⚣ 23 ⚣
Zaczynamy maraton 1/3
Pov Luhan
-Sehun możesz przyjechać do mojego domu, mam ci coś do powiedzenia. - mruknąłem płaczliwie do telefonu.
-A coś się stało? Zaraz tam będę i kupię ci czekoladę taką, jaką lubisz. Pa kochanie. - rozłączył, się a ja zacząłem, płakać. Jak ma mu powiem o ciąży, on na pewno będzie zły. Rodzice dopiero wieczorem wracają, wiem jest dobrze.
Jak coś to mam kasę na hotel, by przez kilka dni pomieszkać. Westchnąłem dmuchając nos w chusteczki i napiłem się herbaty.
-Już jestem, przepraszam, że tak długo, ale był korek. Coś się stało kochanie! - rozpłakałem się przytulając, go mocno.
-Jestem w ciąży. - pociągnąłem nosem podając mu zdjęcie USG, na którym było widać dwie małe fasolki.
-To cudownie, kochanie czemu płaczesz. Po rodzimy sobie kupimy sobie dom i będziemy nasze dziecko wychowywać. - uśmiechnął się na co spojrzałem, na niego z niedowierzaniem.
-Ty nie jesteś na mnie zły za to, że jestem w ciąży?
-Czemu mam być zły, kocham cię nad życie i to się liczy. Założymy śliczną rodzinę my i czwórka bobasów. - pocałował, mnie w czoło, na co lekko się zaśmiałem. Żeby moi rodzice tak samo byli do mnie mili, kiedy się o tym dowiedzą.
-Wiesz, to będą bliźniaki. - mruknąłem, wtulając się w niego, na co wzmocnił, uścisk całując mnie w głowę.
-To jeszcze lepiej od razu dwójka. Mam nadzieję, że to chłopcy nauczę ich grać w piłkę nożną. - westchnąłem.
-Zostaniesz, ze mną na rozmowie z rodzicami? - pokiwał, głową głaszcząc, mnie po brzuchu.
******
-Mamo tato muszę mas o czymś powiedzieć. - spojrzałem, na nich. Siedzieliśmy, wszyscy przy stole w kuchni.
-Ci się stało synu? - tato poprawił, swój czarny garnitur patrząc, się na mnie swoimi czarnymi oczami. Poczułem, jak Sehun trzyma, moją dłoń pod stołem.
Byłem przygotowany na to, że ojciec mnie wyrzuci i na wszelki wypadek miałem spakowane potrzebne rzeczy w torbie, którą miałem w Sehuna samochodzie. Całe szczęście, że Sehun mieszka sam i będę z nim mieszkał.
-Jestem w ciąży. - wyszeptałem czekając, ma ich reakcje.
-To wspa...
-Przecież była umowa, że po skączeniu szkoły wychodzisz za mąż na syna z rodziny Lee. - warknął, na co lekko się skuliłem.
-Co?
-Usuń, to coś a zapomnę, o tym wszystkim i tyle. - cały drżałem, ze złości jak on może tak mówić na moje nienarodzone dzieci.
-Jak możesz, tak mówić to są, moje dzieci i nigdy ich nie usunę! Wolę wylądować na bruku niż je zabić!
-A więc wynosi się z tego domu i nie wracaj, nie mam już syna. Jesteś zwykłą dziwką, która daje dupy, a nie umie się zabezpieczyć i teraz będziesz miał bachora. - krzyknął, wstając od stołu. Widać było, że mama się cieszy z ciąży, ale ojciec widać, że nie.
-Żebyś wiedział, moja noga więcej tu nie powstanie. Jutro wezmę resztę rzeczy i nigdy mnie więcej nie zobaczysz. - krzyknąłem, wychodząc z Sehunem z domu trzaskając, drzwiami. Ubrałem w pośpiechu kurtkę i usiadaliśmy, do auta szybko jadąc, do mieszkania.
-Kochanie nie płacz damy sobie radę. Znajdę pracę i będzie dobrze, może moi rodzice, którzy są, zza granicy nam pomogą. Oni zawsze chcieli być dziadkami. - Chciałbym mieć taką kochającą rodzinę jak Sehun. Zmęczony nawet nie wiem, kiedy zaspałem.
Pov Baekhyun
-Nie jedz, tyle po będziesz gruby. - zaśmiałem się lekko na słowa Suho. Luhan tylko pokazał, mu środkowy palec dalej jedząc.
-Przyda mu się, bo przecież osoby w ciąży powinni sobie dużo pójść. - uśmiechnął się Sehun dotykając, brzuch Lu, na co wyplułem wodę na Parka.
-Boże światy! Będę wujkiem. Przepraszam, skarbie to było niechcący, wybaczysz. - zwróciłem, się do Parka wycierając mu twarz od razu całując, go w policzek.
-Tak jestem w cią...
-W bliźniaczej kochanie niech wiedzą, że moja sperma może wszytko. - skrzywiłem się.
-Zobaczymy. Jak nasza mała księżniczka się urodzi, postaram się o braciszka, a nawet dwóch. - zaśmiał się Chan, na co spojrzałem, na niego jak na debila.
-Wow, jaki ty szybki. Kto powiedział, że będzie drugi raz lub trzeci?
-Znając, życie będzie i piąty. - zaśmiał się Kyungsoo, na co cały zły zacząłem, wcinać swój makaron.
Czasami mam ochotę udusić tego istotę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro