⚣ 6 ⚣
Z każdym dniem czułem się okropnie, moje plecy bolały, wraz z brzuchem a do tego wymiotowałem, znacznie częściej. Za nim się spostrzegłem była już środa i za trzy godziny mam iść z Parkiem do lekarza.
Właśnie moje relacje z Parkiem się odrobinę zmieniły mianowicie. Nie kłócimy się tak często, jak kiedyś i staramy się nawiązać wspólny język, co nam się zbytnio nie udaje.
-Luhan ja się boję. - Jęknąłem po raz kolejny do swojego przyjaciela, który zawzięcie pisał z Sehunem.
-Mhm. - mruknął, na co wywróciłem, oczami jedząc, truskawki.
-Nie ignoruj mnie no! A co jeśli będą to bliźniaki! Jem zbyt dużo jak za dwie osoby. - Jęknąłem po raz kolejny masujące swój brzuch.
-Boże Baekhyun. Może od razu trojaczki co? - zbladłem i sapnąłem z lekkiego bólu brzucha.
-Luhan no! Pociesz mnie.
-Ja obstawiam bliźniaki a Sehun jedno dziecko. - uśmiechnął się przez co dostał, ode mnie w głowę.
-Założyłeś się z Sehunem o moje dziecko. Jak mogłeś...będziesz jadł ten jogurt? - spytałem, się od razu zabierając, od niego mleczny produkt zajadając, się nim.
-Już nie. Chodzi, za chwile będą, lekcje. - mruknął, chowają, swój telefon. Wygramoliłem się, że krzesełka od razu idąc z Luhanem do klasy biologicznej.
*****
Byłem na przystanku, który znajdował się koło szkoły. Luhan poszedł do Sehuna, więc zostałem, sam jak palec czekając, na który autobus spóźniał się już dziesięć minut.
-Kurwa. - szkoda, że tata nie da rady po mnie przyjechać. Westchnąłem, po raz kolejny zamykając oczy, aby po chwili usłyszeć głośny ryk silnika samochodowego.
Otworzyłem oczy, by zobaczyć białe Audi A3, szyba od pojazdu zsunęła się w dół i zobaczyłem Chanyeola, który uśmiecha się do mnie.
-Wsiadaj, jedziemy od razu do lekarza, bo późnej nie mogę. - westchnąłem i szybko wysiadłem, do auta zapinając, pasy bezpieczeństwa.
W drodze do lekarza nikt się nie odzywał i było trochę sztywno, ale nie zamierzałem przerwać ciszy. Za nim się spostrzegłem, byliśmy już pod białym budynkiem.
Wsiedliśmy, z auta uprzednio odłożyłem, plecak na fotel by mi nie przeszkadzał. Przy recepcji powitała mnie znów ta blądynka, na co mlasnąłem językiem.
-Dzień dobry. Byłem umówiony dzisiaj na USG u Pana Yoongina. - uśmiechnął się sztucznie, na co ona jedynie prychnęła i podała mi odpowiednią kartotekę.
-Proszę ustawić się w kolejce. - syknęła na odchody. Wywruciłem oczami, siadając na te wkurwiające krzesełka.
-Czemu byłeś dla niej taki oschły? - Chanyeol spytał mnie, na co odwróciłem, się do niego.
-Bo ona mi się nie podoba i tyle na temat. - mruknąłem, a Chan pokiwała, głową patrząc się w ścianę obok nas.
Po kilku minutach z gabinetu wyszedł, pacjent więc wstaliśmy i kierowaliśmy się do gabinetu.
-Dzień dobry Baekhyun. - krzyknął, radośnie Min, na co lekko się uśmiechnąłem.
-Dzień dobry. Przyszłem dzisiaj na USG brzucha. - pokiwałem, głową patrząc, się na Parka.
-A pan to zapewne jego chłopak prawda?
-Nie. - lekarz lekko się zmieszał oraz zarumienił. Zaprosił, mnie na kozetkę więc położyłem, się na niej pociągają, swój czarny sweter.
Doktor wysłał na mój brzuch żel, aby zaraz przyłożyć słuchawkę. Jeździł, nią przez chwilę zapewnie szukając, dziecka. Po kilku sekundach znalazł, to czego szukał, włączając głośnik.
Po całym pomieszczeniu rozległo się ciche pikanie oraz szmery. A na monitorze można było zobaczyć małą fasolkę, którą od czasu do czasu lekko się kołysała, na co mruknąłem.
-Jest zdrowe i ma niecałe cztery tygodnie. - Pan Min obserwował monitor. - Chcecie wydruk USG?
-Tak. - ja z Chanyeolem powiedzieliśmy jednocześnie.
*****
Leżałem, na łóżku patrząc, się na niebieski sufit. Rozmyślałem co będzie dalej ze mną, Parkiem i dzieckiem.
Łzy napłynęły mi do oczy, kiedy przypomnę, sobie co Park zrobił, jak wyszliśmy z osierodka zdrowia.
Tak po prostu podał mi moją torbę i zostawił mnie na parkingu bez słowa wyjaśnienia. Odjechał, a ja głupi patrzyłem, się na tył jego zjebanego auta.
Doszedłem do wniosku, że Park po prostu nie chce, tego dziecka a poszedł ze mną, bo przecież, nie wypada odmówić.
Nie usunę dziecka, bo będę miał, wyrzuty sumienia a tego nie chcę, więc zostaje mi jena opcja i chyba najlepsza. Urodzę je i oddam, do domu dziecka może jemu trafi, się lepsza rodzina.
Bo przecież ja mam, naukę a sam nie dam, rady, może i ojciec będzie mi pomagał, ale to nie wystarczy.
Westchnąłem, gładząc swój brzuch cicho, płacząc nad swoim zjebany życiem. To wszytko kurwa przez Parka, gdyby nie on nie byłoby wtedy dziecka.
Nawet nie widziałem, kiedy zapałem od ciągłego płakania.
*****
Pov Luhan
-No więc aniołku wygrałem. - Sehun po raz kolejny zrobił czerwoną malinkę na mojej blade szyi.
Zagryzłem wargę, kiedy jego dłoń znalazła, się pod moją koszulką od razu atakując, moje sutki.
-Sese proszę, dostaniesz swoje w swoim czasie, a teraz uczymy się geografii więc nie doty...
Pocałował, mnie w usta co od razu, oddałem ochoczo, bo przecież jemu nie da rady odmówić.
Jego usta smakowały miętową gumą oraz czekoladą, przez co mocniej go do siebie docisnąłem.
-Okey Sese koniec teraz wracamy do nauki. - warknąłem i wbiłem, ostry szpic ołówka w jego rękę, na co krzyknął.
Naburmuszył się, ale po chwili objął, mnie słuchając, uważnie co tłumaczę.
Zdecydowanie kocham tego idiotę ponad życie.
Życzę miłej nocy i zapraszam do komentowania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro