⚣ 26 ⚣
Szedłem, do szatni szybko odwiedzając, kurtkę i kierując się do wyjścia z szatni. Ktoś szarpnął, mnie za rękę przyciągają, do siebie.
-Cześć kotku i jak przemyślałeś tę opcję z szybkim numerkiem?- zaśmiał się na co dostał, od razu z liścia.
-Słuchaj, gówniarzu ja mam, już chłopaka i nie zdradzę go tylko dlatego, że jakiś pustak pragnie szybkiego numerka. - syknąłem, w jego stronę, na co on zmarszczył, brwi.
-Słuchaj słoneczko albo po dobroci a jak nie to zrobimy to w kantory. - złapał, mnie za rękę przyciągają, mnie do uścisku.
-Kochanie co tu się dzieje? - Chanyeol ratujesz mi dupę w tym momencie.
-On mnie obmacuje i proponuję seks. - powiedziałem obojętnie, na co Minhyuk zabijał, mnie spojrzeniem.
-Jakiś problem jest czy jak? Nie rozumiesz, że jest zajęty i nie zdradzi mnie dla ciebie. Znajdź sobie kogoś innego frajerze. - podeszli do siebie stykają się głowami. Kurwa, zaraz się tu pobiją!
-Chan proszę cię bez awantur, choć już na lekcje. - mruknąłem, na co tylko tego Parka popchał, i poszliśmy pod moją klasę.
-Coś ci zrobił?
-W sam raz przyszłeś może potem ci się odwdzięczę co ty na to? - uśmiechnąłem się na co, on zaśmiał się kręcąc głową.
-Chętnie skorzystam z propozycji skarbie. Ja lecę do swojej klasy. - pocałował, mnie w policzek odchodząc. Westchnałem uradowany,, siadając na krześle.
-Co tam Lu? Jak się czujesz co? - spytałem wyciągając, książki z plecaka.
-Zygam, jak kot a do tego cały czas jem, i jestem śpiący. A ty bierzesz insulinę? - pokiwałem, głową przytulając, Lu do siebie.
-Ten nowy wkurwia mnie, cały czas chodzi za mną i chce zaciągnąć mnie do łóżka. Halo ja mam Chana a ten uczepił się jak kleszcze. - westchnąłem.
-Daj spokój, pozna Momo to będzie, zaspokojony na zawołanie. - zaśmialiśmy się, ale szybko przestają, bo nauczyciel wszedł do klasy.
******
Szedłem do ubikacji, gdy usłyszałem, jak ktoś na kogoś krzyczy, weszłem do ubikacji i zobaczyłem tego niego i Luhana, który płaczę. No ja nie wytrzymam normalnie.
-Masz jakiś problem do niego czy co? Zostaw go dobrze, bo jak nie to pogadamy inaczej. - warknąłem i spojrzałem na tego buraka, który odwrócił się do mnie uśmiechając się szeroko.
-O, czyli trójkącik, podoba mi się to. - zaśmiał się rozpinając, spodnie.
-Mówiłem ci, że mam chłopaka i on również ma więc idź, do Momo ona da ci, o każdej porze dnia i nocy. - syknąłem, szepcząc cicho do Xiao by poszedł, do Parka.
-Ale ja chcę, ciebie zrozum, to kurwa. - warknął szarpać mnie za szyję i popchnął, mnie na ścianę. Chciałem przewalić mu z policzek, ale trzymał mocno moje ręce. Błagam Park szybciej.
-Odpierdol, się od niego radzę, ci po ubije ci tę krzywą mordę. - warknął Chanyeol, na co uśmiechnąłem się do niego.
-Kolego możemy oboje na tym skorzystać prawda. Co powiedz na trójkącik? - spytał poprawiając, swoje włosy.
-Po moim trupie, nie lubię dzielić się niczym. Jeszcze raz coś zrobisz, jemu to nie będę, taki miły. - syknął popychając, go na umywalkę.
-Dzisiaj na parkingu po lekcjach zobaczymy. Jak wygram to go przelecę, na twoich oczach. - zaśmiał się. Moje oczy otworzyły się na jego słowa.
-Dobra, ale potem nie płacz, przegrałeś. A i dla jasności nie oddam go tobie. - warknął i wyszliśmy z toalety.
-Nie waż się iść na to boisko proszę. - jęknąłem, zwisając się na jego szyi.
-Pobije tego skurwysyna, bo już przesądza, patrz co on ro...
-Proszę kochanie. - spojrzałem, na niego błagalnie on jedynie uśmiechnąłem się do mnie.
-Dobre nie pójdę, za to pójdziemy do biblioteki, bo muszę odebrać książki dobrze. - pokiwałem głową, kocham go.
Zapraszam do komentowania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro