystarczy.
Jack podszedł bliżej, a ja go, no cóż, pocałowałam. Najwidoczniej mu się podobało, bo nie protestował.
- Też cię kocham - wyznałam.
- Widziałem o tym - uśmiechnął się chytrze.
- Nie przesadzaj - ostrzegłam.
- Nie obawiaj się, Lara, Jack ma skłonności do samouwielbienia - znikąd wziął się głos Maxa.
- Boże, Max, kuzynku, nie strasz mnie tak! - warknęłam - I tak, już to zauważyłam.
- Max, możesz się nie... ekhm... wtryniać? Jak widzisz, rozmawiam ze swoją dziewczyną.
- No tak... Myślałem, że masz lepszy gust, kuzynko! - Max się roześmiał i poszedł.
- Tak, też myślałam, że mam lepszy gust - mrugnęłam do Jacka i poszłam tańczyć z Nelsonem. Miał bezcenną minę, kiedy podpierał ścianę, więc było warto.
No to jeszcze tylko epilog i koniec!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro