~ Prolog ~
Życie szlachty nie jest łatwe tak jak się zdaje. Artystokracja musi przestrzegać zasad, bo zostanie wyśmiana i straci honor, musi strzec swojego rodu, godnie go reprezentować oraz zrobić wszystko aby zapewnić mu nieśmiertelną pozycje, nie można się sprzeciwić doradcy do momentu aż nie zdobędzie się majątku rodu i najważniejsze, aby tak było musi wziąć ślub, omówiony i przygotowany nim się urodzimy..
-Jak to dzisiaj poznam mojego niedoszłego męża?!- zapytałam podniesionym głosem mojego doradce jak i przyjaciela, którego praktycznie znam od moich narodzin.
-Alliaro.. wiem, że Ci może być ciężko, ale nic nie zostało odwołane a ślub planowany przed twymi narodzinami jednak się odbędzie.- odpowiedział spokojnie poprawiając swoje krótkie, czerwone włosy, które opadły mu na oczy.
-Hiroko... ty tego nie rozumiesz, ten mężczyzna miał już żonę, która już nie żyje, nie mógł jej pomóc, jedyne co mógł to patrzeć na powolną śmierć ukochanej i sądzisz, że tylko miesiąc żałoby wystarczy? Wiesz może co to jedyna i prawdziwa miłość?! Nie zamierzam wziąść ślubu z przymusu rozumiesz?!- uniosłam się po raz pierwszy w życiu, gdy zrozumiałam co zrobiłam, skinęłam lekko głową i szepnełam krótkie "Przepraszam, wiem, że nie powinnam.".
-Zaraz powinnien przyjść Pan..- w tym momencie czerwonowłosemu przerwało pukanie do drzwi, do których bez zastanowienia podszedł i otworzył oraz z jak największym szacunkiem przywitał gościa, ja natomiast udałam się w jego ślady.
Gdy wyszłam z salonu obowiązkowym, dostojnym krokiem, obok jakże znanej mi chudej postaci w odcieniach mocnej czerwieni stał dość wysoki mężczyzna. Posiadał średniej długości czarne włosy i niezwykłe fioletowe oczy, natomiast ubrany był w strój Shinigami czyli czarną yukatę, kapitańskie haori oraz turkusowy szal. Trzeba przyznać, że jest przystojny..
-Alliara Hidoyama.- przedstawiłam się i dygnęłam lekko a na mojej dłoni został złożony pocałunek.
-Byakuya Kuchiki.- odpowiedział czarno włosy i uśmiechnął się lekko -Cieszę się, że w końcu mogę Panią poznać.
-Podzielam pańskie zdanie.- odwzajemniłam uśmiech z lekkim rumieńcem na policzkach.
-Nie będę już przeszkadzał, jakby coś będę tam gdzie zwykle Panienko.- rzekł Hiroko, podkreślając ostatni wyraz, w moją stronę i wyszedł.
Odprowadziłam chłopaka wzrokiem dopóki nie zniknął z pola widzenia, następnie przeniosłam wzrok na podłogę aż w końcu spojrzałam nieśmiało na Byakuye. Wszystko to trwało najdłużej kilka sekund.
-Może udamy się do ogrodu?- odezwałam się lekko zaniepokojona, bo nie wiedziałam czy na pewno tak powinnam się zachować, nigdy nie byłam sam na sam z zupełnie obcym mi facetem. Hiroko, mogłeś mnie uprzedzić i dać parę rad co mam robić w takich sytuacjach a nie każesz mi sukienkę na ślub wybrać, a i tak po tygodniu nie możemy dojść do kompromisu..
-Z przyjemnością.- odpowiedział mój "towarzysz" na co w ciszy udaliśmy się do wcześniej wspomnianego miejsca i usiedliśmy przy zdobionym, białym stoliku gdzie była już podana biała herbata.
Nie wiedziałam co myśleć, dużo wizji przelatywało mi przez głowę. Stresowałam się, tego jestem pewna i prawdopodobnie było to widać. Dzięki Hiroko jeszcze raz!
-Wszystko w porządku? Blado wygląda Pani...- spytał mnie najwyraźniej zmartwiony Kuchiki.
-W porządku, nie ma powodu do obaw..- odrzekłam z lekka zamyślona odwracając twarz w innym kierunku.
Z plotek wiedziałam, że Kapitan Szóstego oddziału Gotei 13 jest skory w okazywaniu uczuć i ciągle gości u niego na twarzy powaga. Czyli istnieją tylko dwie możliwości: pokazuje fałszywą uprzejmość, albo po prostu poznałam jego prawdziwe oblicze.
-Rozumiem... Czyli wychodzi na to, że się stresujesz, bądź jednak mnie właśnie okłamałaś.- No bez żartów, wcale nie wiedziałam. Chwila.. skąd wie, że jestem zdenerwowana? Ręce mi nie drżą ani nic z tych rzeczy. -Mógłbym się zapytać, która z tych opcji jest prawdziwa i czemu, ale wyszłoby, że jestem wścibski.- Oznajmił podpierając podbródek na splecionych dłoniach.
Siedziałam chwile nic nie mówiąc, z jednej strony próbowałam się otworzyć, ale coś mnie powstrzymywało. -Bardziej to pierwsze. Po prostu nie sądziłam, że tak się sprawy potoczą i poznamy się w takich okolicznościach.- mruknęłam niemrawo i napiłam się kwiatowego napoju, tym samym biorąc cicho wdech.
-Mhm.- zamyślił się chwilę. -Najwyraźniej moje zainteresowanie wtedy było zbędne.- odpowiedział Byakuya z poważną już miną. W pewnym momencie dodał -Mógłbym się o coś zapytać?
-Oczywiście.- rzekłam krótko sądząc, że to jakieś błahe pytanie, ale się myliłam, bardzo się myliłam.
-Słyszałem niechcący twoją rozmowę z Panem Merui. Jeśli nie chcesz i nie podobają się Pani zasady szlachty dotyczące przymusowego ślubu to czego w takim razie Pani oczekuje?- ze zdziwienia nie mogłam wziąć oddechu, tylko tego tematu teraz brakowało. Nie wiedząc kiedy, automatycznie zacisnęłam pięść, niestety na jej drodze stała filiżanka, która pękła, a szkło wbiło się w moją dłoń. Gorąc płynu dał też o sobie znać i zaczął mieszać się powoli z metaliczną czerwoną cieczą sprawiając pulsujący ból, który nie pozwalał jasno myśleć. Powoli cały ten "roztwór" spływał na opuszki palców 8 skapywał na śnieżno-białą yukate.
-Niech Pan wybaczy, ale muszę odejść.- mruknęłam w jego stronę i starając zachować normalny krok chodu poszłam do swojego pokoju chcąc wyciągnąć apteczkę, którą ukrywałam przed doradcą. Jednak w pewnym momencie zorientowałam się, że sama nie dam rady, bo brakuje mi rąk, bo jedna ranna a druga tamuje krwawienie. W pewnym momencie ktoś wykonał czynność za mnie. -Co Pan tu robi?
-To moja wina, więc przyszedłem pomóc..- rzekł wyciągając z pudełka wszystkie potrzebne przedmioty do opatrzenia rany.
-Mogliby Pan mówić mi po imieniu? Niezręcznie się czuję w takich momentach...- westchnęłam patrząc na swoje stopy, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy. -Przepraszam, tego pytania nie było..
-Jeśli chcesz to oczywiście, ale proszę abyś w takim przypadku ty też nie zwracała się do mnie"per Pan"- uśmiechnął się pocieszająco po czym spojrzał na moją rękę, z której skraplała się dalej krew brudząc podłogę.
-Oczywiście.- odwzajemniłam uśmiech chwilę zapominając o bólu.
Oboje usiedliśmy w ciszy na czarnych poduszkach, które gościły w pokoju właśnie w odcieniach czerni i bieli. Chłopak zajął się moją raną z wyraźnym zakłopotaniem i zmartwieniem. Zastanawiałam się o czym myśli i dlaczego jest taki... zmienny? Nie wiem czy to dobre określenie.
W skupieniu wyciągał kawałki szkła z mojej dłoni gdy byłam zajęta rozmyślaniem o wszystkim. Gdy kończył poczułam ból i mimowolnie syknęłam chcąc zabrać kończynę na co Kuchiki cicho westchnął i założył bandaż. Po skończeniu odłożył pudełko w poprzednie miejsce.
-D..dziękuję.- powiedziałam dalej ze spuszczoną głową.
-Nie przejmuj się, każdemu może się coś takiego zdarzyć.- ponownie lekko się uśmiechnął.
Rozmawialiśmy dłuższą chwilę i można powiedzieć, że przekonałam trochę do siebie Byakuye. W pewnym momencie do pokoju wpadł Hiroko. Jego fryzura była nadzwyczajnie potargana, jednak gdy mnie zobaczył szybko się ogarnął.
-Proszę o wybaczenie, ale zauważyłem krew przy stole i przestraszyłem się, że Panien...- zaczął, ale mu przerwałam.
-Spokojnie Hiroko, nic się nie stało.- rzekłam do niego chowając rękę w rękawie jednak zauważył. -Możesz wyjść z pokoju?
-Oczywiście, jeszcze raz przepraszam.- mruknął zestresowany po czym wyszedł.
-Czemu to zrobiłaś?- spytał mnie czarnowłosy. Zadawał za dużo pytań.. -Martwił się najwyraźniej.
-Nie lubię gdy się ktoś o mnie martwi.- mimowolnie dotknęłam śnieżnobiałego bandażu, który powoli w pewnych miejscach zmieniał kolor na krwisto-czerwony. -Czuję wtedy, że tylko przeszkadzam, więc staram się być samodzielna.- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Hisana też tak mówiła..- rzekł cicho Byakuya. Tym razem on się zamyślił.
-...Tęsknisz za nią? - zapytałam go. -Też szarpią Tobą uczucia i emocje po stacie bliskiej osoby?
- Uczucia.. emocje.. nigdy nie czułem czegoś tak żałosnego..
~~~~~~~~
No i tak kończymy z poważnym akcentem. Uważam, że rozdzialik udany jednak trochę bym pozmieniała jeszcze mimo wszystko.. A Wy co sądzicie i prologu?
~Shiro
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro