Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚣ 24 ⚣

2/3

-Chan proszę, przestań mnie obmacywać w miejscach publicznych. - warknąłem, kiedy ściskał moje pośladki w bibliotece.

-Jesteś taki piękny i kuszący. Może masz ocho...

-Chanyeol opanuj się w końcu! Jesteśmy w bibliotece w miejscu publicznym, a nie w domu. - warknąłem odpychając go. Ja też chciałem zrobić to już, ale bez przesady.

-Obiecuję, że jak wrócimy do domu to cię przelecę tak, że zobaczysz gwiazdy. - mruknął, mi do ucha całując, moją szyję.

-Jak myślisz, że dam ci się to jesteś w błędzie, prędzej dam ci celibat. - syknąłem wkładając, do plecaka książkę.

Westchnął, łapiąc mnie za biodro przysuwają się do mnie. Szliśmy korytarzem, bo akuratnie mieliśmy wf, już cała szkoła wie o tym, że dwaj wrogowie chodzą, ze sobą i będą mieć dziecko. Myślałem, że będą się z nas śmiać, ale przyjęli to dobrze i życzą mi wszystkiego dobrego. No może oprócz Momo.

-Ćwiczysz? - spytałem Parka, który otworzył mi drzwi na hale.

-Dla ciebie zrobię wyjątek i posiedzę na ławce co ty na to? - podskoczyłem do niego całując go w usta. Położyliśmy plecaki na ławki idąc na hale gdzie była już garstka ludzi.

-Chan, po co mnie się pytałeś o ten Paryż? - spytałem patrząc się na niego.

-To tajemnica, skarbie. Obiecuję, że spodoba ci się. - mruknął całując, mnie w usta.

-Wiem, że jesteście razem, ale proszę się nie miziać na mojej lekcji Park. A właśnie czemu nie ćwiczysz? - spytał się trener, stojąc, nad nami.

-Zrobiłem, sobie dzisiaj wolne proszę pana. Co nic poważnego. - uśmiechnął się na niego, na co trener pokręcił głową sprawdzając, obecność.

******

-Minseok co się dzieje? - podeszłem do niego na następnej przerwie. On spojrzał na mnie swoimi załzawionymi oczami lekko się do mnie przytulając.

-Jestem poważnie chory Byun, ale to nic takiego naprawdę. - mruknął pałaczliwie lekko przeczesując moje włosy.

-Białaczka.

-Skąd ty wiesz. Przecież nic ci nie mówiłem. - jęknął przecierając swoje oczy.

-Chen. Wiem, że on ci się podoba, nie ukrywaj tego, umów się z nim i spędź miło czas. On naprawdę cię kocha.

-Boję się tego, że mogę w każdej chwili umrzeć. Białaczka mnie niszczy od zewnątrz i od wewnątrz czuje, się słaby nie zaniosę, rostania. - rozpłakałem się, na co pogłaskałem go po plecach.

-Uwierz, mi on cię naprawdę kocha, umów się z nim i zobaczysz, jak ci się nie spodoba, to przestaniesz z nim się umawiać co ty na to?

-Dobrze. - uśmiechnął się idąc, do kierunku schodów gdzie siedział Chen.

Życzę im szczęścia.

******

-Tato jedziesz dzisiaj gdzieś? - spytałem, go szybko robiąc, kanapki mi i Chanowi, który siedzi na górze.

-Tak, zaraz jadę na ważne spotkanie i potem z Hoseokiem na randkę. - uśmiechnął się szeroko całując, mnie na pożegnanie w policzek wychodząc.

Wziąłem talerz idąc do mojego pokoju, kiedy drzwi otworzyłem to mało co nie wypadły mi kanapki. Odłożyłem, je szybko biegnąc, do Chana który trzyma czarne pudełko.

-Zostaw to! - krzyknąłem, ale on otworzył je i potem lekko się uśmiechnął, wyciągając z pudełka kajdanki z różowym futerkiem.

-Wow nie wiedziałem, że masz taką pokaźną kolekcję. Może przetestujemy ją? - spytał wyciągając, po kolei knebel, kamerki na sutki, kulki analne, obroża, ze smyczą i wibrator.

-Zosta...

-Jira nie będzie wiecznie w twoim brzuchu siedzieć. Jak urodzisz, zabawimy się tym wszystkim kochanie, a nawet dokupię trochę. - schował, wszytko wkładając, pod łóżko. Podszedłem, do niego siadając, na łóżku zdała od niego.

-Jak mogłeś grzebać w moich rzeczach.

- Oj Baekki nie przesadzaj to tylko zabawki erotyczne. Widzisz, przez ciebie się podnieciłem, zawalisz mi? - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

-Nie a teraz jedz. - podałem mu talerz z kanapkami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro