Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Luster maski i Masek lustra


{ Luster maski i Masek lustra } Jestem jak gładkie lustro, które nosi tysiące masek. Gdy już wszystkie opadną, nie mam innego wyjścia, jak tylko odbijać. Złotowłosa przyjrzała się swojej lustrzanej podobiźnie. Nie znała wielu osób nielubiących mówić o sobie. Często wystarczyło poruszyć jakieś pole, na którym większość ludzi miała jakieś doświadczenie, by odciągnąć uwagę od swojej osoby i przenieść ją na inną, bardziej otwartą na dzielenie się wszystkim, co ślina na język przyniosła. Dziewczyna wsunęła stopy w miękkie kapcie i usiadła na krześle przy toaletce. Otworzyła szufladkę, zastanawiając się, jaką wstążkę wybrać. Warto wyselekcjonować w swojej głowie o czym można mówić, a o czym nie. Przemyśleć potencjalne skutki, zanim wyjdzie się ze swoim pikantnym sekretem do towarzystwa. Kontakt z innymi często słabnie, relacje się pogarszają, a ktoś znający te wszystkie sekrety nagle może się odwrócić i wykrzyczeć głośne "ha!", urządzić nam piekło na ziemi i naopowiadać bajek opierając się o jedną historię, której nie będziemy w stanie się wyprzeć w obecności wielu świadków, pomyślała.

Kiedy czuło się do kogoś chociaż lekką niechęć, nawet wywołaną manipulacją, to ciężej takiej osobie było uwierzyć na słowo. Słowo przeciw słowu, to chyba najgorszy rodzaj pojedynku, który stworzyli ludzie. Coś, na co często wojownicy nie mieli wpływu, bo nie chodziło o fizyczne, wyćwiczone umiejętności walki, czy retorykę, a o czynniki zewnętrzne. Takie jak zaufanie, popularność. Jak można było kogoś osądzić na podstawie bujnej historii opowiadanej przez sprawnego, popularnego w towarzystwie mitomana? Bardzo łatwo — lubimy szufladkować, nie ważne, jak bardzo byśmy się tego wypierali, tak czy siak to robimy. Możliwe, że nieświadomie, albo świadomie. Może staramy się z tym walczyć, a może poddajemy się stereotypom. Nie złotowłosej było oceniać wszystkich ludzi, tyle wiedziała. Jej po prostu takie postępowanie wydawało się nie fair.

Sama kiedyś padła w ofierze pojedynku słów-wiernych. Odbudowanie własnego wizerunku po jednej plotce zajęło jej miesiące, a żyła jedynie obok społeczeństwa, a nie bezpośrednio w nim. Niektórym nie udawało się naprostować sytuacji i to, co ich spotykało, było okrutne. Dlaczego tak się działo wokół niej? Dlatego, że ktoś pragnący zwrócenia na siebie uwagi, zabawiał się kosztem innych. Rozpowiadał niestworzone historie, posiadające mały gram wiarygodności, więc zostawały przyjęte jako prawda objawiona. Dziewczyna chwyciła grzebień i delikatnie przeczesała nim jedynie końcówki włosów, aby nie stworzyć na swojej głowie efektu piorunochronu.

Jeśli nie miało się stabilnej reputacji, bo było się zwyczajnie wycofanym społecznie, to bardzo łatwo zostawało się kózką poświęconą dla rozrywki innych osób. Kto powinien reagować na takie sytuacje? Wszyscy. Czy ktoś reagował, gdy widział, że taka sytuacja ma miejsce? Nikt. To się raczej nie zmieni, bo trzeba mieć w sobie wiele odwagi, a wśród innych posłuchu, aby powiedzieć, że coś takiego jest co najmniej złe i niewłaściwe. Dlatego nauczyła się dawać złudzenie kompletnej odpowiedzi i odbijać pytania w drugą stronę. Wtedy rozmowa wydawała się być dialogiem, gdy ona mogła słuchać czyjegoś monologu.

Wiedziała, jak być lustrem. Dowiadywała się o ludziach nowych rzeczy, jednocześnie nie mówiąc nic o sobie, chociaż większość monologowców uważała, że świetnie ją zna, co odbierała za nieostrożność z ich strony. Każdy coś ukrywa i potrzeba wiele czasu, aby dokopać się do czyjejś twarzy. Obedrzeć kogoś ze wszystkich masek i poznać czyjeś prawdziwe oblicze, uważać na odbite pytania i zrozumieć mowę ciała. Ludzie są strasznie trudni do zrozumienia i rzadko kiedy podają w wątpliwość to, co mają w głowach. Przecież to inni są "pustogłowymi kretynami", jako człowiek pozornie wyedukowany nie można się mylić, prawda? Zdecydowała się ostatecznie na niebieską wstążkę, chociaż możliwe, że bardziej pasowało do niej określenie błękitnej. Wyciągnęła ją, wijącą się jak wąż, z otwartej szufladki, którą zaraz zamknęła z cichym trzaskiem zamka.

Istnieją też Masek lustra, ale to większość ludzi już zauważyła, tak jak złotowłosa. Niewiele jej myśli było jakkolwiek odkrywczych. Raczej każdy, na którymś etapie własnego życia, sobie uświadamiał większość tych ludzkich zwyczajów, kierujących społeczeństwem. Wszyscy ludzie, których mijała na ulicach każdego dnia, byli dla niej jak lustra. Nie widziała w nich siebie, nie odbijała się w nich, bo oni nie zwracali na nią uwagi. W środku tych powłok były maski, a pod nimi twarze i przeżycia. Wiedziała, że te szklane powłoki, które wszyscy noszą tylko w jej oczach, są gładkie i rozmaite. Tak jak lustra mają różne rozmiary i kształty, mogą odbijać promienie słońca inaczej, tak każdy wygląda inaczej i ma inną sylwetkę, może myśleć inaczej niż ja, czy ty. Wystarczyło zmienić perspektywę, a wszystko wyglądało... dziwnie. W końcu cokolwiek, co nieznajome, na początku szokowało, zadziwiało, wydawało się nienaturalne, inne. Nagle zza rogu wyłonił się kawałek kanapy, której wcześniej nie było widać w odbiciu i z miejsca złotowłosa zaczynała zgadywać co to jest, zamiast się temu przyjrzeć i stwierdzić, czym to jest faktycznie.

Nie szukała w ludziach siebie, szukała ich indywidualnych cech. W końcu przestała wszystko sprowadzać do tego samego rzędu, wrzucać do jednego worka i nazywać coś jakimś imieniem. Wszyscy wokół niej mówili, że ktoś jest uprzejmy i rozumieli w ten sposób konkretny zbiór zachowań. Tak społecznie, po definicji ze słownika, czy po takiej, którą podali im znajomi, rodzina. Czy te definicje są potrzebne? Tak. Każdy rozumie tę "sympatyczność" inaczej, więc żeby się dogadywać, ludzie potrzebowali formułek. Inaczej nigdy nikt nie zrozumiałby, czy zielona bluzka nie była przypadkiem tą niebieską, którą należało kupić na czyjeś urodziny. Ktoś, kto był dla złotowłosej sympatyczny, mógł uważać się za przeciwieństwo tego słowa, bo rozumiał je inaczej, uważał, że do bycia "sympatycznym" potrzeba więcej niż to, co sobą reprezentował. Może miał rację? Powinno się od siebie wymagać więcej, stawać się lepszym, ale nie należy wymagać od siebie wszystkiego. Bo to niezdrowe, a zmiany wprowadzone z dnia na dzień często są nietrwałe i przez to niewarte poświęconego czasu.

Jeśli złotowłosa coś sobie postanowiła, to wysilała się na odrobinę samodyscypliny i trwała przy tym, dopóki nie uznała, że jednak to, co robiła, było niewłaściwe. Wtedy przyznawała się do błędu i zmieniała swoje nawyki. Wdrażała wszystko stopniowo, żeby się nie zniechęcić. Bo wszyscy wiedzą, jak trudne do dokonania są zmiany, szczególnie dotyczące osoby, która wywracała coś w sobie. To się działo w jej głowie, a nad nią często nie potrafiła zapanować, bo w ciągu wielu lat przyzwyczaiła się już do jakiegoś toku myślenia. Złotowłosa roztarła odrobinkę olejku migdałowego na dłoniach i wgniotła go w końcówki poskręcanych włosów. Tłusty filtr na rękach już nie irytował jej tak, jak na samym początku włosowej pielęgnacji. Teraz kojarzył jej się z czasem relaksu i zasłużonego nicnierobienia po całym dniu pracy. Nie mogła przecież dotykać wszystkiego olejowatymi dłońmi, a to właśnie nich, w miarę możliwości czystych, potrzebowała do wykonywania większości czynności. Wszystko musiało iść swoim tempem, płynąć z własnym nurtem. Co z tego, że jednego dnia będziemy dla wszystkich mili, oszołamiająco uśmiechnięci, skoro w następne popołudnie będziemy wszystkich obrażać, bo w nagrodę za poprawne sprawowanie, możemy sobie pozwolić na taki wydatek żetonów dobroci. "Dziś starałam się być lepszym człowiekiem, więc jutro znowu mogę się pogrążyć w swoim małym, zgorzkniałym pomieszczeniu i psuć wszystkim dzień, bo skoro ja się źle czuję, to wszyscy powinni tak się czuć". To po prostu przykre, odbierać świat w ten sposób, pomyślała.

Ludzie czerpali i czerpali od świata, od życia i innych osób. Bardzo dobrze, ale co dawali w zamian? Czy nie głupio im tak chodzić, jak te pasożyty, i nic po sobie nie pozostawić, oprócz wielu zniszczeń? Światu można oszczędzić trochę cierpienia i chociażby segregować odpady. Życiu można dać kolejne życie, albo spożytkować własne tak, aby innym żyło się lepiej — poświęcić trochę czasu dla zwierząt w schroniskach, wyprowadzić psa na spacer, posprzątać w końcu otoczenie podopiecznego futrzaka. Co inni mogli dać ludziom, których nie lubili, nawet nienawidzili, bo byli dla nich "wkurzający", "bezmózdzy" i "nic niewarci"? Mogli uśmiechnąć się do osoby podającej im kawę i ciastko w kawiarni. Mogli zostawić po sobie coś więcej, niż ból — który sprawili chcący czy niechcący — czy miłe wspomnienia. Nie należało daleko szukać, wystarczyły drobne gesty, na które wszystkich było stać, o których istnieniu wszyscy pamiętali, a jednak zapominali dla własnej wygody. To oczywiste, przynajmniej takie zawsze było dla złotowłosej, że gdy do kogoś mówi się ludzkim głosem, a nie warczy jak zdziczały wilk, to można osiągnąć o wiele więcej dla samego siebie, a komuś uratować dzień, który był podły. Lustra, noszące za sobą maski, twarze, przeżycia. Ludzie, mający swoje tajemnice do ukrycia, które przypudrowane ukrywały nawet blizny ze starych potyczek z losem. Złotowłosa wklepała w skórę krem i splotła włosy w ciasny warkocz, zakończony niebieską wstążką.

Tacy właśnie jesteśmy, pomyślała złotowłosa, różni. Z własnymi sekretami, egoistyczni, nieumiejący trwać w swoich postanowieniach, nie mamy sił stawać się lepszymi, często nie szukamy nowych perspektyw. Przy tym zapominamy o tym, co niewygodne, wypominamy to, co może przynieść nam korzyść. Obrzucamy innych łajnem, by nas klepano po główkach. Na dodatek osłaniamy się lustrami albo powtarzamy w kółko "ja, ja, ja...". Ile razy wypowiadamy albo piszemy to słowo w ciągu dnia? Ile razy robią to nasi najbliżsi? A ile razy usłyszymy pytanie "co ty o tym myślisz"? Jak mało są warte relacje, w których sto razy częściej słyszymy "ja" niż "ty". A ile są warte te, w których istnieje tylko i wyłącznie "ty, ty, ty"? Odbijające się głuchym echem słowa, bo nie wolno nam o nic zapytać i wybić nowego rytmu w tej zatrutej znajomości. To tylko kolejne błędne koło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro