Scena VIII
Scena VIII pan Senator
Wilno. Sala przedpokojowe, na prawo drzwi do Sali komisji śledczej gdzie prowadzeni są więźniowie, widać też ogromne pliki papierów. W pokoju senatora słychać muzykę. Jest czas poobiedni. Przy oknie siedzi sekretarz nad papierami, dalej nieco na lewo jest stolik gdzie grają w wiska. Nowosilcow pije kawę, koło niego szambelan Bajkow, Pelikan oraz jeden doktor. U drzwi warta i kilku nieruchomych lokajów.
Senator
*do szambelana*
Do diabła! Co za pańszczyzna! Przecież tuż po obiedzie księżna Zubow powiedziała dopiero, że nie przyjedzie. Zresztą każda z dam jest stara albo głupia. Gadać można bez końca. Cały czas coś tylko do mnie. Piękna mi rozmową przy obiedzie. Muszę skończyć szybko tą sprawę i uciec z Wilna w końcu do Warszawy. Ksiądz Konstanty już pisał do mnie bym wracał szybko, bo się nudzi bez mojego towarzystwa. A ja z tymi ludźmi dłużej już nie mogę
Doktor
*podchodząc*
Mówiłem jaśnie panie, ledwo zaczęliśmy, ledwo rozpoznanie zaczęliśmy, a co odkryto? To lekkie choroby, których objawy zaraz przeminą. Osnowa spisku wciąż pozostaje jednak tajemnicą.
Senator
*z urazą*
Tajemnicą? Sam przy tej sprawie byłem, śledziłem i ma być wciąż tajemnicą? Kto kiedyś widział gorsze śledztwa?
*pokazując papiery*
Wszystkie zeznania, skargi, śledztwa. Wszystko mam. Wszystko spisane, a Pan mi mówi, że tajemnica!
Doktor
Jaśnie Panie, wybacz ale któż by wątpił w spisek? Właśnie mówią, że..
Lokaj
Człowiek kupca Kanissyna czeka na wykaz towarów pobranych na kredyt i się przypomina.
Senator
Wykaz? Jaki wykaz? Kto?
Lokaj
Kupiec Kanissyn. Ten sam co mu Pan przyjść kazał...
Senator
Niech idzie precz sukisyn! Widzisz, że jestem zajęty!
Doktor
*do lokajów*
Głupie bestie! Przychodzić, pan Senator jak widzisz, sam kawę pije.
Sekretarz
*wstając od stolika*
Kupiec mówi, że jeśli Senator z zapłatą zwlekać będzie to proces zrobi.
Senator
Napisz grzecznie, niech czeka
*Zamyśla się*
A w tej sprawie właśnie, syna Kanissyna na śledztwo trzeba wziąć.
Sekretarz
To mały chłopiec
Senator
Oni wszyscy mali, ale spójrz mu w serce. Najlepiej dmuchać na zimne, nie wiadomo co z niego wyrośnie.
Sekretarz
Syn Kanissyna jest w Moskwie
Senator
W Moskwie? Patrz pan, wysłannik tajnych klubów politycznych. Czas go zatrzymać.
Sekretarz
Podobno kadetom służy
Senator
U kadetów? Patrz pan, całe wojska zburzy.
Sekretarz
Jeszcze jako dziecko z Wilna wyjechał.
Senator
A to łobuz, ma tutaj jeszcze pomocników.
*do sekretarza*
To nie twoja sprawa, rozumiesz? Hej dyżurny! Masz 24 godziny na wysłanie wozu i zabranie papierów. Ojciec nie ma przyczyn, aby się martwić o nas, jeśli tylko syn się przyzna dobrowolnie do winy.
Doktor
Właśnie miałem powiedzieć Jaśnie Panu, że tam są ludzie różnego wieku, stanu. To najniebezpieczniejsze miejsce z symptomami spisku. Wszystkim porusza ktoś niczym sprężyna nieznajoma, którą...
Senator
*z urazą*
Nieznajoma?
Doktor
Mówię, skrywana. Odkryta na całe szczęście dzięki Jaśnie Pana.
*Senator odwraca się*
*do siebie*
Szatan już bardziej być niecierpliwy nie może jak on. Z tym człowiekiem zła przyszłość się wiąże. Mam tyle ważnych rzeczy, powiedzieć mi nawet nie da.
Pelikan
*Do senatora*
Co pan Senator każe z Rollisonem zrobić?
Senator
Kim?
Pelikan
Co w sprawie śledztwa trzeba było go pobić.
Senator
Co z nim?
Pelikan
Zachorował
Senator
Bardzo go kijami pobito?
Pelikan
Byłem przy śledztwie, ale tam nie liczono. Pan Botwinko go śledził
Bajkow
Pan Botwinko ha ha! Gdy on się raz zamachnie... Z pewnością teraz gorzej być nie może z śledzonym. Najmniej z pewnością wyliczył my trzy setki.
Senator
*zdziwiony*
Trzysta kijów i wciąż żyje? Nie pojmuje tego, tak skórę mieć mocną? Porządny żołnierz by skonał od takiej ilości co najmniej dziesięć razy.
*do grającego w wiska, który czeka na swojego kompana*
Polacy zabiorą nasz handel skórami, niesamowity człowiek przeżył tyle kijów.
*podchodzi do stolika*
Rozumie Pan? Człowiek drewniany, Botwinko dał mu trzysta uderzeń, a on dalej żyje!
*Do pelikana*
Nic nie powiedział?
Pelikan
Prawie nic, zęby zacisnął i krzyczał, że nie będzie skarżyć na niewinnych przyjaciół. Jednak gdy z jego słów poskładasz całość, dowiesz się, że Ci uczniowie to byli jego przyjaciele
Senator
Co za upiór!
Doktor
Właśnie Jaśnie Panu mówiłem, że młodzież zarażają szałem. Uczą głupstw na przykład o starych dziejach. Kto nie widzi tego, że młodzież nam szaleje?
Senator
*wesoło*
Pan nie lubi historii? Satyryk, by powiedział, że boisz się stać historia. Ha ha!
Doktor
I owszem, mogą uczyć dziejów, niech się młodzież dowie co robili królowie czy wielcy ministrowie.
Senator
Słusznie
Doktor
*ucieszony*
Jest sposób, aby wykładać historię, ale po co zawsze mówić o republikach, Ateńczykach, Spartanach i Rzymianach?
Pelikan
*do jednego ze swoich towarzyszów pokazując doktora*
Patrz jak za nim łazi, pochlebca się znalazł. Wejdzie w jego łaski, zwykłe wykręty!
*podchodzi do doktora*
Ale co o tym mówić, zważ na to, że można znudzić niepotrzebnie Pana Senatora.
Lokaj
*Do senatora*
Zgodzi się Pan wpuścić te dwie kobiety? Te z karety, wie Pan jedna ślepa, a druga...
Senator
Ślepa? A kto to?
Lokaj
Pani Rollison
Pelikan
Matka Rollisona
Lokaj
Codziennie przychodzą
Senator
Trzeba było je odprawić..
Doktor
Z Panem Bogiem!
Lokaj
Odprawiamy, ale ona siada i gada pod progiem. Kazaliśmy wziąć do aresztu, ale że jest ślepa to trudniej się z nią idzie. Lud się na czym innym skupił, żołnierza wybito. Czy mam ją wpuścić?
Senator
Rady sobie nie umiesz dać? Wpuścić, ale tylko do połowy schodów, potem sprowadzić na sam dół
*z gestem*
Żeby nas nie nudziła włóczęgą
*Drugi lokaj wchodzi i oddaje list Bajkowi*
No na co czekasz? Idź sobie
Bajkow
Przyszła z listem
*oddaje list*
Senator
A kto by to za nią pisał?
Bajkow
Być może księżna
Senator
*czyta*
Księżna! Co jej do głowy przyszło? Na kark mi ją wpycha. Wpuścić ją, do licha
*wchodzą dwie damy i ksiądz Piotr*
Pelikan
*do Bajkowa*
To stara czarownica, matka tego hultaja
Senator
*grzecznie*
Witam, która z pań to pani Rollison?
Pani Rollison
*z płaczem*
Ja! Mój syn, panie Dobrodzieju...
Senator
Proszę, chwilę. Pani ma list, ale na co tu pań tyle?
Druga dama
Nas dwie
Senator
*do drugiej*
I na co tu panią mam gościć?
Druga
Pani Rollison trudno jest drogę znaleźć. Nie widzi.
Senator
Ha! Nie widzi. A to wącha może? Bo co dzień do mnie samą trafia.
Druga
Ja tu ją przywożę. Jest stara i nie do końca zdrowa
Pani Rollinsonowa
Na boga!
Senator
Cicho
*do drugiej*
A kim Pani jest?
Druga
Kmitowa
Senator
Lepiej czekaj w domu i patrz na synów. Na nich jest też podejrzenie.
Kmitowa
*bladnąc*
Jak to? Jak to? Niemożliwe, panie!
*Senator śmieje się*
Pani Rollinsonowa
Panie! Litości. Jestem wdową, panie senatorze. Słyszałam, że zabili moje dziecko. Ksiądz jedynie mówi, że on jeszcze żyje. Wiem jeszcze, że go biją, Panie! Kto dzieci tak bije! Po katowsku go zbito, zlituj się.
*płacze*
Senator
Kogo? Gdzie? Mów po ludzku, kobieto
Pani Rollinsonowa
Kogo? Dziecko moje, mój panie jestem wdową. Ile to lat się poświęca by dziecko wychować. Mój Jaś już drugich uczył, może Pan ich spytać, bo uczył dobrze. On mnie żywił ze swego szczupłego dochodu, był dla mnie oczami, Panie, bez niego umrę z głodu.
Senator
Kto powiedział, że go bili?
Pani Rollinsonowa
Kto mi powiedział? Mam matczyny instynkt. Prowadzili go wczoraj do ratusza, słyszałam go i czułam.
Senator
Wpuszczono panią?
Pani Rollinsonowa
Wypchnęli mnie skąd tylko się dało, z progu, bramy, a nawet dziedzińca, więc siedziałam na progu. Przez mury słyszałam, o północy go słyszałam, jego głos, cichy tak bardzo jakby spod ziemi. Słyszałam. Męczono tam go.
Senator
W gorączce Pani bredzi. Tam moja Pani wielu innych siedzi.
Pani Rollinsonowa
Uważa Pan, że nie poznałabym głosu mojego dziecka? Ah dobry Panie, gdybyś słyszał taki głos to byś już nigdy nie zasnął.
Senator
Syn Pani musi być zdrowy skoro tak głośno krzyknął
Pani Rollinsonowa
*pada na kolana*
Jeśli masz ludzkie serce...
*otwierają się drzwi od Sali, słychać muzykę, wbiega panna ubrana jak na bal*
Panna
Panie Senatorze! Przeszkadzam Panu? Mają śpiewać chór Don Juana, a następnie koncert Herza!
Senator
Przychodzi Pani w sam raz, tak pięknie ubrana, że aż szkoda nie spojrzeć. Istna ulewa serc.
*do Bajkowa*
Żeby wielki Książe Michał Pawłowicz o tym wiedział to już dawno bym w radzie państwa siedział.
*Do panny* przyjdę tam, za momencik będę.
Pani Rollinsonowa
Panie, nie wyrzucaj nas, w rozpaczy nie puszczę!
*chwyta za suknię Panny*
Panna
Spraw jej Pan łaskę!
Senator
Niech mnie diabeł porwie, jeśli wiem czego chce ta jędza
Pani Rollinsonowa
Chcę zobaczyć syna
Senator
*z naciskiem*
Cesarz nie pozwala.
Ksiądz Piotr
Księdza!
Pani Rollinsonowa
Księdza przynajmniej poślij, syn na pewno go potrzebuje, może kona? Gdy ciebie płacz matki nie wzrusza, bój się Boga, dręcz ciało jednak nie zgub duszy!
Senator
Zabawne, kto tak po mieście roznosi plotki? Kto to widział, aby o księdza prosił?
Pani Rollinsonowa
*pokazując księdza Piotra*
Ten ksiądz poczciwy, on mówił, że tyle tygodni biega i błaga, aby go wpuścić na chociaż chwilę. Spytaj księdza, on Panu powie.
Senator
*patrząc bystro na księdza*
To on wie? No zgoda. Dobrze. Cesarz księży nie zabrania, a sam ich nawet posyła. Nikt tak jak ja religii nie docenia
*wzdycha*
Moralność młodzież gubi, żegnam Panie.
Pani Rollinsonowa
*do Panny*
Panienko droga! Wstaw się za mną, na Boga. Mój syn jest mały, rok siedzi o chlebie i wodzie. W zimnym, ciemnym więzieniu, bez żadnego ubrania i chłodzie.
Panna
To możliwe?
Senator
*zakłopotany*
Jak to, już rok siedział? Wyobraź Pani sobie, że nie wiedziałem.
*do pelikana*
Słuchaj, trzeba tą sprawę głębiej poznać, jeśli to prawda to komisarzom uszy natrzeć.
*do Rollinsonowej*
Proszę być spokojną, przyjdzie pani jutro o siódmej.
Pani Kmitowa
Nie płacz, pan Senator nie wie o twoim synu. Jak tylko się dowie, zobaczysz, oswobodzony będzie.
Pani Rollinsonowa
*uradowana*
Nie wie? A chciałby wiedzieć? Ja to zawsze ludziom mówiłam, Pan Bóg nie może być tak okrutny, aby stworzyć straszne stworzenie Boże. On też człowiek, mlekiem matki karmiony, ludzie się śmiali, a ja prawdę mówiłam.
*do senatora*
Nie wiedziałeś, te łotry wszystko w tajemnicy. Wierz mi, Panie, jesteś otoczony zgrają takich. Nie pytaj ich, a nas, powiemy ci prawdę całą.
Senator
*śmiejąc się*
No dobrze, pomówimy też i o tym. Dziś nie mam czasu, żegnajcie. Księżnej powiedz, Pani, że co można to dla niej każe wszystko zrobić.
*grzecznie*
Adieu Madame Kmit, co mogę to zrobię
*do księdza Piotra*
Księże, zostań jeszcze na chwilę, muszę z tobą pomówić trochę.
*do Panny*
Za chwilę przyjdę
*wszyscy odchodzą prócz początkowych osób*
Senator
*po chwili do Lokajów*
Łotry, stoicie przy drzwiach i taki porządek? Służby już ja was nauczę!
*do jednego lokaja*
Słuchaj, idź za tą kobietą
*do Pelikana*
Nie, Panu to powiem. Jak tylko wyjdą od Księżnej, to dasz jej pozwolenie. Będzie mogła zobaczyć swego syna, zaprowadzisz ją tam, aż do więzienia. Następnie zamknij ją w osobnej celi, na cztery klucze, a łajdaki, służby was nauczę!
*Rzuca się na krzesło*
Lokaj
*drżąc*
Pan kazał wpuścić...
Senator
*chwytając się ramion krzesła*
Ja kazałem!? Jak tak śmiesz do mnie mówić! Wyuczyłeś się w Polsce panu odpowiadać, już ja cię oduczę. Zabrać go do kwatery policmajstra. Sto batów i cztery tygodnie na samym chlebie i wodzie.
Pelikan
Niech Pan Senator zauważy, że pomimo tajemnicy i czujności straży o biciu Rollisona tylko niechętne osoby roznoszą wieść. Pewnie wynajdą osoby, aby oczernić przed cesarzem nasze dobre chęci, jeśli się temu śledztwu prędko nie powie stop.
Doktor
Tak właśnie sobie myślę o tym Jaśnie Panie. Rollison od wielu dni szaleje i pragnie sobie życie odebrać, a jednak z okien nie wyskoczy, bo ich nie ma, na sznurze się nie powiesi, to co miałby zrobić?
Pelikan
Jest chory na płuca. Nie powinien być w zamkniętych pomieszczeniach, trzeba mu te okna otworzyć. Mieszka na trzecim piętrze, więc zyska powietrza trochę, a może nawet sam się zabije...
Senator
*roztargniony*
Wpuszczacie mi na głowę babę, kiedy chce w spokoju wypić kawę. Chwili spokoju przez was nie mam.
Doktor
Mówię o tym, Jaśnie panie. Potrzeba o jego zdrowie bardziej zadbać, niech Pan te sprawy odłoży.
Senator
*spokojnie*
Oh mój doktorze, przede wszystkim liczy się służba i porządek, potem można przyjemnościami jak obiad się zająć. Żółć przyspiesza trawienie, a po obiedzie mógłbym oglądać nawet cierpienie. Jeśli tak każe służba to nawet kawę popijać mogę. Nawet widząc żywcem palenie.
Pelikan
*odpychając doktora*
A co jeśli Rollison jeszcze dzisiaj umrze? Co z nim wtedy?
Senator
Pochować. Jeśli zechcesz nawet zbalsamować. A właśnie, Bajkow! Tobie by się przydało trochę balsamu, masz takie trupie ciało, a się żenisz. Wiedzieliście, że ma narzeczoną?
*drzwi z lewej strony otwierają się, lokaj wchodzi, a Senator pokazuje na drzwi*
Tą panienka spójrz, z taką cerą zniszczoną jak masz to ślub powinieneś mieć jak Tyber à Capré. Nie rozumiem, jak tak piękną samo mogli zmusić, by się zgodziła na zaręczyny z tobą.
Bajkow
Zmusić? Mam zamiar za rok się z nią rozwieść i co roku brać żoneczki młode. Bez przymusu będę na nie spoglądał i brał. W końcu to miło szlachciance być Jenerałową. Spytaj księdza jeżeli zapłacze przy ślubie.
Senator
A co do księdza
*do księdza*
Spójrz tylko jaki on wygląd ma niemrawy, trzeba go ożywić. Masz rumu tutaj kieliszek.
Ksiądz Piotr
Nie piję
Senator
Weź kapłanie. Pij!
Ksiądz Piotr
Jestem braciszek
Senator
Braciszek czy stryjek, skąd każdy ma to wiedzieć? To po więzieniach biegają cudze dzieci? Czy to ty chodziłeś z wieściami od matki?
Ksiądz Piotr
Ja
Senator
*do sekretarza*
Zapisz te zeznania, oto są świadkowie.
*do księdza*
Skąd o tym wiedziałeś? Spostrzegłeś, że notują i nie odpowiadasz. W jakim klasztorze jest Twoje bractwo?
Ksiądz Piotr
U bernardynów
Senator
U dominikanów z pewnością masz kuzynów? U nich Rollison siedział. Skąd wiesz, kto ci o wszystkim powiedział? Gadaj! Ja cj każę! Nie szeptać, mówię ci w imienia Cesarza. Słyszysz Mnichu? Słyszałeś o ruskim batogu?
*do sekretarza*
Zapisz, że milczał
*do księdza*
Ty w końcu służysz Panu Bogu, słuchaj teologu. Wiesz, że wszelką władza od Boga pochodzi, kiedy władza każe mówić, nie wolno wtedy milczeć.
*ksiądz milczy*
A wiesz Mnichu, że mogę cię nawet powiesić? Zobaczymy czy wtedy bóg by cię wskrzesił
Ksiądz Piotr
Bóg czasem daje władzę w ręce złego ducha, nie mówi, aby jej słuchać.
Senator
Jeżeli cię powieszę to i cesarz się dowie, że zrobiłem to nieformalnie. Wiesz co on takiego powie? Chciałby mnie powiesić, a ty i tak będziesz wisiał, nie wskrzesi cię nikt. Wyznaj, kto cię o biciu powiadomił. Milczysz? Już od Boga się nie dowiesz nic. Kto ci powiedział? Bóg? Anioł? Diabeł?
Ksiądz Piotr
Ty powiedziałeś
Senator
*oburzony*
Ty? O mnie mówisz? Ha to też z ciebie mnich.
Doktor
Ha pacanie! Mówi się Panu, Jaśnie Oświecony Panie
*do Pelikana* naucz go mówić. Widać, że mnich z chlewu. Daj mu tak
*pokazuje ręką*
Pelikan
*uderza Księdza w policzek*
Widzisz? Senator się gniewa przez ciebie.
Ksiądz
*do doktora*
Panie, odpuść mu! Panie, on nie wie co zrobił! Bracie, złą drogę wybrałeś, dobiłeś się tym, jeszcze dziś staniesz przed Bogiem.
Senator
Co to?
Bajkow
Żartuje sobie. Daj mu jeszcze raz w drugi policzek, niech nam coś powie.
*bije go z drugiej strony szczęki*
Ksiądz Piotr
Bracie, ty też? Idziesz złym przykładem. Policzone są już twoje dni.
Senator
Posłać kogoś po Botwinkę. Zatrzymamy tutaj księdza, będę sam przy przesłuchaniu i będziemy mieć uciechę. Zobaczymy czy dalej będzie milczeć.
Doktor
To jest rzecz z pewnością umówiona. Wszystkimi spiskami kieruje Książe Czartoryski z pewnością!
Senator
*trzyma się krzesła*
Co pan mówi? Niemożliwe!
*do siebie*
Śledztwo dziesięć lat trwać będzie, a jeszcze zanim się Książe się wyplącze
*do doktora*
Skąd wiesz?
Doktor
Dawno się tą sprawą dość zajmuje
Senator
I Pan mi nie mówił?
Doktor
Pan mnie nie słuchał, mówiłem, że ktoś ten pożar rozdmuchał
Senator
Ktoś! Czy to Książę?
Doktor
Mam dowody, doniesienia, skargi, a nawet listy
Senator
Listy Księcia?
Doktor
A przynajmniej jest o nim w nich mowa. Jest też w nich o wielu profesorach, najważniejszy z nich to Lelewel. On tajnie kieruje całym spiskiem.
Senator
*do siebie*
Gdybyśmy mieli jakiś na to dowód, podejrzenie, choćby ich ślad! Nieraz mi się o uszy obiło, że Czartoryski wyniósł tak Nowosilcowa. Zobaczymy teraz kto z nas będzie mógł się chwalić, czy ten ci umiał wynieść czy ten co obalić.
*do doktora*
Pójdź w me ramiona, wraz z tobą zgadłem, że sprawa nie dziecinną. Razem zgadliśmy, że to Książęca sztuka.
Doktor
*poufale*
Że pan zgadnąć? Kto Pana szuka temu diabła
Senator
Skoro Panu się udało odkryć sprawę to dam Panu podwyżkę, płaca o połowę wyższa niż przedtem.
Doktor
Ja też w tym udział miałem!
Senator
*wziął go pod rękę*
Zaraz pójdziesz, weźmiesz mojego sekretarza, wszystkie te papiery opieczętować trzeba.
*do doktora*
Wieczorem będziemy razem wszystko omawiać
*do siebie*
Pracowałem, a on miałby chcieć tylko z tego zysk i chwałę
*zamyśla się*
*Do sekretarza na ucho*
Zaaresztuj doktora razem z papierami
*do Bajkowa, który wychodzić*
To ważna sprawa, proszę zrobić ją z nami. Doktor powiedział jedno słowo za dużo.
*Pelikan widząc względy Senatora odprowadza Doktora i kłania się mu nisko*
Doktor
*do siebie*
Niedawno mnie odpychał, oh Pelikanie! Ja go w końcu zepchnę tak, że już nie wstanie.
*Do senatora*
Wracam za chwilę
Senator
*niedbale* o ósmej wyjeżdżam z miasta
Doktor
*patrzy na zegarek*
Co to? A na moim zegarki już dwunasta?
Senator
Jest już piąta
Doktor
Już piąta? Wskazówki u mnie na dwunastej stoją. Nie ruszą nawet o sekundę.
Ksiądz Piotr
Twój zegar już stanął i dalej nie ruszy. Bracie, myśl o swojej duszy do następnego południa.
Doktor
O co ci znowu chodzi?
Pelikan
Patrzy jak jakaś jaszczurka, burczy Ci proroctwa chore.
Ksiądz Piotr
Pan Bóg ostrzega w przeróżne sposoby
Pelikan
On wygląda mi mocno na szpiega
*otwierają się z lewej strony drzwi, wchodzi mnóstwo dam, urzędników i gości. Każdy wystrojony jak na bal. Za nimi leci muzyka*
Pani Gubernatorowa
Można?
Pani Sowietnikowa
Takie zachowanie nie jest godne Senatora!
Pani Jenerałowa
Ah! Panie Senatorze, my czekamy, posyłamy, a Pan nic!
Pani Sowietnikowa
Naprawdę się takie zachowanie nie godzi.
Wszystkie
*razem*
Przyszłyśmy, więc Pana szukać!
Senator
Co to? Co za gala?
Dama
Tu też możemy tańczyć, wystarczająco obszerna jest sala
*stają i szykują się do tańca*
Senator
Stokrotnie przepraszam za taki błąd! Czy ja widzę monuet? Aż mi się przypominają dni młodości!
Księżna
To taka niespodzianka
Senator
Czy dobrze moje oczy widzą? Moja Pani, moje bóstwo! Jakże lubię ten taniec, niesamowicie udana niespodzianka!
Księżna
Spodziewam się, że pan z nami zatańczy?
Senator
Oczywiście, jak najlepiej tylko potrafię tak i zatańczę
*muzyka gra menueta z „Don Juana", z lewej strony urzędnicy z urzędniczkami, a z prawej młodzież, kilku młodych i starych oficerów rosyjskich ubranych po polsku i kilka młodych dam. Na środku menueta. Senator tańczy z narzeczoną Bajkowa, a sam Bajkow z księżną*
*Bal*
*scena śpiewana*
*z prawej strony*
Dama
Patrz, spójrz na tego starego. Jak on sapie, jak się wije. Oby sobie w końcu skręcił szyję
*do senatora*
Jak ślicznie i lekko pan tańczy!
*Na stronie*
On zaraz pęknie, taki zdyszany.
Młody człowiek
Spójrz on się łasi. Wczoraj mordował, a dzisiaj tańczy radośnie. Skacze tak jak w klatce ryś.
Dama
Wczoraj mordował, a nawet katował. Przelał tyle krwi niewinnej, a dzisiaj będzie się przymilać.
*z lewej strony*
Kolleski Regestrator
*Do sowietnika*
Sowietniku, chodźmy w tańczy. Spójrz jak Senator idzie w tan.
Sowietnik
Czy to przyzwoicie, aby ze mną pan tańczyl?
Regestrator
Znajdziemy z pewnością kilka wolnych dam
Sowietnik
Nie o to mi chodzi. Wolę tańczyć sam niż z tobą. Precz mi stąd.
Regestrator
A czemu tak?
Sowietnik
Jestem sowietnikiem
Regestrator
A ja jestem synem oficera
Sowietnik
Mój drogi nie zatańczę z nikim kto ma tak niski poziom.
*do pułkownika*
Pójdź pułkowniku w taniec. Widzisz jak Senator tańczy sam.
Pułkownik
Co za obszarpaniec tak mówi?
Sowietnik
*pokazuje Regestratora*
Kolleski Regestrator!
Pułkownik
A to szuja jedna
Dama
*do senatora*
Jak ślicznie i lekko pan tańczy!
Sowietnik
*z gniewem*
Jak się tu pomieszały wszystkie stopnie!
Dama
Za chwilę on pęknie.
Lewa strona
*chórem*
Damy
Ah co za wdzięk! Co za piękność!
Mężczyźni
Jaki to przepych, a jaka świetność!
Prawa strona
*chórem*
Mężczyźni
Szelmy, łajdaki. Niech ich piorun trzaśnie.
Senator
*tańcząc i rozmawiając z Gubernatorową*
Chciałby poznać bliżej starostę. Ma piękną żonę i córkę nawet, ale strasznie o nie zazdrosny
Gubernator
*biegnąc za senatorem*
To prosty człowiek, zda się Pan na nas, wszystko załatwimy.
*podchodzi do starosty*
A gdzie pańska żona?
Starosta
Siedzi w domu, wraz z córką
Gubernatorowa
Pan jest tutaj sam?
Starosta
Sam.
Gubernator
Żona nawet senatora nie pozna?
Starosta
Moja żona jest tylko dla mnie
Gubernatorowa
Chciałam wziąć Pańską córkę wczoraj
Starosta
Znam pani potrzeby
Gubernator
Senator dam potrzebuje
Starosta
Moja córka pary nie szuka, sam jej parę znajdę
Gubernatorowa
Mówiono, że tańczy i czasem gra. Senator nawet chciał ją sam zaprosić
Starosta
Przecież widzę, że Senator po kilka dam wzywa.
Lewa strona
*chórem*
Jaka muzyka! Jaki cudny śpiew! Jaki pięknie umeblowany dom!
Prawa strona
*chórem*
Te szelmy, te łachudry, z rana krew piją, a po obiedzie bawią się w najlepsze.
Sowietnik
*pokazując senatora*
Obdziera ich ze skóry, ale zaprasza na bale. Takiemu się obedrzeć nie żal.
Starosta
W więzieniach nasza młodzież się kisi, a nam każą z tej okazji świętować i się bawić
Oficer Rosyjski
*do Bestużewa*
Nic dziwnego, że nas tutaj przeklinają. Już wiek minął jak z Moskwy nasyłają ludzi, aż do Polski by postrach i zniszczenie nosić.
Student
*do oficera*
Patrz jak Bajkow się rusza. Co to za mina, a jaki ruch. Skacze niczym ropucha po śmieciach. Zobacz jak brzuch nadyma. Posłuchaj, właśnie ryknął*
*Bajkow nuci*
*do Bajkowa*
Ah generale, co to za piosenka?
Bajkow
*śpiewa pieśń Beranżera*
Co za zaszczyt, a jakie szczęście, że mogę być Senatora uniżonym sługą! I tak dalej i tak dalej...
Student
Czy to Pańskie słowa, panie generale?
Bajkow
Tak
Student
Pochwalam to Panu
Jeden z oficerów
*śmiejąc się*
Piękna pieśń, ta skoczność! A jaki ton satyryczny, a jednocześnie tak zabawny!
Młody człowiek
Z takim talentem zrobiłbym z Pana członka akademii
Senator
*na ucho, pokazuje narzeczoną Bajkowa*
Już ja ci nałożę rogi.
Panna
*tańcząc i mówiąc do Matki*
Zbyt bardzo ohydni, za bardzo są starzy
Matka
*z prawej strony*
Jeśli ci się już nie podoba, to go rzuć
Sowietnikowa
*z prawej strony*
Jak mojej córeczce do twarzy
Starosta
A jak od nich rumem czuć
Sowietnikowa druga
*do córki stojącej obok*
Zosiu, podnieś wzrok, może Senator cię w końcu zauważy.
Starosta
Jeśli się o mnie chociaż zahaczy, to walnę go rękojeścią
*idąc za karabelą*
W bok go uderze
Lewa strona
*chórem*
Jak tu pięknie, jaka gracja, a jaki przepych. Jaka świetność ogromna.
Prawa strona
Oby ich piorun trzasnął, szelmy i łajdaki jedne.
*z prawej strony między młodzieżą*
Justyn Pol
*do Bestużewa* *pokazuje Senatora*
Pragnę mu scyzoryk w brzuch wsadzić albo zrobić coś mu na pysku.
Bestużew
Co nawet jeśli jednego łotra z setek skrzywdzimy czy zabijemy? Oni tam szukają dobrego powodu by zamknąć uniwersytety, aby wasza młodzież była głupia i dało się ją na raz zjeść.
Justyn Pol
Zapłaci i tak za wszystkie męczarnie, za przelaną krew i łzy.
Bestużew
Cesarz ma wiele u nas psiarni, co z tego, że jeden zdechnie mu pies?
Pol
Nóż mi w ręce świerzbi. Pozwól mi go ubić.
Bestużew
Ostrzegam, powiem jeszcze raz. Chcesz zgubić nas wszystkich? Z takim zachowaniem za próg cię wywiozę.
Pol
Nikt go za nas nie skaże? Nikt za nas się nie pomści?
*odchodzą w stronę drzwi*
Ksiądz Piotr
Bóg zrobić co trzeba
*nagle muzyka się zmienia i gra arię Komandora*
Tańczący
Co się stało? Co to jest?
Goście
Jaka ta muzyka jest ponura!
Jeden
*patrząc w okna*
Jak ciemno, spójrzcie jakie chmury się zebrały
*zamyka okno, a z daleka słychać grzmot*
Senator
Czemu nie grają? Co się stało?
Dyrektor Muzyki
Pomylili się. Miały być różne z opery kawałki, nie do końca zrozumieli i stąd zamieszanie.
Senator
Uporządkuj to szybko
*słychać głośny krzyk z bólu za drzwiami*
Pani Rollison
*za drzwiami okropnym głosem*
Wpuść mnie! Wpuszczaj!
Sekretarz
To ta ślepa!
Lokaj
Widzi! Ona widzi, spójrzcie jak po schodach biegnie!
Inni lokale
Kto jej teraz poradzi?
Pani Rollison
Znajdę tego pijaka, tego tyrana!
Lokaj
*chce zatrzymać ślepą kobietę jednak ona z łatwością obala go z drogi*
Patrz jak mnie odrzuciła! Opętana!
*uciekają*
Pani Rollison
Gdzie jesteś? Znajdę cię, głowę o bruk rozbiję! Gdzie jest mój syn!? Tyranie, mój syn nie żyje! Wyrzucili go przez okno, gdzie jest Twoje sumienie? Ty pijaku stary, jesteś zbryzgany krwią wielu! Ja ciebie tu zabiję. Mój Jaś, mój syn, me dziecię, jedynak, mój ojciec żywiciel, wyrzucili go z okna na bruk! Senator żyje, a mój syn nie! Gdzie tu sprawiedliwość jest?
Ksiądz Piotr
Nie przeklinają kobieto, syn twój żyje, tylko zraniony mocno.
Pani Rollison
Żyje? Czyje to słowa? Skąd wiesz? Czy to prawda księże? Jak tylko tam pobiegłam, już krzyczeli, że spadł, zabrali go i zwłok już nawet nie było. Zwłok mojego syna nie było. Poczułam tylko krew na bruku, czuję tutaj krew tą samą. To krew mojego syna. Ktoś jest tutaj nią zbryzgany.
*idzie prosto do senatora, Senator ukrywa się*
*Pani Rollison mdleje, ksiądz Piotr razem ze starostą podchodzą do niej* *słychać uderzenie pioruna*
Wszysc
*zlęknieni*
Słowo stało się ciałem! Tu się to stało!
Inni
To tu! To tu!
Ksiądz Piotr
Nie tutaj
Jeden
*patrząc w okno*
Blisko, w sam róg uniwersytetu
Senator
*Podchodzi do okna*
W okno Doktora!
Ktoś z widzów
Słyszysz? W domu? To krzyk kobiety.
Ktoś na ulicy
*śmiejąc się*
Wzięli diabła!
*Pelikan wbiega zmieszany*
Senator
To nasz doktor?
Pelikan
Zabity. Przez piorun zginął. Wokoło domu stało dziesięć piorunochronów, a akurat w jego pokój trafiło. Tylko stopiło srebrne ruble, leżały tuż obok głowy doktora na biurku.
Starosta
Widzę, że ruble rosyjskie nie są bezpieczne
Senator
*do dam*
Zmieszały panie taniec, to niegrzecznie
*widzi jak damy ratują panią Rollison*
Wynieście ją, trzeba jej pomóc, wynieście
Ksiądz Piotr
Do syna?
Senator
Wynieście gdzie chcecie, byleby jej tutaj nie było
Ksiądz Piotr
Jej syn jeszcze żyje oddycha spokojnie. Pozwól mi do niego iść.
Senator
Idź, odejdź z moich oczu
*do siebie*
Doktor zabity? To nie do pojęcia! Ten ksiądz mu przepowiedział, to pewnie diabeł!
*do kompanii*
Co w tym takiego strasznego? Wiosną przychodzą chmury, z chmur pioruny biją. Tak to już w naturze gra.
Sowietnikowa
*do męża*
Mówcie co chcecie, nie chce być z wami pod jednym dachem. Mówiłam, mężu nie idźmy na tak dziecinny bal, milczałam... Ale dzieci? Widzicie Doktora?
Sowietnik
Głupia jesteś
Sowietnikowa
Jestem chora, wracam do domu
*słychać kolejny grzmot, wszyscy uciekają, na początku strona lewa, potem prawa. W Sali pozostane Senator, Pelikan i ksiądz Piotr*
Senator
*patrząc na uciekających*
Przeklęty doktor! Kiedy żył nudził mnie tak, że nudności dostawałem. A jak zmarł w końcu to gości mi poprzepędzał.
*do Pelikana*
Spójrz jak ten ksiądz patrzy. Ma wzrok psychiczny. To dziwny przypadek, wręcz szczególny. Powiedz księżuniu. Skąd znasz takie czary, to boskie czary? Skąd wiedziałeś, że piorun trzaśnie?
*ksiądz milczy*
Prawdę mówiąc doktor też zawinił. Czemu nie mógł prostej trzymać się drogi? No co powiesz księże? Milczysz, spuszczasz głowę. Puszczę cię wolno, za dużo gadania.
Pelikan
Jeśli śledztwo jest niebezpieczeństwem to by nas piorun zaszczycił swoim niebezpieczeństwem.
Ksiądz Piotr
Opowiem wam dwie dawne, ale ważne opowieści.
Senator
*ciekawy*
O piorunie? A może doktorze? Opowiedz
Ksiądz Piotr
Dwie przypowieści. Kiedyś ludzie przyszli zasnąć pod murem, wśród nich znajdował się zbójnik. Anioł Pański go obudził w środku nocy, powiedział, że mur się wali, aby wstał szybko. Zbójca uciekł, modlił się dziękując jednak anioł stanął nad nim i powiedział, że może i teraz przeżył, ale to jego śmierć będzie najgłośniejsza, najbardziej okrutna, kara będzie jego zasłużona i nie ucieknie on od niej. Druga brzmi tak. Kiedyś wódz rzymski pobił potężnego króla. Zabił mu wszystkich niewolników, pułkowników, wszystkich. Starostę i pułkownika jedynie zbawił. Oboje uznali, że powinni wodzowi dziękować za życie ułaskawione. W końcu jeden żołnierz rzymski powiedział podobnie jak w pierwszej przypowieści. Może i żyją teraz jednak ich śmierć będzie przy wszystkich, przez kata zbrodnia potępiona. Król odpowiedział gromiąc podwładnego, że słowa jego głupotą są jedną, rad nie będzie wodza słuchał, więc pił i śmiał się ze swoimi współwięźniami, hetmanami i pułkownikami.
Senator
*znudzony*
Bredzi... Księże gdzie chcesz, ruszaj. Jak cię jeszcze gdzieś zobaczę to ze skóry cię oberwę. Gdy tylko skończę własną matka cię nie pozna, będziesz wyglądał jak syn Rollisona
*Senator odchodzi do swoich pokojów razem z Pelikanem. Ksiądz Piotr idzie w stronę drzwi i spotyka Konrada prowadzonego na śledztwo przez dwóch żołnierzy. Konrad widząc Księdza zatrzymuje się i spogląda na niego długo*
Konrad
Nie widziałem nigdy tej osoby, a jednak czuję, że znam ją aż za dobrze. Śniły mi się jego oczy, już wiem! On wyrwał mnie ze strasznej otchłani.
*do księdza*
Mój księże, mało się znamy, a przynajmniej ksiądz mnie zna mało. Przyjmij jednak podziękowania i pierścień ten. Sprzedaj go, połowę daj ubogim, a drugą na mszę za dusze czyśćcowe. Wiem, że one tam cierpią, sam już nie wiem czy mszy mi posłuchać pozwolą.
Ksiądz Piotr
Pozwolą. Za pierścionek dam ci przestrogę. Pójdziesz w daleką i nieznajomą nikomu drogę. Będziesz w tłumach ludzi bogatych i rozumnych. Poszukaj mężczyzny co więcej potrafi niż wszyscy. Poznasz, bo cię powita pierwszy w imieniu Boga. Słuchaj co on ci powie.
Konrad
*wpatrując się w niego*
Cóż to.. Czy być może? Stój na chwilę. Na Boga...
Ksiądz Piotr
Bywaj zdrów! Nie mogę czekać.
Konrad
Jedno słowo
Żołnierz
Nie wolno! Każdy idzie w swoją stronę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro