Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[25,0] - Wybawcy

Miałem serdecznie dość, w każdym tego słowa znaczeniu. Słońce opiekało nas jak kurczaki na rożnie, chociaż myślałem, że goręcej już być nie mogło. Ból w wiadomej części ciała dalej mi doskwierał, a oczy piekły od zbyt dużej ilości wylanych wcześniej łez. Do tego Jungkook co chwilę dogadywał Taehyungowi, na co ten odpowiadał mu równie idiotycznie. Widocznie Kim czerpał przyjemność z obserwowania rosnącej irytacji młodszego, bo komentarze bruneta absolutnie go nie ruszały, a wręcz bawiły. Kiedy zaczęli się szturchać, jak dzieci w podstawówce, idąc kilka kroków przede mną, nie wytrzymałem i przyspieszyłem, by wejść między nich i zakończyć ich przekomarzanki.

- Zamknijcie się obaj, bo dochodzimy na miejsce, a wy zaraz ściągniecie na nas stado wirali swoimi debilnymi odzywkami - mruknąłem, posyłając obu ostre spojrzenia.

- Zapomniałem już, jak bardzo lubisz dochodzić - Jeon od razu zaśmiał się kpiąco, na co zatrząsłem się ze złości.

- Powiedziałem, żebyś się zamknął - warknąłem, nie panując już nad drżeniem rąk.

Z boku usłyszałem cichy chichot Taehyunga. Zerknąłem na niego, ale gdy zobaczyłem jego zupełnie spokojny wyraz twarzy i delikatny uśmiech, opuściły mnie wszystkie siły.

- Daj spokój, Jiminie. Kook musi sobie pogadać. Wiesz, jak mówią: homoś bez bolca dostaje pierd-

- Nie jestem pedałem! - krzyknął bokser, zatrzymując się w miejscu. Nie miałem pojęcia dlaczego znowu poczułem lekkie ukłucie w okolicy serca. Nie żebym był pewien orientacji seksualnej młodszego, bo jeden seks ze mną nie musiał znaczyć zbyt wiele (dla niektórych znaczył tyle, co nic), ale wcześniej przecież nie zlinczował mnie, gdy przez przypadek przyznałem mu się do bycia gejem.

- To nie wrzeszcz, jakbym cię właśnie rżnął, tylko skup się na robocie - skwitował agent i pociągnął mnie za sobą w kierunku tunelu, do którego mieliśmy dotrzeć według poleceń Yoongiego. Nie dał mi nawet chwili na zobaczenie wyrazu twarzy Jeona, a na pewno był bezcenny.

Szybko pokonaliśmy zabarykadowany samochodami i rządowymi zaporami wlot tunelu, przeciskając się pomiędzy wojskowym busem a betonową ścianą. Wnętrze tunelu było dalej zawalone kolejnymi pojazdami i gruzami, przyozdobionymi licznymi trupami, pozostawiając tylko kilka metrów wolnej przestrzeni, oddzielającej nas od osobliwej zapory. Drażniący, a do tego bardzo intensywny odór gnijących zwłok dotarł do mojego nosa. Skrzywiłem się, ale na szczęście nie było aż tak źle, żebym poczuł odruch wymiotny.

W półmroku zauważyłem, że Taehyung skierował się do wnęki w prawej ścianie tunelu, w której majaczyły metalowe drzwi z lekkim, rdzawym nalotem. Blondyn pchnął je i przytrzymał, żebyśmy całą trójką mogli wejść do wąskiego korytarza, ciągnącego się wzdłuż tunelu. Jungkook oczywiście nie mógł się powstrzymać przed złośliwym trąceniem ramienia Kima własnym barkiem, kiedy go mijał. Taehyung w odwecie zwinnie podstawił mu nogę, przez co bokser niemal wylądował twarzą na ścianie, w ostatnim momencie utrzymując równowagę.

- Ty kurwo - warknął pod nosem Jeon, obracając się przodem do drugiego mężczyzny. Taehyung widocznie tylko na to czekał, stojąc nonszalancko przy drzwiach z pobłażliwym uśmieszkiem na ustach.

Bokser złapał blondyna za koszulkę i już przymierzał się do uderzenia go. Tae nawet zbytnio się nie stawiał, ale w ostatnim momencie zdążyłem obiema rękami złapać pięść bruneta w locie i odciągnąć ją na bok.

- Jungkook, do cholery - syknąłem, a mój głos poniósł się echem po niemal pustym korytarzu. - Jak wrócimy cali, to będziecie się mogli napierdalać, ile tylko dusza zapragnie, ale teraz odstawmy prywatne sprawy na bok. Od tego zależy nie tylko nasze życie, ale też innych ludzi, a ponoć na tym najbardziej ci zależy.

Chłopak zatrzymał rękę, którą cały czas usilnie próbował dotrzeć do twarzy Kima. Wiedziałem, że udało mi się uderzyć w jego czuły punkt, ale jakoś nie czułem większych wyrzutów sumienia. Brunet posłał mi zirytowane spojrzenie, jednak nic nie odpowiedział. Puścił Taehyunga, zaraz potem wyszarpując własną rękę z mojego uścisku, jakbym go obrzydzał i ruszył korytarzem przed siebie, nie czekając na nas.

Westchnąłem ciężko, a zaraz znowu poczułem dłoń agenta na swoim ramieniu. Zacisnął lekko palce, jakby chciał zrobić mi osobliwy masaż, a gdy na niego zerknąłem, uśmiechnął się tylko krzywo.

- Niepotrzebnie interweniowałeś. Jakby w końcu mnie uderzył, to pewnie trochę by mu ułożyło i miałby mniej kija w dupie - wyjaśnił cicho, a jego wypowiedź jakimś cudem wcale nie odbiła się echem od brudnych ścian.

- To nie jest odpowiedni czas i miejsce na takie rzeczy - zmarszczyłem brwi, bo miałem wrażenie, że Taehyung był ostatnią osobą, której powinienem to tłumaczyć.

- W życiu rzadko kiedy jest odpowiedni czas i miejsce na cokolwiek, Chim - mruknął tylko w odpowiedzi.

Jego ręka zniknęła z mojego ramienia, a sam mężczyzna ruszył w ślad za Jeonem. Nie mając innego wyjścia, podążyłem za nimi, mając nadzieję, że wiedzieli, dokąd powinniśmy się udać.

Jak się okazało, korytarz kilkanaście metrów dalej zaczynał kluczyć i łączyć się z siecią kanałów biegnącą pod miastem. Zeszliśmy po drabinie na niższe piętro podziemnych ścieżek, powoli mijając kolejne, pozamykane pomieszczenia z pompami i tym podobnymi. Nie znałem się na tym ani odrobinę, a każdy zawór, który mijaliśmy, wyglądał jak potencjalny kandydat do wystrzelenia gorącą parą prosto w moją twarz. Na szczęście żaden z nich nie odskoczył i nie faundował mi oparzeń, po których zapewne do końca życia zostałyby mi blizny, a my dotarliśmy na sam koniec korytarza, w którym zostały tylko jedne drzwi z przesuwnym judaszem.

Jeon zapukał w nie pewnie, a zaraz potem w lufciku ukazały nam się oczy jakiegoś Turka, patrzącego na nas bardzo nieprzychylnie.

- Kto wy? - spytał po turecku, na co od razu zrzedła mi mina. Jak dotąd nie miałem potrzeby nauczenia się nawet podstawowych zwrotów w tym języku, bo wszyscy ludzie, których tutaj  poznałem, posługiwali się angielskim, bądź koreańskim. Nawet pieprzony Rais miał cholernie ładny, amerykański akcent. Nie byłem też pewny, czy Jeon albo Tae znali chociaż kilka słów po turecku. Jeśli nie, byliśmy w dupie.

- Z Wieży - powiedział po chwili ciszy z trochę dziwnym akcentem Jungkook. - Jeon Jungkook. Skorpion.

- Nie znam. Nie przepuszczam nieznajomych - odparł coś mężczyzna, a ja nie rozumiejąc, co mówił, lekko spanikowałem, gdy chwycił zasuwę judasza, mając najwyraźniej zamiar zakończyć rozmowę.

- I Kim Taehyung - powiedział nagle Tae, stając obok Jeona. - Znany też jako V.

- V? - Turek zatrzymał rękę, przypatrując się agentowi z zaciekawieniem. - Ty żeś odciął rękę Raisowi?

- Tak, to ja - odpowiedział płynnie po turecku. - To moi przyjaciele. Chcemy dostać się do sektora 0. Mamy tam sprawę do załatwienia. Mieliście dostać cynk o nas.

- Racja, wasz lider się z nami kontaktował. Masz jaja, chłopie - mruknął czarnowłosy mężczyzna. Zaraz potem zasunął lufcik, a drzwi otworzyły się szeroko. Przepuścił nas w wejściu, żebyśmy stanęliśmy na metalowych kratach okalających kanały. Mężczyzna nagle wyciągnął do Taehyunga lekko brudną rękę. - To zaszczyt.

Kim z uśmiechem uścisnął pewnie jego dłoń, jeszcze chwilę z nim rozmawiając, po czym chyba podziękował. Turek usiadł z powrotem na swoim krześle przy drzwiach, a zaraz potem Taehyung ruszył wzdłuż kanału ściekowego. Wściekły Jeon zrównał z nim kroku, już mając coś powiedzieć, ale wtedy odezwałem się ja, wciąż nie rozumiejąc całego zajścia.

- Dlaczego nas przepuścił?

- Bo mają go za pierdolonego bohatera - warknął Jungkook, łapiąc za bark Kima. Szarpnął go, chcąc zatrzymać agenta, ale ten wciąż szedł do przodu, skręcając w pierwszą odnogę tuneli po prawej. - Muszę cię rozczarować, Jimin. Nie tylko ty chciałbyś mu lizać kutasa - zwrócił się nagle opryskliwie do mnie, czego kompletnie się nie spodziewałem. Najwyraźniej skoro nie mógł w tamtym momencie wyżyć się na Tae, postanowił przelać swoją wściekłość na mnie.

W tej samej chwili Kim nagle się zatrzymał, więc byłem zmuszony zrobić to samo, żeby nie wpaść mu na plecy. Spojrzał beznamiętnie na rękę Jeona na swoim ramieniu, szybko przenosząc wzrok na twarz nabuzowanego chłopaka.

- Nie widzisz, że go ranisz? - spytał dobitnie Taehyung, marszcząc brwi.

- Zadałem pytanie... - mruknąłem zrezygnowany, nie chcąc znowu słyszeć jakiejś nieprzyjemnej odpowiedzi z usta z boksera. Obaj jednak zignorowali mnie, kłócąc się w najlepsze, tak jakby sprawa kompletnie mnie nie dotyczyła.

- Sam jest sobie winien.

- Tego, że jesteś skończonym gnojem i egoistą, też jest winien?

- Gdyby nie dawał dupy na prawo i lewo, to po prostu miałbym na niego wyjebane - odparł Jeon, na co Taehyung spojrzał na mnie, jakby próbował wyobrazić sobie mnie w takiej roli.

- To nie tak... - zacząłem, ale bokser od razu mi przerwał.

- A jak? Widziałem, jak bardzo chciałeś wskoczyć na Yoongiego, temu zdrajcy pewnie też byś chętnie dał, co? - zaśmiał się, wskazując na Taehyunga.

- Pierdolisz - stwierdził Kim. - Yoongi nigdy nie zdradziłby Seokjina.

- Co? - powiedzieliśmy z Jeonem niemal równocześnie.

- Jak to "co"? Przecież widać, że ich do siebie ciągnie. Raz ich przyłapałem w dość jednoznacznej sytuacji, a i tak są nazbyt oczywiści. Myślałem, że wiecie - wzruszył tylko ramionami. - Poza tym waszą rozmowę i część stosunku też słyszałem. Poszedłem wtedy za wami, żeby jeszcze raz z tobą porozmawiać, Kook, ale nie chciałem przeszkadzać. Wykorzystałeś uczucia Jimina, tylko nie wiem, czemu wciąż oszukujesz siebie i wszystkich na około, że nie masz o nich bladego pojęcia.

Agent odepchnął delikatnie bruneta od siebie, z powrotem ruszając trasą, którą zapewne wytłumaczył mu strażnik przy drzwiach. Zupełnie niespodziewanie złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę, a zaraz potem objął ręką w pasie, przyciskając do swojego boku. Zerknąłem na niego, nie wiedząc, co próbował zrobić. Po chwili namysłu zatrzymał się jednak, spoglądając przez ramię na wciąż wściekłego Jeona.

- Jeśli zawalisz swoją szansę, to chętnie zajmę twoje miejsce - dodał, a ja prawie zachłysnąłem się powietrzem.

- A prostując ostatnią sprawę... - przerwał na chwilę, a ja czułem się tak, jakby jego palce, które wciąż delikatnie suwały się po moich żebrach, pozostawiały tam palące ślady. -...wcale nie wpuścił nas, bo mają mnie za bohatera. Facet tak się ucieszył, że to ja, bo tunel na pewno jest obstawiony i tylko czekają, aż tam wejdziemy, żeby się nas pozbyć. Dlatego przestań myśleć o pierdołach, a zacznij mieć oczy dookoła głowy, Jeon, żebyś nie zarobił kulki w łeb.





Mówiłam już, że Tae jest moim ulubionym bohaterem DL? (oczywiście nie licząc Raisa) A kogo Wy najbardziej lubicie? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro