Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Liście

{ ♤ Liście ♤ } Rudowłosa dziewczyna siedziała na ławce w parku, pełnym zielonych drzew i kolorowych, pięknie pachnących kwiatów. Był wczesny poranek, otaczała ją cisza, cisza błoga i uspokajająca. Już wtedy wiedziała, że tę chwilę i to uczucie zapamięta na długie miesiące i będzie do niego wracać bardzo często. Czuła spokojne bicie swojego serca, słyszała jedynie szelest liści w koronach drzew i szmer traw poruszanych wiatrem. Otaczała ją cisza, cisza, która miała wręcz własną osobowość i wzbudzała dziwnego rodzaju szacunek. Wiedziała, że nie powinna jej przerywać, nawet gdyby chciała, nie umiałaby tego zrobić. Przed jej obliczem czuła się taka mała i spokojna, przepełniona podziwem dla natury. Ta małość nie była w żaden sposób krępująca, wręcz dodawała jej otuchy, była przepełniona jakąś prawdą, czymś poufnym. Jakby cały otaczający ją świat, był miejscem dla niej.

Ten stan porównywała do takiego, który otulał, zupełnie jakby wpadła w objęcia swojej matki. Mogłaby zasnąć, stoczyć się w sen tak spokojny, jakiego nigdy nie miała. Wszystkie problemy uciekły z jej głowy, była jak łódka płynąca przez morze trawy. Płynęła, płynęła, płynęła... bez początku, bez końca. Nie pamiętała, jak to wszystko się zaczęło, nie wiedziała, jak to wszystko się skończy. Poddała się zielonemu prądowi. Mogła jedynie reagować na wydarzenia, które aktualnie miały miejsce. Teraz było jej bardzo błogo. Miała zamiar to wykorzystać i choć trochę odpocząć od codziennie otaczającego ją zgiełku. Ten bałagan i gonitwa własnych myśli zaciskały się wokół jej ciała, jak wyjątkowo silny wąż -bardzo, bardzo głodny wąż. Dziewczyna wyciągnęła przed siebie rękę i przepuściła między palcami złociste promienie słońca, jedne z pierwszych tego dnia. Miała wrażenie, że część z nich owinęła się wokół jej palców, pozostawiając ciepłe blizny, niewidoczne dla ludzkiego oka. Zapragnęła, aby Słoneczne Blizny zdobiły całe jej ciało, żeby już nigdy nie było jej zimno, żeby nie czuła się taka samotna, niezrozumiana, porzucona. Wzięła głęboki wdech, a spokój znowu przemknął przez jej umysł i oczyścił dla niej myśli. Otworzyła oczy i uniosła głowę ku koronie drzewa. Była jak jeden z tych liści. Niby wszystkie takie podobne, zwisające z gałęzi wyrastających z jednego pnia, z jednego roku, z tego samego rodzaju.

A jednak tak różne.

Ich odcień, gładkość, układ żyłek, blaszki, długość końcówki, wielkość... Część z nich jeszcze się nie rozwinęła, ale nie było ich wiele. Rudowłosa pomyślała, że jest jak liść, który rozwinął się najszybciej i musi czekać, aż reszta również to zrobi, nawet jeśli ona pojawiła się na tym drzewie ostatnia. Najwyraźniej miały inne priorytety. Ona wolała cieszyć się wszystkimi możliwościami jakie dawał jej świat. Inne chciały jeszcze trochę pospać w pozwijanych formach - po prostu im się nie chciało. Taką od nich dostała odpowiedź i cieszyła się, że jakąkolwiek, ale dalej nie wiedziała czego te nie chciały robić, czy też nie robić. Przed nimi mogły otworzyć się setki tysięcy nowych możliwości, a te postanowiły je zignorować, może nawet zmarnować. Rudowłosa wiedziała, że trzeba wybierać, zanim możliwość wyboru zniknie, przepadnie z dnia na dzień, ucieknie poza zasięg jej rąk.

Wybiła stopą tylko sobie znany rytm i wygodniej usiadła na ławce. Było tak pięknie, tak cudownie, spokojnie. Czuła każdą część swojego ciała, żadna nie sprawiała jej bólu, mogłaby tak trwać bez końca, ale przecież kiedyś będzie musiała wrócić. Do ludzi, z którymi musiała żyć, do ludzi, których nie nawidziła, których musiała znosić, chciała się ich pozbyć, odciąć od siebie, od swoich bliskich, od swojego życia, myśli i marzeń. Nie, nie mogła tego zrobić. Byli jej potrzebni. Na drodze, którą musiała jeszcze przebyć, by zrozumieć, co to znaczy zniewolenie. By docenić wolność, gdy już ją osiągnie. Czym była ta wolność, dla niej? Czymś przeciwnym do tego życia, które miała teraz. Czymś jak dzieciństwo, spędzone ze złotowłosą i Natanem, ale stworzone dzięki ich wysiłkowi, a nie złudnej otoczce tego, co życie chciało im wmówić. Ich piękne marzenia, pełne kolorów, pięknych woni, złotych kłosów, wolnych przestrzeni - tak, to było cudowne oblicze świata, który okazał się być czymś zupełnie odwrotnym. Odmiennym, ale każdy medal ma dwie strony, wszyscy powinni to wiedzieć. Szkoda, że ona nie wierzyła w to od samego początku, może nie byłaby tak rozczarowana tym całym syfem.

Życie wciąga, wciąga bo jest jak gra. Na starcie - łatwo, przyjemnie, ktoś prowadzi nas za rączkę, taki samouczek. Sprawdzamy, czy w ogóle chcemy władować w ten twór swój czas, potem dokupujemy dodatki, ulepszenia, przelewamy ogromną część swojego życia w coś, co nie rozwinęło nas w ogóle, nie otworzyło przed nami nowych możliwości. Po prostu w bezmyślne klikanie, latanie od postaci do postaci, zabijanie innych stworków, które nam się napatoczyły. Gdy życie już nas uzależni na dobre - okazuje się monotonne. Coś się powtarza. Na początku nie wiemy jeszcze co, ale staje się to męczące. Wtedy kurtyna opada. Widzimy, co się powiela, jak wiele czasu straciliśmy, jak wiele rzeczy mogliśmy w tym czasie zrobić, osiągnąć, co nas trzyma w miejscu. Czasami dopada nas poczucie straty, żal, załamanie, które usidlają jeszcze bardziej. Chwytają za nogi, wywracają, ciągną do tyłu - przecież chcemy być postępowi, nie chcemy się cofać. Zaczyna się walka, długa walka. O co? Nie wiem.

Większość ludzi, jeśli wygra, będzie musiała odpocząć. Po długiej walce - długi odpoczynek. W czasie powrotu do zdrowia, ktoś wpadnie na pomysł, który zaprowadzi człowieka na sam początek tej samej drogi - koło się zamyka i trudno będzie je otworzyć ponownie. Pozostaje ślepe krążenie, w nadziei, że jest się już wolnym od bagna, które w rzeczywistości wciąga po samą szyję. Ty tego nie widzisz i nie zobaczysz. Dlaczego? Bo medal znowu się obrócił, a Ty uważasz, że po prostu sobie radzisz, a nie, że znowu tkwisz w różowej krainie. Może po prostu daj się zaciągnąć z powrotem na start, za nogi. Zamiast zamykać sobie koło, kliknij replay i zacznij od nowa. Przecież będziesz już znać wszystkie przeszkody, będziesz mieć czas, żeby wymyślić taktykę, aby zmierzyć się z bossem. Ostatnia bariera ku wolności, co to takiego? U każdego człowieka wygląda inaczej, nie ma jednej postaci, jest zmienna, elastyczna. Zazwyczaj jest to największy strach, może ktoś bliski, kto wbił ci nóż w plecy, a chce to zrobić ponownie. Dla czystej, sadystycznej przyjemności.

Dziewczyna pokręciła głową, rude pukle zatrzęsły się. Przecież było jej tak błogo, tak spokojnie, a znowu zaczęła myśleć, myśleć, myśleć... To była jej przeszkoda ku wolności, ale też największy atut w walce ze zniewoleniem własnego umysłu przez coś z zewnątrz. Analizowała bez końca. Ale ona, w odróżnieniu od innych, po prostu dawała zaciągnąć się na start, za nogi, po gruncie. Zagra jeszcze raz w tę grę, znowu postara się wygrać, kto wie, czy się jej uda? A kiedy znowu ogarnie ją ten dziwny spokój - będzie musiała przyśpieszyć, by nie dać się mu spętać. Bo zabawa znowu zacznie się od nowa, a nikomu nie starczy sił i czasu by grać z życiem w nieskończoność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro