⚣ 21 ⚣
Otworzyłem oczy i pierwsze co zobaczyłem to Chanyeol, który słodko śpi. Westchnąłem, by spojrzeć na zegarek i zobaczyć, że jest dziewiąta.
Zabalowaliśmy wczoraj w nocy, ale było warto. Niestety przez to spóźniliśmy się do szkoły, jak raz nie pójdziemy to nic się nie stanie prawda?
Przeciągnąłem, się dając szybkiego całusa w czoło Chan, wstałem, z łóżka zakładając, bokserki i jego koszulę. Może się nie obrazi.
Zeszłem na dół, by zajrzeć do lodówki, zobaczyłem jajka i bekon oraz ser i parówki. Wziąłem to wszytko, aby położyć to na stół. No czas zacząć coś pichcić.
******
-Mmm co tu tak ładnie pachnie. - usłyszałem głos Chanyeol i po chwili jego ręce na mojej talii oraz jego usta na mojej szyi.
-Mało ci było w nocy? - spytałem, dając ostatni talerz z jedzeniem na stół. Zrobiłem jajecznice z boczkiem i parówki odziane w ser, pycha.
-Mało może szybki numerek z poranka? Nie daj się prosić no! Taty nie ma, bo pojechał na delegacje i za pięć dni wrzuci. - pocałował, mnie w szyję lekko ją podgryzając, i lizać.
Z jednej strony tak bardzo chciałem, by mnie pieprzył, na tym stole, ale z drugiej jedzenie by stygło. Pierdole to, osoby w ciąży powinni zaspokajać swoje potrzeby.
-Dobra, ale szybko, bo jedzenie nam stygnie. - mruknąłem, zdejmując mu koszulkę rzucając, ją gdzieś z tyłu. On natomiast usadowił mnie na stole, ale uprzednio jedzenie dał na drugi koniec stołu.
Złączył, nasze usta w namiętny pocałunku szybko rozpiął moją koszulę, ale jej nie zdjął. Szybko też pozbyłem się jego dresów, bokserek jego i moich.
Zniżył się na wysokość mojej dziurki i na nią dmuchną, na co przeszedł, mnie lekki dreszcz. Lekko podniósł moje nogi do góry, na co miał lepszy widok i już po chwili zaczął mnie lizać po wejściu.
Złapałem, jego włosy dociskając, jego głowę do siebie i jęcząc z przyjemność, kiedy lizał mnie. Niestety nie trwało to długo, bo znudziło mi się to, wstał i rozszerzył moje nogi.
Zgiąłem, je w kolanach trzymając, je rozszerzone, napluł na swojego penisa, by zaraz we mnie wejść powoli, na co krzyknąłem z przyjemności.
-Jesteś większy! - powiedziałem, na co on się zaśmiał.
-A ty ciaśniejszy. - mruknął, poruszając, się z początku powoli a z czasem zaczął, przyspieszać. Jęczałem przy każdym jego pchnięciu i od czasu do czasu dość głośno kląłem.
-Ah! - krzyknąłem, kiedy dotarł do mojej prostaty. Przestałem trzymać nogi, ale miałem, je rozszerzone za to przyciągnąłem, Parka do siebie całując, się dość brutalnie.
Czułem, że zaraz dojdziemy, więc Chan przyspieszył, a ja złapałem, za swojego penisa poruszając, nim szybko. I po kilku pchnięciach doszliśmy w tym samym czasie, on we mnie a ja na nasze brzuchy.
-Wow to było boskie! - krzyknął Park, na co dostał, w ramię. Ogarnęliśmy się i po sobie siadając, na do stołu jedząc, w dość niezręcznej ciszy.
******
-Wyglądasz okropnie. - mruknąłem do Lu który smarkał w chusteczki i co chwilę kochał. Dopiero co wyzdrowiał znów chory, ale do szkoły musi iść.
-Wiem, ale to nic takiego. Przejdzie mi. Opowiadaj mi co tam u cieb...
-Sorki muszę, iść zaraz przyjdę. - powiedziałem, idąc w stronę smutnego Chena. Od naszej rozmowy miną tydzień tak jak porannego seksu z Parkiem.
Złapałem, go za rękaw prowadząc, do łazienki. Upewniłem się, że nikogo w kabinach nie ma i Obróciłem się do niego.
-Wiesz coś?
-Wkradłem się do jego domu i grzebałem w jego rzeczach. Jest źle, bardzo źle.
-Rak! - pokręcił głową. - Białaczka! - przytaknął i rozpłakał się, przytuliłem, się do niego głaszcząc, jego plecy.
-Ko-kocham go.
-Wiem o tym, nie pozwolę, byś cierpiał tak jak on. - uśmiechnąłem się i poczułem, jak łzy lecą, mi z oczu.
Z okazji tego że za kilka minut będzie nowy rok postanowiłam dodać rozdział. Życzę udanego sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku 🙂🙂.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro