Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[ 3 ] zrobić coś kreatywnego

Po zrobieniu jednego zadania, tymczasowi mieszkańcy Pokoju Życzeń osiedli na laurach, przez kolejne dwa dni nie robiąc kompletnie nic. Harry uważał, że to wina Ślizgonów, którzy nie wyrażali żadnej chęci do współpracy z nimi. Przez te czterdzieści osiem godzin zostało wypowiedziane tyle wyzwisk, ilu nie doświadczyli przez całe swoje życie. A gdy tylko ktoś chciał dojść do porozumienia, druga strona wycofywała się z pomieszczenia.

Trzeciego dnia jednak Hermiona miała już dość ich sprzeczek. Nie zamierzała być tu wiecznie i postanowiła zmusić ich do wspólnego działania. W nocy oglądała wszystkie pokoje i listę po raz kolejny i wymyśliła pewien pomysł.

- Więc - zaczęła, gdy wszyscy siedzieli przy śniadaniu. - Pomyślałam trochę nad tą rozpiską i doszłam do wniosku, że powinniśmy wykonać "coś kreatywnego". - Ślizgoni przewrócili oczami a od jednego z nich Hermiona usłyszała " znowu chce nami rządzić", jednak nie przejęła się tym zbytnio. - Jak pewnie zauważyliście, mamy jedną wolną salę i za coś kreatywnego można uznać urządzenie jej. To dzisiaj powinniśmy zrobić, każdy stworzy swój kąt, w którym będzie mógł spędzać czas.

Przyjaciele popatrzyli na nią z uznaniem a Ślizgoni też wydawali się być pod wrażeniem, pomimo udawania, że wcale tak nie jest.

- Jestem za! - krzyknął Seamus, zwracając na siebie uwagę.

- Wszystko jest lepsze niż bezczynność - zgodziła się Pansy, zbierając zdziwione spojrzenia od swoich przyjaciół. To właśnie brunetka, jako jedyna ze Ślizgonów starała się w jakiś sposób angażować.

Gdy wyraziła aprobatę, wszyscy popatrzyli w wyczekiwaniu na Draco, który jako jedyny do tej pory nie miał nic do powiedzenia w tej sprawie.

- No dobra - powiedział, wzruszając ramionami. Wrócili do śniadania już w nieco lepszych humorach.

Po posiłku wszyscy skierowali się do pustego pokoju, który ciekawił ich od samego początku.

- Od czego zaczynamy? - zapytał nieśmiało Neville i natychmiast tego pożałował, gdy Theodore Nott posłał w jego kierunku kpiący uśmieszek.

- Wystarczy pomyśleć o czymś... tak jak działa Pokój Życzeń - wyjaśniła i przemknęła oczy. Po chwili, na jednej ze ścian pojawił się duży obraz przedstawiający jakąś malowniczą łąkę.

- I każdy może robić to co chce? - zapytał Blaise, aby się upewnić. - Nie sądzisz, że wywoła to chaos?

- Może i tak - stwierdziła dziewczyna. - Ale przynajmniej będziemy mogli spędzać czas na tym, co lubimy.

Po jej słowach wszyscy zaczęli tworzyć własne rzeczy, kierując się swoimi zainteresowaniami. Draco Malfoy wyobraził sobie kompletny zestaw do robienia eliksirów, które na co dzień były jego jedyną odskocznią od problemów i codzienności. Harry, Ron i Neville postanowili w ogóle nie zbliżać się do tamtej części a sami wymyślili stolik do szachów i różnych gier karcianych. Bliźniacy, którzy w pewien sposób porozumieli się z Blaisem, stworzyli coś na kształt kółka z wielkich, puchatych puf, idealnego do rozmów albo grupowych gier. Seamus i Dean stworzyli mini zestaw do nauki zaklęć obronnych, bo jak obiecał im Potter, mieli zamiar ją kontynuować nawet w tej sytuacji. Pansy i Theo nie wiedzieli co mogą od siebie dodać więc po prostu obserwowali resztę. Na koniec Ginny i Luna lekko ozdobiły pokój, tak aby większość rzeczy do siebie pasowała.

- Jestem całkiem z nas dumny - stwierdził Harry, przyglądając się ich pracy. Stojący obok niego Draco prychnął, a brunet już spodziewał się jakiegoś obraźliwego komentarza.

- To coś więcej niż duma. Mógłbym mieć taki pokój dla siebie przez cały rok - skomentował a reszta popatrzyła się na niego w zdziwieniu. Gdyby nie to, że go znali, mogliby pomyśleć, że to było nawet miłe.

- To co najpierw wypróbujemy? - zapytała Ginny, uśmiechając się do reszty.

- Sprawdźcie nasze miejsce! - zaoferował jeden z bliźniaków a reszta popatrzyła na niego z podejrzliwością.

Podeszli do puf i Neville usiadł na jednej z nich, zagłębiając się w nią tak, że wystawały tylko jego nogi i ręce. Blaise i bracia wybuchnęli śmiechem, przybijając sobie piątki.

- Żałosne - skomentował Theodore Nott, pociągając Neville'a za rękę, tym samym wyciągając go z "pułapki".

- Dzięki - powiedział nieśmiało i zarumienił się lekko. Ślizgon tylko przewrócił oczami i odszedł do swoich przyjaciół.

- Oj Neville! Nie gniewaj się, to był taki niewinny żart - powiedział George, na co Longbottom popatrzył na niego z wściekłością. Rudy Gryfon machnął różdżką na pufę. - Teraz są naprawione.

- Ja już nie chce tego sprawdzać.

- Dobra, dobra - powiedział, tym razem Fred i zajął miejsce, udowadniając, że tym razem to nie jest żart.

- Wiecie co, zostawmy te rzeczy na potem - zasugerował Harry. - Spędziliśmy tu trochę czasu i Lukrecja pewnie czeka z obiadem.

Gdy wszyscy się z nim zgodzili, wrócili do salonu i ciekawi podeszli do kartki, na której odznaczyło się kolejne − tak samo głupie − zadanie.

Rzeczywiście, Lukrecja już dawno przygotowała kolejny posiłek, którego zapach roznosił się w całej kuchni. Draco uważał, że to było dużo lepsze od jedzenia w Wielkiej Sali. Tak, smak pozostał ten sam, ale mieli o wiele więcej prywatności i nikt nie zaglądał ci w talerz. No może poza Potterem, który znowu intensywnie się w niego wpatrywał.

Blondyn posłał mu wredny uśmiech i wrócił do grzebania w swoim talerzu. Od kilku miesięcy nie miał apetytu a w jego życiu nic się nie układało. Miał tego wszystkiego dość, ale nie poddawał się dla matki. Wszystko pogorszył powrót Voldemorta, w którego prawdziwość nie śmiał wątpić. Jego ojciec nie gadał o niczym innym, jak tylko o cudownym Czarnym Panie.

Gdy wychodzili z kuchni, po skończonym posiłku, Draco został złapany za ramię i odciągnięty na bok.

- Czego chcesz Potter? - zapytał niezbyt miło. Chciał iść do swoich przyjaciół, bo chociaż w ich towarzystwie czuł się dobrze.

- Wszystko z tobą okej? - zapytał brunet, ignorując jego wredne zachowanie.

- A co by miało nie być? Jest w chuj cudownie! Jestem zamknięty tu z jakąś bandą Gryfonów, jakąś kobietą terroryzuje naszą szkołę, chociaż może ci się wydawać to dziwne, też jej nienawidzę a Sam − Wiesz − Kto powrócił a mój ojciec wrócił od niego jak wierny piesek, ignorując potrzeby swojej rodziny! Jest wręcz cudownie! - wykrzyczał mu prosto w twarz. Od razu żałował swoich słów, czując, że powiedział za dużo.

- Ja...

- Nic. Nie. Mów - wysyczał i skierował się do wyjścia z pomieszczenia. - I zapomnij o tej rozmowie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro