Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[24,0] - Troska

- Sprawa wygląda tak - Min oparł dłonie na biurku, pochylając się w stronę wszystkich zebranych w pomieszczeniu. - Mamy mało czasu. Musimy przedostać się do Sektora 0 i przekazać wyniki badań doktora Zere'a Camdenowi, a to chyba da się zrobić z małą pomocą grupki, zwącej się Wybawami, z którą się skontaktowałem. Chcę, żebyście wy trzej tam poszli. Przy dobrych wiatrach, może Rais nie rozszarpie was za pierwszym zakrętem - mężczyzna wskazał na mnie, Jeona i Kima.

Atmosfera była tak gęsta, że można byłoby ją ciąć nożem. Jungkook był obrażony na cały świat, a w szczególności na Taehyunga, który stał niewzruszony między mną, a brunetem. Ja natomiast ledwo trzymałem się na nogach. Przez całą noc nie zmrużyłem oka, a zasnąłem dopiero nad ranem, zmęczony wielogodzinnym wylewaniem łez. Długo zastanawiałem się, kiedy z Jeonem źle zrozumieliśmy swoje wzajemne intencje. Byłem pewny, że Jungkook mówiąc, iż myślał o stosunku ze mną od dłuższego czasu, faktycznie odwzajemniał moje dziwne uczucia chociaż w jakimś małym stopniu. Owszem, sprowokowałem go do bycia brutalnym podczas seksu, ale traktowałem to jako grę. Mimo wszystko było mi tak dobrze, jak jeszcze nigdy i w ostatecznym rozrachunku musiałem przyznać przed samym sobą, że nawet mi się podobało. Tymczasem po wszystkim okazało się, że chłopakowi zależało tylko na przeleceniu mnie, a raczej kogokolwiek, co tylko jeszcze bardziej mnie załamało.

Po co w takim razie w ogóle się mną zajął, kiedy skończyliśmy? Kompletnie nie rozumiałem jego zachowania, jakby faktycznie raz był sobą, a zaraz potem kimś zupełnie innym. Miałem tego serdecznie dość.

Gdy dźwięk budzika wyrwał mnie ze snu, jedynym, co do mnie docierało, był ostry ból w szlachetnej części pleców i gardle, który dopełniały okropne zakwasy we wszystkich innych częściach ciała. Moje mięśnie, po poprzednich dniach "współpracy" z Raisem, skomlały z przeciążenia niemal tak żałośnie, jak ja wczoraj, gdy Jeon doprowadzał mnie do orgazmu. Mówiąc krócej - czułem się jak gówno i najpewniej tak też wyglądałem. Przynajmniej wzrok większości osób w pomieszczeniu mówił sam za siebie.

Jin, gdy tylko wszedłem do gabinetu Sugi, miał już mnie z niego wygonić, ale nie otworzył nawet ust, przez rękę młodszego Kima na ramieniu. Yoongi obserwował mnie przez dłuższą chwilę zatroskanym wzrokiem, podobnie jak Tae, ale od razu przestali zwracać na mnie uwagę, gdy do pokoju wszedł lekko spóźniony Jeon, rzucając na wstępie jakiś opryskliwy komentarz w stronę agenta. Później zaczęliśmy "spotkanie organizacyjne", razem ze Spike'm, Śrutem i Ayem, na koniec omawiając szczegóły wyprawy do Sektora 0.

- Okej, to chyba wszystko. Wyruszycie jutro o wschodzie, żeby dotrzeć na stare miasto przed zmierzchem. Jesteście naszymi najlepszymi ludźmi, więc macie na siebie uważać, jasne? - brunet na koniec zwrócił się do naszej trójki, a my zgodnie pokiwaliśmy głowami. - Żadnych kłótni, szczególnie Jeon, tak? Macie się skupić na zadaniu i wrócić cali i zdrowi. Możecie iść - odprawił nas, a ja posłusznie ruszyłem w stronę drzwi, jednak o wiele wolniej niż reszta. Tylko tak mogłem choć trochę ulżyć sobie w bólu.

Nie miałem pojęcia, o czym dokładnie mówili na spotkaniu, ani w jaki sposób miałem dostać się do Sektora 0 w moim obecnym stanie. Nie oszukujmy się, przecież następnego dnia wcale nie będzie lepiej. Już miałem chwycić za klamkę, gdy poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Zerknąłem do tyłu, by napotkać zmartwione spojrzenie Yoongiego.

- Jimin, możemy pogadać? - zapytał, a ja westchnąłem w duchu. Ostatnim, czego w tamtym momencie potrzebowałem, były jakiekolwiek rozmowy, szczególnie o tym, jak okropnie się upokorzyłem.

- Przepraszam, szefie. Nie spałem dobrze i naprawdę chciałbym się jeszcze położyć - mruknąłem, ziewając dla niepoznaki.

- Daj spokój. Wiesz, jak mam na imię - wywrócił oczyma. - Chcę się tylko upewnić, czy wszystko w porządku.

Nagle poczułem, że puszczają mi nerwy. Nie mogłem się już dłużej powstrzymywać, dlatego odwróciłem się przodem do bruneta, stając z nim twarzą w twarz.

- Szczerze? - syknąłem z drwiną.- Nic nie jest, kurwa, w porządku. Ani jedna, jebana rzecz!

- Hej, Jimin, spoko-

- Mam już dość bycia spokojnym i ludzkim! - krzyknąłem, czując jak tracę kontrolę nad wypowiadanymi słowami. - Wszyscy pieprzą o tym, jak ważny w naszej sytuacji jest altruizm, a sami mają w dupie uczucia innych! Cholerni hipokryci, egoiści!

Yoongi patrzył na mnie z pewnego rodzaju wyrozumieniem, ale pozostał nieporuszony. Cóż, Jeon na pewno nie raz odstawiał mu podobne cyrki. Widocznie był przyzwyczajony.

- Posłuchaj - zaczął. - Wiem, o czym mówisz. I zanim zaczniesz znowu na mnie krzyczeć, co zupełnie nie ma sensu, bo tylko bardziej się nakręcasz zamiast wyładować, daj mi skończyć, dobra? - gdy zrezygnowany kiwnąłem głową na zgodę i wziąłem kilka głębokich wdechów, mężczyzna kontynuował. - Nic nie jest w porządku, masz rację. Źle dobrałem słowa. Po prostu chciałem się dowiedzieć, dlaczego wyglądasz jak siedem nieszczęść i czemu płakałeś, wracając wczoraj do pokoju. Nie próbuj zaprzeczać, wzrok mam jeszcze całkiem dobry. Do tego Kook rzucał co chwilę jakieś bliżej nieokreślone spojrzenia w twoją stronę przez całą naradę, więc wnioskuję, że się pokłóciliście, po tym, jak Taehyung przyznał się do bycia agentem GRE.

- "Pokłóciliście" to chyba nieodpowiednie słowo - parsknąłem. - Naprawdę nie chcę o tym mówić.

Yoongi westchnął zrezygnowany, ale nie wyglądał, jakby już dał za wygraną. Chciałem się wycofać, ale w tym momencie mężczyzna mocno złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.

Przez chwilę stałem w szoku, aż nie dotarło do mnie, że Min zwyczajnie mnie przytulał. Nie wiedzieć czemu, nagle poczułem napływające łzy. Przylgnąłem chętnie do ciepłego torsu starszego, również obejmując go ramionami.

Nie miałem pojęcia, co mną kierowało, gdy nieznacznie odsunąłem się od bruneta i połączyłem nasze usta. Yoongi wydawał się równie zdziwiony tak nagłą śmiałością z mojej strony, co ja, ale nie odepchnął mnie, a wręcz przeciwnie - zaczął oddawać moje pocałunki. Szybko przejął dominację i poruszał wargami coraz wolniej, ale o wiele dokładniej niż ja na początku. Całowaliśmy się przez chwilę bardzo mozolnie, co w dziwny sposób mnie uspokoiło.

Mężczyzna złapał mnie pod udami, aby móc mnie przenieść na swoje biurko. Nie rozłączył naszych warg, a gdy posadził mnie na drewnianym meblu, położył jedną z dłoni na moim policzku, czule go głaszcząc, drugą natomiast ułożył na moim kolanie, ale nie robił nic ponad to.

Na chwilę zapomniałem kim byłem, gdzie byłem i kogo całowałem. Usta Yoongiego były niczym oaza spokoju, tak bardzo niepodobne do swojego właściciela. Brunet w kilka minut ukoił moje nerwy i zapewnił mi to, czego tak bardzo potrzebowałem - czułość i troskę.

Aby być jeszcze bliżej niego, oplotłem jego tułów swoimi nogami i przesunąłem się na sam skraj biurka. Nie było w tym niczego erotycznego, Min doskonale o tym wiedział, dlatego pozwolił naszym ciałom ciasno do siebie przylgnąć.

Zaczynałem czuć się naprawdę w miarę dobrze. Już nawet miałem rozłączyć nasze usta i podziękować Yoongiemu, ale wtedy drzwi pokoju nagle się otworzyły.

- Hyung, bo mam pyta-

Przeszedł mnie bardzo nieprzyjemny dreszcz, gdy usłyszałem głos Jungkooka. Chłopak urwał w pół zdania, lustrując nas od stóp do głów, tak jakbyśmy byli wytworem jego wyobraźni. Yoongi oderwał się ode mnie, a ja niemal odskoczyłem na drugą stronę biurka, patrząc na zszokowanego bruneta w progu. Poczułem się tak, jakbym go zdradził, a przecież nie powinienem. W końcu sam wczoraj potraktował mnie po wszystkim okropnie, więc dlaczego czułem się tak, jakby to, że przyłapał mnie na całowaniu Yoongiego, miało przemówić na moją niekorzyść?

Ekspresja bruneta zmieniła się błyskawicznie. Złośliwym uśmiechem zastąpił pierwszy szok, co było kolejnym ciosem w moje serce, które teraz biło z zawrotną prędkością.

- To ja nie przeszkadzam - parsknął krótkim śmiechem i wyszedł, zanim którykolwiek z nas zdążył zareagować.

Zamknąłem oczy i spuściłem głowę z głośnym westchnieniem, czując kolejną falę łez. Znowu tak bardzo się upokorzyłem, a dopiero co było mi choć trochę lepiej.

Ciepłe dłonie Yoongiego wylądowały na moich policzkach i próbowały podnieść moją twarz, ale uparcie odmawiałem nawiązania kontaktu wzrokowego. Było mi tak bardzo wstyd, że najchętniej zapadłbym się pod ziemię.

- Jimin, spójrz na mnie - syknął w końcu, gdy udało mu się unieść moją głowę, ale na szczęście zdążyłem zamknąć oczy. Nie mogłem teraz na niego spojrzeć. Nie po tym, gdy tak okropnie się przed nim zbłaźniłem. A do tego Jeon, widząc nas w tak dwuznacznej sytuacji, na pewno dopowiedział sobie to i owo, czym kompletnie przekreśliłem jakąkolwiek szansę na relację z chłopakiem.

Brawo, Jimin. Zrobiłeś z siebie dwulicową szmatę.

- Zapomnij o tym, błagam - jęknąłem przez łzy. - Mam już dość upokorzeń. Udawajmy, że to się nie stało. Tak bardzo przepraszam...

- Jimin przestań wygadywać bzdury i po prostu na mnie spójrz.

Otworzyłem oczy, ale zanim obraz mi się wyostrzył, musiałem kilkakrotnie zamrugać, by pozbyć się nadmiaru łez. Wtedy dopiero wyraźnie dostrzegłem wpatrującego się we mnie Mina. Spodziewałem się gniewu, uśmiechu politowania czy wyszydzenia. Zamiast tego znowu ujrzałem tę cholerną troskę i cień współczucia.

- Jimin - mężczyzna westchnął, najwidoczniej musząc się przez chwilę zastanowić, co takiego chciał powiedzieć. - Zakładam, że nie będziesz chciał mi powiedzieć, co się wydarzyło między tobą i Jeonem. Rozumiem to. Ale zanim poczujesz się zraniony albo na przegranej pozycji, musisz mieć na względzie, że Jungkook jest... nie do końca normalny. Miał trudne dzieciństwo, przez co nauczył się uciekać w przemoc i agresję. Zamiast szczerze rozmawiać, problemy rozwiązywał pięścią i słownymi przepychankami. Mimo że udało mu się to przekuć w atut, kiedy zaczął trenować, wciąż ma problem z wyrażeniem uczuć, nawet tych najprostszych, instynktownych. To rodzaj samoobrony. Rzadko zdarza mu się nad tym panować, a już szczególnie kiedy szargają nim jakieś sprzeczne emocje. Wtedy przemawia przez niego agresja i robi się cholernie złośliwy, żeby zataić swój własny ból, bo zwyczajnie się boi, że znowu to jemu stanie się krzywda. Przez tyle lat próbowałem temu zaradzić i wydawało mi się, że było z nim lepiej, ale cała ta sytuacja, w której jesteśmy teraz, naprawdę okropnie na niego wpływa - Suga z powrotem zgarnął mnie w swoje ramiona, gdy zauważył, że nie mam już siły się opierać.

- To boli - załkałem w szyję starszego.

- Wiem, że musiał cię skrzywdzić i wiem, że ci na nim zależy. Domyślam się, że potrzebowałeś chwili bliskości i nie mam ci niczego za złe. Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał porozmawiać czy się przytulić, to wiesz gdzie mnie znaleźć. Może sprawiam wrażenie faceta bez serca, ale tak naprawdę miękka klucha ze mnie - zaśmialiśmy się cicho. - Myślę, że Jeon doceni to, co ma, dopiero gdy poczuje, że może to stracić. Tak czy siak, masz na siebie jutro uważać. Widzę, że boli cię tyłek, ale boję się, że jeśli puszczę tych dwóch idiotów samych, to się pozabijają, jeszcze zanim w ogóle wyjdą z Wieży.

- Dziękuję. Za wszystko - szepnąłem. - Do jutra chyba będę mógł normalnie chodzić i też wolałbym ich przypilnować.

- Nie masz za co. Zmykaj już, masz się wyspać. Widziałem po Jinie, że będzie chciał do ciebie wpaść, może zaradzi coś na ból.

Mężczyzna uśmiechnął się do mnie ciepło, a ja po raz pierwszy od pewnego czasu poczułem, że miałem w tym okrutnym mieście kogoś, kto się o mnie troszczył. Odwzajemniłem uśmiech, żegnając się z Minem i opuszczając jego gabinet.

Rozmowa z Yoongim przywróciła mi chęci do życia, które opuściły mnie podczas sprzeczki z Jeonem. Znowu poczułem wolę walki. Tym razem jednak nie walczyłem tylko o przeżycie i ratunek. Teraz walczyłem też o moje uczucia i honor.

Bo jeśli Jungkook myślał, że mu odpuszczę, to srogo się mylił. Park Jimin nigdy się nie poddaje, a ten palant powinien to sobie wbić do tej pustej głowy raz na zawsze. 





Dzisiaj trochę krócej i spokojniej, bo ileż można próbować nie dać się zabić, nie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro