Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

Kiedy Estella i Eddie wyszli z łazienki, powędrowali do salonu, gdzie cała ekipa na nich czekała.
Słyszeli krzyki, dobiegające z łazienki, Maxine kilkukrotnie wstawała z fotela aby do niej iść. Lucas musiał ją zatrzymywać i mówić jej następujące słowa: "Eddie sprawdzi co u niej, będzie dobrze".
Kiedy wszyscy ujrzeli trzęsącą się dziewczynę, gwałtownie wstali. Długowłosy trzymał ją w pasie i trzymał za rękę, tak na wszelki wypadek, bóg wie co by się stało ponownie.

- Estella! słyszeliśmy krzyki - powiedział Dustin, szykując miejsce dla brunetki.

- ależ ty jesteś spostrzegawczy Henderson - warknął Munson, siadając z Collins na kanapie.

- do rzeczy, co się stało? cała się trzęsiesz - rudowłosa uklęknęła przy niej i trzymała ją za rękę, obawiała się tylko jednej rzeczy...starała się wyrzucić tą myśl ze swojej głowy, ale to było za trudne.

- wcześniej odkąd byliśmy po drugiej stronie, przez cały czas czułam Vecnę, czułam jego oddech na karku, wyobrażałam sobie jak mógł naprawdę wyglądać i jaki mógł mieć głos. zdenerwowałam się na tyle, że znowu zaczęłam sobie wbijać paznokcie w skórę. nie kontroluje tego - pokazała sine wgłębienia w skórze - noi..kiedy poszłam do łazienki, zostawiłam drzwi otwarte, ale to musiało być jak w jakimś chorym filmie co nie?! usłyszałam trzask drzwi a potem nie mogłam ich otworzyć. aż w końcu znalazłam się po drugiej stronie...ponownie i chciał abym do niego dołączyła, mówił że Brenner miał rację, że będę okropnie silna i nieustraszona..nie żałował że torturował moją matkę - kilka łez poleciało jej po policzku, jednakże nie chciała sprawiać wrażenie słabej więc w trybie natychmiastowym wytarła je rękawem skórzanej kurtki.

- kurde..a czy było coś potem? coś Ci jeszcze powiedział? - lokowaty zabrał ponownie głos.

Pociągnęła nosem i uśmiechnęła się lekko.

- on nie..ale ja tak - na twarzy Eddiego pojawił się chytry uśmieszek, znał jej charakter na tyle dobrze, że podejrzewał co mogła mu dowalić - powiedziałam mu, że...ma rację, jestem na tyle silna, że wraz z Nastką zamordujemy go i już nigdy nie powróci..że potrafię kogoś zamordować i że...on będzie moją pierwszą ofiarą przy której będę się śmiała. "mój głos będzie Cię prześladował w piekle" tak powiedziałam i nadal w to nie dowierzam - spojrzała się na swojego chłopaka, będący wciąż uśmiechnięty.

Na twarzach wszystkich pojawiła się nadzieja, niewielki uśmiech i duma.
Estella mogła pierwszy raz się poczuć jak ktoś ważny, zaczęła w siebie wierzyć, że naprawdę może kogoś uratować, kogoś zabić i nawet być z tego powodu usatysfakcjonowana.

- mam nadzieję, że wie z kim ma do czynienia - rzekł Edds i objął ją ramieniem.

- jasne, że wie..nie bez powodu nazwał mnie jedną z silniejszych - odpowiedziała, po czym zmieniła temat. - skoro zegar zawsze bije 4 razy...to oznacza, że została mu tylko jedna osoba do zamordowania, cóż...w głównej mierze chodzi mu o Max - westchnęła, po czym spojrzała jej w oczy - uratuje Cię, nawet jeśli miałabym potem umrzeć. tak czy siak, mam moce i wiem, że coś mi się stanie - wzruszyła ramionami.

- n-no..no co ty! - zająknęła się rudowłosa.

- spokojnie Max..wszyscy weźmiemy w tym udział...musimy ponownie wrócić na drugą stronę - postanowiła Nancy - nawet nie próbujcie zaprzeczać! zdaje sobie z tego sprawę że dopiero co wróciliśmy i nie ze wszystkimi było w 100% w porządku, ale nie byliśmy wtedy przygotowani, musimy tylko załatwić broń, przejść na drugą stronę i go zabić - powiedziała cała w nerwach, wszystko na jednym wdechu.

Jednakże coś tutaj nie grało, jak powinno. Nie da się skołować broni, tak poprostu. Eddie i Estella znali jedno miejsce, gdzie była...masa broni. Różnego rodzaju pistolety, łańcuchy.
Cóż, najdziwniejszy był fakt, że oboje byli tam jako dzieci a nie nastolatkowie. Filmy akcji najwyraźniej ich zaciekawiły i to do tego stopnia żeby pojechać do takiego miejsca.

skiptime ------- przyczepa Max.

"Cała" ekipa zaczęli planować atak na Vecnę. Wszyscy pochylili się nad stołem a Munson postanowił zabrać głos.

- spójrzcie, to strefa wojny. raz z Estellą byliśmy w tym miejscu. to taki ogromny sklep, z różnymi pistoletami, gadżetami i tak dalej. jest...niedaleko Hawkins. - Edds spojrzał po kolei na wszystkie twarze, czekając aż ktokolwiek się wypowie.

- rowerami nie zdążymy tam dojechać przed zachodem, skoro sklep jest za Hawkins. Nawet nie mam pojęcia czy powinniśmy tam iść - stwierdził Dustin.

- a kto powiedział, że potrzebujemy rowerów? - rzuciła Collins, miała plan, poprostu tak zwalający, że jej chłopak nigdy tego nie zapomni - Mad Max skarbie..masz jeszcze tą maskę z Halloween? Micheala Myersa? - uśmiechnęła się lekko, powstrzymując śmiech.

Ona przytaknęła chichocząc pod nosem, mogła podejrzewać o co dziewczynie chodziło.
Weszła na sekundę do pokoju, po czym wyszła rzucając maskę w jej stronę.

Brunetka odwróciła się w stronę swojego chłopaka szczerząc się niemiłosiernie.

- kochanie, z tego powodu, że jesteś poszukiwany, właściwie nie mamy wyjścia...i musimy się zjawić w tym sklepie to... - wręczyła mu maskę Halloweenową.

- jaja sobie robisz? jaki masz plan? - spytał patrząc raz na nią raz na maskę.

- ukradniesz czyiś kamper i po krzyku, w masce..aby Ciebie nikt nie rozpoznał - dumna z siebie dziewczyna wyprostowała się i skierowała się do drzwi wejściowych. - idziecie?

skiptime x2 ------- kamper

Kiedy wszyscy weszli przez okno do kampera, Eddie zdjął maskę kładąc ją na siedzeniu. Usiadł na miejscu kierowcy i próbował odpalić silnik. Znał się na tym dość dobrze, gdyż jego wuj nie poświęcał czasu na uczenie go gry w piłkę lub łowienia ryb.

- słuchaj Eddie, nie wiem czy to dobry pomysł abyś ty prowadził - odezwała się Buckley, zerkając na niego przez ramię Steve'a.

- ależ skąd, ja odpalam, Harrington prowadzi..prawda twardzielu? - uśmiechnął się do chłopaka kpiąco.

Nagle, z dworu rozległy się krzyki.
To oznaczało, że trzeba jak najszybciej zapalić silnik i zjeżdżać stąd.
Munson szybko zwolnił miejsce Harrington'owi, siadając na tyłach obok swojej dziewczyny.
Tymczasem Steve gwałtownie złapał za kierownicę i wyjechał na ulicę.
Dustin podszedł do okna, aby spojrzeć na twarze właścicieli kampera -- zarazem bardzo wkurzonych właścicieli.

- nie codziennie tracisz i dom i samochód - rzuciła Robin, po czym usiadła opierając głowę o szybę.

Natomiast Collins, wpatrywała się tylko w swoje dłonie, myśląc dosłownie o wszystkim.
Zastanawiała się nad tym, czy powinna była mówić Max o tym, że dziewczyna może umrzeć ratując ją i powstrzymując Vecnę. Obie marzyły o tym samym, o spokoju, chciały aby było tak jak wcześniej -- miały na myśli, tylko i wyłącznie chwilę, w których mogły ze sobą porozmawiać, wyjść do kina, zrobić nocowanie u Maxine lub u Estelli.

Chociaż brunetka była raczej realistką niż optymistką, doskonale wiedziała, że nie uszczęśliwi każdego dookoła...ale chciała za wszelką cenę sprawić, aby Vecna zostawił ich w spokoju raz na zawsze i żeby nie spełniły się jego najśmielsze oczekiwania=że Maxine będzie jego 4 ofiarą i w Hawkins nie będzie już tak jak dotąd było.

W pewnym momencie zaczęła myśleć o jej związku z Eddiem. Z nim zawsze była szczęśliwa, ale bała się o niego...tak bardzo, że ponownie mogłaby wbić sobie paznokcie w małe zagłębienia w skórze.
Gdy wrócą na drugą stronę, zapewne znowu nietoperze będą ich męczyć, odgryzać kawałek skóry. Co było na tyle bolesne, że nie można się było ruszyć. Wiedziała co ich czeka, w szczególności po rozmowie z Vecną.
To będzie wojna a głównym zadaniem jej i Jedenastki będzie ocalić Hawkins i ich mieszkańców.
Tylko było jedno ale...Max nie mogła się dodzwonić do Byersów. Joyce odbierała już od trzech dni, lecz każdy mógł podejrzewać tylko jedno -- że nie tylko w Hawkins źle się dzieje.

hejo!!
jak wam się podoba rozdział? trochę czasu nad nim siedziałam ale mam nadzieję, że wyszło.
ogłoszeń parafialnych to chyba nie mam żadnych...oprócz tego, że zaczął się wrzesień, szkoła itp.
ps. dajcie znać do której klasy chodzicie.

funfact: byłam wczoraj w biedronce i natknęłam się na takiego batona.

także no ten, znalazłam właśnie ulubionego batona Eddiego...znaczy co.

życzę miłego dnia/nocy i smacznego jeśli w tej chwili coś jesz<3

zuza<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro