Rozdział 12: Awans
Witam Was wszystkich w Nowym Roku! Długo mnie tu nie było, bo trochę chorowałam i nie mialam kompletnie siły na nic. Ale już jestem! Nie przedłużając zapraszam na rozdział!
„Serce jest bardzo trudno odmienić. Z głową zawsze można powalczyć.” – Kraina Lodu, Walt Disney
Z bijącym głośno sercem weszłam do domu, cicho zamykając drzwi. Bałam się, że roztrzepane włosy i przyspieszony oddech, zdradzą co robiłam.
— Gdzie byłaś? — warknął Karol od progu.
— W pracy, a gdzie miałam być? — skłamałam gładko, spuszczając wzrok.
Policzki płonęły mi żywym ogniem, ale miałam nadzieję, że Karol tego nie zauważy. Chodził w kółko po korytarzu, mrucząc pod nosem różne przekleństwa.
— Coś się stało? — zapytałam, a serce zabiło mi mocniej.
Czy było możliwe, by dowiedział się o moim dzisiejszym spotkaniu z Bartkiem? Zaczęłam wymyślać wymówki, które mogłabym opowiedzieć mężowi, nie chcąc przyznać się do spotkania. Nie byłby zadowolony, a nie chciałam go denerwować. Byłam zła na siebie, że uległam Bartkowi i zgodziłam się na kawę.
— Czy coś się stało? — prychnął, przedrzeźniając mnie. — Oczywiście, że się stało. Zapłaciłaś rachunki? Opłaciłaś ratę kredytu?
Westchnęłam ciężko, przechodząc do salonu i siadając na kanapie.
— Zapomniałam, przepraszam.
Karol warknął, stając nade mną i zakładając ręce na piersi. Jego szczęka drgała nerwowo, a policzki płonęły żywym ogniem. Zdjęłam buty, starając się ignorować jego wybuch gniewu. Miałam w końcu ważniejsze rzeczy na głowie.
— Co mi po twoich przeprosinach jak to ja musiałem tłumaczyć się bankowi? — Wycelował we mnie palcem, niemal trafiając mnie nim w oko. — Czy ty wiesz jak się czułem?
Zmrużyłam oczy, czując narastający gniew. Zagryzłam mocniej zęby, czując jak ściera mi się ich zewnętrzna powłoka. Nie mogłam sobie pozwolić na takie traktowanie.
— A kiedy ty ostatnio zapłaciłeś rachunki? — Wstałam nagle, aż zachwiał się zaskoczony i cofnął parę kroków. Nadął mocno policzki, szykując się do kontrataku. — Kiedy ostatnio zrobiłeś zakupy? Umyłeś naczynia?
— Teraz się mnie nie czepiaj, rozmawiamy o tobie. — Prychnął, unosząc wyżej podbródek. — Już cię nic nie interesuje tylko to twoje dziecko, całe życie musimy mu podporządkować. Uprawiamy seks tylko jak jest szansa na ciążę! Myślisz, że jak ja się z tym czuję?! Chodzimy do lekarzy, którzy nam nie pomagają, a ja się czuję jak bank spermy. W dodatku nie dostałem awansu, na który walczyłem dwa lata.
— Czyli jesteś na mnie zły, bo nie dostaniesz podwyżki? — Podniosłam brew do góry, nie mogąc uwierzyć, że obwinia mnie o swój brak sukcesów zawodowych.
Złapał się za włosy i lekko pociągnął, jakby chciał wyrwać je wszystkie wraz z cebulkami. W jego oczach szalał żywy ogień, wiedziałam, że nic nie było w stanie go teraz ugasić.
— Czy ty mnie w ogóle słuchasz? — Klepnął się w czoło, a potem machnął ręką. — Zresztą nieważne. Będę dzisiaj spał u Patryka.
Ruszył do przedpokoju, a ja nie byłam w stanie wykonać choćby kroku. Serce waliło mi mocno, a niewidzialne sztylety raniły moje trzewia. Jak on mógł w takim momencie myśleć tylko o sobie? W dodatku obwiniał mnie za zło całego świata, a ja przecież nie chciałam wiele. Nie marzył mi się Madryt, Paryż i Londyn tak jak Kamili, nie chciałam faceta o idealnym ciele. Chciałam tylko mieć dziecko. Z nim.
Pod powiekami zaczęły zbierać mi się łzy, które wraz z głośnym szlochem wypłynęły na zewnątrz. To nie był Karol, w którym się zakochałam. Praca i monotonne życie zmieniły nas oboje, staliśmy się zrzędami nie potrafiącymi nawet spokojnie porozmawiać. Westchnęłam, gdy uzmysłowiłam sobie, że całe dzisiejsze popołudnie spędziłam na rozmowie z Bartkiem. I co gorsze, podobało mi się to! Na samą myśl o mężczyźnie na moje policzki wstąpił rumieniec zażenowania.
Tak bardzo pragnęłam wypić teraz drinka na odstresowanie. Poczuć ten kojący smak alkoholu, dzięki któremu myśli uciekały w innym kierunku, a ciało wypełniało się wszechogarniającym szczęściem. Jednak nie mogłam tego zrobić, w końcu było prawdopodobieństwo, że byłam w ciąży. Na samą myśl o dziecku poczułam przyjemne ciepło. Chciałam wiedzieć, czy zabieg się udał. Chciałam wiedzieć, czy w końcu mogłam się cieszyć z bycia matką.
Dotknęłam delikatnie swojego podbrzusza i wsłuchałam się w bicie swojego serca, które niemal uderzało mi w uszach. Pragnęłam, by drugie takie serce biło pod moim własnym. Wprawdzie minął dopiero jeden dzień od inseminacji, ale nie mogłam się powstrzymać, by nie sprawdzić, czy zabieg się udał. Pani doktor ostrzegała mnie przed zbytnią niecierpliwością, mówiąc, że to nie pomaga. Jednak w czym miało zaszkodzić zrobienie testu ciążowego z krwi?
Tak jak wcześniej zapowiedział, Karol nie wrócił na noc do domu. Kręciłam się w łóżku, nie mogąc zasnąć i rozmyślając o całej sytuacji. Czy naprawdę traktowałam go jako dawcę plemników, a nie jak własnego męża? Przecież zajmowałam się domem, zawsze starałam się, by nasza lodówka była pełna, a jego ubrania czyste i wyprasowane. Pamiętałam o jego urodzinach, o tym, że zawsze rano musiałam go przytulić, by wstał. Czy byłam złą żoną?
Zanurzyłam twarz w poduszce starając się zasnąć, ale powracający krzyk Karola w mojej głowie mi na to nie pozwalał. Nie dostał awansu, ale czy mógł winić za to mnie, skoro to on na to pracował? Nie miałam wpływu co robi w pracy i po niej. Jeszcze niedawno ciągle opowiadał o awansie, pisząc nowe teksty i mocno uczestnicząc w życiu społeczności. Chodził na kursy, szkolenia, a nawet pisał bloga. To wszystko jednak poszło w niepamięć i od pewnego czasu jedyną rozrywką Karola stały się gry i piwo. Zmarszczyłam brwi. Nie mogłam sobie przypomnieć momentu, w którym zaprzestał zajmować się swoim hobby. Może coś innego miało na to wpływ.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk wiadomości. Podskoczyłam zdenerwowana, licząc na wiadomość od Karola. Wiedziałam, że to nie w jego stylu, ale pragnęłam, by mnie przeprosił i wrócił do domu. Nie chciałam spędzać kolejnych godzin bez niego. Spojrzałam na ekran wyświetlacza, mrużąc oczy od oślepiającego światła. Jęknęłam cicho, gdy zamiast imienia Karola zobaczyłam ikonkę ze zdjęciem Kamili.
„Jak będziesz mieć czas, to umówimy się na kawę?”.
Westchnęłam cicho, czując ogromne rozczarowanie.
Karol nie napisał.
Szybko odpisałam, zgadzając się na spotkanie. I tak nie miałam żadnych planów, a wątpiłam, by Karol do tego czasu wrócił do domu. Nie pierwszy raz się na mnie obrażał i wolał spędzać czas ze swoim przyjacielem niż ze mną. Czasami zastanawiałam się kto jest większą kobietą w tym związku, skoro „ciche dni” przychodziło mu z taką łatwością.
Nie spałam dużo, ale i tak zdecydowałam się, by pobrać rano krew na betę*. Z jednej strony wiedziałam, że to niemożliwe by po tak krótkim czasie wynik okazał się pozytywny, ale nie mogłam się powstrzymać. Chciałam wiedzieć, czy coś się dzieje w moim brzuchu, czy to tylko wyobraźnia.
W przychodni nie było dużo ludzi, większość z nich czekała w kolejce do lekarza, opowiadając przy okazji objawy swoich chorób. I tak oto, dowiedziałam się, że staruszka w czerwonym płaszczu cierpi na zgagę i niestrawności, a od tygodnia ma problemy z oddawaniem stolca. Wszystko to okraszone dokładnymi szczegółami. Pokręciłam głową, nie mogąc słuchać jak mężczyzna siedzący obok, opowiadał o swojej wysypce w miejscach, o których nie miałabym odwagi głośno wspominać.
Spojrzałam na drzwi gabinetu zabiegowego, zwracając szczególną uwagę na notatkę o pierwszeństwie kobiet w ciąży. Oczami wyobraźni mogłam zobaczyć jak z brzuchem wielkości arbuza proszę ludzi o przepuszczenie mnie w kolejce. Oni oczywiście robią to z troską i pytają, czy na pewno wszystko w porządku. Ich zmartwione miny i spojrzenia na mój brzuch napawały by mnie dumą. Chciałam wymiotować codziennie, mieć mdłości, czuć ciągłą potrzebę chodzenia do toalety. Byłoby to najlepsze potwierdzenie tego, że pod moim sercem bije drugie, mniejsze, ale silne niczym niedźwiedź.
— Następny — zaskrzeczała kobieta, gdy mężczyzna wyszedł z gabinetu zabiegowego.
Gdy weszłam, czekała już na mnie starsza pielęgniarka, wpatrująca się bez emocji w monitor komputera i młoda dziewczyna, stojąca obok. Miała zaplecione z tyłu ręce, a jej noga wystukiwała nerwowy rytm.
— To studentka. Pobierze krew. — Usiadłam na krześle, a starsza pielęgniarka machnęła ręką.
— Już to pani robiła? — zwróciłam się z nadzieją do dziewczyny. — Mam problem z pękającymi żyłami.
— Robiła, robiła. Siadać — zaskrzeczała pielęgniarka, której zmarszczki zakrywały niemal całą twarz.
Sądząc po minie dziewczyny była nie mniej przerażona ode mnie. Widziałam w jej oczach strach, gdy spojrzała na moje blade ręce z niewidocznymi żyłami. Zaczęła je dotykać, ale dokładnie widziałam, że nie wie co robić. Ostrożnie wzięła igłę do trzęsącej się ręki i pochyliła nade mną.
— Spokojnie, nie będę krzyczeć. — Uśmiechnęłam się do niej, by dodać jej choć trochę otuchy.
Gdy tylko wbiła igłę pożałowałam swojej obietnicy.
~*~
— Mówię ci, ostatnio Grzesiek kupił mi taki ładny strój kąpielowy. Tani nie był, ale jest genialny — zaszczebiotała Kamila, wbijając widelec w ogromny kawałek ciasta.
— Na pewno wyglądasz w nim świetnie — mruknęłam, podpierając głowę na ręce i wpatrując się w środek stołu.
— Hej! Coś się stało? — Dotknęła mojego ramienia, przerywając jedzenie.
Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc czy mogę się jej zwierzyć.
— Zastanawiam się, czy nie popełniłam jakichś błędów w życiu, które doprowadziły mnie do tego stanu w jakim jestem. — Spojrzałam się na nią, ale w jej oczach nadal kryło się niezrozumienie, więc westchnęłam głęboko i splotłam palce na stole. — Wiesz, nie wiem, czy dobrze zrobiłam, że poszłam na te studia, że pracuje tutaj, a nie w innym mieści, że poślubiłam Karola.
Zakończyłam cicho, od razu żałując swoich słów.
— Żałujesz poślubienia Karola? Nie jesteś z nim szczęśliwa?
— Nie, nie o to chodzi. — Zaprzeczyłam od razu, nie chcąc, by Kamila miała złe zdanie o moim mężu. — Jestem szczęśliwa, przynajmniej tak sądzę. Po prostu staramy się o dziecko już jakiś czas, mieliśmy specjalny zabieg, który miał nam w tym pomóc. Ale dzisiaj robiłam wyniki krwi i nie jestem w ciąży. Znowu.
Kamila pokiwała głową i niespodziewanie mnie przytuliła. Przez zamglone oczy, widziałam jedynie jej czerwone kosmyki. Ten uścisk, choć krótki był mi potrzebny. Pozwolił się uspokoić i poczuć, że mam przy sobie kogoś kto mnie wspiera. Z serca spadł mi ogromny kamień, jakby wraz z wygadaniem się moje problemy zaczęły powoli znikać.
— Nie martw się kochana, na pewno się wam uda. Pewnie jeszcze za szybko na ten pozytywny test. Dacie radę.
— Nie jestem tego taka pewna, wiesz?
Przygryzłam policzek od wewnątrz zastanawiając się kiedy uprawianie seksu przestanie być przykrym obowiązkiem i będzie sprawiało nam radość.
— Znam wiele takich par jak wy. — Machnęła ręką i złapała za ciastko, które ugryzła, krusząc je na cały stół. — Mieli więcej chorób niż wy, a i tak im się to udawało.
— Naprawdę? — zapytałam z nadzieją.
— No pewnie, kochana. Nim się obrócisz będziesz latać z brzuchem i marudzić jak ci ciężko — zaśmiała się. — Dobrze, że ja nie mam takich problemów, bo Grzesiek nie lubi dzieci i samo przebywanie w ich obecności napawa go obrzydzeniem.
Zaśmiałam się, czując ponowną nadzieję, która zagnieżdżała się w moim sercu niczym niesforny bluszcz.
*Beta HCG – hormon wytwarzany głównie podczas ciąży.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro