⚣ 36 ⚣
-No Baekhyun szybko, bo spóźnimy się do restauracji na randkę. - Chan podał mi czapkę i szalik na co podziękowałem, ubierając rzeczy. Mruknąłem idąc za Chanem który, otworzył mi drzwi samochodu a ja szybko wsiadłem, lekko się uśmiechając.
-Mam nadzieję, że po kolacji wrócimy do domu, bo nie mam ochoty nigdzie iść - odwróciłem się do niego obserwują jego reakcje. Do powrotu do domu zostało nam jedynie dwa dni, nie mieliśmy już co zwiedzać, bo według Chana zwiedziliśmy najciekawsze zabytki.
-Chan długo jeszcze? Jestem głodny jak wilk. - jęknąłem głośno, masując brzuch, bo Jira zaczęła mocno kopać. Spojrzał na mnie i tylko się uśmiechnął zatrzymując auto.
-Już jesteśmy na miejscu skarbie. - zaparkował na parkingu na wprost luksusowe restauracji. Spojrzałem na niego z wielkimi oczami.
-Ty chyba zwariowałeś! Z jakiej okazji chcesz wydać dziś krocie w tej restauracji!
-Oh Baekki nie przesadzaj, a dzisiejsza okazja tego wymaga. - uśmiechnął się szeroko wysiadając z auta i otwierając drzwi od mojej strony.
-Jaka to okazja Chan! Powiedz mi proszę. - warknąłem, ale on tylko zaśmiał się cicho obejmując, mnie za biodro i kierując nas do wejścia. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do pani, która się do nas miło uśmiechnęła. Zbytnio mnie nie obchodziło to co ona gadała, do Chana bo, ja byłem zajęty oglądaniem drogiego wystroju tej restauracji.
Z zamyśleń wyrwało mnie lekkie szarpnięcie, na co spojrzałem na Parka, który uśmiechał się do mnie co odwzajemniłem z chęcioł.
-Kochanie oddaj płaszcz pani. - przytaknąłem, zdejmując płaszcz i podając kobiecie na co podziękowała. Po chwili podszedł do nas kelner i zaprowadziła nas do stolika, podając nam menu.
-Boże Chan tu jest pięknie te żyrandole, dywany oraz widoki za oknem. Do tego miła obsługa i przyjemna dla ucha muzyka. - spojrzałem na Chana, który pokiwał głową przeglądając menu.
Otworzyłem kartę dań to aż prawie spadłem z krzesła. Te ceny były jak z kosmosu a jedyne co było tu w miarę tanie to spaghetti, co postanowiłem wziąć wraz z sokiem pomarańczowym.
-Coś podać? - podeszła do nas kobieta w podeszłym wieku lekko się uśmiechając.
-Dla mnie escargots z białym winem.
-Jak poproszę spaghetti i sok pomarańczowy.
Zapisałam wszytko w notesie, informując nas, że dania gotowe będą za piętnaście minut. Spojrzałem na Chanyeola który był jakiś niespokojny.
-Co się dzieje skarbie? Źle się cz...
-Wszytko w porządku tylko szczerze nie wiem co to escargots. A tak poza tym to wszystko gra. Jak się ty czujesz? Jak Jira? - spytał spoglądając na brzuch.
-Chyba śpi, bo nic nie kopię jak na razie. Ech Chan jak mogłeś zamówić coś, czego nie wiesz. - zaśmiałem się z niego, na co ten mocno się zarumienił.
-Proszę oto wasze dania. Życzę smacznego. - kelnerka podała nam nasze potrawy, jak i napoje, szybko odchodząc. Spojrzałem na swoje danie to aż się oblizała, bo kochałem spaghetti. Zerknąłem na Chana, który nie był zadowolony ze swojego jedzenia, co się dziwić ja bym nie chciał jeść ślimaków.
-Ohyda. Więcej nie idziemy do żadnej restauracji. Ale jak mus to mus zjem przynajmniej trzy, żeby nie było. - mruknąłem krzywiąc się. Wzruszyłem ramionami jedząc swoje jedzenie i rozkoszując się smakiem. Było pyszne.
******
Chan zaparkował auto w parku w pobliżu wieży Eiffla. Szczerze nie chciało mi się nigdzie iść, bo było zimno a do tego padał śnieg. Po kilku minutach mocowania się z pasami bezpieczeństwa wyszedłem z auta z pomocą Parka.
Po co my tu przyjechaliśmy Channie? Jest zimno, by spacerować! Widzisz nikogo nie ma tutaj. - jęczałem mu do ucha co chwile, na co on tylko pokiwał głową chwytając mnie za biodro.
-Nie przesadzaj kochanie, jest odpowiednia pora na spacer, a szczególnie w Paryżu o tej porze. - po jakimś czasie przyzwyczaiłem się do zimna i nawet było przyjemnie.
Szliśmy w komfortowej ciszy i nikt nie chciał jej przerwać. Ja rozglądałem się co chwilę obserwując widoki i kolorowe światła, które były widoczne. Aż wyciągnąłem telefon i zrobiłem kilka zdjęć, by później wysłać Luhanowi.
Właśnie muszę do niego zadzwonić i spytać jak się czuje oraz jak sprawy z Sehunem. Ale to jak wrócę do hotelu.
Nagle Chan zatrzymał nas na wprost wieży Eiffla, która oświetlała nas w tym momencie. Spojrzałem na niego, na co on pocałował mnie w czoło wciągająca gwałtownie powietrze. Klęknął na jedno kolano i wyciągnął z kieszeni małe czarne pudełeczko otwierając je.
Otworzyłem szeroko oczy i usta z niedowierzaniem. Park pieprzony Chanyeol właśnie będzie mi się oświadczać, w pieprzonym Paryżu do cholery! Czy może być coś znacznie lepszego?
-Byun Baekhyun wiem, że z początku zawiodłem cię, ale obiecuję ci tu w tym miejscu, że będę się tobą i Jira opiekować do końca mojego życia. Więc do rzeczy, czy ty Baekhyun zrobisz, ze mnie najszczęśliwszego człowieka na świecie i wyjdziesz za mnie? - pociągnąłem nosem ocierając łzy wzruszenia.
-Tak! Tak! TAK! - Chan włożył na moje zimne palce piękny pierścionek z małym diamentem. Żuciłem się na jego szyję całując go w usta namiętnie. Po dobrych kilku chwilach oderwaliśmy się od siebie patrząc sobie w oczy.
-Kocham cię.
-Jak ciebie też skarbie.
Tego to się nikt nie spodziewał prawda?
Tak właściwie miało się zakończyć dobrym smutem ale nie chciało się mi go pisać. Kiedyś napiszę tego smuta jako dodatek do tego co wy na to?
Życzę wam miłej nocy i przepraszam za błędy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro