Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Kiedy się obudziłam, krzyknęłam.

Nie w dobry sposób.

Ktoś był w moim łóżku. Ktoś nagi od pasa w górę. Shane był w moim łóżku. Spał na boku, odwrócony do mnie tyłem.

Ale kiedy krzyknęłam, obudził się.

– Wszystko w porządku? – wymamrotał.

– Tak. W porządku.

Poza faktem, że nie do końca. Czułam się, jakby mój świat odwrócił się do góry nogami i wyleciał poza układ słoneczny. Naprawdę wzięłam wczoraj dzień wolny i nie spędziłam go jedynie na sprzątaniu i oglądaniu Z Archiwum X. Nie, spędziłam go, kręcąc się po mieście z Shanem. No i całując go, oraz uprawiając z nim seks.

Ciężko było mi to pojąć umysłem.

Zdawało się, że Shane miał podobne problemy. Usiadł, przetarł oczy i wyglądał jakby był w szoku. I chociaż wiedziałam, że szok był wypisany też na mojej twarzy, zirytowała mnie jego reakcja na pobudkę w łóżku z kobietą, której dzień wcześniej mówił, że ma piękny uśmiech. Chciałam, żeby wyglądał na zadowolonego i zapytał, czy możemy to za jakiś czas powtórzyć.

Ale czy na pewno?

Boże, byłam taka zagubiona.

– Powinienem już iść – powiedział.

To nie znaczyło Możemy to powtórzyć w piątek? Ani nie znaczyło Mamy wystarczająco czasu, żeby powtórzyć to teraz.

– Racja – powiedziałam. – Oczywiście.

Zostałam w łóżku, podciągając prześcieradło do szyi, obserwowałam, jak ubierał się w pośpiechu. Zanim opuścił pokój, podszedł do mnie i pocałował szybko w oba policzki. Przyjacielski całus. Czy liczyło się to jako przyjacielski całus, kiedy leżałam w połowie naga w łóżku po tym, jak spędziliśmy razem noc?

Ignorując to, czy można było to zaliczyć jako przyjacielskie, skoro oboje chcieliśmy wydostać się z tej sytuacji najszybciej, jak to możliwe?

Pocałunki były takie chaotyczne.

– Świetnie się wczoraj bawiłem. – Jego uśmiech wyglądał na wymuszony. – Do zobaczenia.

Po tym, jak wyszedł, leżałam chwilę w łóżku, z rękami na oczach. Później poszłam do pracy i rzuciłam się w szał pieczenia. Jednak nie bananowo czekoladowej babeczki. Wątpiłam, żebym była tego dnia w stanie ją w jakikolwiek sposób udoskonalić.

*

– Więc powiedz mi, co działo się w twój dzień wolny – powiedziała Erin. Była jedenasta i piekarnia stała pusta. – Umieram, żeby się dowiedzie,ć dlaczego masz taki zły humor. Myślałam, że pomoże ci się zrelaksować. Albo kompletnie nie mogłaś sobie poradzić z taką ilością wolnego czasu?

– Nie mam złego humoru.

Wprawdzie mogłam brzmieć odrobinę ponuro.

Rozejrzałam się w nadziei na znalezienie czegoś do posprzątania, ale już to zrobiłam. To miejsce było tak nieskazitelne jak coś, co powinno wyglądać jak speluna. Cholera.

Chyba powinnam powiedzieć Erin. Musiałam spędzić z nią dzień, a prześladowałaby mnie, aż poznałaby się całą historię.

– Dobra – powiedziałam. – To się stało. Poszłam obok i pogadałam z Shanem. Denny zasugerował, że Shane powinien też wziąć dzień wolny i spędzić go ze mną. Więc to zrobiliśmy.

– A potem? – Erin skrzyżowała ramiona. – Gadaj wszystko.

Wiedziałam, że nie pozbyłabym się jej po ledwie kilku zdaniach.

– Poszliśmy do kawiarni. Potem zjedliśmy na dim sum, zaliczyliśmy niefortunne spotkanie z jego byłą. Później była wycieczka do The Doll and Miniature Emporium, gdzie wystraszył mnie na śmierć porcelanową lalką i rozważałam kupno miniaturowej głowy łosia. Potem szliśmy wzdłuż Queen Street i byłam dość zszokowana wystawą sex shopu. – Przerwałam, by złapać oddech. – Byliśmy też w High Park, żeby pooglądać kwitnącą wiśnię, potem jedliśmy lody, kupiłam bieliznę. Cóż, poszłam kupić bieliznę, kiedy on czekał na zewnątrz. Skończyliśmy grając w planszówki w domu jego rodziców, zjedliśmy kolację w pizzeri, złapał nas deszcz, wróciliśmy do mnie i oglądaliśmy telewizję... no i to cały dzień.

Mogłam zostawić kilka faktów dla siebie. Nie umknęło to Erin. Gapiła się na mnie przez chwilę. Najwyraźniej moment zajęło jej przetrawienie informacji o moim absurdalnym dniu.

– Jesteś zajęta nawet w swój dzień wolny – powiedziała w końcu. – Wciąż myślę, że czegoś brakuje w tej historii.

– Oh, tak. Chyba pominęłam część,w której uprawialiśmy seks w piwnicy jego rodziców. No i część, w której uprawialiśmy seks u mnie w domu.

Wytrzeszczyła na mnie oczy.

– Nie spodziewałaś się tego, kiedy zapytałaś, czy czegoś brakuje? – powiedziałam.

– Nie części z seksem w domu rodziców, nie. Byli w domu?

– Oczywiście, że nie.

Zadrżałam na myśl o jego rodzicach wracających do domu, znajdujących nas nagich w piwnicy. Taa, to byłoby niezręczne zapoznanie. Moi rodzice nakryli mnie raz na obściskiwaniu się z moim pierwszym chłopakiem, kiedy miałam szesnaście lat – prawdopodobnie najbardziej niezręczne wydarzenie moich nastoletnich lat.

– Więc wytłumacz mi zły humor. – Szturchnęła palcem w moją stronę. – Nie zaprzeczaj, że w nim nie jesteś. Masz dzisiaj jeszcze większą niż zwykle obsesję na punkcie robienia wszystkiego, byleby nie zmarnować ani minuty w pracy.

– Właśnie teraz je marnuję – wyburczałam.

– Założę się, że rozmowa pomoże ci bardziej niż świrowanie na punkcie rozłożenia stolików. Serio, wszystko z nimi w porządku. Co za różnica, czy przesuniesz je o cal czy dwa?

Nie przywykłam do rozmawiania o moim życiu miłosnym – o ile tak to można nazwać. Zwykle nie było nawet o czym mówić.

I zostałam przed tym ocalona przez kobietę z dwójką dzieci wchodzącą do piekarni. Spędziła wieczność, gruchając nad babeczkami, debatując pomiędzy czekoladowo truskawkową i mocha, więc miałam dużo czasu, żeby wymyślić, co powiem Erin.

Ale w momencie, w którym matka wyszła, wszystko, co powiedziałam, to,

– Obudziliśmy się dzisiaj rano i oboje spanikowaliśmy. Koniec.

– Więc co chcesz, żeby się stało? – zapytała Erin. – Co on chce, żeby się stało?

– Nie mam cholernego pojęcia.

– Ty i Shane. – Zaśmiała się. – Zawsze myślałam, że może coś między wami być. Jedyny powód, dla którego bierzesz przerwę, to on.

– Bardzo krótką przerwę, raz czy dwa dziennie.

– Wciąż, twoja jedyna przerwa.

– Nigdy tak o nim nie myślałam, aż do wczoraj – powiedziałam. – Może to wszystko stało się tylko dlatego, że było pod ręką. Żadne z nas nie wychodzi za często do ludzi.

– Daj spokój. TO było coś więcej niż pod ręką. – Miała rację–to ja starałam się to zbyć. – I podobał ci się dzień z nim, tak? Chociaż trudno to powiedzieć, bo jesteś w tak złym nastroju.

– Nie jestem aż tak ponura.

– Tak, jesteś.

Okay, może byłam. Ponieważ Shane i ja nie rozmawialiśmy o niczym innym, co mogłoby między nami być, a ja chciałam, żeby coś było – stało się to jasne dla mnie dziś rano. Ale co dokładnie chciałam?

– Nie randkuję. – Zniżyłam głos. – Jak mogę randkować? Nie mam czasu. Miałam krótki moment, w którym pomyślałam, że może byłabym w stanie, ale–

– Więc przyznajesz, że chcesz się z nim umawiać.

– Może. Chyba. Nie wiem.

Erin po prostu stała tam, stukała stopą z zadowolonym uśmiechem na twarzy.

– Zaczynamy dochodzić do wniosków.

Pokręciłam głową.

– Chcę z nim spać, tak. Lubię z nim spędzać czas. Ale nie jestem pewna czy chcę się z nim umawiać. To nie tylko ja spanikowałam dzisiaj rano – on też.

– Prawdopodobnie on myśli to samo co ty teraz. Jesteście w pewien sposób do siebie podobni. Ale nie bój się, Mallory. Po prostu to weź jak wszystko inne w swoim życiu. – Erin machnęła ręką, wskazując piekarnię.

– Mówiąc wszystko inne masz na myśli Underground Cupcakes.

– Cóż, tak. Bo nie robisz zbyt dużo poza pracowaniem. Wczoraj rano myślałaś, że trzy godziny rano to wystarczająco wolnego dla ciebie.

– Tak, myślałam. Ale teraz zgadzam się z tobą – czasami potrzebuję pełnego dnia wolnego. Dzięki za zmuszenie mnie do tego.

Uśmiech Erin szybko zmienił się w grymas, kiedy wrzeszczące bliźniaki weszły do piekarni.

Rozpoznałam te dzieci. To była dwójka, która spowodowała wielką rozsypkę popcornu w emporium kilka tygodni wcześniej.

Wzięłam głęboki oddech. Mogłam wziąć to na klatę. Shane'a też.

Mam nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro