~Rozdział 1~
Leżałam w łóżku próbując się wyciszyć po dzisiejszym dniu. Rozmowa z Kapitanem Szóstego Oddziału Gotei 13 była spokojna, lecz wyczerpująca. Sprawiał wrażenie osoby troskliwej, ale mimo wszystko starał się ukryć te uczucia pod maską powagi i obojętności. Zastanawiałam się nad naszą rozmową a dokładnie jej fragmentem. Nie wiedziałam co o tym sądzić:
"-..Tęsknisz za nią? - zapytałam go. -Też szarpią Tobą uczucia i emocje po stacie bliskiej osoby?
- Uczucia.. emocje.. nigdy nie czułem czegoś tak żałosnego.."
Chociaż.. skoro zerwał zasady to musiał ją kochać i wygląda to trochę jakby chciał zapomnieć o uczuciach do niej. Pragnęłam porozmawiać z Byakuyą jeszcze dłużej, bardziej poznać go. Mimo, że był skryty coś chował pod tą przywdzianą maską obojętności, ja to wiem. Popatrzyłam kątem oka na moją zabandażowaną rękę, nie widziałam Hiroko do tej pory, dosłownie jakby wyparował.. Nie wiem co mu się stało, czuje się winna za jego obecne zachowanie, ale przynajmniej nie prawił mi monologów na temat "Czego nie wypada szlachcie". Nadal odczuwałam pulsujący ból, ale nie chciałam poprzestać moich treningów, które robię sama próbując nauczyć się walki. Jest to jedyna rzecz, która potrafi oderwać mnie od świata.
Nie wiem kiedy usnęłam, ale już nastał ranek a przez niedomknięte drzwi na taras zaczęły powoli ukazywać się promienie słoneczne, które siłą wchodziły do pomieszczenia. Przebrałam się z białej yukaty w czerwoną, której używałam w wolny dzień i wraz z mieczem wyszłam przed dom. Otaczały go liczne polanki i drzewa wiśni, było tutaj pięknie.. a szczególnie wiosną kiedy rośliny kwitnęły.
Tak minął tydzień, od Hiroko dostawałam tylko kartki, które podkładał na mojej drodze, typu "Śniadanie jest gotowe" albo "Uzupełnij dokumenty", szukałam go nawet, ale poddałam się po kilku godzinach. Jedynie zostawiłam mu list z przeprosinami przed jego pokojem, który po pewnym czasie zniknął. Po raz kolejny wyszłam ćwiczyć. Zasłoniłam swoje oczy jedwabną chustką próbując wyobrazić sobie możliwe ruchy przeciwnika, po chwili poczułam, że prawdziwy miecz, który nie jest już wymysłem mojej wyobraźni, szykuje się do ataku. Nie odsłoniłam oczu próbując wyczuć reiatsu przeciwnika, który był mi nie znany. Pewnie jakiś ochroniarz jak zazwyczaj robi sobie ze mnie żarty a jak spojrzę na niego to wyparuje.. W pewnym momencie po dość długiej walce został mi przyłożony miecz do gardła, wtedy zsunęłam chuste.
-Pozycja jest dobra, jednak musisz się nauczyć zmieniać schemat uderzeń, bo przeciwnik szybko Cię rogryzie.- uśmiechnął się lekko chowając swoją katanę.
-B..Byakuya-sama?- wyjąkałam chowając szybko broń na sobą. To była najgorsza osoba jaka mogła mnie zobaczyć... Czemu to musiał być on.. -Co tu robisz?- spytałam lekko zmieszana próbując ignorować to co się przed chwilą stało.
-Przyszedłem sprawdzić jak się miewasz..- cicho mruknął przechodząc ponownie w tryb powagi. -Jak ręka?
-Dobrze nawet, dziękuję.- uśmiechnęłam się. -I proszę, nie przejmuj się mną, pewnie masz teraz tysiące innych rzeczy do zrobi..
-Będę robił co chce.- zaśmiał się pod nosem. -Także o mnie się nie martw. Czemu trenujesz walkę mieczem?- spytał się patrząc na narzędzie za mną, które marnie chowałam.
-Długa, nudna, historia.- rzekłam wesoło, chociaż w głębi duszy byłam załamana.
-Mamy czas.- zachęcił mnie Kuchiki. Był o dziwo bardzo miły w tym temacie, co mnie pozytywnie zaskoczyło. Praktycznie nikt nie toleruje walczących kobiet a co dopiero ze szlachty. -Chętnie posłucham.
-Na prawdę to jest nudne..- odgarnęłam grzywkę z oczu. -Dobra..- odpowiedziałam gdy czułam na sobie jego zimny wzrok nie znoszący sprzeciwu. -Krótko mówiąc gdy byłam mała chciałam się usamodzielnić i znaleźć sobie jakieś zajęcie, które jest dostępne dla każdego, ponieważ nie zadowala mnie sztywne życie szlachty, że wszyscy robią coś za Ciebie.. Oczywiście bez obrazy. Kontynuując, spodobała mi się walka mieczem i tak już zostało.
-Nie chciałaś może wstąpić do Akademii, która szkoli na wysokim poziomie?- usłyszałam kolejne pytanie.
-Nie.- odpowiedziałam zdecydowana. -Mierzyłam się z tym, że mnie wyśmieją - "Szlachcianka, która ma wszystko zostaje pospolitym Shinigamim a z uwagi na jej status ma podciągane oceny".- zaśmiałam się lekko dla rozluźnienia atmosfery.
-Przemyśl to, dzięki naszemu statusowi zawsze można coś załatwić w tej sprawie.- uśmiechnął się pocieszająco. -Ja też muszę spróbować zdziałać Coś. Niestety to już nie jest takie łatwe.
-Pamiętaj, że zawsze mogę pomóc.- odwzajemniłam uśmiech.
-Wybacz, iż przeszkodziłem. Nie będę już zabierał Tobie więcej wolnego czasu.- powiedział chcąc odejść, ale chwyciłam go za nadgarstek.
-Nie zabierasz..- odezwałam się lekko zażenowana moim zachowaniem po czym szybko puściłam chłopaka. -W..wybacz, nie pomyślałam..
-Spokojnie..- rzekł z nutą rozbawienia w głosie. -Nie gryze.
-Kto wie?- uśmiech znowu zagościł na mojej twarzy, wzięłam drugą atrapę miecza i rzuciłam ją w stronę Kuchiki'ego. -Rewanż?
-Już myślałem, że nie zapytasz.
Kto by pomyślał, że zwykła dziewczyna, nie, źle - szlachcianka, która chce być zwykłą dziewczyną znajdzie kogoś kto ją zaakceptuje taką jaka jest. Nie wytykał palcem tej małej blondynki co próbowała przeciąć kiedyś powietrze i jej się nie udawało. Uznał ją za równą mimo, że był na wysokim poziomie walki. Dał rady i ćwiczył z nią jak nigdy nic. Byłam mu wdzięczna za to co zrobił...
-Dziękuję za wizytę.- ukłoniłam się lekko czarno włosemu, który odwzajemnił gest. Było już dawno po zachodzie słońca, ale nawet nie zauważyliśmy kiedy czas minął.
-To ja dziękuję, że mogłem udzielić Tobie parę rad Alliaro.- uśmiechnęłam się jeszcze na pożegnanie i chłopak wyszedł zostawiając mnie samą, chociaż nie.. miałam jeszcze gdzieś kitrającego się przyjaciela i dużą ilość ochrony, ale nikt nie dawał oznak życia.
Weszłam powoli do salonu wiedząc, że czeka tam na mnie herbata, ale nie spodziewałam się dodatkowego bonusu jakim była czerwona czupryna. Bez zastanowienia rzuciłam się na niego.
-Nie waż się ani razu jeszcze obrażać, bo następnym razem załame się przez tą cisze..- mruknęłam tuląc poważnego chłopaka, który po chwili się lekko uśmiechnął.
-Myślałem, że...- zaczął ale mu przerwałam z łzami ulgi w oczach.
-Źle myślałeś..!
-Proszę nie płacz, wybacz nie powinienem.- przytulił mnie również. -Możesz mi wytłumaczyć przynajmniej co się Tobie stało wtedy?
-Em.. filiżanka mi spadła.- zaśmiałam się nerwo ocierając łzy.
-Niech Ci będzie.- również się zaśmiał i usiedliśmy na fotelach z gorącym napojem, tak jak za starych dobrych lat.
~~~~~~~~
Rozdział krótszy niż poprzedni, ale w tym momencie pasowało mi zrobić polsat. Rozdziały będą co.. wena mi pozwoli ;3 Także do następnego~
P.s. Przepraszam za tak długą przerwę. Postaram się w najbliższym czasie dokończyć tą książkę, jednak niczego nie obiecuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro