[ 12 ] cały dzień nic nie mówić
Gdy po wydarzeniach na kolacji, wszyscy ulotnili się z kuchni, Harry i Draco zostali tam, aby zrobić ciepłą herbatę dla rudowłosego Gryfona, po czym dołączyli do reszty, siedzącej w jego pokoju.
Ron leżał na swoim łóżku. Jego głowa spoczywała na kolanach swojej siostry, która gładziła delikatnie jego włosy, a nogi na udach Hermiony. Chłopak miał otwarte oczy, jednak było widać po nim, że jest zmęczony.
W pokoju znajdowała się również Luna, Neville, Dean i Seamus, którzy zaniepokoili się jego stanem, chociaż wcześniej nie wiedzieli o jego orientacji. Chociaż musieli również przyznać, że słowa bliźniaków i Blaise'a byłyby krzywdzące dla każdego, kto jest choć odrobinę wrażliwy.
Ron nie wydawał się być kimś takim. Nigdy za bardzo nie reagował na wyzwiska w jego stronę, oczywiście poza odpowiedzeniem tym samym. Jednak te słowa naprawdę musiały w niego uderzyć skoro tak się zachował.
— Weasley, jeśli chcesz pogadam z Blaisem i da ci spokój — odezwał się Draco, siadając razem z Harrym na podłodze przed jego łóżkiem.
— Sam to zrobię — mruknął Ron. — Jak już się trochę uspokoję. Ale dzięki za chęci Malfoy.
Draco o dziwo uśmiechnął się do niego pocieszająco. Harry westchnął głośno po czym oparł głowę na ramieniu blondyna, który tak właściwie nie wiedział co się stało, jednak na jego policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
— Przynieśliśmy ci herbatę, chcesz? — powiedział Malfoy, zmieniając temat.
Ron pokiwał głową i podniósł się do pozycji siedzącej. Skupił swój wzrok na przyjacielu i ze zdziwieniem dostrzegł pozycję, w której siedzi.
— A wy co? Miłość kwitnie? — zapytał, biorąc kubek z gorącym napojem.
— W Pansy się bawisz? — Blondyn popatrzył ma niego z urazą, a Hermiona się zaśmiała.
— Nie... chyba? Ale słodko razem byście wyglądali.
— Ron!
— Weasley! — krzyknął Draco, jednocześnie z Harrym.
— No co? Prawdę mówię — mruknął i wziął łyka swojej herbaty, po czym przeniósł wzrok na karty do Eksplodującego Durnia, leżące w rogu pokoju. — Zagramy?
Wszyscy się zgodzili więc Ron zaczął rozkładać karty, czując ciepło w środku od herbaty i dzięki temu, że jego przyjaciele, a nawet Draco, tak się o niego zmartwili.
***
Kolejnego dnia na śniadaniu panowała niezręczna cisza. Wszyscy mieli wzrok skierowany w swoje talerze i bez żadnego słowa przeżuwali naleśniki, które zrobiła im Lukrecja.
Wszystko było spowodowane wczorajszymi wydarzeniami, które w jakimś stopniu odbiły się na wszystkich. Na Ślizgonach, którzy nie spodziewali się tego po swoim przyjacielu i po braciach rudzielca i na Gryfonach, którzy przecież chcieli jak najlepiej dla Rona.
O dziwo, bliźniacy wyglądali jakby byli zawstydzeni swoim zachowaniem, ale mogło to być spowodowane wykładem, który Ginny zrobiła im przed posiłkiem.
— Więc — zaczęła Hermiona, gdy już niektórzy mieli zamiar opuścić pomieszczenie. — Postanowiłam, że musimy zrobić zadanie „cały dzień nie mówić”. I nie, nie będę go robić ja.
— No tak — dodała Ginny. — Niektórzy mają tu niewyparzoną gębę. — Mówiąc to skierowała wzrok najpierw na swoich braci, a następnie na czarnoskórego Ślizgona.
Bliźniacy nic nie powiedzieli, jednak Blaise odwrócił wzrok i westchnął głośno. Ron popatrzył na niego z pewną ciekawością.
— Dobrze, zrobię to.
Ron i Ginny przenieśli wzrok na swoich braci, którzy jednak nie wykazywali żadnej chęci do zgłoszenia się, dopóki Gryfonka nie uniosła swojej różdżki i popatrzyła na nich trochę ostrzej.
— Dobra, my też — odezwali się jednocześnie.
— No i załatwione — mruknęła Hermiona i wyczarowała zegar na ścianie, który pokazywał dwanaście godzin. — Od teraz nic nie mówicie. — Machnęła różdżką i czas ruszył.
***
Gdy nadszedł wieczór, Harry i Draco siedzieli przed kominkiem, popijając herbatę z dużych kubków i rozmawiając. Tak naprawdę, przez kilka przypadków, znali już swoje sekrety więc mogli gadać na każdy temat. Nie było też niezręcznie – od kiedy się pogodzili ich relacja stawała się coraz silniejsza i mogliby się nazwać dobrymi kolegami.
— Dlaczego Blaise mówił coś takiego? — zapytał Harry, gdy temat ich rozmowy zszedł na wczorajszy wieczór.
— Nie mam pojęcia — mruknął w odpowiedzi Draco. — Ale zazwyczaj się tak nie zachowuje.
— Już miałem nadzieję, że nasi przyjaciele mogliby całkowicie się pogodzić, ale to... trochę komplikuje sprawy. — Harry westchnął i wziął łyka swojego napoju, który rozgrzał go od środka.
— Co do przyjaciół — zaczął Draco — to zanim zaproponowałeś mi wprowadzkę do siebie, gadałem z nimi na temat pójścia do Dumbledore'a i poproszenia go o pomoc. Chociaż to zawstydzające...
— Hej — mruknął Harry i położył dłoń na jego ramieniu. — Proszenie o pomoc to nie powód do wstydu. A twoi przyjaciele na pewno dostaną ją od Dumbledore'a. Może zatrzymają się na wakacje w kwaterze głównej.
— Kwaterze głównej? — zaciekawił się.
— Dowiesz się w swoim czasie — odpowiedział. — Ale nie martw się. Ty i twoi przyjaciele odetniecie się od Voldemorta.
— Harry... dziękuję — powiedział i uśmiechnął się do niego szeroko.
— Nie ma za co, Draco.
— Opowiesz mi o swoim domu? — zapytał szarooki. — W końcu mnie tam zapraszasz, a ja jestem trochę przerażony.
— Nie masz czym — zaśmiał się brunet. — No może jedynie jak tata Severus gotuje, wtedy może doprowadzić do wybuchu całego domu.
— Przecież jest mistrzem eliksirów — powiedział zdziwiony. Zawsze myślał, że to się jakoś łączy.
— Ale kuchni już nie — mruknął. — No i w domu jest milszy niż w szkole, chociaż nadal surowy. Ale widać, że kocha tatę Jamesa. No i zazwyczaj jak mam jakieś koszmary, idę właśnie do niego – wiele razy dostałem za to szlabany od innych, patrolujących korytarze. No i co tydzień przychodzą do nas Syriusz z Remusem, Peter z Regulusem i ciocia Lily. Robimy wtedy takie wielkie obiady rodzinne, na które tata James gotuje, a wujek Regulus robi ciasto.
— Pewnie będę wam przeszkadzał...
— No coś ty! — krzyknął Harry i uśmiechnął się do niego. — Jestem pewny, że się z nimi dogadasz. Zwłaszcza z wujkiem Regulusem i Remusem.
— Ta, zwłaszcza że w trzeciej klasie zupełnie go olewałem na lekcjach i obgadywałem — mruknął posępnie. — Merlinie, ale byłem dupkiem. Nie... nadal nim jestem.
— Jestem pewny, że już dawno ci to wybaczył — zapewnił go czarnooki. — Zobaczysz, u mnie w domu będzie super.
— W takim razie nie mogę się już doczekać — powiedział Ślizgon i popatrzył Harry'emu w oczy, uśmiechając się, a brunet lekko się zarumienił i zmienił temat.
***
tak, w ogóle na moim profilu w opisie możecie znaleźć link do playlisty na spotify do tej książki. i przy okazji tak ogłaszam, że w lutym będzie dużo rozdziałów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro