Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Dzień dobry! Przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału, ale się nie wyrobiłam :(
W każdyn razie teraz juz jest, więc miłego czytania <3

------------------------------------------------------------

W końcu nastał poranek. Harry otworzył sennie powieki, ale gdy tylko to zrobił, zorientował się, że coś jest nie tak. Jego głową była wtulona w klatkę piersiową Draco, a silne ramiona blondyna oplatały go w uścisku. Tak, to na pewno był Malfoy, Harry poznałby ten zapach wszędzie, ale co on tutaj robi? Przecież miał iść do siebie! Potter zaczął się lekko kręcić, aby wyswobodzić się z objęć współlokatora, ale poskutkowało to tylko tym, że Ślizgon w śnie jeszcze mocniej przytulił do siebie Wybrańca. Zrezygnowany chłopak uznał, że jedynym wyjściem jest obudzenie Arystokraty.

- Malfoy - zaczął cicho i spokojnie brunet, ale nie poskutkowało. - Draco, obudź się - powiedział trochę głośniej, ale nadal dość cicho, lecz to wystarczyło.

- Co jest? - zapytał sennie blondyn, nie otwierając przy tym oczu.

- Wstawaj. Chyba coś ci się pomyliło, miałeś iść do siebie - odparł Złoty Chłopiec. Po tych słowach Draco głośno westchnął i wypuścił Wybrańca ze swoich objęć, a sam podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł twarz dłonią.

- Dzień dobry, Harry - powiedział z uśmiechem Arystokrata. Potter również się podniósł i usiadł po drugim krańcu łóżka, patrząc przy tym na Ślizgona z niezrozumieniem wypisanym na twarzy.

- Czy mógłbyś mi to wyjaśnić? - zapytał trochę podirytowany.

- Miałeś w nocy koszmary i - zaczął Arystokrata, ale Złoty Chłopiec mu przerwał.

- Pamiętam, nie musisz mi tego przypominać. Miałeś pójść do siebie, jak tylko zasnę - rzekł brunet.

- Uwierz mi, że chciałem, ale mi nie pozwoliłeś - odparł spokojnie Malfoy, Harry spojrzał na niego z wielkim oburzeniem i jakby szokiem.

- Co ty gadasz? Nie rozumiem! - krzyknął już trochę bardziej zdenerwowany.

- Ej, spokojnie. Nie unoś się tak z samego rana. No więc zasnąłeś niedługo po tym, jak się we mnie wtuliłeś - zaczął Draco i uśmiechnął się szeroko - poczekałem chwilę, aż zapadniesz w głębszy sen i tak, jak obiecałem miałem iść już do siebie, ale jak tylko wstałem z łóżka i usiadłem na swoim, to znów zacząłeś mówić coś przez sen, oddychałeś tak głośno, jakbyś przebiegł co najmniej maraton. Nie mogłem cię tak po prostu zostawić i pozwolić ci się męczyć. Na szczęście, gdy tylko znów położyłem się obok i cię przytuliłem, przestałeś. No i jakoś tak wyszło, że musiałem zostać Spałeś naprawdę słodko, jak byłem obok ciebie. Nie mogłem pozwolić, żeby znowu śniły ci się koszmary, a wyglądało na to, że gdy znajdowałem się blisko Ciebie, to wszystko było w porządku, dlatego zasnąłem w twoim łóżku. Swoją drogą bardzo mocno przeżywałeś te sny. Wyglądałeś strasznie źle, gdy cię wtedy budziłem. Przestraszyłem się, gdy zobaczyłem, co się z tobą działo - powiedział Malfoy. Harry słuchał wszystkiego z szeroko otwartymi oczami i palącymi rumieńcami na twarzy. Jak to możliwe, dzięki Draco Voldemort nie mógł wniknąć do umysłu bruneta? O co tu chodziło? Może, gdy Potter czuł bliską obecność Malfoya, to podświadomie widział, że nic mu nie jest? Chłopak zastanawiał się gorączkowo nad tym wszystkim ze spuszczoną głową. O co tu chodzi? - myślał.

- Wszystko w porządku, Harry? - Z zamyśleń wyrwał go delikatny głos blondyna.

- Tak, przepraszam, że tak wszyło i że tak na ciebie naskoczyłem samego rana. To moja wina.

- Nie przepraszaj mnie, bo nie ma za co. Ja nie narzekam, byłeś naprawdę uroczy, gdy spałeś tak przy mnie. Nie mógłbym pójść sobie, wiedząc, że będą nękać cię koszmary. W nocy, jak z tobą rozmawiałem, wydawałeś się naprawdę przerażony. Może jeśli opowiedz mi o swoim śnie, to już nie będzie cię nachodził? - zapytał zatroskany Arystokrata. Harry spojrzał na niego z lekkim strachem. Ta rozmowa zmierzała w niebezpiecznym kierunki. Przecież Harry nie powie Malfoy'owi, że Voldemort wnika do jego świadomości i męczy go, dlatego tak źle to wszystko znosi, gdyż nie są to zwykłe sny. Brunet wpatrywał się lekko nieprzytomnym wzrokiem w szare tęczówki i nie mógł wydusić ani słowa.- Harry, co się dzieje?

- Zamyśliłem się. Wszystko w porządku.

- Powiesz mi, co ci się śniło?

- Nie chcesz wiedzieć.

- Gdybym nie chciał, to bym cię nie pytał - odparł Ślizgon, jego mina mówiła, że nie zniesie sprzeciwu. Potter spuścił głowę i zaczął bawić się swoimi palcami. Co miał powiedzieć? Jak blondyn zareaguje na to, że Harry'emu śni się jego śmierć.

- To głupie, nie chce o tym rozmawiać - wybełkotał Potter, a Arystokrata westchnął głośno i powiedział spokojnym głosem:

- Dobrze, nie będę cię zmuszał. Powiesz mi wszystkie kiedy indziej. Idę dzisiaj do Blaise, będziemy się razem uczyć. Możesz iść ze mną, jeśli nie masz żadnych planów. Zabini na pewno nie będzie miał nic przeciwko, a ja nie będę się martwił, że coś ci się stanie, gdy będziesz sam, co ty na to?

- Będzie tylko Blaise? Bo wiesz Crabbe i Goyle dalej coś do mnie mają, chociaż Pansy też nie wydaje się, żeby mnie lubiła i raczej to nigdy się nie zmieni. Nie chce wam przeszkadzać albo psuć atmosfery, czy być powodem kłótni, więc... - zaczął Potter, ale Draco nie dał mu skończyć.

- Nie będziesz przeszkadzał. Pansy będzie ze swoimi koleżankami, a te dwa głąby nawet nie wiedzą jak książkę otworzyć, więc raczej ich nie będzie. Może ewentualnie wpadną na chwilę, żeby się przywitać, ale nie zabawią długo i dobrowolnie w jednym pomieszczeniu z książkami.

- To w takim razie chyba mogę iść - powiedział Harry, po czym uśmiechnął się lekko.

- Super! W takim razie pójdziemy o 14 - powiedział wesoło Malfoy, następnie wstał i poszedł do siebie.

***

Gdy nastawała odpowiednia pora, Harry razem z Draco zabrali kilka książek i udali się do dawnego dormitorium blondyna. Blaise otworzył im drzwi i przywitał się wesoło. Pomimo tego, że Zabini wydawał się miły i nie wyglądał na niezadowolonego obecnością Złotego Chłopca, to Potter i tak czuł się trochę nieswojo.

Ślizgoni usiedli na puchatym kocu, który był rozłożony po podłodze, a Harry zrobił to samo. Wokół nich znajdował się sterty książek. Blaise i Malfoy zaczęli rozmowę, do której Złoty Chłopiec włączył się po jakimś czasie. Przeglądali sterty ksiąg i podręczników, pokazując sobie nawzajem i zapisując różne notatki. Cała trójka gadała przy tym i się śmiała. Zabini jako jedyny ze Ślizgonów, nie licząc Malfoya, wydawał się naprawdę lubić Pottera. Harry szybko zauważył, że Draco i Blaise są dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, ale sam w ich towarzystwie również czuł się tak, jakby kumplował się z nimi od dzieciństwa.

Po kilku godzinach intensywnej nauki Harry czuł, że jego mózg paruje. Pozostała dwójka też wydała się już zmęczona, a przynajmniej Blaise, który położył się na plecach i powiedział:

- Nie ma opcji, żebym miał siłę otworzyć dzisiaj choćby jeszcze jedną książkę.

- Ja też - dodał Wybraniec.

- Następnym razem powinniśmy iść do biblioteki, tam znajdziemy więcej informacji - wymamrotał blondyn, a drugi Ślizgon popatrzył na niego z udawanym strachem.

- Czy ty chcesz nas wykończyć?!

- Chcę, żebyście mieli dobre wyniki z egzaminów. Powinniście docenić, to, że troszczę się o was - zaśmiał się Arystokrata, a pozostała dwójka dołączyła do niego.

- Chyba pójdę już do siebie - powiedział Złoty Chłopiec.

- Dobrze, ja w takim razie też - rzekł Arystokrata i zaczął zbierać podręczniki.

Nagle drzwi pomieszczenia otworzyły się z hukiem, a do środka weszły dwie, roześmiane w niebo głosy osoby. Wybraniec od razu poznał przybyszy. Crabbe i Goyle weszli do dormitorium, najpierw skupili swoją uwagę na Draco, z którym przywitali się jak dobrzy kumple, którymi zresztą byli. Dopiero później zobaczyli Harry'ego, który dalej siedział na podłodze po turecku. Crabbe obrzucił go pogardliwym spojrzeniem.

- O, widzę, że słynny Harry Potter zaszczycił nas swoją osobą - powiedział wrednie Goyle. Harry nie zamierzał odpowiadać na jego zaczepki. Malfoy za to zmierzył Gregory'ego chłodnym, nagannym spojrzeniem.

- Goyle, przestań już drzeć z nim koty. Jest naprawdę w porządku, odpuść - rzekł Zabini, który dalej leżał na ziemi.

- Czyli teraz nie dość, że Draco skacze wokół naszego wspaniałego Wybrańca 24 na dobę, to ty również do niego dołączysz. Będziecie tworzyć wspaniały trójkąt - warknął Crabbe.

- Coś ty powiedział?! - krzyknął blondyn, który był już mocno poirytowany, natychmiast wstał i stanął naprzeciwko Vincent, na co Goyle natychmiast znalazł się przy swoim towarzyszu.

- Dajcie spokój, zachowujecie się jak małe dzieci - powiedział Zabini, który jako jedyny ze Ślizgonów był spokojny i stanął pomiędzy kłócących. Harry dalej siedział na podłodze, nie wiedział, co miał powiedzieć. Jego mięśnie przestały go słuchać i zastygły w bezruchu.

- Co ty masz za problem, co? - wysyczał Malfoy, był naprawdę zdenerwowany, co reszta bez problemu zauważyła.

- Oh, masz na myśli co mam do twojego chłopaka? Nienawidziłeś go, tak jak my wszyscy, co się zmieniło? Jak daje ci dupy, to od razu będziesz go bronił, tak? No chyba nie powiesz nam, że to wielka miłość - zakpił Crabbe. Tego było już za wiele. Wszystko działo się strasznie szybko. Malfoy wziął porządny zamach i przywalił Vincentowi prosto w twarz, rozbijając tym samym jego nos. Zabini, który stał pomiędzy nimi, ledwo zdążył zrobić unik, po czym popchnął Draco do tyłu, ratując go tym samym przed ciosem rozzłoszczonego Goyle.

- Staczasz się, mój drogi przyjacielu - wysapał Crabbe, po jego twarzy płynęła krew, jednak chłopak na to nie zważał i był gotów oddać blondynowi, ale Zabini znów stanął pomiędzy nich z wyciągniętymi rękoma i rzekł:

- Przestańcie! Zaraz Snape tutaj przyjdzie i wszyscy dostaniemy szlaban! Walicie się po mordach jak jacyś jaskiniowcy!

- Masz rację, Zabini. Niepotrzebnie się wysilałem, skoro mogłem zrobić to - powiedział Draco, po czym jednym ruchem wyciągnął różdżkę ze swojej szaty i skierował ją prosto na Goyle. Osiłkowie również wyciągnęli różdżki. Potter, widząc, co się dzieje, natychmiast wstał z podłogi, zwracając tym samym uwagę Goyle'a na siebie.

- Szanowny, Potter nie chce sobie rączek pobrudzić. No tak, niech Malfoy odwali całą brudną robotę za ciebie. - Teraz Draco już nie wytrzymał, rzucił zaklęcie rozbrajające prosto na Gregory'ego, którego siła była tak duża, że osiłek wylądował na podłodze. Wybraniec już chciał pomóc Zabiniemu odciągnąć Draco, który szarpał się i wyrywał, ale w tym momencie poczuł charakterystyczny, mocny, piekący ból. Nie teraz, błagam nie teraz - pomyślał, ale doskonale wiedział, że to nic nie da. Zaraz potem ból przybrał znacznie na sile, oślepiając przy tym chłopaka. Harry myślał, że zaraz pęknie mu czaszka. Z ust Pottera wyrwał się niekontrolowany krzyk, co sprawiło, że wszyscy Ślizgoni spojrzeli na Harry'ego, który już nie stał, a klęczał i jedną ręką podpierał się na podłodze, a drugą trzymał za głowę. Malfoy widząc to, momentalnie wyrwał się Blaise'owi i podbiegł do Wybrańca.

- Harry, co się dzieje? - zapytał zaniepokojony Draco. Lewą ręką podtrzymywał bruneta, żeby nie upadł, a drugą odgarnął włosy z jego czoła.

- Ojejku, Pottera główka rozbolała, więc Dracuś już biegnie, żeby mu pomóc.

- Stul pysk, Crabbe! Harry, o co chodzi? - blondyn zwrócił się troskliwie do Wybrańca. Potter był skołowany, wszystkie dolegliwości ustąpiły tak szybko, jak tylko się pojawiły. Podniósł swój oniemiały i trochę nieobecny wzrok na Arystokratę.

- Nic mi nie jest, po prostu... zrobiło mi się trochę... słabo... ale już jest w porządku - skłamał zielonooki. Doskonale wiedział, że to znowu Voldemort, próbował dostać się do jego świadomości, ale czego on chce? Blondyn powoli pomógł wstać Harry'emu.

- Taki delikatny jesteś, Potter - kpił wciąż leżący na ziemi Goyle.

- Dla twojego dobra radzę ci się zamknąć, bo nie ręczę za siebie! - warknął Arystokrata i rzucił na Gregory'ego mordercze spojrzenie. Następnie złapał Wybrańca mocno za ramię, żeby nie upadł i pociągnął go za sobą w stronę wyjścia.

Ślizgon puścił Wybrańca, dopiero gdy byli w swoim dormitorium. Harry dalej wydawał się nieobecny. W jego głowie rozgrywała się ogromna gonitwa myśli. Złoty Chłopiec zastanawiał się jak to możliwe, że gdy tylko Draco jest w pobliżu, Voldemort zostawia go w spokoju.

- Idź się położyć - rzucił Arystokrata i zaczął kierować się w stronę wyjścia, ale Harry go zatrzymał.

- Gdzie idziesz? - zapytał zielonooki.

- Muszę załatwić sprawy z tymi głąbami - odparł Malfoy, nie odwracając się.

- O nie, na pewno nie pójdziesz się bić! Chcesz mieć problemy u Snape'a, zrobiłeś już wystarczająco dużo, żeby zarobić na porządny szlaban. - Arystokrata odwrócił się i popatrzył na Wybrańca.

- Przepraszam za nich. Byli moimi przyjaciółmi, nie pomyślałem, że tak się to skończy... Następnym razem będziemy się uczyć tutaj.

- Nie musiałeś stawać w mojej obronie - rzekł Potter.

- Miałem stać i słuchać tych głupot? No chyba nie. Nie było innego wyjścia, musiało skończyć się w ten sposób. Nie żałuję niczego prócz tego, że bardziej ich nie pobiłem.

- Bardzo dobrze, że skończyło się tylko na tym. Teraz idę do siebie, ale ty nie rób żadnych głupot - powiedział brunet.

- Wydawało mi się, że to ja jestem od przestrzegania ciebie - zaśmiał się Draco.

- Najwidoczniej rola się zmieniła - odparł Złoty Chłopiec i poszedł do swojego pokoju. Musiał wszystko dokładnie przemyśleć.

------------------------------------------------------------

No więc... mam nadzieję, że wam się podobało. W końcu udało się wstawić rozdział, w którym nikt nie płacze! Jestem dumna z tego powodu XD. Sam rozdział jest taki średni, w sumie to wymyśłiłam tę fabułę na poczekaniu, więc nie powinnam się była spodziewać cudów XD
W każdym razie do usłyszenia w piątek <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro