⚣ 24 ⚣
2/3
-Chan proszę, przestań mnie obmacywać w miejscach publicznych. - warknąłem, kiedy ściskał moje pośladki w bibliotece.
-Jesteś taki piękny i kuszący. Może masz ocho...
-Chanyeol opanuj się w końcu! Jesteśmy w bibliotece w miejscu publicznym, a nie w domu. - warknąłem odpychając go. Ja też chciałem zrobić to już, ale bez przesady.
-Obiecuję, że jak wrócimy do domu to cię przelecę tak, że zobaczysz gwiazdy. - mruknął, mi do ucha całując, moją szyję.
-Jak myślisz, że dam ci się to jesteś w błędzie, prędzej dam ci celibat. - syknąłem wkładając, do plecaka książkę.
Westchnął, łapiąc mnie za biodro przysuwają się do mnie. Szliśmy korytarzem, bo akuratnie mieliśmy wf, już cała szkoła wie o tym, że dwaj wrogowie chodzą, ze sobą i będą mieć dziecko. Myślałem, że będą się z nas śmiać, ale przyjęli to dobrze i życzą mi wszystkiego dobrego. No może oprócz Momo.
-Ćwiczysz? - spytałem Parka, który otworzył mi drzwi na hale.
-Dla ciebie zrobię wyjątek i posiedzę na ławce co ty na to? - podskoczyłem do niego całując go w usta. Położyliśmy plecaki na ławki idąc na hale gdzie była już garstka ludzi.
-Chan, po co mnie się pytałeś o ten Paryż? - spytałem patrząc się na niego.
-To tajemnica, skarbie. Obiecuję, że spodoba ci się. - mruknął całując, mnie w usta.
-Wiem, że jesteście razem, ale proszę się nie miziać na mojej lekcji Park. A właśnie czemu nie ćwiczysz? - spytał się trener, stojąc, nad nami.
-Zrobiłem, sobie dzisiaj wolne proszę pana. Co nic poważnego. - uśmiechnął się na niego, na co trener pokręcił głową sprawdzając, obecność.
******
-Minseok co się dzieje? - podeszłem do niego na następnej przerwie. On spojrzał na mnie swoimi załzawionymi oczami lekko się do mnie przytulając.
-Jestem poważnie chory Byun, ale to nic takiego naprawdę. - mruknął pałaczliwie lekko przeczesując moje włosy.
-Białaczka.
-Skąd ty wiesz. Przecież nic ci nie mówiłem. - jęknął przecierając swoje oczy.
-Chen. Wiem, że on ci się podoba, nie ukrywaj tego, umów się z nim i spędź miło czas. On naprawdę cię kocha.
-Boję się tego, że mogę w każdej chwili umrzeć. Białaczka mnie niszczy od zewnątrz i od wewnątrz czuje, się słaby nie zaniosę, rostania. - rozpłakałem się, na co pogłaskałem go po plecach.
-Uwierz, mi on cię naprawdę kocha, umów się z nim i zobaczysz, jak ci się nie spodoba, to przestaniesz z nim się umawiać co ty na to?
-Dobrze. - uśmiechnął się idąc, do kierunku schodów gdzie siedział Chen.
Życzę im szczęścia.
******
-Tato jedziesz dzisiaj gdzieś? - spytałem, go szybko robiąc, kanapki mi i Chanowi, który siedzi na górze.
-Tak, zaraz jadę na ważne spotkanie i potem z Hoseokiem na randkę. - uśmiechnął się szeroko całując, mnie na pożegnanie w policzek wychodząc.
Wziąłem talerz idąc do mojego pokoju, kiedy drzwi otworzyłem to mało co nie wypadły mi kanapki. Odłożyłem, je szybko biegnąc, do Chana który trzyma czarne pudełko.
-Zostaw to! - krzyknąłem, ale on otworzył je i potem lekko się uśmiechnął, wyciągając z pudełka kajdanki z różowym futerkiem.
-Wow nie wiedziałem, że masz taką pokaźną kolekcję. Może przetestujemy ją? - spytał wyciągając, po kolei knebel, kamerki na sutki, kulki analne, obroża, ze smyczą i wibrator.
-Zosta...
-Jira nie będzie wiecznie w twoim brzuchu siedzieć. Jak urodzisz, zabawimy się tym wszystkim kochanie, a nawet dokupię trochę. - schował, wszytko wkładając, pod łóżko. Podszedłem, do niego siadając, na łóżku zdała od niego.
-Jak mogłeś grzebać w moich rzeczach.
- Oj Baekki nie przesadzaj to tylko zabawki erotyczne. Widzisz, przez ciebie się podnieciłem, zawalisz mi? - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-Nie a teraz jedz. - podałem mu talerz z kanapkami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro