Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[ 17 ] przytulić się

Kolejnego dnia Draco i Pansy siedzieli w pokoju blondyna, który opowiadał jej o wczorajszych wydarzeniach na basenie. Dziewczyna co chwilę chichotała i dodawała jakieś dwuznaczne komentarze, jednak Malfoy wcale jej się nie dziwił. To było dość zabawne, ale jednocześnie świadomość, że Potter stał przed nim nagi była… ekscytująca?

— Czy ty mnie w ogóle słuchasz? — spytała nagle, gdy zatracił się w swoich myślach. — Myślisz o Potterze? — dodała sugestywnym tonem.

Właściwie to była prawda, więc jego policzki stały się różowe, co tworzyło wyraźny kontrast z jego jasną skórą. Pansy zaśmiała się ponownie, a on spoważniał, gdy przez głowę przeszła mu myśl o wyrzuceniu z siebie czegoś, co siedziało w nim od kilku dni. 

— Pansy… właściwie to nie chciałem ci tego mówić, bo cały czas sobie ze mnie żartujesz, ale-

— Draco, przecież wiesz, że nie mam naprawdę tego na myśli, prawda? — zapytała, patrząc na niego przenikliwie.

— Nie o to mi chodzi, ale podejrzewam, że po prostu lubisz mnie denerwować — mruknął i kiedy lekko się uśmiechnęła kontynuował — Możesz mieć rację.

— No wiem, zawsze mam… Czekaj, z czym? — zaciekawiła się nagle.

— Z tym, że… trochę, ale tylko trochę… mogę lubić Harry'ego w sensie romantycznym? — powiedział niepewnie.

— Co? Czekaj… co?! Naprawdę? — zapytała, nagle się ekscytując. Draco popatrzył na nią zrezygnowany, nie mogąc uwierzyć, że ona przeżywa to bardziej od niego.

— No tak… w końcu to zrozumiałem po kilku dziwnych sytuacjach… — mruknął, drapiąc się po karku.

— To wspaniale! W końcu przestaniesz narzekać na brak chłopaka. No i nie musisz bać się swojego ojca, bo przecież Potter cię od niego zabiera! — powiedziała, a Ślizgon szturchnął ją w ramię.

— Ta, ta. Ale nie wiem, czy z nim będę… Nienawidziliśmy się przez długi czas, a to co teraz jest między nami jest niepewne — wytłumaczył, lekko przygaszony. — Chociaż byłoby to miłe.

— Trzymam za was kciuki — rzekła z uśmiechem Pansy. — Może przestanę robić sobie robić żarty, żebyś mógł go normalnie poderwać — zaproponowała.

— Tak, to dobry pomysł… nie musiałbym zaprzeczać, jeszcze pomyślałby, że go nie chce — odpowiedział po krótkim namyśle.

— Ma sens — mruknęła. — Dobra! W jaki sposób chcesz go poderwać?

— Jeszcze nie wiem… po prostu będę zachowywać się jak zwykle — stwierdził blondyn, wzruszając ramionami.

— Nudy — stwierdziła, kładąc się na jego łóżku. Chłopak popatrzył na nią dziwnie i uderzył poduszką, która leżała obok. — O ty! — krzyknęła i zaczęła się między nimi wojna na poduszki, która przepełniona była śmiechem i zakończyła wygraną Draco.

***

Ron siedział w bibliotece, czytając kolejną lekturę, którą poleciła mu Hermiona. Sam nie dowierzał, jak w tak krótkim czasie z osoby, która nienawidziła czytać zmienił się w mola książkowego. Co więcej chociaż uważał, że jest ekstrawertykiem, lubił tę ciszę i spokój, która tu panowała.

Niestety ta cisza i spokój przeminęły, gdy tylko do pomieszczenia wszedł Blaise. Czarnoskóry chłopak spojrzał na niego z uśmiechem i podszedł bliżej, sprawiając, że musiał odłożyć książkę na bok i zwrócić na niego uwagę.

— Szukałem cię — oznajmił i usiadł obok. Gryfon spojrzał na niego po czym zaczął się podnosić ze swojego siedzenia, mając zamiar wyjść, jednak Ślizgon uniemożliwił mu to, łapiąc go za nadgarstek. — Nie, poczekaj, pogadajmy.

— O czym chcesz gadać, Zabini? Hm? — zapytał Ron, patrząc na niego ze wściekłością. Wyrwał swoją rękę z jego, siadając z powrotem na siedzeniu.

— Chce cię przeprosić — oznajmił, a rudowłosy Gryfon prychnął. — Naprawdę, przepraszam.

— Super, możesz już iść — mruknął, z powrotem sięgając po swoją książkę.

— Nie, poczekaj, to nie wszystko! Wiem, że zwykłe przepraszam nie wystarczy. — Ron spojrzał na niego z większym zainteresowaniem. — Dlatego przyniosłem coś na przeprosiny. No może nie dosłownie, bo nie daje ci tego na zawsze, tylko żebyś przeczytał — kontynuował i wyciągnął w jego stronę czarny zeszyt. — To książka… a raczej coś, co ma przypominać książkę. Ja to pisałem i jeszcze nikomu nie dawałem przeczytać, więc… możesz się pośmiać czy coś.

Gryfon niepewnie wziął zeszyt z jego rąk i otworzył na pierwszej stronie. Nie miał zamiaru się z niego śmiać – chociaż Blaise go skrzywdził, nie miał zamiaru się mścić. Zaczął czytać słowa napisane czarnym tuszem, zauważając, że chłopak nawet nieźle pisał.

— I co? No powiedz coś — mruknął Blaise, po kilku minutach, w których Ron milczał i czytał, powoli przekładając kartki.

— Jest… o dziwo dobre — skomentował, a czarnoskóry chłopak uniósł brwi w zdziwieniu. — I tak nie miałem zamiaru się śmiać, ale… z chęcią bym to przeczytał do końca. No i to nawet miłe, że jestem jedyną osobą, która mogła to przeczytać. Dlaczego to zrobiłeś?

— Jak to dlaczego? Chce żebyś mi wybaczył — powiedział jakby to było coś oczywistego.

— Nie o to mi chodzi, Zabini. Dlaczego mówiłeś takie rzeczy w moim kierunku?

— Bo… um, to dość trudne do powiedzenia — mruknął i zaśmiał się niezręcznie. — Lubię cię. Nie jak kolegę, jak- Nawet nie wiem jak to wytłumaczyć.

— W sensie romantycznym?

— Tak! I myślałem, że te głupie teksty jakoś na ciebie podziałają, bo wydajesz się luźną osobą. Ale nie wiedziałem, że jesteś aseksualny. Ale nie przeszkadza mi to! Po prostu to wszystko zniszczyło.

W bibliotece zaległa cisza. Ron musiał przyswoić to, co właśnie usłyszał, ale gdy tylko dotarł do niego sens jego słów, uśmiechnął się lekko.

— Każdy popełnia błędy — odpowiedział i oddał mu zeszyt. — Mogę ci wybaczyć. I… dodać ci szansę, żebyś mnie do siebie przekonał.

— Naprawdę?! — krzyknął podekscytowany i wstał gwałtownie ze swojego siedzenia.

— Tak — odpowiedział Ron, również wstając i uśmiechnął się lekko. — Tylko się pilnuj Zabini, bo trzeciej szansy nie dostaniesz — mruknął, a Blaise go przytulił. Lekko zdziwiło to Gryfona, jednak również go objął. Odsunęli się od siebie po kilku sekundach.

— Czy to było okej? — zapytał Zabini od razu.  — Nie chce znowu zrobić czegoś, co sprawiłoby ci dyskomfort. 

— Było okej, innym razem porozmawiamy o tym, co jest komfortowe, dobrze? — zapytał, a Blaise pokiwał głową w odpowiedzi. — Chodźmy zjeść obiad — zaproponował i gdy Ślizgon się zgodził, wyszli z biblioteki.

Po obiedzie Ron poprosił Blaise'a o książkę, którą pisał Ślizgon, a ten się zgodził. Kolejną noc rudowłosy spędził na jej czytaniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro