[ 14 ] zdobyć przyjaciela
Kolejnego dnia Draco wszedł do kuchni wcześnie rano, nie spodziewając się, że zastanie tam żywą duszę. Byłoby to dla niego zaskoczeniem dlatego, że wczorajszego wieczora większość z nich wypiła alkohol w dużych ilościach i nie była w stanie nawet wstać z łóżka.
Blondyn natomiast starał się trochę pohamować, żeby przypadkiem Pansy nie zmusiła go do zrobienia czegoś głupiego, jak na przykład pocałowanie Pottera. Było by to strasznie niezręczne, chociaż z drugiej strony chciałby zobaczyć jego reakcję.
Jednak w pomieszczeniu zastała go niespodzianka w postaci Rona, który siedział przy stole z zaspaną mną i pił kawę. Gdy usłyszał jak blondyn wchodzi do kuchni, podniósł na niego wzrok i uśmiechnął się krzywo.
— Co ty tu robisz tak wcześnie? — zapytał szarooki, marszcząc swoje jasne brwi. — Wczoraj dużo wypiłeś.
— Miałem koszmar — mruknął, odstawiając kubek na stolik. — O pająkach. Pewnie cię to nie interesuję.
— Dziwi mnie to trochę, ale nie przeszkadza mi twoje mówienie o tym — powiedział i zajął miejsce na przeciwko niego. — Sam zacząłem rozmowę więc możesz mówić co chcesz.
— To chyba ma sens? — odpowiedział mu Ron niepewnie. — A ty, dlaczego nie śpisz?
— Wyspałem się już — mruknął. — No i nie wypiłem aż tyle, żeby był to dla mnie problem.
— Aha... faktycznie, nie byłeś wczoraj zbyt zabawowy — zaśmiał się rudowłosy. — To przez Parkinson, prawda? Przez jej pierwsze wyzwanie.
— No powiedzmy... Od kiedy ty jesteś taki mądry? — zapytał Draco z wrednym uśmieszkiem jednak Ron się tylko zaśmiał.
— Każdy zakłada, że jestem głupi, więc nawet najmniejsza sensowna rzecz, którą powiem, wydaje się mądra — mruknął.
— Och... wiesz, ostatnio tak jakoś sobie myślałem... Skoro dałem radę pogodzić się z Harrym, może my też... zawrzemy pokój? — zaproponował niepewnie i skierował wzrok na swoje ręce.
— Myślałem, że już dawno to zrobiliśmy — mruknął w odpowiedzi Ron. — Ale jeśli chcesz robić z tego coś oficjalnego to — wyciągnął w jego stronę rękę — przepraszam.
— Ja też przepraszam — odpowiedział i uścisnął jego rękę. Chłopcy uśmiechnęli się do siebie, po czym Ron z powrotem sięgnął po swoją kawę. — Chcesz porozmawiać? O Blaise'ie?
— Trudny temat — zaśmiał się Ron z bólem w głosie. — Jakby nie moglibyśmy już o tym zapomnieć.
Draco westchnął i pokiwał głową po czym wstał, podszedł do blatu i zaczął przygotowywać sobie ciepły napój.
— Wiesz... może Blaise wydawać się dla ciebie największym dupkiem, bo jest Ślizgonem i powiedział ci coś takiego, ale on naprawdę nie jest zły i mogę się założyć, że nie chciał cię skrzywdzić w ten sposób.
— Ja wiem... ale niesmak pozostaje. No i nawet ze mną nie porozmawiał... — powiedział, jakby był lekko zawiedziony.
— A dałeś mu okazję? — zapytał, na co Ron się zarumienił i odwrócił głowę. — Pogadam z nim żeby z tobą porozmawiał. Tylko go nie unikaj.
— Dobrze mamo.
— Weasley, nie przesadzaj! — warknął, a Gryfon się zaśmiał.
Gadali tak jeszcze przez godzinę, pijąc kawę, zanim pojawiła się reszta mieszkańców Pokoju Życzeń, a Lukrecja zaczęła przygotowywać im ciepłe śniadanie.
Dopiero po nim wszyscy zauważyli, że dzięki nim kolejne zadanie, „zdobyć przyjaciela”, zostało zakończone. Przez chwilę każdy zastanawiał jak tak nagle stali się sobie tak bliscy, jednak Harry skomentował to słowami, że niektóre zdarzenia mogą bardzo połączyć ludzi.
***
Harry siedział na swoim łóżku, po prawej stronie mając Hermionę, a po lewej Rona. Gryfonka miała wzrok utkwiony w książce, natomiast jego przyjaciel opowiadał o czymś żywo. Brunet był jednak pogrążony w swoich myślach, które lekko go denerwowały swoją natarczywością i tym, że cały czas były o tym samym.
Tym czymś, a raczej kimś, był Draco Malfoy, do niedawna jego wróg, teraz przyjaciele, a on sam myślał o nim w zupełnie innym znaczeniu.
— Przepraszam, że wam przerwę, ale mogę wam coś powiedzieć? — zapytał nagle, a przyjaciele od razu zwrócili na niego swój wzrok. Zdecydował, że musi się o tym z kimś podzielić, bo inaczej jego głowa eksploduje.
— Jasne Harry, o co chodzi? — powiedziała Hermiona, odkładając książkę na bok.
— Um... chodzi o Draco — mruknął pod nosem, a ledwo widoczne rumieńce pojawiły się na jego skórze.
— Czyli jak zwykle — zaśmiał się Ron. — Co z nim znowu?
— Właściwie to z nim nic... bardziej ze mną — zaczął, a dwójka Gryfonów uniosła swoje brwi, jakby podświadomie pomyśleli o tym samym. — Jak graliśmy wczoraj w butelkę i Draco powiedział, że lubi mnie, ale tylko jako przyjaciela to... zrobiło mi się trochę przykro? — powiedział niepewnie. — Nie do końca rozumiem to, ale wydaje mi się, że mogę być w nim zauroczony.
Ron patrzył się przez chwilę na niego z poważną twarzą po czym wybuchnął śmiechem.
— Dzięki, bardzo zabawne — warknął Harry, a Hermiona położyła rękę na jego ramieniu.
— Nie przejmuj się nim. To dobrze, że starasz się zrozumieć swoje uczucia, a ty w tym wypadku możesz je dobrze interpretować. Zawsze mogło być to coś innego, ale czasami patrzysz na Malfoya w ten sposób, że nawet nie kwestionuję twojej teorii — powiedziała, a niebieskooki uspokoił się i przestał się śmiać.
— Dzięki Hermiono. Sam muszę jeszcze o tym pomyśleć, albo wręcz przeciwnie – oczyścić swoją głowę, ale jestem prawie pewny
— Czyli Parkinson miała rację, tylko że w drugą stronę — powiedział, a Harry wymamrotał coś pod nosem, co brzmiało jak „zamknij się”.
— Ron, nie bądź wredny, nie widzisz, że nas mały Harry się zakochał — zaśmiała się brunetka, będąc już mniej poważną niż przed chwilą.
— Jaki mały? I nie jestem zakochany, co najwyżej zauroczony — parsknął w odpowiedzi urażony Gryfon.
— Dobrze, dobrze — powiedziała dziewczyna i się do niego uśmiechnęła. — I co zamierzasz zrobić z tym uczuciem?
— Jeszcze nie wiem — odpowiedział i lekko się wyprostował. — Ale się dowiem.
***
Gdy zaczął się kolejny, mało produktywny dzień, Draco, stwierdzając, że i tak nie ma co robić, postanowił w końcu pogadać ze swoim przyjacielem na poważnie. Powinien zrobić już to wcześniej, ale możliwość spędzania czasu z Harrym przed obiadem była dla niego zbyt kusząca. Jednak zaraz po posiłku udał się do pokoju drugiego Ślizgona i zapukał w drzwi.
Blaise leżał na swoim łóżku i czytał jakąś książkę, którą widział, że czytał również rudowłosy Gryfon. Nie wiedział co go podkusiło do tej czynności, ale gdy tylko usłyszał pukanie do drzwi, przeniósł swój wzrok na nie i mruknął krótkie „proszę”.
Draco wszedł do środka, mając zamiar od razu, bez zbędnego odwlekania, zacząć temat, na który chciał porozmawiać, jednak zamarł, gdy ujrzał książkę na kolanach przyjaciela.
— Od kiedy ty czytasz? — zapytał i zamknął za sobą drzwi.
— Od dawna, po prostu tego nie zauważasz — odpowiedział mu, odkładając romans na szafkę nocną. — Ale akurat ta nie jest za ciekawa.
— Mhm. — Podszedł do niego i usiadł obok na łóżku. — Musimy pogadać.
— Wiem, zakładam, że o twoim nowym przyjacielu i o moim okropnym zachowaniu? — zapytał, nawet nie zakładając innej opcji co do intencji swojego przyjaciela.
— Em... tak? Nie bądź na mnie zły, jestem też twoim przyjacielem więc muszę ci wytykać twoje wady i błędy.
— Nie wiem, czy tak to działa — zaśmiał się Blaise po czym od razu spoważniał. — Wiesz, że nie chciałem go zranić, prawda? Nie mogłem wiedzieć o takiej rzeczy, nie jesteśmy aż tak blisko.
— Masz rację, ale co niby chciałeś osiągnąć tamtymi słowami? Po co ci to było? — zapytał go, nie rozumiejąc kompletnie jego działań.
— Podoba mi się...
— Co. — Draco na chwilę się zawiesił, jednak gdy Blaise miał zamiar kontynuować, pokręcił gwałtownie głową. — Dobra, mogę to zrozumieć. Ale te teksty były słabe... nawet jeśli nie byłby aseksualny. Nie wystarczyło ci trzymanie jego ręki, czy coś?
— Myślałem, że podziałają — mruknął. — Draco, co mam zrobić?
— Porozmawiaj z nim. Szczerze. I tyle wystarczy — powiedział, pamiętając o tym, co mówił mu Ron. — No i przeproś go.
— To oczywiste, ale... jak mam w ogóle rozpocząć tę rozmowę?
— Nie wiem Blaise, nawarzyłeś sobie piwa to teraz musisz je wypić — odpowiedział.
— Od kiedy ty taki mądry jesteś? — zapytał Zabini i się zaśmiał, a Draco szturchnął go w bok. — Żartuje, żartuje.
— Chodźmy do reszty, bliźniacy znowu wymyślili jakąś głupią grę — powiedział blondyn, podnosząc się z łóżka i wyciągnął rękę w kierunku swojego przyjaciela.
— Okej. — Wstał z jego pomocą i razem ruszyli do salonu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro