Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Wampiry znudzone już wędrówką, postanowili wróć z powrotem do nowego lokum. Nie widzieli sensu, żeby dalej szukać igły w stogu siana. Poza tym mieli już dość bezsensownego chodzenia. Jak na wampiry, to mieli ciężko wrócić. Te wszystkie zapach się mieszały, a na dodatek byli w nowym miejscu.

W końcu dotarli na miejsce. A było już dość późno. Usiedli na wolnym miejscu w salonie.

- Gdzie wy byliście? - spytał ich Reiji.

- Tu i tam... w sumie to nie wiem - odparł Laito.

- Zdrzemnijmy się – w drzwiach stanął Katsumi. - Jutro jest ostatni dzień igrzysk magicznych. Przejdziemy się tam. Może tam będzie. - Ostatnie zdanie powiedział bardziej do siebie ściszonym głosem.

Tak jak zostało powiedziane, tak też zrobili.

Następnego dnia wstali wcześnie. Lecz wampiry mieli z tym nie mały problem. Tylko co Reiji wstał bezproblemowo z całej szóstki. A o Shu, to już lepiej nie wspominać.

Droga na arenę minęła im w ciszy. Nikt nie miał ochoty się odzywać.

Na miejscu zajęli wolne miejsca blisko siebie. Lecz zaraz po rozpoczęciu ostatniego dnia igrzysk każdy udał się w swoją stronę. Nikt nic nie musiał mówić. Każdemu zależało tylko na jednym. Mimo wątpliwości nadal jej szukali. Nie zbyt skupiali uwagę na bitwy, które toczyły się pomiędzy magami. To nie było dla nich ważne. Lecz dla Sakamakich było to nowe, że człowiek potrafi posługiwać się magią. W Tokio przecież czegoś takiego nie ma. Tam nie wierzą w coś takiego jak magia.

W pewnym momencie Kasumi zobaczył ją. A przynajmniej tak mu się wydawało. Bez chwili namysłu poszedł w tamtą stronę. A kiedy już dotarł na miejsce, w którym ją zobaczył, nie widział jej. Rozejrzał się i nawoływał jej imię. Lecz nic to nie dało. Nie było jej. Izumi tu nie było.

W momencie kiedy ogłoszono zwycięstwo Fairy Tail mag spojrzał na lakrymy, które unosiły się nad areną, by każdy mógł zobaczyć co się dzieje w mieście. W końcu to tam rozgrywał się ostatni dzień igrzysk.

Zrezygnowany podążył za ludnością do wyjścia. Miał wielką nadzieję znaleźć tu swoją podopieczną. Myślał, że tu będzie i ją znajdzie. A potem udadzą się z powrotem do Tokio. Lecz pomylił się.
Droga do domu minęła im wszystkim w ciszy. Nie byli zadowoleni z wyników jaki dzisiaj uzyskali. Całe poszukiwania zdały się na nic. Wszyscy bez wyjątków byli zrezygnowani dzisiejszym dniem. Ale głęboko w sercach dalej mieli wielką nadzieję na odnalezienie dziewczyny.
- No i co teraz? - spytał Laito, kiedy już dotarli na miejsce.

- Ja się tak łatwo nie poddam - powiedział Katsumi pewnie. - Znajdę ją choćby nie wiem co.

- Kiedy ja nie chcę zaprzestawać poszukiwań - powiedział oburzony.

- Jutro jest bal dla magów - odwrócił się do wampirów. - Pójdziemy tam.

- Myślisz, że tam będzie? - okularnik spojrzał na ciemnowłosego.

- Prawdę mówiąc, to nie wiem. Ale sprawdzę każdy zakamarek - poszedł do siebie, zostawiając wampiry samych sobie.

A ci tylko mogli czekać. Brak jakichkolwiek poszlaków, tylko pogarszało sprawę. Nic nie wiedzieli na temat dziewczyny. Gdzie jest, ani co robi.

Mag siedząc w pokoju rozmyślał o dzisiejszym dniu. Sam już nie był pewien, czy ją faktycznie widział. Możliwe, że mu się przewidziało i mogła to być inna osoba. Ale też była opcja, że to właśnie Izumi mu przemknęła przed oczami. A skoro tak, to trzeba było to sprawdzić na balu. Bo jeśli była na igrzyskach, to może też być tam.

Następnego dnia, tak jak uzgodnili, a raczej jeden z nich, poszli na bal dla magów. Co prawda wampir to zupełnie co innego niż mag, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć. Na samym wejściu Sakamaki zrobili duże wrażenie zwłaszcza wśród kobiet. Zostali otoczeni wianuszkiem dziewczyn.

- No cześć dziewczyny - odezwał się rudzielec z uśmiechem na twarzy. Odpowiedziały mu piskiem. Postanowił od razu to wykorzystać i się dobrze bawić.

- Utrapienie - skomentował to cicho Subaru, po czym odszedł do zgromadzenia, posyłając dziewczynom mordercze spojrzenia, a te robiły mu miejsce, by mógł spokojnie przejść.

- Nie zwracajcie na niego uwagi. On już tak ma. Biedaczek nie ma żadnej kobiety i nie wie jak je traktować.

- Jakie to smutne – powiedziała jedna z kobiet.

- A ty wiesz jak? - pytała druga.

- Oczywiście – uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Tak jak na to zasługują fufu~ z należytym szacunkiem.

Odpowiedziały mu szczere śmiechy.

Bracia nawet tego nie komentowali. A nie bardzo im się to podobało. Kapelusznik wiedząc o tym doskonale odszedł ze swoim haremem.

Reszta rozeszła się w swoją stronę. Mieli tylko jeden cel i tego postanowili się trzymać.

Sala była ogromna. Wydawało się, że nie ma końca. Co tak naprawdę utrudniało śledztwo. Dodatkowym minusem było to, że wszędzie byli ludzie. Przez co mieszały się zapachy. Odnalezienie dziewczyny w tym tłumie była niemal niemożliwa. Jeśli w ogóle tam była.

Minęło już dobre kilka godzin od rozpoczęcia balu. Laito ze swoim haremem zdążyli ściągnąć na siebie uwagę. Byli bardziej zajęci sobą niż czymkolwiek innym. Każda tańczyła z wampirem po kolei. I żadna nie miała dość.
Pewna dziewczyna zainteresowała się całą grupą i podeszła do nich. Gdy już była wystarczająco blisko i usłyszała głos należącego do mężczyzny, była pewna, że gdzieś już go słyszała. Miała też pewność, że zna ten głos. Kiedy go ujrzała, rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Nie mogła uwierzyć w to co widzi.

- Laito? - spytała dla pewności chcąc się upewnić, że nie ma omamów.

Chłopak usłyszawszy swoje imię odwrócił się w stronę skąd głos pochodził. Sam nie mógł uwierzyć w to co widzi.

- Bitch-chan. - rzekł cicho.

__________________________________________________

Witam Was po dość długiej mojej nieobecności. Trochę zaniedbałam pisanie. Ale chcę skończyć tą opowieść, bo nie lubię zostawiać niedokończonych. 

Wiem, że trochę krótki jest ten rozdział, ale to już naprawdę jest maksimum. Wiem, że następny będzie o wiele dłuższy. Z Izumi mi się pisze o wiele lepiej :D 
Do następnego :*
PS. Pamiętajcie o komentarzach i gwiazdkach 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro