Rozdział 5
Po rozmowie z przyjacielem, której tak potrzebowała, szatynka postanowiła wyjść na trybuny. Czuła się już lepiej i stwierdziła, że może wyjść z łóżka. Wkrótce miał się odbyć pojedynek smoczych zabójców. Bardzo chciała go obejrzeć. Była też ciekawa wyniku. Jednak przeczuwała, że to Natsu i Gajeel wygrają to starcie. Chociaż Sting i Rogue też byli silni. Ale wierzyła w swoich przyjaciół.
Czekała na śpiącą koleżankę, która do tej pory nie zamierzała się obudzić. Powoli traciła cierpliwość. Zdawała sobie sprawę, że jak ją zostawi, a ona się obudzi, może się zgubić. Krążyła po pokoju i zastanawiała, czy ją obudzić. Wiedziała, że sen jest potrzebny. Westchnęła cicho zrezygnowana, nie wiedząc co zrobić.Na szczęście zaraz po tym Izumi zaczęła się budzić, co nie uszło jej uwadze.
- Nareszcie. - z szerokim uśmiechem podeszła do blondynki. - Już myślałam, że się nigdy nie obudzisz.
- A coś się stało? - spojrzała na nią, nie wiedząc o co chodzi.
- Nie. W zasadzie to tak. Zaraz zaczyna się pojedynek Natsu i Gajell'a. I chciałabym go obejrzeć. - nie czekając na jej odpowiedź, pociągnęła ją za rękę i poszła z nią na trybuny.
- A czy wy nie powinnyście leżeć? - spojrzała na nie Erza, kiedy weszły.
- Czujemy się już dobrze. - uśmiechnęła się do niej Himeragi i usiadła obok. Izumi poszła w jej ślady.
Nikt nic więcej nie zdążył powiedzieć, bo spiker ogłosił kolejną walkę. Na arenę wyszli zapowiedziani uczestnicy. Ustali naprzeciwko siebie, mierząc się wzrokiem.
- Długo czekałem na ten moment Natsu-san. - wymruczał Sting przed nosem i uśmiechnął się.
Zabrzmiał dźwięk rozpoczynający walkę i ruszyli na siebie. Natsu i Gajeel zaskoczyli przeciwników i uderzyli pierwsi. Lecz tamci się tym nie bardzo przejęli i kontratakowali.
- Ryk białego smoka! - ze Stingowej buzi wydobyło się białe światło. Kierowało się w stronę Natsu.
- Laser? - mag nie ukrywał zaskoczenia i zręcznie wyminął atak.
- Cięcie cienistego smoka! - Rogue zaatakował Gajeela.
- Miecz żelaznego smoka! - zablokował jego atak, po czym kontratakował. Przeciwnik odleciał na kilka metrów.
Natsu dołączył się do tego i złapał go za brodę, uderzając blondyna i zapalając przy tym dłoń. Oboje przesunęli się na kilka metrów. Wszyscy byli w szoku, że bliźniacze smoki obrywają.
- Silny, tak jak myślałem. - niebieskooki uśmiechnął się i otarł twarz.
- Czy wy naprawdę pokonaliście smoki z takim poziomem siły? - spytał różowowłosy.
- Nie pokonaliśmy, tylko zabiliśmy. Tymi oto rękami. - podniósł swoją rękę, spoglądając na nią.
- To nie byli wasi rodzice? - zmarszczył brwi.
- To nie ma nic wspólnego z tobą. Teraz pokażemy wam moc, którą zabiliśmy smoki. - oboje wraz z ciemnowłosym zwiększyli swój poziom mocy. Na ich ciele pojawiły się pasujące kolorem do ich mocy paski, jak u tygrysów. Po czym zaatakowali. Z ich strony leciał atak za atakiem.
Sting nakładając na Natsu stygmat, chciał go unieruchomić i zaatakował. Lecz ten go wypalił i zatrzymał atak jedną ręką. Gajeel wcale nie był gorszy i też zatrzymał atak Rogue'a.
- To... To niewiarygodne! - odezwał się spiker. - Któż mógł się spodziewać takiego obrotu akcji! Bliźniacze smoki Sabertooth niebyły nawet w stanie podnieść palca na Fairy Tail! Czyżby walka jeszcze nie dobiegła końca?!
- Sting-kun... - odezwał się Lektor, towarzysz maga.
- Wiem Lektor. Obiecałem ci. Nie przegram. - blondyn podniósł się z ziemi. Białe światło zaczęło go otaczać. - Nie mogę przegrać. Złożyłem przysięgę Lektor'owi.
Rouge zrobił podobnie. Tylko, że jego otaczały cienie. Aktywowali swoją smoczą moc, co wywołało zaskoczenie u swoich przeciwników i nie tylko.
- Rogue cofnij się. - niebieskooki odezwał się do współzawodnika iwysunął się na przód. - Sam sobie dam radę.
- Jeszcze chwilę temu Sabertooth dostawało w kość! A teraz chcą walczyć jeden na dwóch! - skomentował to prezenter.
- Nie doceniają nas... - mruknął Gajeel.
- Ale to uczucie... - odezwał się Natsu. - Jest silny.
Sting nie czekając dłużej zaatakował. Wykonał serię ataków, kończąc je rykiem białego smoka. Przy okazji rozwalił podłoże areny, robiąc w niej dziurę. Ale zawodnicy Fairy Tail nie powiedzieli ostatniego słowa. W jego stronę posłali swoje ataki. Lecz na nim nie zrobiły one zbyt dużego wrażenia.
- Blask białego smoka oczyszcza wszystko dookoła. Święty Płomień!- posłał w ich stronę kolejny atak. Po nim nadeszła kolejna seria ataków, przez które powalił swoich przeciwników. Czy ty oglądasz to Lektor!?, pomyślał pewny zwycięstwa. - Ale jesteście silni.
- Obaj leżą. - skomentował zaskoczony speaker.
- Chwila. - różowowłosy podniósł się z ziemi, a za nim jego przyjaciel. - Ałaaaa.
- Są lepsi niż myślałem. - żelazny smok pomasował się po głowie.
- Ale... Odkryłem wszystkie wasze techniki.
- Co?! - Sting spojrzał na nich zaskoczony. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, że po takim ataku mogą w ogóle się podnieść.
- Moment waszych ataków stanowi czas kiedy się bronicie... Nawet podczas rytmu twojego oddechu.
- Nie może być! Używam smoczej siły!
- Tak! To kawał wspaniałej mocy! Rany, teraz wszystko mnie boli. Naprzykład, gdy atakujesz, obracasz swoją nogę na godzinę jedenastą.
- Nie. - odezwał się Gajeel. - To jest dziesiąta.
- To jedenasta.
- Powiedzmy, że to dziesiąta trzydzieści. To nie jest jedenasta. -zaczęli się kłócić.
- To jedenasta albo dwudziesta trzecia!
- To jedno i to samo!
- Zamknij się! - Natsu wepchnął współzawodnika do wagonu i pociągnął za wajchę, przez co Gajeel gdzieś zaczął odjeżdżać.
- Hej...!! Ty... T-to jest... Ble... - zrobiło przez to mu się niedobrze i zniknął wszystkim z oczu.
- Hihihi. - zachichotał uradowany mag.
- Co ty robisz? - blondyn nie ukrywał swojego zaskoczenia.
- Gajeel... - odezwał się jak dotąd milczący Rogue.
- Chyba muszę się powtórzyć, bo mnie nie doceniliście. -różowowłosy zrobił krok w ich stronę. - Wystarczę tylko ja! Aby was dwóch pokonać! Czy jesteście teraz rozpaleni!?
- Chcesz powiedzieć, że ty wystarczysz? - Sting nie dowierzał. -Jaja sobie robisz?
- Nic do ciebie nie mam. - rzekł ciemnowłosy. - Chcę walczyć z Gajeel'em.
- Więc mnie pokonaj. - rzekł spokojnie Natsu.
- Smocza siła dorównuje sile prawdziwego smoka. Na świecie nie ma nic, co by jej dorównywało! - blondyn się nieźle wkurzył. Aktywował przy tym smoczą siłę. Natychmiast zaatakował swojego przeciwnika.
- Skończyłeś już? - spytał z uśmiechem na twarzy, blokując atak.
- Tą mocą zabiłem Weisslogię!
- Rozumiem. Więc ja tej mocy użyję dla moich przyjaciół. - jego twarz zrobiła się poważna.
Zawodnicy zaczęli się wymieniać atakami. Natsu napierał na swoich przeciwników. Przelał szalę zwycięstwa na swoja stronę.
W pewnym momencie bliźniacze smoki połączyły swoje moce, chcąc jakoś wygrać ten pojedynek.
- Święty cienisty cień świetlistego smoka! - wysłali atak w jego stronę.
- Sekretna technika zabójców smoków! Szkarłatny lotos, eksplodujące ogniste ostrze! - kontratakował i powalił zawodników z Sebartooth.
- Fairy Tail! - odezwał się speaker. - Pokonali dwa smoki!
Izumi obserwowała całą zagrywkę z zainteresowaniem. Ne mogła oderwać wzroku od walczących. Himeragi widząc to, uśmiechnęła się pod nosem. Wierzyła w swoich przyjaciół do samego końca. Wiedziała, że nie zawiodą gildii. A zwłaszcza Natsu.
- Niesamowite. - szepnęła cicho blondynka z delikatnym uśmiechem na ustach.
- W końcu to Fairy Tail.
___________________________________________________
Jej! W końcu dodałam ten rozdział xD trochę mi zajęło pisanie go. Ale obiecuję, że już nie będzie tak dużych przerw.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro