⚣ 8⚣
Pierwsze co zobaczyłem, kiedy się obudziłem to, że leżę cały nagi w łóżku a na dodatek przytulny do Chanyeola. Szczerze było mi wygodnie, ale trzeba wstać.
-Hej Baekhyun. - prawie krzyknąłem, kiedy usłyszałem, jak Chan mówi, do mnie. Odwruciłem się do niego lekko się uśmiechając.
-Hej. Wiesz, zapomnij, o tym, że uprawialiśmy seks dobrze? - nie wiem czemu, ale coś mnie ukuło w żołądek. Na pewno przez to, że jestem głodny.
-Dobra nie ma sprawy. - Powiedział obojętnie, ale widać było, że lekko posmutniał, chyba mi się wydawało.
Spojrzałem, na zegarek a moje oczy się powiększyły, i chciałem wstać, ale do pokoju wszedł mój ojciec.
-Cześć... Baekhyun! - Zasłoniłem się i Chanyeol kołdrą uśmiechając się niezręcznie.
-Cześć tato? - patrzył się to na mnie to na Parka.
-Kto to jest? Czy to jest ojciec dziecka? Odpowiadaj! - Krzyknął, na mnie, na co lekko się skuliłem.
-Dzień dobry, tak jestem ojcem dziecka. - Park wyszedł, spod kołdry podnosząc, się do siadu.
-Och Chanyeol. To ty. - nadal zdziwiony zaistniałą sytuacją, jedynie uśmiechnął, się do niego ukazując, swoje białe zęby.
-Tato później pogadamy dobrze? Bo wiesz, Sandara nie będzie, wiecznie czekać. - syknąłem, a on szybko wybiegł, z pokoju. Westchnałem opadając na pościel.
-A powtórzymy kiedyś to? - Obróciłem się do Chanyeola który uśmiechał się jak głupi do sera.
-Jak mi się oświadczysz, ale do tego nie dojdzie więc nie. - wystawiłem, mu język wstając, z łóżka ubierają szybko bokserki i koszulkę.
-Jak tam chcesz, ale jak coś to jestem chętny, -puścił, mi oczko ubierają się na szybko. Nie powiem mu, że mam na niego ochotę i żeby teraz mnie przeleciał, nie jestem taki łatwy.
-No to widzimy się w szkole. - powiedział, wychodząc z pokoju.
*****
Wszytko, ładnie i pięknie w naszej znajomości się toczyło i zanim się spostrzegłem miesiąc, minął, a mój brzuch lekko się powiększył.
Już z Parkiem się nie kłócę, teraz jesteśmy, jak dobrzy przyjaciele, rozmawiamy i piszemy do siebie codziennie. Jest fajnie i w ogóle, ale nie wiem jak mam mu powiedzieć a tym, że chcę oddać dziecko.
Westchnąłem, idąc, korytarzem do szkolnej stołówki, bo zgłodniałem. Po drodze zobaczyłem Luhana, który był jakiś nieobecny, podeszłem do niego łapiąc go za rękę.
-Cześć Lulu coś się stało? - spytałem lekko zmartwiony, bo to już nie pierwszy raz, kiedy jest przybity.
-Tak, bo nie wiem co mam dać na urodziny Sehunowi. - westchnął, kręcąc, głową.
-Przefarbuj sobie włosy. Po zatym co Sehun najbardziej by chciał od ciebie? - spytałem, przegryzając wargę.
-Bo założyliśmy się o twoje dziecko i Sehun chce się ze mną kochać. Ale ja się boję, że mnie skrzywdzi. - jęknął płaczliwie.
-Lulu on cię nie skrzywdzi, widać, że cię kocha i jak tyle wytrzymał, bez seksu to masz, dowód, że dąży cię miłością. - przytuliłem, go a on objął, mnie.
-Kocham cię.
-Ej nie zapędzaj się tak.- zaśmiałem się a on razem ze mną.
-Masz, rację pójdę, do fryzjera. - mruknął i zaraz pobiegł do Sehuna który stał obok nas.
Westchnąłem, też chcę, mieć takiego chłopaka jak Luhan, który mnie przytuli, pocieszy i powie czułe słówka.
-Hej Baekki!
-Chanyeol mówiłem ci, żebyś tak do mnie nie mówił. - Jęknąłem, na co on się zaśmiał.
-Jak się ma mój bobas i jego mama. - zaśmiał się masujące mój brzuch.
-Ja ci kurwa dam mama! Jestem w stu procentach męski. Nie widzisz, jak ociekam, męskości? - spytałem się go, na co on zaśmiał się i pocałował, mnie w policzek, przez co się zarumieniłem.
-Nie. Idziemy na stołówkę? - pokiwałem, głową idąc, z nim.
-Bo wiesz, Chan muszę, ci coś powiedzieć. Tylko proszę nie złość się. - zagryzłem wargę.
-Ok. - pokiwał, głową patrząc, się na mnie. Westchnąłem, powiedzieć mu czy nie? A raz się żyje.
-Myślałem, sobie o nas w przyszłości. Bo wiesz, jak ty sobie to wyobrażasz?
-No wiesz, będę, do ciebie przychodził, zajmował się nim i wszystko to, co robi ojciec.
-Chanyeol nie damy rady. My się nawet nie kochamy, a ty mi mówisz, żebyśmy wychowywali je razem. Ja przepraszam, że to powiem, ale oddam je do domu dziecka. - spojrzałem na niego. Chan otworzył szerzej oczy, które poczerniały.
-To ja się staram, próbuję, być przykładowym przyszłym ojcem a ty chcesz, oddać dziecko do adopcji! - krzyknął, na co ja westchnąłem.
-Ale jak ty sobie to wyobrażasz co? Ja mam naukę i ty równi...
-Bym znalazł pracę lub ojciec zatrudni mnie w swojej firmie. Zobaczysz damy sobie radę. - uśmiechnął się do mnie, na co poczułem, kucie w sercu i jego lekko załzawione oczy.
-Chanyeol podjąłem już decyzję.- westchnąłem, zaciskając zęby, żeby się nie rozpłakać.
-Nie spodziewałem się tego po tobie. Zachowujesz się jak jakaś dziwka. Najpierw się pchasz, do kogoś, a potem odrzucasz, nie patrząc się na uczucia. - warknął, odchodząc, ode mnie, za co łzy spłynęły mi po policzkach.
-Ale Chanye...
-Nie odzywaj się do mnie i nie pisz. Nie chce cię znać!
Szybko wybiegłem ze szkoły, nie patrząc, się gdzie biegnę, dopiero, po kilku minutach zobaczyłem, że jestem prawie pod swoim domem.
Weszłem do niego od razu, zasłaniając swoje oczy na widok który, zastałem w kuchni.
-Tato co ty robisz z tym mężczyzną!
-Kochanie to nie tak jak myślisz, naprawdę. - powiedział, szybko ubierając, swoje bokserki, a na młodego chłopaka zarzucił swoją koszulę.
Jestem życiowym przegrywem.
Chcecie specjalny rozdział z jakiegoś shipy? Jak tak no proszę napisać. Życzę miłej nocy i zapraszam do komentowania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro