Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

*Tina Pov*

~~*~~

 Najwyższy, wszechmocny i mściwy Panie,

Znajdowałam się w wielkim okrągłym pomieszczeniu, wykutym w czarnej skale. Czułam na sobie ścisk wszechobecnego tłumu, którego twarze zostały skierowane w stronę ogromnego posągu, usytułowanego naprzeciw wejścia.

Twoje są lamenty, krzyki, strach i wszelkie błogosławieństwo Energonu.  

Posąg przedstawiał prawdopodobnie mecha, który z stał wyprostowany na jakieś sto, może trochę więcej metrów. 

  Tylko Tobie, o Najwyższy, one przynależą,

Dwie dłonie zaopatrzone w długie i szerokie szpony, miał zaciśnięte na obusiecznym mieczu. 

I żaden śmiertelnik nie śmie wymieniać Twojego imienia.  

Oczy mecha zostały zasłonięte czymś na kształt kaptury, spod którego można było dojrzeć usta wykrzywione w obłąkany uśmiech. Uśmiech szaleńca. Usta posągu zostały dodatkowo udekorowane potężnymi kłami, które kończyły się dopiero przy linii żuchwy. 

  Pochwalony bądź, mój Panie, ze wszystkimi Twymi stworzeniami,
nade wszystko z panem bratem Mrokiem,
bo jest on przyjacielem i pod jego osłoną prowadzisz nasze ścieżki.

Umięśnione nogi posągu, wykonanego z czarnego niczym noc obsydianu, były szeroko rozstawione, tak, by jedna noga znalazła się w jednym basenie, a druga w drugim. Obydwa baseny były pełne. 

Pełne energonu naszych ofiar.

 Obydwa baseny były połączone wąskim kanałem, by poziom cieczy był równomierny w obu świętych basenach.  

  Pochwalony bądź, mój Panie, przez siostrę Księżyc i gwiazdy:

stworzyłeś je na niebie, by były jedynymi świadkami naszej chwały dla ciebie.

Dwójka strażników przytargała przed jeden z basenów młodego autobockiego żołnierza, po którego wyglądzie od razu dało się dostrzec, że został przesłuchany przez kogoś z naszych. Krótko mówiąc jego ciało było naznaczone licznymi rankami, otarciami i obiciami. Autobot prawdopodobnie nie widział na jedno oko, a był tak słabym, że już nie walczył. Strażnicy tylko go wlekli. 

Wlekli w stronę basenów.

  Pochwalony bądź, mój Panie, przez brata Ogień,

Najwyższy oraz czarny mech wyszli z kręgu wyznawców by następnie pokazać im ofiarny sztylet, w wyniku czego pomieszczenie zapełniło się rykiem rozradowanego tłumu. 

który pożera trupy naszych wrogów:

"Czas złożyć ofiarę!"

Czarny mech nie czekając dłużej podszedł do przerażonego Bota o żółto-zielonej zbroi i otwierając gardło zaczął wpuszczać błękitną, jeszcze ciepłą pasokę do basenów. 

"Na chwałę T'Cha!"

bezwzględny on, mściwy, nieprzejednany i silny.  

Ofiara została złożona.

~~*~~

Gdy tylko uchyliłam oczy do moich źrenic dostała się duża ilość ostrego światła, które spowodowało ból. Natychmiast je zamknęłam, by przerwać przesyłanie niemiłych bodźców przez receptory do mózgu... Albo procesora. Jak tam kto woli...

- Gdzie jestem? - nie bez trudności wyszeptałam te dwa słowa słabym głosem.

- Na Diego Garcia. Na moim oddziale, Tina - usłyszałam przy sobie głos oficera medycznego - Ratcheta, który jak się po chwili zorientowałam majstrował coś przy jednym z urządzeń. 

- Jak...?

- Sunstreaker. Przyprowadził cię Sunstreaker i opowiedział co się stało w kopalni. 

- To nic...

- To nie jest nic - mruknął nie przerywając pracy, by chwilę później zmierzyć mnie wzrokiem - Kiedy poczujesz się lepiej idź do Ironhide'a. Ma on jakąś sprawę do ciebie.

- Gdzie go znajdę? 

- W ludzkiej sali treningowej. 

***

- Nie. Nie ma nawet takiej cholernej mowy! Popierdoliło cię?! 

- Język - burknęła ciemnowłosa holoforma naszego zbrojmistrza, by w następnej kolejności zmierzyć mnie chłodnym wzrokiem błękitnych oczu - Zrobisz to co ja mówię. 

- Niby dlaczego?! Nie będę z n i m niczego trenowała!

- Czuję się urażony - do rozmowy dołączył trzeci głos. Głos żółtego kanarka. 

Zmierzyłam blondwłosego chłopaka morderczym spojrzeniem, ale ten nic sobie z tego nie robił. Sunstreaker ubrany był w żółtą koszulkę oraz czarne dresowe spodnie, których gumka idealnie zaciskała się na podbrzuszu dwudziestotrzylatka. Całość uzupełniały biało-czarne adidasy oraz roztrzepana czupryna Autobota. 

- Nie będę z nim trenowała t y c h... Figur... Nie ma takiej mowy! 

Nie czekając na reakcje czterdziestoletniego mężczyzny ruszyłam w stronę wyjścia z sali treningowej, ale zanim uszłam chociaż dziesięć kroków, powietrze rozdarł huk wicelidera, który widocznie był już zdenerwowany moją postawą.

- Wracaj tutaj! W tej chwili, albo tak cię przećwiczę, że jutro nawet nie dasz rady zwlec się z łóżka! Czy to jasne?!

- Pieprz się, Hide. 

- Coś sugerujesz?

- Po prostu się pieprz.

No i pożałowałam tych słów. Zimne palce czarnowłosego zastępcy mojego brata oplotły się wokół mojego karku, bym w następnej chwili mogła zostać rzucona na twardą podłogę i przyduszona przez ludzkie, ale nadal potężne i silne cielsko Ironhide'a. Wijąc się pod nim zaczęłam robić wszystko, by z powrotem pozwolić moim płucom zaczerpnąć świeżego powietrza. Czułam jak przed oczami wirują mi mroczki, płuca palą z braku tlenu, a mięśnie robią się wiotkie. Jedyne co dałam rady, to słabo klepnęłam mężczyznę w bok, by zakomunikować, że się poddaję, a następnie szepnęłam krótkie słówko:

- Zgoda. 

Dopiero po tym uścisk gardła zelżał, a nasz kochaniutki wicelider łapiąc mnie za skórę na karku postawił mnie do pionu, a ponad to jeszcze z głupim uśmiechem zaczął otrzepywać mnie z kurzu. 

- No więc skoro wszystko już sobie wytłumaczyliśmy to bierzemy się za trening.

- Czemu on? - popatrzyłam na Sunny'ego jak na najgorszego zbira.

- Ma podobną posturę ciała jak sama wiesz kto - widząc w oczach zbrojmistrza współczucie i coś na kształt litości zawarczałam - Lepiej po prostu ci będzie ćwiczyć. I przestań warczeć, a kładź się na materacu.

Krytycznym wzrokiem spojrzałam na wskazany przez mężczyznę sprzęt - materac obity niebieskim materiałem był grubości około 6-7 centymetrów. Nie wiem co oni do niego pakowali, ale dla mnie już spadanie na samą podłogę było bardziej miękkie niż na to coś. 
Rzuciłam bluzę gdzieś w kąt pomieszczenia i położyłam się na plecach na środku materaca, tak by tylko nogi wystawały poza linię sprzętu. Popatrzyłam pytającym wzrokiem na naszego "trenera", który po raz kolejny tego dnia wyszczerzył się jak głupi.

- Rozsuń nogi - zakomunikował Ironhide.

- Co proszę?!

- No rozsuń nogi... - tym razem te słowa wyszły z ust kanarka.

- Popierdoliło cię? - syknęłam na chłopaka. 

- Chętnie, ale nie tym razem.

- Dzieci najpierw zrobię z wami ten prosty myk, a potem się bijcie. Ale potem... A więc panno Prime - Iron popatrzył na mnie znacząco - Nie gryziemy, nie kopiemy, nie bijemy, ani nawet się nie kłócimy... Takie rzeczy to u Ratcheta robimy. Rób co ci mówię od razu, to szybciej skończymy.

- Brzmisz jak jakiś jebnięty ojciec, wiesz? 

- Tina! Rozsuń te nogi! Szybko to zrobimy, że nawet nie poczujesz...

- Co niby mam poczuć?! 

- Tina... 

- Dobra, dobra - w końcu postanowiłam zrobić to co chciał ode mnie Hide. 

- Nareszcie - najstarszy w tym pomieszczeniu mężczyzna westchnął z ulgą - No to teraz Sunstreaker... Musisz klęknąć, jak na czworaka, pomiędzy nogami Tiny... 

- Wychodzę - sapnęłam zanim blondyn zdołał się w jakikolwiek sposób odezwać. 

- Nigdzie nie wychodzisz - warknął czterdziestolatek, któremu widocznie zaczęły puszczać nerwy - Zostajesz i skończymy to co zaczęliśmy! 

Cholerka... 

- Nie chce - warknęłam obrażona. 

- Zostajesz - tym razem i czarny GMC głośno zawarczał.

- Bo powiem Prime'owi, że wymuszasz! 

- A mów! Nic ci to nie da...

- Zobaczymy! 

W prawie tym samym momencie zbrojmistrz naciągnął dolną powiekę i popatrzył na mnie.

- Jedzie mi tu czołg? 

- Tak! Nawet dwa - warknęłam. 

- I tak se możesz mówić - mężczyzna wyprostował się - Optimus nic mi nie zrobi.

- No tak, zbyt gruby jesteś, by cię ogarnąć nawet wzrokiem - odpyskowałam. 

- Odezwała się ta co cienia nie rzuca... Mnie przynajmniej nie złamią. 

- No tak, jesteś taki okrągły, że nie wiedzą z której strony zacząć. 

- Przynajmniej nie wchodzę komuś głęboko w dupę, tylko po to, żeby ujebać.  

- Co proszę?! 

- A to! Jesteś jak rdza na zderzaku! - obydwoje warczeliśmy, a ten debil Sunstreaker pewnie się z tego nabijał.

- Uważaj, bo pozbędziesz się w takim razie zderzaka! 

- A proszę bardzo! Przynajmniej wyręczysz mnie w pozbyciu się zbędnych ton!... Których w istocie nie mam!

- Od razu całej zbroi, Żelazko - aż mną trzepało z wściekłości, a nie byłby to pierwszy raz, gdybym obdarła kogoś z zbroi.

- Więc uważaj, bo cię sprasuję! Co wcale nie będzie takie trudne, płaska tyczko...

- Przynajmniej mam więcej z przodu niż ty w podwoziu.

- Wystarczająco dużo, żeby ci coś w dolnej części ciała rozerwać - prychnął patrząc na mnie z kpiną. 

- Dzięki, ale nie mam czasu cię rozprawiczać. 

- A ja nie mam czasu, ani ochoty na rozwydrzone małolaty. 

- Czyli żegnam państwa.

Szybkim krokiem ruszyłam kolejny raz w stronę wyjścia z sali, nawet nie wzięłam ze sobą mojej bluzy. Trudno, po prostu wrócę po nią kiedy indziej...

- Hej! Bierz te łapy! - ryknęłam, gdy tylko po raz kolejny tego dnia Hide złapał mnie za kark i bez cackania rzucił na twardy materac. 

- Prędzej zostanę Prime'm...

- Mogę oddać ten durny tytuł! 

- Nie chcę go. Zrobię co mam z tobą zrobić, więc nie wkurwiaj mnie bardziej! 

- Idź do Chromii się wyżyć do łóżka.

- O nie, nie, Primuska... Najpierw jest robota, potem wypłata. 

- Trenuje zawsze sama - próbowałam go tym razem przekonać innym argumentem. 

- Miałem za zadanie Cię czegoś nauczyć i to zrobię. Choćbym miał przez rok się z Tobą szarpać i uwierz mi, prędzej do głowy dostaniesz niż wytrzymasz. Więc bądź miła dla swojego procesora i pozwól mi zrobić swoje. Im szybciej dojdziemy do ładu, tym szybciej się rozejdziemy.

- Nie możemy chociaż sami trenować? Ja i ty? - szepnęłam uciekając w końcu wzrokiem. Ja na prawdę nie cierpiałam  trenować z innymi osobami. Im więcej osób wpuszczałam do swojego otoczenia, tym słabsza i podatniejsza na zranienie się stawałam. Tym łatwiej bestii było wyjść z mojego wnętrza i ogarnąć mrokiem mój umysł. 

- Nie, bo im bardziej się zamykasz tym trudniej z tobą wytrzymywać.

- Mi to odpowiada - bycie samotnym jest bezpieczne. Ranienie się jest dobre. Jest znane. 

- Ale Optimusowi nie. A mi nie leży ciągłe ratowanie ciebie. 

- Nie trzeba mnie ratować! 

- Jesteś pewna, Prime? - głos zabrał brat bliźniak Sideswipe'a. 

- Spokój! - huknął czarnowłosy właściciel GMC - Życie mi jeszcze miłe, więc nie będę ryzykować głową przed twoim bratem. Sunstreaker, jeśli i tobie życie miłe to zrób to co kazałem i klęknij między nogami Tiny. T e r a z. 

Nie czułam się pewnie, gdy blondyn usadowił się wygodnie między nogami mojej holoformy, jego klatka piersiowa prawie stykała się z moim podbrzuszem, podczas, gdy ja trzymałam jego nadgarstki w żelaznym uścisku. Ale to i tak nie pomogło. Mrok próbował ogarnąć mój umysł. Na szczęście trzymałam go w ryzach. Natomiast bestia zaczęła się wybudzać. Na serio nie podobało się jej, że to Sunny, a nie On znajduje się na w dolnych partiach mojego ciała. 

- Dobrze, a teraz wysuń się trochę spod Sunstreakera.

Mając na uwadze instrukcje zbrojmistrza, ostrożnie wysunęłam się spod umięśnionego ciała Bliźniaka Terroru, a następnie słuchając Ironhide'a podciągnęłam prawe kolano do torsu kanarka, a lewą docisnęłam bardziej do jednej nogi starszego chłopaka. Z kpiącym uśmiechem wykonałam tzw. nożyce i natychmiast przekręciłam się w lewo, cały czas nie puszczając nadgarstków blondynka. W końcowym efekcie, siedziałam na podbrzuszu Autobota, dociskając go swoimi biodrami do twardego materaca. Kąciki moich ust uniosły się w kpiącym uśmiechu, pomimo, że bestia zaczęła drapać pazurami okolice mojej Iskry. 

- Pokonany - wyszeptałam, zadowolona z siebie. 

- Dobra! Koniec zakochańce, ćwiczymy dalej! 

- Nie jesteśmy "Zakochańcami", ty stary dziadygo! 

- Może i dziadygo, ale jak trwoga w bitwie to do mnie lecicie...

- Mów o Jazzie, ja od twoich "chudych" zderzaków trzymam się z daleka.

- Jazz akurat sobie radzi, a że wykorzystuje co może to nie moja wina. Zaleta "chudych" zderzaków - jestem samowystarczalny.

- Tak. Samowystarczalny w tworzeniu lipidów...

- Przygniatasz mnie Tina! - ni z tego, ni z owego Sunny jęknął, cały czas znajdując się pode mną.

- No i kto tutaj lipidy tworzy, co Tina?

- Zamknij się. Ja swoje spalam na siłowni.

- A ja swoje podczas wkurwiania się na was.

Wstałam z materaca, przechodząc nad nadal leżącym właścicielem żółtego Ferrari, by w następnej chwili znaleźć się przy Ironhide'dzie i palec wskazujący wbić w jego brzuch. 

- Nie widać. 

- Łapy precz - warknął mężczyzna, przy okazji trzepiąc mnie w rękę - Może i nie widać, ale byle pocisk mnie nie uszkodzi. 

- No jak się odbije od takiej warstwy tłuszczu... 

- To nie tłuszcz - warknął głośniej - Na ziemię. 

- Co proszę? 

- Na ziemię, Prime. Pozycja jak podczas wykonywania pompek.

Ponieważ nasz zbrojmistrz "odrobinę" się wkurzył - co było widać w jego błękitnych oczach - posłusznie wykonałam podpór na dłoniach, by w następnej chwili głucho jęknąć z powodu ciężaru jaki znalazł się na moich plecach. Ten matoł usiadł na mnie! Sto pięćdziesiąt siedem kilogramów ludzkiego ciała zaczęło dociskać mnie do podłoża, więc z trudem, ale zaczęłam nierówną walkę z suką nazywaną grawitacją. Cholera, ale on ciężki... 

- No to teraz trzydzieści pompek. 

No ja się pytam - Czy popierdoliło go? 

*Sunstreaker Pov*

Nie zważając na tak przyziemne sprawy jak pukanie, wbiłem od razu do kwatery siostry Optimusa Prime. Oczywiście byłem gotowy na wszystko - foldery, sztangi, porozrzucane ubrania, czy kosmetyki, cholera byłem gotowy ujrzeć nawet zwłoki jakiegoś Cona leżące w kącie jej pokoju, ale za cholerę bym nie przypuszczał, że zobaczę nagą dziewczynę.

No dobra... Miała bieliznę. 

Dziewczyna miała na sobie czarną bieliznę. Zwykły, czarny komplet, który zresztą dobrze na niej wyglądał. Zaróżowiona skóra i wilgotne włosy wskazywały, że niedawno wyszła spod prysznica. Przesunąłem szybko wzrokiem po jej niemal czarnych oczach i pełnych ustach o barwie malin, by następnie zjechać wzrokiem niżej. Nie, nie na szyję. No chociaż szyję też ma niezłą - opalona, wręcz nieskazitelna skóra na niej prosiła się o "podręczenie" jej ustami. Ale mój wzrok zatrzymał się na pełnych piersiach, które zostały ukryte przed moim wzrokiem w prostym biustonoszu. Na pewno świetnie by wpasowywały się w moje dłonie, gdybym je mógł ścisnąć. Oblizałem lekko wargi, by w następnym momencie przesunąć wzrokiem po płaskim brzuchu, pod którego skórą wyraźnie rysowały się wyćwiczone mięśnie. Zadrżałem na myśl ile by można było zrobić z tak atrakcyjną dziewczyną w łóżku. 

Ohh, już ja bym zadbał o to, by było przyjemnie...

Spojrzałem na długie, chude nogi ciemnowłosej piękności, jednocześnie zahaczając wzrokiem o dolne partie ciała zakryte materiałem bielizny. Poczułem przyjemny prąd, który zaczął zsuwać się w dół mojego ciała. Wprost w okolice krocza...
Przesunąłem swój wzrok bardziej w prawo, by w końcu zauważyć, że coś jest nie tak z lewym biodrem dziewczyny. Uniosłem ponownie wzrok na twarz dziewczyny, by po chwili ogarnąć się - idioto, to siostra Prime'a. Zachowuj się! Napotkałem wzrok wściekłej brunetki, która widząc jak przypatrywałem się jej bliźnie w kształcie litery "B", mocno zacisnęła palce na mojej skórze, jednocześnie częściowo ukrywając bliznę. Zmarszczyłem brwi widząc jej zachowanie. 

- Skąd to masz? 

- Co ty tu robisz?! - Tina wyglądała na obudzoną, jeśli nie lepiej byłoby stwierdzić, że wkurwioną. 

- Szkicownika szukam - mruknąłem melodyjnym głosem, jednocześnie posyłając dziewczynie niewinny uśmiech.

- Nie wiem gdzie jest. Idź stąd. 

- Najpierw odpowiedź na pytanie - uparłem się. 

- Jakie pytanie - kotku, udawanie debila nie przejdzie. 

- Skąd ją masz? - zmniejszyłem odległość jaka dzieliła nasze holoformy.

- Nie twój interes. Wyjdź, chyba, że mam ci przyłożyć. 

- W tym stroju? - zmierzyłem ją jeszcze raz spojrzeniem - Nie pogardziłbym, ale powodzenia życzę. 

- Skończ. Strój nie ma nic do rzeczy. Pięści zazwyczaj są gołe. Wyjdź! 

- Jak odpowiesz - nie odpuszczałem.

- Nic ci nie powiem.

- Czemu?

- A ty mi coś o sobie mówisz? Sunny wyjdź, bo albo ci przyłożę, albo zaczną krzyczeć i wyjdziesz na zboczeńca, gwałciciela, czy kogoś tam....

Uśmiechnąłem się kpiąco. Gdybyś tylko wiedziała, mała...

- Proszę bardzo, i tak mam daleko i głęboko co sądzą o mnie inni. 

- Nic ze mnie nie wyciągniesz - warknęła.

- Mów, Prime.

- Zmuś mnie! 

Sama się o to prosiłaś, kotku. 

*Tina Pov*

Chłopak z niemal prędkością światła znalazł się blisko mnie, jednocześnie przyszpilając mnie do ściany mojego własnego pokoju. Lewą dłoń zacisnął na moich nadgarstkach, bym nie mogła go uderzyć. Autobot posłał mi triumfalny uśmiech, jednocześnie coraz bardziej na mnie napierając. Prawa dłoń błękitnookiego znalazła się na udzie mojej holoformy, a palce chłopaka zaczęły kreślić coraz mniejsze kółka. Mój oddech po chwili stał się płytszy i dużo szybszy. 

- Odpowiesz? 

- D-dość...

Bestia wybudziła się. Była na prawdę zła... Szarpała moje wnętrzności, czując, że to nie jej "ulubieniec" dotyka mnie i sprawia, że drżę. Bestia kochała być poniżana, ale tylko przez jednego Transformera. Ona kochała to jak dominował.
Do głowy zaczęły napływać paskudne wspomnienia, które napawały mnie obrzydzeniem, a Bliźniak Terroru nie miał zamiaru odpuszczać. Czułam się coraz bardziej przymulona, wręcz duszona przez mrok, by w końcu osunąć się z krawędzi rzeczywistości. Pochłonął mnie mrok. 

*Sunstreaker Pov*

 Gdy tylko poczułem, że mięśnie młodszej dziewczyny rozluźniają się, a same mięśnie nóg nie są w stanie dalej utrzymywać jej ciała w pionie, złapałem ją. Dziewczyna miała zamknięte oczy i nie reagowała na moje wołania.

- Cholera... Ratchet!  

____________________________________________________________________________

No to po pierwszy - Co tu się odwaliło?!
Od razu odpowiadam *uśmiecha się jak Alvin, gdy Dave go przyłapie na psotach* Nie wiem. Mam
głupawkę, co z tego, że jutro na rozprawce z średniowiecza cała moja wena pójdzie się pieprzyć? Jak Hide i Chromia...
Wolałam pisać rozprawkę z mitologii greckiej, a jeszcze lepiej - z nordyckiej. Módlmy się do Odyna! Ześlij na mnie chociaż trochę swojej wiedzy, błagam... Albo spraw, by ktoś trzymał za mnie kciuki. Cokolwiek... W zamian... Coś tam zrobię, ale jeszcze nie wiem co. 

No to po drugie - Przepraszam, że nie było rozdziału prawie dwa miesiące. *siedzi nad zadaniem z matmy* Wyjaśni mi ktoś po cholerę każą mi obliczać pole trójkątów z ich podobieństw i nie tylko?! Zabić to zanim zniesie jaja! A już zniosło... Rozszerzona matematyko giń razem z podstawową... 

No dziękuje za wysłuchanie (o ile ktoś tu dotarł). 

Piszcie komentarze, chętnie poczytam wasze teorie spiskowe.

Do usłyszenia ;* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro