[ 17 ] przytulić się
Kolejnego dnia Draco i Pansy siedzieli w pokoju blondyna, który opowiadał jej o wczorajszych wydarzeniach na basenie. Dziewczyna co chwilę chichotała i dodawała jakieś dwuznaczne komentarze, jednak Malfoy wcale jej się nie dziwił. To było dość zabawne, ale jednocześnie świadomość, że Potter stał przed nim nagi była… ekscytująca?
— Czy ty mnie w ogóle słuchasz? — spytała nagle, gdy zatracił się w swoich myślach. — Myślisz o Potterze? — dodała sugestywnym tonem.
Właściwie to była prawda, więc jego policzki stały się różowe, co tworzyło wyraźny kontrast z jego jasną skórą. Pansy zaśmiała się ponownie, a on spoważniał, gdy przez głowę przeszła mu myśl o wyrzuceniu z siebie czegoś, co siedziało w nim od kilku dni.
— Pansy… właściwie to nie chciałem ci tego mówić, bo cały czas sobie ze mnie żartujesz, ale-
— Draco, przecież wiesz, że nie mam naprawdę tego na myśli, prawda? — zapytała, patrząc na niego przenikliwie.
— Nie o to mi chodzi, ale podejrzewam, że po prostu lubisz mnie denerwować — mruknął i kiedy lekko się uśmiechnęła kontynuował — Możesz mieć rację.
— No wiem, zawsze mam… Czekaj, z czym? — zaciekawiła się nagle.
— Z tym, że… trochę, ale tylko trochę… mogę lubić Harry'ego w sensie romantycznym? — powiedział niepewnie.
— Co? Czekaj… co?! Naprawdę? — zapytała, nagle się ekscytując. Draco popatrzył na nią zrezygnowany, nie mogąc uwierzyć, że ona przeżywa to bardziej od niego.
— No tak… w końcu to zrozumiałem po kilku dziwnych sytuacjach… — mruknął, drapiąc się po karku.
— To wspaniale! W końcu przestaniesz narzekać na brak chłopaka. No i nie musisz bać się swojego ojca, bo przecież Potter cię od niego zabiera! — powiedziała, a Ślizgon szturchnął ją w ramię.
— Ta, ta. Ale nie wiem, czy z nim będę… Nienawidziliśmy się przez długi czas, a to co teraz jest między nami jest niepewne — wytłumaczył, lekko przygaszony. — Chociaż byłoby to miłe.
— Trzymam za was kciuki — rzekła z uśmiechem Pansy. — Może przestanę robić sobie robić żarty, żebyś mógł go normalnie poderwać — zaproponowała.
— Tak, to dobry pomysł… nie musiałbym zaprzeczać, jeszcze pomyślałby, że go nie chce — odpowiedział po krótkim namyśle.
— Ma sens — mruknęła. — Dobra! W jaki sposób chcesz go poderwać?
— Jeszcze nie wiem… po prostu będę zachowywać się jak zwykle — stwierdził blondyn, wzruszając ramionami.
— Nudy — stwierdziła, kładąc się na jego łóżku. Chłopak popatrzył na nią dziwnie i uderzył poduszką, która leżała obok. — O ty! — krzyknęła i zaczęła się między nimi wojna na poduszki, która przepełniona była śmiechem i zakończyła wygraną Draco.
***
Ron siedział w bibliotece, czytając kolejną lekturę, którą poleciła mu Hermiona. Sam nie dowierzał, jak w tak krótkim czasie z osoby, która nienawidziła czytać zmienił się w mola książkowego. Co więcej chociaż uważał, że jest ekstrawertykiem, lubił tę ciszę i spokój, która tu panowała.
Niestety ta cisza i spokój przeminęły, gdy tylko do pomieszczenia wszedł Blaise. Czarnoskóry chłopak spojrzał na niego z uśmiechem i podszedł bliżej, sprawiając, że musiał odłożyć książkę na bok i zwrócić na niego uwagę.
— Szukałem cię — oznajmił i usiadł obok. Gryfon spojrzał na niego po czym zaczął się podnosić ze swojego siedzenia, mając zamiar wyjść, jednak Ślizgon uniemożliwił mu to, łapiąc go za nadgarstek. — Nie, poczekaj, pogadajmy.
— O czym chcesz gadać, Zabini? Hm? — zapytał Ron, patrząc na niego ze wściekłością. Wyrwał swoją rękę z jego, siadając z powrotem na siedzeniu.
— Chce cię przeprosić — oznajmił, a rudowłosy Gryfon prychnął. — Naprawdę, przepraszam.
— Super, możesz już iść — mruknął, z powrotem sięgając po swoją książkę.
— Nie, poczekaj, to nie wszystko! Wiem, że zwykłe przepraszam nie wystarczy. — Ron spojrzał na niego z większym zainteresowaniem. — Dlatego przyniosłem coś na przeprosiny. No może nie dosłownie, bo nie daje ci tego na zawsze, tylko żebyś przeczytał — kontynuował i wyciągnął w jego stronę czarny zeszyt. — To książka… a raczej coś, co ma przypominać książkę. Ja to pisałem i jeszcze nikomu nie dawałem przeczytać, więc… możesz się pośmiać czy coś.
Gryfon niepewnie wziął zeszyt z jego rąk i otworzył na pierwszej stronie. Nie miał zamiaru się z niego śmiać – chociaż Blaise go skrzywdził, nie miał zamiaru się mścić. Zaczął czytać słowa napisane czarnym tuszem, zauważając, że chłopak nawet nieźle pisał.
— I co? No powiedz coś — mruknął Blaise, po kilku minutach, w których Ron milczał i czytał, powoli przekładając kartki.
— Jest… o dziwo dobre — skomentował, a czarnoskóry chłopak uniósł brwi w zdziwieniu. — I tak nie miałem zamiaru się śmiać, ale… z chęcią bym to przeczytał do końca. No i to nawet miłe, że jestem jedyną osobą, która mogła to przeczytać. Dlaczego to zrobiłeś?
— Jak to dlaczego? Chce żebyś mi wybaczył — powiedział jakby to było coś oczywistego.
— Nie o to mi chodzi, Zabini. Dlaczego mówiłeś takie rzeczy w moim kierunku?
— Bo… um, to dość trudne do powiedzenia — mruknął i zaśmiał się niezręcznie. — Lubię cię. Nie jak kolegę, jak- Nawet nie wiem jak to wytłumaczyć.
— W sensie romantycznym?
— Tak! I myślałem, że te głupie teksty jakoś na ciebie podziałają, bo wydajesz się luźną osobą. Ale nie wiedziałem, że jesteś aseksualny. Ale nie przeszkadza mi to! Po prostu to wszystko zniszczyło.
W bibliotece zaległa cisza. Ron musiał przyswoić to, co właśnie usłyszał, ale gdy tylko dotarł do niego sens jego słów, uśmiechnął się lekko.
— Każdy popełnia błędy — odpowiedział i oddał mu zeszyt. — Mogę ci wybaczyć. I… dodać ci szansę, żebyś mnie do siebie przekonał.
— Naprawdę?! — krzyknął podekscytowany i wstał gwałtownie ze swojego siedzenia.
— Tak — odpowiedział Ron, również wstając i uśmiechnął się lekko. — Tylko się pilnuj Zabini, bo trzeciej szansy nie dostaniesz — mruknął, a Blaise go przytulił. Lekko zdziwiło to Gryfona, jednak również go objął. Odsunęli się od siebie po kilku sekundach.
— Czy to było okej? — zapytał Zabini od razu. — Nie chce znowu zrobić czegoś, co sprawiłoby ci dyskomfort.
— Było okej, innym razem porozmawiamy o tym, co jest komfortowe, dobrze? — zapytał, a Blaise pokiwał głową w odpowiedzi. — Chodźmy zjeść obiad — zaproponował i gdy Ślizgon się zgodził, wyszli z biblioteki.
Po obiedzie Ron poprosił Blaise'a o książkę, którą pisał Ślizgon, a ten się zgodził. Kolejną noc rudowłosy spędził na jej czytaniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro