Zaangażowanie
Ren i Hux stali na sali przyglądając się Zolanowi witającemu gości tradycyjną przemową.
-nieźle sobie radzi.
-Nie zbiłeś go aż tak, żeby nie mógł stać, Ren
- Wielu by nie mogło. Swoją drogą Hux... Masz dziwny sposób na zacieśnianie znajomości z sojusznikami...
-to ty go...
-na Twój rozkaz.
-Ja tylko wyraziłem sugestie - Kylo prychnął rozbawiony biorąc do ręki kieliszek z szampanem i podając drugi Huxowi. Armitage napił się. Spojrzał na Rena, zastanawiając się. Być może kontrolowanie rycerza nie było wcale trudnym przedsięwzięciem. Hux myślał przyszłościowo. Kiedy zwyciężą, Kylo może go po prostu zabić. Oczywiście może też dalej odgrywać rolę Mistrza marionetek, ale bardziej prawdopodobna wydała się Huxowi opcja, w której traci własną głowę. Od paru tygodni rozważał różne sposoby przejęcia kontroli. Jeśli obserwacje Hux są chociaż w 50% trafne... Armitage spojrzał na kieliszek i wypił go do dna.
-Uważaj, Hux. Wolałbym nie wlec cię pijanego po ulicach.
-Doprawdy? - uśmiechnął się rozbawiony. Zawartość każdego kolejnego kieliszka który Hux pił w towarzystwie rycerza lądowała albo przypadkiem albo po kryjomu wylana. Jednak ku rozczarowaniu Armitage'a alkohol zdawał się nieszczególnie wpływać na Rena. Cóż... Tyle musiało wystarczyć. Rozejrzał się i przetarł twarz.
- Wracajmy do Akademii... - mruknął podchodząc do rycerza.
- Upiłeś się? To znaczy, że przy innych nie wylewałeś alkoholu do kwiatków? - uniósł brew rozbawiony, a Huxa zmroziło. Niech piekło pochłonie moc czy cokolwiek to jest. Czemu on musi wszystko widzieć. - A tak. Zauważyłem. - nachylił się nad nim - i sobie zapamiętam. Coś knujesz.
-Jesteś pijany. - stwierdził Hux z satysfakcją.
-Nieco... Nietrzeźwy, ale nie ciesz się tak. To mi nie przeszkadza.
-oczywiście. Wracajmy - Ren skinął tylko głową i poszedł za nim. Hux obserwował go w drodze powrotnej. Być może nieco to właśnie tyle ile potrzeba. Weszli po chwili do budynku Akademii. Jeśli Hux nie wziął czegoś pod uwagę albo coś przeoczył to prawdopodobnie to ostatnie sekundy jego życia i skończy przebity mieczem albo uduszony i rozsmarowany na ścianie.
-Ren. - zatrzymał go kładąc rycerzowi rękę na ramieniu i nie czekając na jego reakcje pocałował go zirytowany, że musi stanąć na palcach. Przez chwilę sądził, że zaraz umrze, ale tak się nie stało. Uśmiechnął się w duchu, kiedy został niemal brutalnie przyparty do jednej z konsoli korytarzy. Wszystko szło jak zaplanował. To znaczy... Nie do końca. Bo o ile plan był doskonały to Hux nie wziął pod uwagę paru kwestii. Zanotował je sobie w głowie jako problemy do rozwiązania.
a. Jest w tym momencie zdany na łaskę rycerza co biorąc pod uwagę jego rozchwianie nie jest bezpieczne
b. o ile w fazie planowania uwiedzenie Kylo zdało się prostym i skutecznym rozwiązaniem, to Hux wcale nie wziął pod uwagę faktycznego stosunku, a szczególnie na korytarzu akademii
c. Gwarantem powodzenia planu było niezaangażowanie, a Hux był cholernie zaangażowany.
d. (którego Hux nie zanotował, bo w jego zaangażowanej głowie nie zdążyło się pojawić) Kylo był inteligentny zdecydowanie inteligentniejszy niż Hux przypuszcza i zdecydowanie mniej pijany niż wyglądał. I zdecydowanie wiedział co mała ruda gnida kombinuje. Co wcale nie przeszkadza mu być nie mniej zaangażowanym niż Hux.
Rudowłosy odchylił głowę oddychając szybko.
-Ren... Cholera by cię... Zniszczysz mi mundur - wykrztusił. Gdyby Hux był mniej zaangażowany zorientowałby się teraz, że Kylo wcale nie jest pijany... Ale nie był. Rycerz spojrzał na niego z rozbawienie.
- Powinienem... Mm... Zdjąć go ostrożnie i złożyć w równą kostkę, co? - zadrwił. Hux wciągnął gwałtownie powietrze, bo ręce rycerz przekroczyły granice jego przestrzeni osobistej o co najmniej 135%.
- żebyś wiedział... O Chryste.
-Ups. - wymruczał Ren, kiedy z mocniejszym szarpnięciem guziki munduru potoczyły się po podłodze.
-Będziesz je zbierał... - wymamrotał Hux próbując być mniej zaangażowanym, ale usta rycerza zaczęły mu od tej chwili tak skutecznie utrudniać, że nie powiedział już nic więcej. A przynajmniej nic sensownego.
*******
Młody porucznik zmierzał do kwater Najwyższego Przywódcy z codziennym raportem i śniadaniem. Był oddelegowany do dyspozycji Huxa, miał też kartę dostępu do jego drzwi. Kiedy zwykle wchodził Najwyższy Przywódca siedział już przy biurku i pracował. Otworzył drzwi i zamarł. Hux stał przed nim w nieregulaminowym stroju i wyglądał jakby właśnie tak chciał wyjść na korytarz. Rudowłosy wziął od niego śniadanie.
- Poruczniku. Doskonale, że pan jest. Proszę pozbierać moje guziki z korytarza. – porucznik stał chwilę osłupiony nie mogąc wykrztusić słowa. – Ogłuchliście poruczniku!?
- Tak, sir! To znaczy... Nie, sir!... – z wnętrza kwater dało się słyszeć zduszony śmiech.
- Zrozumieliście rozkaz?
- Pozabierać guziki z korytarza, Sir!
- Właśnie. Jak już to zrobicie prześlijcie mi raport wewnętrznym kanałem.
- Z.... ze zbierania guzików? – Hux spojrzał na niego jak na idiotę. -Poranny poruczniku. Poranny raport. – Kylo już nie kłopotał się tłumieniem śmiechu. – Ale możecie przeliczyć guziki i sprawdzić czy jakiegoś nie brakuje. – zamknął drzwi ze śniadaniem w dłoni, zostawiając osłupiałego żołnierza za drzwiami.
- Kazałeś mu przeliczyć guzki? Powiedz, że się przesłyszałem... - Kylo skręcał się ze śmiechu na łóżku. Hux zacisnął usta.
- Nie przesłyszałeś. Jeśli jakiegoś nie będzie albo będą zniszczone będziesz musiał mi kupić nowe. – usiadł ze śniadaniem przy biurku.
- Kupię ci cały mundur, Hux. – odpowiedział Ren takim tonem, że Armitage prawie udławił się jedzeniem. – Niezbyt elokwentny ten twój, porucznik.
- Faktycznie. Będę musiał poszukać kogoś nowego. – wymamrotał rudowłosy zastanawiając się jak bardzo czerwony się zrobił.
- Tylko trochę.
- Pierdol się, Ren. – rycerz wstał rozbawiony. Sięgnął po jedną z porcji śniadania. – i znajdź sobie własne śniadanie, którym nie będę ja. Precz z łapami, bo wyjmę blaster.
- I może będziesz krzyczał? – Hux prychnął tylko wracając do śniadania.
- Od 5.30 zaczęły się moje godziny pracy więc...
- Ciekawe rzeczy robisz w godzinach pracy... - zaśmiał unosząc ręce w obronnym geście. – wychodzę. – narzucił na siebie swoje ubrania i wyszedł z kwater. Kierując się do swoich minął porucznika polującego na guziki razem z myszobotem.
- Poruczniku.
- Sir! – porucznik wyprostował się i aż podskoczył.
- Co wy najlepszego wyprawiacie?
- Zbieram guziki, Sir! Rozkaz Najwyższego Przywódcy! – Ren zdławił rozbawienie.
- Ach tak... Zebraliście już wszystkie?
- Chyba tak, Sir!
- Przekaże mu je...
- Ale...
- Nie rozumiecie rozkazu? Przekaże mu je osobiście. Proszę się nie martwić.
- Tak jest, Sir!
- Właśnie. Najwyższy Przywódca jest bardzo zadowolony z waszej służby. Powiedział mi, że się przy nim marnujecie robiąc śniadanie... Rano otrzymacie nowy przydział. Rozumiecie?
- Oczywiście, Sir! Dziękuję, Sir!.... – podał mu guziki.
- Możecie odejść... - Kylo obserwował z rozbawieniem jak żołnierz odchodzi. Miał doskonały humor i na razie nie zamierzał go sobie psuć przeglądaniem raportów.
******
Kiedy Ren przysłał mu nowego adiutanta przypinając mu do munduru karteczkę „Może ten będzie lepszy", Hux miał sporo wątpliwości. Porucznik, którego przysłał Ren, zapewne miał ich więcej niż Najwyższy Przywódca, ale nie okazał się zły. Był całkiem inteligentny i nie zadawał niepotrzebnych pytań. Co ważniejsze z tego co zdążył zaobserwować Armitage mężczyzna był całkiem dyskretny. Weszli właśnie oboje do kwater Huxa analizując raporty. Na biurku leżał nowy mundur ze starymi guzikami. Rudowłosy wpatrywał się przez chwilę w ubranie.
- Poruczniku.
- Tak, Sir?
- Proszę to odnieść do kwater Mistrza Rena. Jeśli go zastaniecie możecie powiedzieć, iż doceniam hojność, ale nie jestem jego utrzymanką. – porucznik zbladł lekko, ale był na tyle rozważny, żeby nie protestować. Huxowi zrobiło się go trochę żal. Tylko trochę. – Proszę uważać na latające przedmioty i pamiętać, że odwrót to czasem najrozsądniejsza z opcji.
- Wezmę to pod uwagę, Sir. Czy przekazać coś jeszcze?...
- Jeśli się wam uda, proszę przekazać, że będziemy dziś gościć Zolana.
- Oczywiście. – Porucznik wyszedł. Wrócił po dłuższej chwili. Milczał.
- Poruczniku?
- Mistrz Ren odsyła panu guziki, Sir...
- Doskonale pod koniec dnia odniesiecie mój galowy mundur, żeby je doszyto. – porucznik stał nadal. – Coś jeszcze?
- Mistrz Ren, był uprzejmy podać w wątpliwość prawdziwość waszych słów, Sir. – Hux zmrużył oczy.
- Tak powiedział? - porucznik odchrząkną.
- Mniej więcej... to nie było zbyt.
- Zezwalam zacytować. Poruczniku, czekam. – ponaglił go, kiedy żołnierz nadal milczał.
- Nie pamiętam dokładnie. – wymamrotał – Być może była to sugestia do pańskiego koloru włosów i do pewnego zawodu. Mistrz Ren zasugerował, że skoro nie jest pan utrzymanką to być może jest pan... Czym innym... I kazał odesłać same guziki. – Huxa zatkało.
- Słucham?... Możecie odejść, poruczniku. Dziękuję. – warknął. – Doceniam wasze dyplomatyczne podejście.
- Tak jest, Sir. – porucznik stuknął obcasami i ewakuował się z kwater jak najszybciej. Hux patrzył wściekle na drzwi.
- Wcisnę ci te guzki do gardła, Ren.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro