Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[ 24 ] podjąć ważną decyzję

Blaise siedział w bibliotece, przeglądając książkę, którą ostatnio czytał Ron. Mogłoby się zdawać, że zaczynał mieć jakąś obsesje na jego punkcie, jednak po prostu zaciekawiła go po tym, co opowiadał mu o niej rudowłosy Gryfon. Była nawet okej, chociaż dziwił się, że rudowłosemu się podobała. Miała dziwny wątek miłosny.

Nagle usłyszał jak ktoś otwiera drzwi od biblioteki i ujrzał w nich osobę, która w ostatnim czasie najwięcej odwiedzała to miejsce (nawet częściej niż Granger, co było dużym osiągnięciem).

— Co czytasz? — zapytał Weasley, siadając obok niego, a Blaise pokazał mu okładkę. — O to ta, w której główna bohaterka umiera na końcu.

— Ron! — krzyknął Ślizgon. — Nie chciałem znać zakończenia!

— Żartowałem — zaśmiał się. — A może i nie? — dodał i podszedł do półki, na której zostawił książkę, którą ostatnio czytał, a wtedy Blaise zdecydował, że to idealny moment, żeby w końcu z nim poważnie porozmawiać.

— Um... Weasley? — powiedział dopiero po chwili, gdy Ron zdążył już usiąść z książką w fotelu. Sam odłożył swoją na mały, drewniany stoliczek, który znajdował się obok. — Możemy pogadać? Sam mi to obiecałeś. Wtedy, jak graliśmy w butelkę.

— Najpierw po imieniu, teraz po nazwisku? I tak... wiem — odpowiedział, również odkładając lekturę. — Ten pocałunek... właściwie skoro mnie lubisz, to nasz pierwszy nie powinien wyglądać w ten sposób.

— A ty? Lubisz mnie? — zapytał z nadzieją. — Wiem, że minęło mało czasu, od kiedy w ogóle rozmawiamy i w ogóle... ale chociaż trochę?

— Jakbym cię nie lubił, to nie mówiłbym o pierwszym pocałunku jako coś, co na pewno się między nami wydarzy — zauważył. — Ale tak, lubię cię Zabini. Może nie tak bardzo jak ty mnie, ale lubię.

— Rozumiem.

Na chwilę w pomieszczeniu zaległa cisza i Ron przez chwilę myślał, że to koniec i już miał sięgać po książkę, gdy Ślizgon złapał go za rękę.

— Jest szansa na to... żebyśmy byli razem? — Ron uniósł jedną brew do góry. — Ja... czytałem dużo, o tym, no o tobie, znaczy nie tobie tylko twojej orientacji — mówił nerwowo, plątając się we własnych słowach. — I zrobię wszystko, żebyś czuł się komfortowo.

Rudowłosy uśmiechnął się lekko, patrząc na Ślizgona, starając się nie zaśmiać, wiedząc, że był poważny. Blaise miał zamiar kontynuować, jednak Gryfon położył mu rękę na ustach.

— Widzę, że bardzo się starasz Zabini. Lubię bliskość, całusy, przytulanie, nic poza tym, żadnych podtekstów seksualnych, łapania za intymne miejsca ciała, zbyt namiętnym pocałunków, które normalnie prowadziłyby do czegoś więcej. Nie mam problemu z tym żebyś na przykład, masturbował się przy mnie czy coś w tym stylu, po prostu nie chce niczego co ma być związane ze mną. I tak  możemy być razem, jeśli będziesz się tego trzymał. I pisał mi więcej książek — powiedział, po czym opuścił swoją rękę.

— Oczywiście, że będę! Gdybym wiedział przedtem nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego — obiecał i złapał go za obydwie dłonie.

— Wiem, Blaise — mruknął i lekko się do niego przybliżył. Czarnoskóry Ślizgon spojrzał mu w oczy, a chwilę później niespodziewanie ich usta zetknęły się na krótką chwilę.

Po krótkim pocałunku wspólnie zdecydowali, że przesiądą się na kanapę, która była zdecydowanie bardziej wygodna dla dwójki. Blaise objął Rona ramieniem, a on się w niego wtulił.

— Jak odkryłeś to, że podobają ci się faceci? — zapytał rudowłosy.

Blaise wzruszył ramionami w odpowiedzi, a Ron uniósł brew do góry.

— Ja na przykład dowiedziałem się tego, gdy pocałowała mnie jedna Puchonka. Wtedy wiedziałem, że nie lubię kobiet. A, że jestem aseksualny dowiedziałem się, gdy jeden z starszych Gryfonów zaproponował mi seks. To było bardzo dziwne i nawet nie wyobrażałem sobie, że mógłbym coś takiego zrobić. I nikt mnie nie podnieca.

— Rozumiem... ja... to było jak graliśmy w butelkę w Pokoju Wspólnym. Wylosowałem wyzwanie i kazali mi pocałować jakąś Ślizgonkę. To było dziwne i niekomfortowe — opowiedział Blaise.

Jeszcze przez godzinę siedzieli w bibliotece rozmawiając i przytulając się, aż w końcu wrócili do salonu i zauważyli, że prawdopodobnie dzięki nim zakończyli kolejne zadanie.

***

Neville opierał głowę o kolana Theo, leżąc na zielonej trawie w ogrodzie w Pokoju Życzeń. Ślizgon gładził delikatnie jego włosy, obserwując przy okazji jego twarz.

— Cieszę się — powiedział nagle Neville.

— Czemu? — zapytał. — To znaczy nie mówię, że to coś złego albo dziwnego. Ale co tak nagle?

— No bo mamy siebie, nasi przyjaciele zaczęli się dogadywać, a niektórzy nawet coś więcej... — zaczął lekko rozmarzonym głosem. — Dokończyć zadania i wyjść i będzie idealnie.

— Przypominam, że na zewnątrz jest Umbridge — mruknął Ślizgon. — Ale ja też się cieszę.

— No tak, zapomniałem o niej...

— Nie przejmuj się, poradzimy sobie — powiedział uspokajająco i cmoknął go w czoło.

— Myślisz? — zapytał Gryfon.

— Tak — odpowiedział szczerze. — Cóż, do tej pory opieraliście się jej Armią Dumbledore'a, tak? Zdziwi się teraz jak część osób z Brygady Inkwizycyjnej też tam dołączy.

— Mam nadzieję, że raczej się nie dowie. To by oznaczało, że wie o spotkaniach — mruknął Neville.

— No właściwie to tak...

— A w wakacje, jak już to wszystko się skończy, poznasz moją babcię — przypomniał sobie. — To też może być niebezpieczne.

— Twoja babcia na pewno mnie polubi — uspokoił go.

— Ona nikogo nie lubi, Theo — mruknął niezadowolony. — Nawet czasem mam wrażenie, że tyczy się to również mnie.

— Na pewno przesadzasz — stwierdził Ślizgon, zrywając kwiatka i wkładając go w jego włosy. — Każdy kogoś lubi.

— Masz rację, ale ona lubi starych ludzi — wytłumaczył. — I słodkich kujonów w sweterkach, którzy zawsze pomagają staruszkom.

— Jestem słodki — mruknął Nott.

— Tak — zaśmiał się brunet. — Ale nie nosisz sweterków, nie jesteś kujonem i jesteś ze Slytherinu.

— A to ma jakieś znaczenie?

— Moi rodzice byli torturowani przez Śmierciożerców... jest bardzo wyczulona na tym punkcie — wytłumaczył.

— Nie każdy Ślizgon jest Śmierciożercą — powiedział niezadowolony Theo.

— Wytłumacz to jej — mruknął tylko w odpowiedzi.

Siedzieli w ogrodzie jeszcze godzinę, dopóki Harry nie zawołał ich na kolację, na której Ron i Blaise ogłosili swój związek, w akompaniamencie głośnych oklasków bliźniaków i krzyków szczęścia Pansy. No i wszyscy byli szczęśliwi – zostały im tylko trzy zadania.

***

hej, hej, przypominam się znowu o tym, że możecie się zgłaszać do serwera na discordzie. i ogłaszam też że do końca książki zostało pięć rozdziałów :0 a później pojawi się trzecia i ostatnia część, również dotyczącą snames

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro