⚣37⚣
W końcu w domu jak ja się cieszę kochanie. - wciągnąłem powietrze wychodząc z lotniska.
-Skarbie my jeszcze nawet nie dojechaliśmy do domu, tu jest lotnisko. - wywróciłem oczami na wypowiedz Chana idąc do samochodu bez żadnych bagaży, za to Channie ma ich pełno, bo sam przyznał, że da radę.
-Trzeba wybrać się na zakupy, by kupić jakieś ubranka dla dziecka, za kilka miesięcy już będę rodził, więc przydało by się zaopatrzyć w podstawowe rzeczy. Przy okazji byśmy pooglądali łóżeczka, nosidełka oraz wózki, bo to tez się nam przyda. Co o tym myślisz? - spytałem Chanyeola siadając na fotel.
-Nie ma problemu skarbie, możemy nawet jutro mi to obojętne wystarczy że zadzwonisz do mnie i już jedziemy. - uśmiechnął się na co pocałowałem go szybko w policzek na czerwonym świetle.
Do końca drogi siedzieliśmy w komfortowej ciszy. Park był skupiony na drodze a ja oglądałem swój pierścionek zaręczynowy. Dalej nie mogę w to uwierzyć, że Chan mi się oświadczył! Po kilku minutach byliśmy już przed moim domem, wysiadłem z auta i skierowałem się do drzwi wejściowych otwierając je, aby wejść do korytarza a za mną Chan z walizkami.
Weszłem do kuchni to aż się cofnąłem, w kuchni siedziała moja znienawidzona kuzynka Yiren. Odwruciła się do mnie uśmiechając się słodko zeskakując z krzesła.
-Baekki skarbie jak ja dawno cię widziałam! Boże przytyłeś i wyglądasz jak świnia, od jutro idziemy na siłownie, bo nikt cię nie będzie chciał. - zaśmiała się głośno zadowolona ze swojej wypowiedzi.
-Och Yiren, jaka ty głupiutka czyli jak zwykle. Channie chodz tu na moment. - sapnołem zdejmując kurtkę i kładąc ją na stół.
-Już jestem kochanie wołałeś mnie? -spytał się przytulając mnie od tyłu. Yiren spojrzała na niego zaciskając mocno pięsci.
-Przedstawiam ci moją kuzynkę Wang Yiren. Yiren a tobie przedstawiam mojego narzeczonego Park Chanyeola. - podniosłem głowę, uśmiechając się z zadowoleniem. Wang jedynie uśmiechneła się sztucznie witając się.
-Gdzie Luhan i na ile tu przyjechałaś? - spytałem na co wzruszyła ramionami.
-Po Lu przyszedł jakiś blondyn, a ja zostaję na dwa tygodnie. Bedę to dwa najgorsze tygodnie twojego życia. Pamiętaj, jutro idziemy na siłownie. - wgryzła się w jabłko.
-Przepraszam ale Baekhyun nie może iść na siłownie bo jest w ciąży. Zobacz! - Chan podwinął mi sweter przez co było widać trochę mojego brzucha. Yiren wypluła jabłko krztusząc się, dobrze ci tak suko.
-Oo to gratulację. - mruknęła idąc do góry wkurwiona. Ach zapewne chciała do Chana zarywać.
-Twoja kuzynka jest dziwna. - mruknął siadając do stołu na co ja podeszłem do lodówki i wyciągnąłem obiad, który podgrzałem dla nas.
-Eh ona jest taka nie zmieni się nigdy. Od razu ostrzegam cię przed nią bo jest z niej dobra suka. - mruczę wpychając sobie do ust czubatą łyżke ryżu z sosem.
-Dobrze zapamiętam kotku. - uśmiecha się do mnie miło jedząc swoją porcję. Po kilkunastu minutach brudne talerze dałem do zmywarki ciągnąc Chana do mojego pokoju zamykając drzwi na klucz i pchając Parka na łóżko kładąc się obok niego wtulając się w jego bok.
-Mmm jesteś taki ciepły jak ty to robisz! Zostajesz ze mną na noc dobrze? - pytam patrząc ci w oczy lekko się uśmiechając.
-Baekki jutro mamy już szkołę nie uważasz, że trzeba iść do niej? - patrzę się na Chana poważnie, na co kreci głową całując moje czoło. - dobra jutro odpuszczę ci kochanie. A teraz daj chcę porozmawiać z naszą córeczką.
Podwinąłem sweter pokazując swój cały brzuch, patrzyłem się cały czas na Parka, który masował mój brzuch całując go i śmiejąc się do niego, gdy raz na jakiś czas kopnęła mnie.
Wiem że jest krótki ale obiecuję że już za kilka dni dodam o wiele dłuższy. Życzę wam szczęśliwego nowego roku i miłej zabawy!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro