Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚣37⚣

W końcu w domu jak ja się cieszę kochanie. - wciągnąłem powietrze wychodząc z lotniska.

-Skarbie my jeszcze nawet nie dojechaliśmy do domu, tu jest lotnisko. - wywróciłem oczami na wypowiedz Chana idąc do samochodu bez żadnych bagaży, za to Channie ma ich pełno, bo sam przyznał, że da radę.

-Trzeba wybrać się na zakupy, by kupić jakieś ubranka dla dziecka, za kilka miesięcy już będę rodził, więc przydało by się zaopatrzyć w podstawowe rzeczy. Przy okazji byśmy pooglądali łóżeczka, nosidełka oraz wózki, bo to tez się nam przyda. Co o tym myślisz? - spytałem Chanyeola siadając na fotel.

-Nie ma problemu skarbie, możemy nawet jutro mi to obojętne wystarczy że zadzwonisz do mnie i już jedziemy. - uśmiechnął się na co pocałowałem go szybko w policzek na czerwonym świetle.

Do końca drogi siedzieliśmy w komfortowej ciszy. Park był skupiony na drodze a ja oglądałem swój pierścionek zaręczynowy. Dalej nie mogę w to uwierzyć, że Chan mi się oświadczył! Po kilku minutach byliśmy już przed moim domem, wysiadłem z auta i skierowałem się do drzwi wejściowych otwierając je, aby wejść do korytarza a za mną Chan z walizkami.

Weszłem do kuchni to aż się cofnąłem, w kuchni siedziała moja znienawidzona kuzynka Yiren. Odwruciła się do mnie uśmiechając się słodko zeskakując z krzesła.

-Baekki skarbie jak ja dawno cię widziałam! Boże przytyłeś i wyglądasz jak świnia, od jutro idziemy na siłownie, bo nikt cię nie będzie chciał. - zaśmiała się głośno zadowolona ze swojej wypowiedzi.

-Och Yiren, jaka ty głupiutka czyli jak zwykle. Channie chodz tu na moment. - sapnołem zdejmując kurtkę i kładąc ją na stół.

-Już jestem kochanie wołałeś mnie? -spytał się przytulając mnie od tyłu. Yiren spojrzała na niego zaciskając mocno pięsci.

-Przedstawiam ci moją kuzynkę Wang Yiren. Yiren a tobie przedstawiam mojego narzeczonego Park Chanyeola. - podniosłem głowę, uśmiechając się z zadowoleniem. Wang jedynie uśmiechneła się sztucznie witając się.

-Gdzie Luhan i na ile tu przyjechałaś? - spytałem na co wzruszyła ramionami.

-Po Lu przyszedł jakiś blondyn, a ja zostaję na dwa tygodnie. Bedę to dwa najgorsze tygodnie twojego życia. Pamiętaj, jutro idziemy na siłownie. - wgryzła się w jabłko.

-Przepraszam ale Baekhyun nie może iść na siłownie bo jest w ciąży. Zobacz! - Chan podwinął mi sweter przez co było widać trochę mojego brzucha. Yiren wypluła jabłko krztusząc się, dobrze ci tak suko.

-Oo to gratulację. - mruknęła idąc do góry wkurwiona. Ach zapewne chciała do Chana zarywać.

-Twoja kuzynka jest dziwna. - mruknął siadając do stołu na co ja podeszłem do lodówki i wyciągnąłem obiad, który podgrzałem dla nas.

-Eh ona jest taka nie zmieni się nigdy. Od razu ostrzegam cię przed nią bo jest z niej dobra suka. - mruczę wpychając sobie do ust czubatą łyżke ryżu z sosem.

-Dobrze zapamiętam kotku. - uśmiecha się do mnie miło jedząc swoją porcję. Po kilkunastu minutach brudne talerze dałem do zmywarki ciągnąc Chana do mojego pokoju zamykając drzwi na klucz i pchając Parka na łóżko kładąc się obok niego wtulając się w jego bok.

-Mmm jesteś taki ciepły jak ty to robisz! Zostajesz ze mną na noc dobrze? - pytam patrząc ci w oczy lekko się uśmiechając.

-Baekki jutro mamy już szkołę nie uważasz, że trzeba iść do niej? - patrzę się na Chana poważnie, na co kreci głową całując moje czoło. - dobra jutro odpuszczę ci kochanie. A teraz daj chcę porozmawiać z naszą córeczką.

Podwinąłem sweter pokazując swój cały brzuch, patrzyłem się cały czas na Parka, który masował mój brzuch całując go i śmiejąc się do niego, gdy raz na jakiś czas kopnęła mnie.

Wiem że jest krótki ale obiecuję że już za kilka dni dodam o wiele dłuższy. Życzę wam szczęśliwego nowego roku i miłej zabawy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro