4
3 Lata Wcześniej
Nastoletni chłopak uciekał na terenie opuszczonej Fabryki. Nie miał na sobie dosłownie nic po za płaszczem zakrywającym jego i dwa zawiniątka które trzymał szczelnie w swoich ramionach przy swojej piersi. Oddech miał nierównomierny jednak był na tyle przytomny by Unikać pościgu. Co jakiś czas słyszał ciągle zbliżający się pościg. Nie dawali za wygraną. Jednak nie chcieli jego a maluchów których urodził. Jego kasztanowe włosy zasłaniały co róż mu widok jednak wola przetrwania była silniejsza. Nie mógł pozwolić by coś im się stało. Zniósł skok z 2 piętra na plecy, siniaki na ciele, rozcięcia na stopach od szkła, złamania żeber i kości lewej ręki. Wszystko by ocalić swoje dzieci.
Jednak oprawcy nagle otoczyli go.
- Tu jest!
- Zabić ich!
- Do piekła z nimi!
Krzyczał niewielki tłum ludzi złożony z około ponad dwudziestu osób. Najgorsze w tym było to że była to jego rodzina. Byli wszyscy od wujów po ciotki, bancie, kuzynki, kuzynów, ciocie i tak dalej i tak dalej. Jedynie wójków Forda i Stana a także Meabel nie było. Wukjów gdyż byli na wakacjach a Meabel bo jak mówili "była zbyt niewinna by plamić jej palce krwią".
- MASON! - Krzyknął jego ojciec - LEPIEJ PUŚĆ TE BENKARTY LUb SAM JE ZABIJ!
- Nie! Proszę! To tylko dzieci! - Krzyczał chłopak kompletnie zdesperowany
- Jaki chłop rodzi dzieci! To dzieło szatana! - Krzyknął jeden z jego starszych kuzbów ze strony ojca
- Zostawcie moje dzieci! - Krzyczał chłopak przyparty do ściany gdzie się skulił pod naporem otaczające go tłumu
- Nie mogę uwierzyć że urodziłam takiego potwora - Słyszał okrutne słowa swojej matki - Paskudztwo! Zaraza! - Po czym rzuciła kamieniem który dotkliwie zranił Dippera w głowę wywołując płacz u noworodków
- Przestańcie!
- Nie rozkazuj nam dziwadło! - Ryknął mężczyzna, bendący chyba dziadkiem Dippera, podchodząc gwałtownie do niego z metalowym prentem w dłoni po czym zamachnął się na niego ku aprobacie reszty
Życie Dipperowi przeleciało przed oczami. Był nikim puki nie spotkał Billa. W tedy tego nie pojmował jednak nadał on mu sens życia, bardziej niż Dziennik i, wówczas, tajemniczy autor. On jeden go docenił mimo że w porównaniu z nim faktycznie był niczym. Mógł kłamać i zdradzić go jednak nigdy tego nie zrobił. Było odwrotnie. Dał mu więcej szczęścia niż jakikolwiek członek rodziny kiedykolwiek. Gdyby tylko nie te głupie błędy już by rządzili tym wszechświatem. A zamiast tego patrzył, zmarznięty, brudny, okaleczony, zaszczuty jak pies jak jego własna rodzinna chce go zabić.
W śród krzyków i wyzwisk kulił się zasłaniając swoje dzieci, jedyne co pozostało mu po Billu, gdy usłyszał huk. Huk po wystrzale z pistoletu i dźwięk upadającego metalowego prentu.
- WSZYSCY RĘCE DO GÓRY! -Wrzasnął
Nim ktokolwiek zdołał zareagować otoczyła ich z setka komandosów w czarnych uniformach i czerwonych beretkach. Każdy dzierżył w dłoniach ciężką dłoń maszynowa która była wycelowana w oprawców nastolatka.
- Odsunąć się już! - Krzyczał żołnierz do dziadka Pinesa podczas gdy człowiek w mundurze Amerykańskiego Oficera uklęknął przy nim
- Nic ci nie jest? - Spytał po czym zobaczył zakrwawione stopy z których wystawał kawałek kości - Boże - Wydusił z siebie - Szybko! Pomocy!
Na rozkaz nastlatka otoczył kordon Żołnierzy. Chcieli pomóc mu wstać jednak ten krzyknął w panice.
- NIE ZABIERAJCIE MI DZIECI! Proszę! TYLKO NIE MOJE DZIECI!
Żołnierze zdezorientowani nie wiedzieli co zrobić. Oficer kazał im się odsunąć po czum złapał Dippera za ramiona i potrząsnął nim.
- Uspokój się - Warknął jednak szybko zdał sobie sprawę że tak nic nie załatwi więc zniżył ton i szepnął coś do ucha chłopca na co ten zamarł
Między czasie resztę rodziny odesłano do ich domów i zapowiedziano 100% obserwacje co uniemożliwiło dalszym zamachom na życie Dippera i chłopców.
Teraz
Dipper pewnym siebie wzrokiem patrzył na zaszokowane miny jego "rodziny". Phil i Bill i oczywiście nie wiedzieli co się do końca dzieję więc chowali się za swoim Papą obserwując sytuację w ciszy.
Ciszy nie przerwał jednak Ford a Dipper.
- Jak myślisz Ford? - Ten zjeżył się na zadane pytanie - Jak przetrwałem te 3 lata? - Prychnął i nie czekając na odpowiedź kontynuował - Ocalili mnie i stałem się ich...Konsultantem, z niewyjaśnionymi istotami
- Chyba królikiem doświadczalnym - Prychnął złowrogo Ford chcąc w to wierzyć jednak parszywy uśmiech, bo inaczej nie da się go nazwać, wymalowany na twarzy Dippera zgasił go
- Jestem cenniejszy niż ty kiedykolwiek byłeś - Odparł w odpowiedzi chłopak - Och, lub jak mogłeś być - Powiedział z niewinnym uśmiechem po czym ze śmiechem uciekł do swojego pokoju wraz ze swoimi dziećmi pozostawiając resztę domowników w wielkim szoku
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro