Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚣ 33 ⚣

Obudziłem się i pierwsze co zrobiłem to obróciłem, się na drugi bok. Myślałem, że zastanę Chana, ale było po nim puste miejsce. Westchnąłem głośno wstając z materaca, ubrałem koszulkę i bokserki. Dość powolnym krokiem szedłem na dół gdzie wydobywał się cudowny zapach.

-Cześć kochanie! Na pewno jesteś głodny prawda? Jak tak to siadaj do stołu zaraz podam śniadanie.- uśmiechnął się do mnie podając mi talerz z gorącą jajecznicą.

-Jakie to kochane z twojej strony Chan.- zaśmiałem się biorąc widelec i nabierając trochę.

-Muszę się troszczyć o ciebie prawda? -wzruszyłem ramionami delektując jedzeniem. Park usiadł obok mnie, zajadając się swoją porcją. Śniadanie zjedliśmy w komfortowej ciszy posyłając od czasu do czasu uśmiechy i oczka.

-Ubierz się ciepło, bo zabieram cię zaraz gdzieś, nawet nic nie gadaj, bo cię nie słucham.- mruknął zabierając talerze i szybko je zmywając w zlewie. Wspiołem się po schodach na górę ubierając jeansy, czarny golf na to kurtkę.

-I jak gotowy? - Chan wszedł do pokoju na co przytaknął wstając z łóżka, podszedłem do niego całując go w usta.

-Powiedz mi gdzie jedziemy Chan! No proszę. - mruknąłem przytulając się do niego. On pogładził mnie po plecach śmiejąc się głośno.

-Nie, a teraz idziemy do samochodu. - uśmiechnął się idąc za mną. Wysiadłem do auta zapinając pasy, Chanyeol odpalił auto, które po chwili ruszyło w nieznanym mi kierunku. Spojrzałem na Chana, który był skupiony na drodze na co zagryzłem wargę.

Położyłem jedna rękę na jego udzie sunąc ją aż do krocza i zduszając je dość mocno, wydał z siebie cichy warkot, ale nawet na chwile nie spojrzał na mnie. Już miałem rozpisać mu rozporek, gdy nagle Chan się zatrzymał się na czerwonym i złapał mnie za rękę.

-Nie drocz się ze mną, bo spowoduje wypadek a tego byśmy nie chcieli. Prawda? - kiwnąłem głową-Jesteś bardzo niecierpliwy kochanie. Zmieni się to jak zobaczysz jakie mam dzisiaj zaplanowane atrakcje. - zaśmiał się głośno ruszając .

******

-Serio Chan, Kino? Myślałem, że coś bardziej kreatywniejszego po tobie. - mruknąłem wychodząc z auta, zapinając kurtkę bo było strasznie zimno.

-Nie marudzi, bo nawet nie wiesz, na jaki film idziemy. A jeśli ci się nie spodoba to będziesz wcinał popcorn i inne przekąski, które kupie. - westchnąłem przytulając się do niego i idąc w stronę kina.

-Dzień dobry dwa bilety na film Transformers poproszę. - uśmiechnął się do niskiej dziewczyny, na co zwęrzyłem oczy obserwując ją uważnie. Kiedy podała nam bilety podeszliśmy do okienka obok zamawiając dwa razy dużą porcje popcornu, dwie pepsi oraz naczosy.

-Serio Chan Trensformers? Spodziewałem się horroru lub bajki, a nie tego. - zaśmiałem się zajmując swoje miejsca w rzędzie na samych tyłach. Zdjąłem kurtkę siadając wygonie w fotelu.

-Po prostu jak ci się będzie nudzić to idzi spać lub jedz to co kupiłem i nie marudzi, bo czekałem na tą część prawie trzy lata. - schylił się całując mnie w usta.

******

-I jak ci się podobał film? - Chan spytał się mnie, kiedy jechaliśmy do restauracji, on chce żebym pęknął.

-Spoko aż chyba obejrzę wszystkie części od początku. Chan musimy jechać do restauracji? Ja już nic nie wcisnę, najadłem się tam w kinie. - spojrzałem na niego na co on zmarszczył brwi.

-Ok, nie jedziemy do restauracji, ale idziemy na spacer do parku. O tej porze wygląda ślicznie a szczególnie w zimnie. Następnie pojedziemy do domu i tam zrobię na szybko coś oraz pójdziemy spać co ty na to?

-Brzmi dobrze skarbie. - cmoknąłem go w policzek masując swój brzuch, dziwnie że mała nie kopie. Może śpi?

Po kilku minutach byliśmy na miejscu, wysiedliśmy z auta ja szybko podeszłem do Chana na co objął mnie w pasie. Szliśmy uliczką oświetloną kilkoma latarniami, światło padało na śnieg, który się błyszczał. Ściemniało się powoli co się dziwić jest po szesnastej.

-Jest tu ślicznie Channie. Zamieszkałbym tu na zawsze. - pisnąłem na widok pięknego krajobrazu przed nami. On jedynie zaśmiał się głośno całując mój policzek.

-Może jeszcze kiedyś tu przyjedziemy z bobasami co ty na to? - mruknął i poruszał sugestycznie brwiami. Zarumieniłem się dość mocno.

-Wybij sobie to z głowy Chan! Jak na razie jedno dziecko nam wystarczy, potem możemy pomyśleć o rodzeństwie dla małej. - wtuliłem się w niego wciągając jego perfumy.

-Kochanie ja rozumiem poczekam nie martw się, już mam plany z tobą na przysz...

-Jakie! Mów mi w tej chwili!

-Kupimy ładny dom z ogrodem, weźmiemy ślub, potem urodzisz znów dziecko i będziemy żyć długo i szczęśliwie. - przewróciłem oczami na jego wypowiedzi.

-Wszytko jest ok, ale kiedy oświadczyny? Hmm?

-Zobaczysz skarbie, ale już powinniśmy wracać, bo zamarzniemy tu. - zawrócił kierując nas do samochodu. Ach jak ja go kocham.

Witajcie jeśli ktoś to jeszcze czyta. Przepraszam że nie było tak długo rozdziałów ale nie miała czasu. Postaram się to nadrobić zaległości w Dwie Decyzje i Prawie Jak W Bajce.
Życzę miłej nocy i zapraszam do komentowania :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro