⚣ 10 ⚣
Następnego dnia pierwsze co poczułem, kiedy się obudziłem, to odruchy wymiotne więc szybko pobiegłem, do łazienki.
Kiedy się w miarę ogarnąłem to, zeszłem na dół gdzie siedział, mój tato, jedzący batonika.
-Hej tato. - mruknąłem, zabierając, jabłko z koszyka na owoce wgryzając się w nie.
-Cześć, jadę z tobą dzisiaj do szkoły, bo twój wychowawca do mnie dzwonił. - pokiwałem, głową szybko wyrzucając, ogryzek do kosza.
Pobiegłem, no górę zabierając, plecak uprzednio ubierają się ładnie i malując, szybko zabiegłem po schodach i wsiadając do samochodu.
-Jak twój wychowawca ma na imie?
-Jung Hoseok. - więcej nikt się nie odzywał.
Kiedy dojechaliśmy, na miejsce szybko wyszedłem, z auta idąc, do szkoły a za mną, tata na moje nieszczęście miałem pierwszą godzinę wychowawczą.
Kiedy dzwonek zadzwonił, z toalety dla personelu wyszedł, mój wychowawca, poprawiając swoje czarne włosy z fioletowymi pasemkami.
-Kurwa. Co to za przystojny chłopak w twojej szkole? Baekhyun! - pociągnął, mnie za rękę, na co popatrzyłem, się na niego.
-To mój nauczyciel, nie ślin się na miłość boską!
-O Baekhyun a ty czemu nie w klasie, z tego, co wiem to mamy razem teraz lekcje. A Pan to kto? Och przepraszam, zapomniałem, się przedstawić, jestem Jung Hoseok wychowawca Byuna.
-Witam, jestem Byun Jimin ojciec Baekhyun. Pan do mnie dzwonił w ważnej sprawie.
-Och tak czy możemy porozmawiać w pokoju nauczycielskie? Baekhyun mógłbyś powiedzieć klasie, że spóźnię się trochę? - pokiwałem głową i poszedłem do klasy.
Weszłem, od razu idąc do swojej ławki wyciągając batonika, jedząc go.
Spojrzałem w bok i prawie się zadławiłem, widząc Luhana.
Włosy miał koloru fioletowego z przedziałkiem pośrodku. Ubrany był w niebieską bluzę i białe rurki a na nogach trampki.
-Jak miałem na myśli pójście do fryzjera to lekko pociąć końcówki lub rozjaśnić, a nie od razu fioletowy kolor.
-Baekki skarbie jak było cudownie wczoraj, ach, żebyś tylko wiedział. - Westchnął, rozmarzony, na co się, skrzywiłem.
-Czyżby Sehun zaruchał?
-I to jeszcze jak. Ach był taki delikatny, czuły po prostu prima sort.
-A chociaż się zabezpieczaliście? Bo wiesz, jesteś, za młody na dziecko.
-Tak mieliśmy prezerwatywy. Jaki on był dummmm. - zamknąłem mu usta, bo zaraz zwymiotuje od tej słodkości.
-Hobi się spóźni, bo rozmawia z moim tatą. - mruknąłem, jedząc batonika.
-Ok. Jak tam z Chanyeolem?
-Spierdalaj.
-Czyli jest po staremu. Co się stało.
-Po prostu powiedziałem mu, że oddam dziecko do adopcji, bo nie nadajemy, się na rodziców to ten popadł, w furie. A na domiar złego obściskiwał się z Momo.
-Ja bym dał mu po mordzie i tobie też. Masz szczęść, że nie biję ciężarnych.
Westchnąłem, wyrzucając, papierek z batonika do piórnika Lu, na co on się skrzywił.
*****
Na długiej przerwie poszedłem do ubikacji, by załatwić sprawę pęcherzową, ale kiedy weszłem od raz od razu zamknąłem, drzwi a łzy zaczęły, spływać po policzkach.
Szybkim krokiem skierowałem, się do wyjścia ze szkoły idąc, prosto do domu. Nie obchodzi mnie szkoła, nauczyciele i ten skurwysyn Chanyeol.
Jak on mógł pieprzyć się z tym plastikiem w szkolnym kiblu! No jak! Zresztą czym ja się przejmuję, przecież on nie chce, mnie znać.
Wbiegłem, do domu rzucając, się na łóżko płacząc jak małe dziecko. Jeszcze jakbym miał pudełko lodów, chusteczki i bajki to byłoby pięknie.
Sięgnąłem po telefon i wpisałem, tak dobrze znany mi numer szybko klikając, na słuchawkę, czekając, cierpliwie aż odbierze, telefon.
-Halo?
-Hejka Dino, co tam porabiasz?
-O boczek! Po co dzwonisz, bo wiem, że coś chcesz? - zabiję cię za to.
-Mam taką malutką sprawę.
-Niech zgadnę, udawać twojego chłopaka.
-Jak ty mnie dobrze znasz. Więc jak?- zapytałaem bawiąc się palcami.
-Ok, ale kupujesz mi precle.
-Dobra, kiedy przyjedziesz?
-Spodziewaj się mnie jutro najpóźniej pojutrze.
Pogadaliśmy sobie jeszcze chwilę i Lee się rozłączył. Jak ja kocham mojego kuzyna.
Zapraszam do komentowania i przepraszam za błędy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro