⚣ 28 ⚣
-Chanyeol idę dzisiaj do ginekologa, idziesz ze mną? - spytałem, siadając obok niego w bibliotece. On jedynie pokiwał, głową chowają, książkę.
-Dobra, o której mam być gotowy?
-Od razu po szkole, dobrze? - pokiwał, głową całując, mnie w policzek. Rozdzieliliśmy się, bo on miał biologie a ja matematykę. Tak bardzo chciałem mieć już te zwalone ferie.
Bym spał i jadł oraz miał wszytko w dupie. Westchnąłem idąc, do klasy gdzie czekał, na mnie Lu, który jadł batonika.
-Cześć, co tam? - spytałem, gładząc brzuch, bo Jira zaczęła kopać.
-Dobrze jestem, umówiony do ginekologa za tydzień jak chcesz możesz, ze mną przyjść. - mruknął, obojętnie wyrzucając, papierek do torby.
-Może skorzystam, nie wiem jeszcze. Spać mi się chce a tobie?
-Też, ale jeszcze tylko sześć lekcji. - pokiwałem, głową wyciągając, zeszyt i książki.
******
-Jak długo mam na ciebie czekać? Szybciej się nie dało! - krzyknąłem na Chana, który biegł w moim kierunku. Nie dość, że jest zimno to zapomniałem, czapki i zimno mi w głowę.
-Przepraszam, ale musiałem iść do ubikacji. Już jestem więc spokojnie. Będziemy, w mnij niż pięć minut. - zaśmiał się, zapinając pasy bezpieczeństwa.
Oparłem, czoło o szybę patrząc, się na drzewa, które były rozmazane. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Wyszliśmy, z auta idąc, w kierunku przychodni i skierowaliśmy się do recepcji.
Wziąłem kartotekę i usiedliśmy na krzesełkach, Chan nagle spojrzał na telefon i się śpią.
-Kochanie zaraz przyjdę dobrze? - zdziwiony spojrzałem na niego.
-Ale prze...
-Proszę, daj, mi chwilę zaraz wrócę. - uśmiechnął się całując mnie w czoło i znikając z pola mojego widzenia.
Siedziałem tak z kilka minut i dalej nic, wmawiałem sobie że zaraz przyjdzie.
-Pan Byun Baekhyun! Zapraszam.
Wystawił mnie i nie przyszedł, smutny weszłem do gabinetu.
******
-Kochanie naprawd...
-Zamknij się dobrze? Nie mam ochoty ciebie słuchać. Jak mogłeś kurwa zostawić mnie samego. - krzyknąłem, a łzy leciały mi po policzkach.
-Oj nic się nie stało, następnym razem pójdę. Zresztą miałem coś do zała...
-Czyli fryzjer był ważniejszy od zobaczenia dziecka?
-Nie, poszedłem coś innego załatwić i po drodze wstąpiłem. - zaśmiał się na co dałem, mu pstryczka w nos.
-Z jednej strony nienawidzę, ciebie a z drugiej kocham. - pocałowałem go w usta. Oddał, mój pocałunek jeszcze bardziej go pogłębiają. Zamruczałem, kiedy pociągnął, mnie na swoje kolana zduszając, moje pośladki.
Podniósł nas i powolnym krokiem kierował nas do mojej sypialni, zamknął, drzwi kopniakiem kładąc, mnie na łóżku ściągając swoje spodnie i koszulkę zostają tylko w bokserkach.
Ja natomiast zdjąłem swoją koszulkę i spodnie z bokserkami. Spojrzałem, na niego jak szuka po szawkach lubrykantu, aż w końcu podchodzi do mnie.
-Ciesz się, że pozwalam ci się ruchać, bo powinieneś mieć celibat na miesiąc. - warkniecie, zmieniło się w głośny jęk, kiedy wepchał we mnie palec.
Poruszał, nim powoli z czasem mocniej a po chwili już miałem, w sobie trzy palce, które dotykały mojej prostaty.
Ściągnął bokserki i wylał, na swojego penisa lubrykat wsmarują, go w swojego przyjaciela. Po chwili już był we mnie cały.
Poruszył, się z początku powili, a za każdym ruchem zwiększał tępo, na co jęczałem, głośno drapiac jego płacy aż do krwi.
-Boli. - jęknąłem, kiedy zbyt mocno podrapałem go.
-Ma boleć. A teraz mocniej, bo nic nie czuję. - mruknąłem, wypinając się do niego. Wszedł we mnie łapać mnie za biodra i pieprzył mnie szybko.
-O tak, szybciej. - jęknąłem i po chwili doszedłem na, pościel a on we mnie. Opdliśmy na łóżko, od razu weszłem na niego patrząc, się w jego oczy przygryzajac wargę.
-Jeszcze raz kochanie. - poruszałem brwiami, a już po chwili skakałem, na nim z odchyloną głową do tyłu jęcząc z rozkoszy.
Jak ja kocham mojego chłopaka.
Hej całe szczęście za niedługo mam ferie to napisze kilka rozdziałów. Mam nadziej ze podobał wam się rodziła. Co wy na to by zrobić wywiad z bohaterami? Zadajecie jakieś pytania a potem "oni" odpowiadają? Życzę miłego wieczoru.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro