Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

'' - Szkoda, że gębę masz strasznie niewyparzoną. Szczególnie jeśli chodzi o słownictwo w towarzystwie tego cholernie krnąbrnego krasnala, który śmie się zwać naszym łącznikiem z Białą Ruderą - wskazałam dłonią na okularnika. - Wiadomo o co chodzi, czy jeszcze mam dodać parę groszy? Co Insekty...?''

Uśmiechnęłam się pod nosem widząc miny całej piątki osób przebywających w tym pomieszczeniu. No dobra, Dino i Lennox nie byli tak zdziwieni jak reszta. Doskonale wiedzą, że nienawidzę tego upierdliwego rzepu na ogonie, inaczej nazywanym Dyrektorem Galloway'em. Gdyby nie Prime, już dawno ten człowieczek zostałby przerobiony na mączkę.

- Jak śmiesz ty...?!

- A śmiem. Ty głupi Insekcie.

Zawarczałam ostrzegawczo, gdy człowiek próbował zrobić krok w moją stronę. Wszystkie mięśnie w ciele spięły się, gotowe na wykonanie uniku, bądź ataku. Galloway spojrzał na mnie z pogardą i kpiną, przez co miałam jeszcze większą ochotę go zabić. Jebany sukinkot...

Nagle z mojego komunikatora zaczęły wydobywać się odgłosy próby nawiązania połączenia ze mną.

- Czego?

~ Tina?

- Nie, kuźwa, Króliczek Wielkanocny, Drift.

~ Nie wygłupiaj się, dziewczyno, jesteś potrzebna w hangarze 27.

- Po co?

~ Overlord.

- Już jadę....

***

Hangar 27 już na samym początku usytuowania bazy NEST na wyspie Diego Garcia został przebudowany na więzienie dla Transformerów, prawdę powiedziawszy miał służyć do uwięzienia złapanych Decepticonów. Tak naprawdę najczęściej był używany jako areszt dla Botów, które swoim zachowaniem przeszkodziły w rutynowym życiu bazy. Na przykład kiedy Skids i Mudflap za bardzo zapędzają się w swoich walkach, które można określić mianem niszczycielskiego żywiołu, postawić na równi z ogniem, a nawet przypiąć im łątkę jeszcze czegoś bardziej gorszego. Ale wracając do hangaru... Jego ściany zostały specjalnie wzmocnione, wykonane z takiego stopu transfornium i innych ludzkich pierwiastków, że żaden obcy sygnał nie mógł z niego się wydostać, czy nawet dostać. W środku znajdowało się pięć cel oraz jeden "Pokój Rządowych Papierków", który zazwyczaj okupował swoimi papierami Red Alter, ponieważ było ich tyle, że w jego biurze się to wszystko nie mieściło, a to akurat pomieszczenie stało i tylko zbierało kurz. 

Bez żadnego "Dzień dobry", czy chociażby "Mogę wejść?", tylko tak po prostu na chama weszłam, a raczej wbiegłam do wskazanego mi wcześniej przez Autobota-Samuraja pomieszczenia.

- Ai, księżniczko, tak ci się śpieszy do przytulenia swojego przyjaciela? - zaraz po wejściu do środka zaatakował mnie irytująco pewny siebie głosik. 

- Nie jesteś moim przyjacielem, Overlord - zawarczałam. 

O wiele bardziej masywniejszy ode mnie Decepticon posłał mi pewny siebie uśmieszek, jednocześnie puszczając mi oczko. Jego pomarańczowy czubek na hełmie, do złudzenia przypominający grzebień ziemskiego koguta, jego zawirował, gdy Granatowy przekrzywiał głowę na lewo.
Ohh, jak ja bardzo chciałam go udusić. Pieprzony sukinsyn...

- Jesteś tego pewna, księżniczko? 

Decepticon o granatowo-czarnym lakierze pochylił się do przodu, nadal mając skute dłonie za plecami. Bez namysłu podeszłam do niego i z słodkim uśmiechem dotknęłam prawą dłonią jego policzka, przy okazji łącząc swoje czoło z jego. W szkarłatnych oczach Transformera mignęła iskierka zadowolenia, a całe jego ciało rozluźniło się. 

- O tak...

Bez uprzedzenia, z niebywałą szybkością, rozłączyłam nasze czoła, przy okazji wysuwając z przedramion sztylet o grafitowym ostrzu i skręcając przegub nadgarstka zraniłam policzek tej podstępnej szumowiny. Z dość głębokiej rany, wręcz natychmiast, pociekła błękitna pasoka. Wyprostowałam się, przymykając oczy, gdy z gardła Cona wydarł się krzyk bólu i rozpaczy. Overlord zaczął się rzucać, jakby go co najmniej obdzierali z zbroi.
Usta wykrzywiły mi się w kpiącym uśmiechu. Tak, cierp ty żałosny Deceptopalancie. Zasługujesz na to, szpiegu. 

- Byłeś jego przyjacielem, nie moim Overlord. Zapamiętaj tę drobny szczegół, jasne?! - ryknęłam, boleśnie zaciskając palce na jego podbródku, tak, że ostrzejsze odpowiedniki ludzkich paznokci wbiły się w jego zbroję. 

- Tak? - jęknął szpieg, przy okazji łzy o delikatnej błękitnej poświacie pojawiły się w kącikach jego oczu. 

Oi, tak bardzo rozpaczasz, bo zafundowałam ci w ramach naszej "przyjaźni" piękną bliznę na policzku? Żałosne... Nie mógłbyś przeżyć tego co, i ja.  Jesteś za słaby... 

- Wypuść go, Drift. To tylko nędzna płotka...

- Wypuścić?! Nie zgadzam się! 

Dopiero teraz zobaczyłam, że w rogu celi stoi autobocki zwiadowca o czarno-żółtym lakierze. Jego błękitne oczy błyszczały wściekle, posyłając pioruny w stronę skutego Decepticona. Widać było, że Iskra pulsuje mu nienaturalnie szybko, bo co trzydzieści cztery sekundy otwierał komorę iskry, by wypuścić białe kłęby pary, przesycone ulotnym zapachem energonu. Jego młodsza siostra - Bibi, mocno trzymała go za lewe ramię, by przypadkowo nie zrobił jakiejś głupoty. 

- Śmiesz, przeciwstawiać się mi? MI?! 

- Tina - białe Camaro, będące rodzeństwem Bumblebee spojrzało na mnie przepraszająco - On nie chciał... 

- Sam wiem co chciałem! 

Pięcioma szybkimi krokami pokonałam dzielącą nas odległość, by następnie złapać żółtego Autobota za pierś, a raczej wsunął palce jednej z dłoni między dwoma płatami pancerza okrywającego jego komorę iskry. Bumblebee jęknął przy tym, ponieważ, sama z doświadczenia wiem, że jest to bolesne rozszerzenie komory, które przeszkadza przy ochładzaniu Iskry. 

- Posłuchaj mnie uważnie, zwiadowco. To JA jestem Prime'm, nie ty. I będziesz wykonywał w s z y s t k i e moje rozkazy, ZROZUMIANO?! 

- Tak... - mruknął zrezygnowany, chociaż w jego oczach widać było, że sądzi całkowicie inaczej. Trudno, to nie jest sprawa na teraz.

- A teraz - puściłam w końcu żółto-czarnego Autobota - To ty go uwolnisz. 

Z przyjemnością patrzyłam jak zwiadowca posyła mi wściekłe spojrzenie, ale potulnie wykonał mój rozkaz, rozkuwając nadgarstki decepticońskiego szpiega. Granatowy nie czując już boleśnie zaciskających się obręczy, natychmiast jedną z dłoni docisnął do rany na policzku, by zminimalizować wyciek energonu z organizmu. 

- On cię nie zostawi, rozumiesz? - powiedział Overlord patrząc na mnie - Jesteś jego, a on niedługo się o ciebie upomni...

- Zabierzcie go i przetransportujcie na stały ląd - warknęłam, natychmiast wychodząc z hangaru, by nikt nie zauważył mojego przerażenia w oczach. 

Podobało mi się sprawianie tego uczucia u innych, ale nie u mnie. Bo bycie brutalną bestią odpowiadało mi. Powodowanie bólu i cierpienia... To pozwalało zapomnieć... Zapomnieć o NIM, a on się zbliżał. Powoli, acz nieustannie... 

_________________________________________________________________________

Hej, jak rozdział? Podoba się? Jak go oceniacie i co o nim myślicie?

Okey, niedługo na moim profilu powinna się pojawić książka "Alternatywy - One Shoty". 

Zapraszam.

I do usłyszenia ;* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro