Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Wyruszyliśmy do Chinatown, które znajdowało się w odległości krótkiego spaceru. Był chłodny, wiosenny, choć słoneczny dzień. Zdecydowanie wolałam to od lepkiego lata, które według moich przewidywań, miało pojawić się zbyt wcześnie.

– Kiedy miałam osiem lat, pojechaliśmy na zjazd rodzinny – powiedziałam.

– Tak bardzo, jak uwielbiam słuchać historii o twoim dzieciństwie – odparł Shane – tak bardzo nie jestem pewien, dlaczego mi to mówisz.

– Chciałeś historii o zjedzeniu zbyt wielu babeczek, tak? Czy po prostu to był sarkazm, kiedy mówiłeś, że to będzie fascynujące?

– Możliwe, że byłem wtedy trochę sarkastyczny.

Opowiadałam dalej moją historię.

– Zjazd miał miejsce w parku północnym. Nie było tam zbyt wielu dzieci, a nie chciałam bawić się w berka z chłopakami, którzy byli cali w błocie. Inne dziewczynki były starsze, więc mnie ignorowały. To była rodzina mojego taty i stosunki były dość napięte po tym, jak mój dziadek zmarł kilka miesięcy przed tym i sporo osób było wściekłych przez jego testament. Bycie pominiętym, dostawanie mniej niż myśleli, że zasługują – te sprawy. Więc rozmowy dorosłych też nie były zbyt zabawne. – Przerwałam, gdy mijaliśmy Spadinę*. – Większość czasu spędziłam przy jedzeniu. Było mnóstwo faszerowanych jajek, sałatki ziemniaczanej, sałatki makaronowej i galaretki w różnych wersjach. No i ciocia Joan zrobiła babeczki.

– Mam nadzieję, że rzuciłaś babeczką w jakiegoś chłopca – powiedział.

Prawdę mówiąc, zrobiłam to. Jednak dotrę do tego zaraz.

Shane zatrzymał się przed restauracją, popatrzył w okno i potrząsnął głową. Poszliśmy dalej.

Kontynuowałam moją historię.

– Zrobiła trzy różne smaki. Rodzice powiedzieli mi, że mogę zjeść tylko dwie słodkie rzeczy, ale ich nie posłuchałam. Spróbowałam wszystkiego. Właśnie miałam wziąć kolejną o moim ulubionym smaku. Ale pokryty błotem sześciolatek też sięgnął po jedną. Walnęłam go po dłoniach – bałam się, że zabłoci wszystkie babeczki. Jak zaczął jęczeć, rzuciłam w niego jedną. Wydawało się to trochę marnotrawieniem babeczek, ale nie mogłam się powstrzymać.

Zaśmiał się.

– Chyba powinienem być ostrożny w twoim towarzystwie.

– Oh, tak. Lepiej uważaj. Bo jestem taka niedojrzała, że nadal zaczynam walki na jedzenie. Na szczęście to nie była walka na jedzenie. Zaraz na mnie naskarżył, zjadłam czwartą babeczkę i rodzice się wściekli. Za karę nie mogłam iść na urodziny mojej najlepszej przyjaciółki. No i ciocia Joan była tak zła tym, co stało się z jej babeczką, że już nigdy więcej ich nie upiekła. Prawdziwa szkoda.

– Ta historia dała mi mnóstwo pomysłów na to, co możemy dzisiaj robić.

– Myślałam, że unikamy babeczek.

– Unikamy. Ale nigdy nie powiedziałem nic o unikaniu błota.

– Cóż, ja mówię coś o unikaniu błota. Żadnego błota.

Zatrzymał się przy kolejnej restauracji. Kiedy sięgał do drzwi, pochylił się bliżej i powiedział.

– To też jest prawdziwa szkoda. Mam kilka bardzo dobrych pomysłów na rzeczy, które moglibyśmy zrobić z błotem.

Czy to miało być brudne?

I mówiąc brudne, nie mam na myśli mieszania w to brudu, ale...

– Żartuję, oczywiście – powiedział. – Nie będzie żadnego... – pokręcił głową. – Nieważne.

Nie byłam zawiedziona. Oczywiście, że nie byłam.

Weszliśmy do restauracji. Wciąż używali systemu wózkowego: starsze chinki pchały wózki z bambusowymi koszami. Stoły pokryte były stosikami białych, plastikowych obrusów – wrzucały wszystkie naczynia do obrusów, podnosiły je i stolik był gotowy dla kolejnej grupy.

Nie byłam w takim miejscu od dawna.

Nic zaskakującego. Od dawna nie wychodziłam na miasto na lunch.

Szybko zostaliśmy posadzeni i zaczęliśmy od zamówienia pysznych pierożków z krewetkami, a następnie kurzych łapek. Otaksowałam spojrzeniem tartę jajeczną, zastanawiając się, czy powinnam zamówić deser w środku posiłku, kiedy ktoś powiedział.

– Shane!

Odwróciłam się w stronę głosu. Należał do powalającej brunetki w czerwonym płaszczu, która właśnie zmierzała do naszego stolika. Jej dziki, zdeterminowany wzrok prawie sprawił, że zwiałam do łazienki.

– Co to ma do cholery być? – założyła ręce na biodra i spojrzała na Shane'a.

– Cześć Lina – powiedział. – Miło cię widzieć.

– Kim ona jest? – Lina szturchnęła palcem w moim kierunku.

– To jest Mallory.

Czy Shane miał dziewczynę, albo narzeczoną, albo żonę o której nigdy nie wspominał? Nie mogłam powiedzieć, że to pochwalałam. Nie dlatego, że chciałam go dla siebie, ale dlatego, że nie podobała mi się myśl, że umawiał się z kimś takim jak Lina. Nie miało to nic wspólnego z tym, że była prześliczna. Ale wydawała się trochę melodramatyczna. I przerażająca.

– Coś jest nie tak? – zapytał ją Shane.

Gdybym była nim, nie mogłabym mówić tak spokojnie.

– Jesteśmy tylko przyjaciółmi – powiedziałam, zanim oskarżyła go o zdradę.

Posłał mi cierpki uśmiech.

– Lina to moja była. Zerwaliśmy pięć miesięcy temu.

– Tak – powiedziała Lina. – Odkąd otworzyłeś ten okropny sklep z popcornem, odmawiałeś wzięcia wolnej godziny, żeby zjeść ze mną lunch. Chociaż dwa razy w tygodniu.

Właściwie dwa razy w tygodniu brzmi na dość sporo.

– Zupełnie mnie olewałeś. Cały czas – kontynuowała. – No i spójrz na siebie teraz. – Wskazała palcem Shane'a, a potem mnie. – Jesz sobie lunch z jakąś szmatą, która obwieszcza bycie twoją przyjaciółką. Najwyraźniej mimo wszystko masz czas na lunch.

Shane błyskawicznie wstał i złapał ją za łokieć.

– Nie mów tak.

– Co, że masz czas na lunch?

– Wiesz, o co mi chodzi. I swoją drogą, dzisiaj wziąłem wolne pierwszy raz, odkąd zerwaliśmy. Nie żeby miało to jakieś znaczenie.

Wyprowadził ją na zewnątrz. Mogłam zobaczyć ich kłótnię przez okno. Shane stał spokojnie, z dłońmi w kieszeniach. Lina była... cóż, niespokojna. Miała skłonności do dzikiego machania rękami.

Dostałam talerz z trzema tartami jajecznymi, ale zjadłam tylko jedną z nich. Wtedy wzięłam się za opiekane bułeczki wieprzowe.

Może to było głupie, ale cieszyłam się, że Shane jadł lunch poza pracą ze mną, kiedy nigdy nie robił tego z Liną. To było dość schlebiające, kiedy ktoś wyglądający jakby był gwiazdą telewizyjną, wydawał się zazdrosny o mnie – osobę, która mogłaby się tylko pokazać na zdjęciu "przed" w reklamie odchudzającej.

Shane wrócił dziesięć minut później. Lina nie.

– Przepraszam za to. – Przejechał dłonią po twarzy. – Nie tego potrzebowaliśmy w nasz dzień wolny.

Po prostu skinęłam głową. Pomimo tego, że już poszła, wciąż czułam jej obecność w pomieszczeniu i trudno było mi wydobyć z siebie jakieś słowa.

– Lina i ja mieliśmy już problemy, zanim otworzyłem sklep, ale kiedy zacząłem przez cały czas pracować... to tylko pogorszyło sytuację. No i ma rację, jak myślę. Trudno jest umawiać się z kimś, kto ciągle pracuje.

– Ta, ja już nie randkuję. Nawet przed Underground Cupcakes faceci nie chcieli pogodzić się z moim zaangażowaniem w karierę. A teraz nie mam czasu.

– Ja... O cholera.

Spojrzałam w górę znad mojej bułeczki wieprzowej. Lina stała w drzwiach.

– Jeszcze jedno – powiedziała na całą restaurację. – Popcorn o smaku zielonego jabłka jest obrzydliwy! – Zarzuciła włosami za ramię i ruszyła do wyjścia.

Nie mogłam powstrzymać śmiechu.

*

Po tym zabawnym doświadczeniu, piliśmy drinki w ogrzewanym patio baru na Queen Street. Kiedy Shane pochylił się troszeczkę w moją stronę, gwałtownie złapałam oddech.

Okay, może cię do niego ciągnie. I to nie jest tylko to, że przypomina ci o tym, co można robić z mężczyzną.

Czy większość ludzi mówiła do siebie w drugiej osobie? Czy to tylko ja?

– Wyglądasz na zamyśloną – stwierdził Shane. – Znowu myślisz o lukrze?

– Ty też mówisz do siebie w drugiej osobie? Nie głośno, ale...

Taa, prawdopodobnie nie powinnam była mówić tego na głos. Wyglądał, jakby próbował powstrzymać śmiech.

– Po prostu się ze mnie pośmiej – powiedziałam.

– Dlaczego miałbym? – zapytał. – Tak, czasami używam drugiej osoby. Brzmi to na sensowne pytanie. – Podniósł swoje piwo z chwiejnego stolika . – O czym myślałaś w drugiej osobie?

Nawet jeśli go pragnęłam – a nie byłam tego pewna – nie mogłam nic z tym zrobić. Ponieważ już nie randkowałam i dlatego, że pracowaliśmy obok siebie i nie chciałam, żeby nasza relacja stała się niezręczna, jeśli prześpimy się raz czy dwa...albo nawet więcej. Tak, potrzebowałam seksu, ale lepiej było znaleźć do tego kogoś innego.

Więc powiedziałam.

– Zastanawiałam się, co innego zaplanowałeś na dzisiaj. Co zrobimy kiedy skończymy te drinki?

– Nie sądzę, żebyś tak się zamyśliła o tym.

– Cóż, myślałam o tym. Ale potem zaczęłam myśleć o sprawdzeniu piekarni w Parkdale i nie myślałam za bardzo o lukrze, ale zaczęłam myśleć o czekoladzie–

– W to uwierzę.

– Ale chciałabym wiedzieć, co robimy po drinku.

Położył dłonie za głowę i przeciągnął się na tym beznadziejnym krześle. Pozycja, przez którą pierwszy raz weszły mi do głowy te brzydkie myśli.

– To tajemnica – powiedział.

Masz nadzieję, że jego tajemnicze plany zawierają całowanie i pozbywanie się ubrań. Po prostu to przyznaj.

__

*Spadina Avenue jest drogą w Toronto

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro