Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Morderczy Trening~

   Przez następną godzinę obydwie próbowały zrobić zupę. Próbowały. Gdy w końcu po wielu próbach udało im się zrobić w miarę normalny posiłek postanowiły posiedzieć jeszcze trochę w kuchni by nie musieć sprzątać.

   - Hanji... nie boisz się że otrujemy ludzi tą zupą?- zapytała po chwili ciszy Adel.

   - E tam. Nie może być tak źle- uśmiechnęła się Zoe.

   - Obyś miała rację- westchnęła dziewczyna, po czym dodała w myślach- może przynajmniej będzie spokój jak się Levi zatruje.

   - Co wy tu robicie! Miałyście zrobić obiad!- wkurzył się Kai, który właśnie wszedł do pokoju.

   - Ależ zrobiłyśmy!- oburzyła się brązowowłosa, po czym wskazała na wielki garnek- sam zobacz.

   Chłopak podszedł do naczynia i powąchał zupę, po czym skrzywił się.

   - Co wyście tam dodały i dlaczego to śmierdzi zdechłą rybą!- zdenerwował się.

   - Adel dodawałaś tam jakąś rybę?- zapytała kobieta.

   Dziewczyna tylko przecząco pokręciła głową.

   - Więc wszystko jest dobrze- uśmiechnęła się okularnica- a teraz wracamy do sprzątania.

~•●♡●•~

   Cała trójka wróciła i sprzątali tak aż do obiadu. Biedny Levi nie wiedział co się stało w kuchni i liczył na to że posiłek przygotowany przez dziewczyny będzie dobry. Nikt nie miał zamiaru mówić mu prawdy.

   Tak więc tym oto sposobem ponad połowa zwiadowców (w tym kapitan Ackerman) leżeli w swoich pokojach z bulem brzuchów.

   - Hanji przecież oni nas zabiją- załamała się Adel.

   - Masz racje. Wyjeżdżamy- powiedziała Zoe.

   - Nigdzie nie wyjeżdżacie- powiedział Kai- zostajecie tu i przejmujecie obowiązki tych wszystkich zwiadowców których otrułyście.

   - Ale ich jest za wiele! Jak mamy przejąć po nich wszystkich obowiązki!- zdenerwowała się nastolatka.

   - Z tym musicie sobie poradzić same, ale nie ma żadnego uciekania- powiedział chłopak podkreślając ostatnie dwa słowa.

   Tak oto przez cały dzień Adel i Hanji wypełniały papiery i trenowały kadetów. Wieczorem oczywiście spotkał je porządny krzyk Leviego i Smitha, następnie obydwie poszły spać.

~•●♡●•~

   Wokoło panowała ciemność i z góry padał tylko niewielki snop światła.

   - Zdecydowanie powinniście się bardziej skupić na ratowaniu świata i przestać się ciągle kłócić- powiedział głos nieznanego pochodzenia.

   - Kto to powiedział?- zapytała lekko wystraszona Adel.

   - To tylko ja. Głos który ma na celu pomóc wam w ocaleniu świata, ale jeśli w końcu nie zabierzecie się do pracy to nie będę miał jak wam pomóc- zirytował się lekko.

   - My... pracujemy nad tym- powiedziała dziewczyna.

   - Doskonale to widzę- powiedział ironicznie tajemniczy rozmówca.

   - W takim razie jak możesz nam pomóc- zapytała w końcu blondynka.

   - Za murami znajduje się polana. Pośrodku niej rośnie wielkie i piękne drzewo. Znajduje się tam duża dziupla, ten kto do niej wejdzie wróci. Później trzeba spalić drzewo a połączenie między światami się urwie- wytłumaczył nieznajomy.

   - I już nigdy tu nie wrócę?- zapytała dziewczyna.

   - A po co miałabyś to robić?- odpowiedział dźwięk pytaniem na pytanie.

   - Tak tylko pytam... z ciekawości- wzruszyła ramionami dziewczyna.

~•●♡●•~

   Dziewczyna powoli otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą kogoś, kogo nie spodziewała się zobaczyć.

   - Wstawaj! Erwin chce cię widzieć!- wykrzyknęła Hanji potrząsając Adel za ramiona.

   - Tak, już wstaję- powiedziała dziewczyna przecierając oczy, po czym przypomniała sobie swój sen- muszę szybko iść porozmawiać z generałem!

   Dziewczyna zerwała się i pobiegła szybko zmienić ciuchy.

   - Hanji! Zostań z bachorkami!- krzyknęła na odchodne dziewczyna i pobiegła do gabinetu.

   Gdy tam dotarła długo rozmawiała z mężczyzną. Następna wyprawa ma odbyć się za dwa tygodnie, wtedy też rozpoczną się poszukiwania polany. Misja będzie bardzo ryzykowna i wiele osób może zginąć, ale niektóre rzeczy wymagają poświęceń.

   Gdy dziewczyna wróciła do pokoju zastała tam tylko Levi'a który oznajmił że od teraz dzieci będą mieszkać gdzie indziej i rzeczywiście, nie było ich w pokoju.

~•●♡●•~

   Minęło dopiero dziesięć minut a Adel już zaczynała się nudzić, więc postanawia pouprzykszać innym życie. Najpierw padło na Hanji, ale skończyło się na tym że bronzowowłosa gdzieś poszła. Później chciała odwiedzić Kai'a ale on miał wtedy trening. Ostatecznie zdecydowała się udać do swojego 'największego' w całym korpusie wroga.

   Tak więc tym oto sposobem łaziła za nim wszędzie, biadoląc niczym Hanji o jakichś głupotach co widocznie irytowało czarnowłosego. Ten ostatecznie wszedł do swojego gabinetu i zamknął jej drzwi przed nosem.

   - Głupi karzeł- powiedziała pod nosem po czym poszła znaleźć sobie inne zajęcie.

   Stwierdziła że skoro jest w tym świecie już tak długo to pójdzie sobie znowu pospacerować, ale gdy już miała wychodzić spotkała Erwina który powiedział jej że ma trening z Hanji za pół godziny na placu.

   Dziewczyna w duchu odetchnęła że nie z kapralem Levi'em. Ponieważ z tego co opowiadał Kai po wykonywaniu pięćdziesięciu pompek i stu przysiadów na rozgrzewce każdy tracił chęci do dalszej egzystencji.

   Tak więc tym oto sposobem przez następne pół godziny Adel siedziała i gapiła się w niebo w oczekiwaniu na trening.

   Gdy w końcu przybyła Hanji zaczęły ćwiczyć. Po jakichś trzydziestu minutach musiały już robić przerwę, ponieważ kondycja blondynki zdecydowanie niezbyt dawała radę, a Zoe nie miała ochoty oglądać jak dziewczyna mdleje.

   Po jakichś dziesięciu minutach z wielką niechęcią Adel wróciła do treningu. Przez następne pół godziny ćwiczyły, a następnie trening się skończył. Wieczorem morderczy trening nastolatki miał się znowu powtórzyć.

   Teoretycznie nie robiły one tam nic specjalnego. Głównie biegały i wykonywały inne tego typu ćwiczenia. Hanji ćwiczyła razem z Tokomitsu żeby dodać jej otuchy. Brązowowłosej niezbyt chciało się siedzieć i patrzeć, więc był to drugi powód by ćwiczyć razem z przyjaciółką.

~•●♡●•~

   Przez następne dwie godziny dziewczyna leżała na łóżku. Gdy zdała sobie sprawę z tego która jest godzina postanowiła udać się na obiad. Dostała do jedzenia jakże przepyszną kaszę z marchewkami. Usiadła przy jednym z wolnych stolików i zaczęła jeść. Po chwili dosiadł się do niej Kai, który zaczął zadawać jej pytania.

   - Jak było na pierwszym treningu?- zapytał.

   - Bardzo dobrze. W ogóle się nie zmęczyłam, bardzo kocham biegać w kółko przez trzydzieści minut- odpowiedziała dziewczyna sarkastycznie, na co chłopak się zaśmiał.

   Dziewczyna dla żartów rzuciła w niego łyżką kaszy, ale nie trafiła i jedzenie spadło na podłogę. Na jej nieszczęście obok niej stół zajmował zacny kapitan Levi Ackerman, który po zobaczeniu bałaganu i zachowania dziewczyny postanowił się pofatygować by z nią porozmawiać.

   - Co to za wygłupy i bałaganienie. Matka cię nie nauczyła że jedzeniem się nie bawi?- zapytał z zimnym tonem.

   - I tak było niedobre- próbowała się wykręcić dziewczyna.

   - To nie jest powód aby bałaganić, będziesz sprzątać do końca tygodnia na kuchni- oznajmił.

   - Ale że te trzy dni do końca tygodnia, czy że siedem dni?- zapytała z nadzieją dziewczyna.

   - Przez następne dziesięć dni- powiedział Ackerman.

   - Tak nie można!- zdenerwowała się dziewczyna.

   - Dwanaście- uciął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro