Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6: Drań

Nie wiem, co się cały dzień działo z Jackiem. W sumie dobrze się stało, że go wczoraj nie spotkałam. Tylko by mi zniszczył świetny humor, którym mogę się teraz pochwalić. Poza tym, coś zaiskrzyło pomiędzy mną i Nelsonem, a ja nie mam zamiaru tego psuć.

Za godzinę moja walka. Zrobiłam sobie kopię planu przygotowanego przez Nelsona. Chodzę teraz bez celu po pokoju i uczę się na pamięć. W końcu mamy walczyć z dymem i cieniem, nie wiadomo, kiedy stracimy ich z oczu.

Usłyszałam nieśmiałe pukanie do drzwi. Westchnęłam i otworzyłam. Ku mojemu zdziwieniu, Nelson stał oparty o framugę.

- J-ja wiem, że... o Boże, jak ci to powiedzieć... - zaczął się plątać we własnych słowach.

Zaniepokojona spojrzałam na chłopaka. Miał rumieńce na twarzy i obłąkany wzrok. Czy on chce mi wyznać miłość?

"No dalej, wyduś to z siebie" - zachęciłam go w myślach.

- Bo ja... j-jestem homo... - mruknął, a mnie wmurowało. Tak niedawno sama przed sobą wyznałam, że coś do niego czuję, a on wyjeżdża mi tu z czymś takim.

Bez zastanowienia, chwyciłam swoją poduszkę i zaczęłam okładać nią zdezorientowanego chłopaka.

- Ty świnio! Podrywałeś mnie tylko po to, by teraz, przed walką mnie zdołować, co?! - warknęłam, dalej bijąc Nelsona.

- Jeśli chcesz wygrać, to musisz mieć sprawnego partnera! - wydusił, obraniając się rękami przed moimi atakami.

- Do walki nie chcę cię widzieć - wycedziłam.

Kątem oka zauważyłam przyglądającemu się sytuacji Jacka, który próbował się nie roześmiać.

- A ty co się gapisz?! - krzyknęłam - Nie chcę was widzieć! Wynocha! - i zamknęłam im drzwi przed nosem. Usiadłam zmieszana na łóżku. Nie było mi smutno. Byłam zła, że tak mnie potraktował. Nigdy mu się nie podobałam? Ani troszeczkę? Czemu nie powiedział mi wcześniej, nim coś do niego poczułam? I jak ja mam teraz walczyć z nim ramię w ramię?

Moje przemyślenia przerwała Wendy, która korzystała z naszej łazienki, bo u niej tata godzinę się kąpie. Kiedy zauważyła moją czerwoną twarz, spojrzała na mnie z troską.

- Słyszałam krzyki. Kto tak cię zde...

- Nelson jest gejem - nie dałam jej dokończyć. Otworzyła usta ze zdziwienia.

- Ouu - mruknęła - Tak mi przykro...

- A mi nie - uśmiechnęłam się słabo - Tylko zastanawia mnie, czemu ten drań tak mnie zwodził.

- Nie mam pojęcia - usiadła obok mnie i zaczęła pocierać ręką o moje plecy - Chodź na stołówkę, musisz się najeść przed walką.

~~~

- Dlaczego Lara wygląda jak pomidor? - zapytał Max, kiedy przysiadłyśmy się do ich stołu. Jack przygryzł wargę, by nie wybuchnąć śmiechem. Przewróciłam oczami i zaczęłam grzebać w swojej sałatce widelcem.

- Nie chcesz wiedzieć - westchnęła Wendy.

- No daalej... - Max uśmiechnął się kpiąco - Tata Nelsona was przyłapał?

- NIE - warknęłam - Nie mieszaj się.

Max wzruszył ramionami i wgryzł się w jabłko. Jack nadal gapił się na mnie z niedowierzaniem i rozbawieniem.

- Przestań się tak gapić! - nie wytrzymałam.

- To chodź - uśmiechnął się łobuzersko - Muszę z tobą porozmawiać.

Westchnęłam i wstałam od stołu. Ruszyliśmy w kąt stołówki. Uniosłam brew w oczekiwaniu na słowa Jacka.

- Zrobił ci coś, że się tak wkurzyłaś? - zapytał z troską.

- Czyli... czyli nie słyszałeś, dlaczego się tak wkurzyłam? - odetchnęłam.

- Noo... Jak przyszedłem, już okładałaś go poduszką - zaśmiał się na to wspomnienie - A na poważnie, co ci zrobił? Zdradził cię?

- Co? Nie! - oburzyłam się - Nawet nie byliśmy parą... po prostu... on jest homo... - szepnęłam.

- Serio?! - widocznie się zdziwił.

A potem stało się coś, czego się nie spodziewałam. Jack, widząc mój smutek, przytulił mnie do siebie. Co prawda, nie potrzebowałam w tamtym momencie pocieszenia, ale przyjemnie było poczuć ciepło bijące z jego ciała. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, wciągając zapach jego perfum. Cynamon. Kojarzy mi się z świętami... Ciekawe, co u mojego taty...

~~~

Walka zacznie się za kilka minut. Stoję na arenie, czekając na strzał. Chłopak władający cieniem uśmiechał się do mnie złośliwie. Prawie zwymiotowałam na ten widok. Obok mnie rozciągał się znienawidzony Nel, nie zwracając uwagi na nic. Zamknęłam oczy i powoli wypuściłam powietrze z ust. Spojrzałam na trybuny, gdzie siedziała ciocia Nya. Jej uśmiech dodał mi otuchy, ale nie przestałam drżeć z przerażenia. Prawie zemdlałam, kiedy poczułam męską dłoń na moim ramieniu. Był to oczywiście Nelson.

- Będzie dobrze - zapewnił - Tylko pokonaj strach.

Pokonaj strach. Pokonaj strach. Pokonaj strach. POKONAJ STRACH.

- Łatwo mówić - mruknęłam.

- Rodzice, uczestnicy! - zaczęła pani Skylor - W dzisiejszej walce udział wezmą...

W tym momencie przestałam jej słuchać. Zakręciło mi się w głowie, a moje imię wspomniane przez panią nie dawało mi spokoju. Za chwilę zacznie się walka. Usłyszałam strzał i przyjęłam wygodną pozę. Przypomniałam sobie plan Nelsona. Żadne zdanie nie wypadło z mojej pamięci. Oparz. Walnij w brzuch. Powal na ziemię. Biegnij po ostrze.

Szybko wykonałam pierwsze polecenie. Chłopak-cień zawył i chwycił się za poparzoną rękę. Wykorzystałam chwilę słabości i walnęłam go w brzuch. Zgiął się w pół, więc kopnęłam go z kolana w głowę. Szybko spojrzałam, czy Nelson daje sobie radę tak, jak ja. Na szczęście, zajął mistrza dymu, więc mogłam spokojnie sięgnąć po ostrze. Brawo, Lara. Nareszcie coś ci się udało. Spojrzałam w stronę trybun. Max, Annie, Wendy i Peter uśmiechali się od ucha do ucha, a Libby miała nadąsaną minę. Nigdzie nie mogłam dostrzec Jacka. Mimowolnie zrobiło mi się smutno na myśl, że mnie olał i nie przyszedł mi kibicować. Szybko zmieniłam zdanie, kiedy zauważyłam go stojącego przy wejściu na arenę. Nie zastanawiając się długo, uwiesiłam się mu na szyję.

- Brawo, mała - uśmiechnął się.

- Pogratuluj Nelowi, to on wszystko opracował - oznajmiłam.

Jack zmarszczył brwi, ale podszedł do geja i przybił mu piątkę. Jak dobrze, że się pogodzili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro