Rozdział 2
W końcu skończyłam swoją zmianę razem z moimi pseudo przyjaciółkami. Właściwie nie powinnam nawet ich nazywać "pseudo przyjaciółkami", jesteśmy raczej partnerkami w piekle. Jedynym co nas łączy jest sposób zarabiania i chęć jak najszybszego wyjścia z tego śmierdzącego gówna. Zdarza się, że nie które lubią ten sposób na życie, nawet rywalizują o klientów. Wiecie, żeby ich uchlać na tyle mocno, by niebyli w stanie już kontaktować. Po czym zabrać tyle cennych rzeczy ile się da, a następnie wmówić tym pustym łbom, że dziś tak świetnie się bawili, że aż dopłacili za ich usługi. To banalne jeśli już wcześniej się chłop najebał. Wiele razy to robiłam, dzięki temu mogłam pomagać moim prawdziwym przyjaciółkom, którym to nie wychodzi, przez co trzymają się z tyłu. Szkoda że musiałam z tym skończyć, ale w życiu wygrywają tylko ci najsilniejsi i najsprytniejsi, a litość jest wstanie co najwyżej pociągnąć cię na dno. Wracając do rzeczywistości. Jestem teraz w jakimś barze razem z dziewczynami, gdzie można zjeść po taniości średniej jakości jedzenie. Zamówiłam sobie coś co w jadłospisie było nazwane "kotletem wołowym", choć już na pierwszy rzut oka było widać, że z wołowiną ten kotlet ma mało wspólnego. Oczywiście zjadłam go mimo wszystko, lepsze to niż zmarnować cenne 6,50 złotych. Każda złotówka jest na miarę złota, jeśli chcę wyjechać z tego miasta. Po zjedzeniu szybko pobiegłam na dach byłego sierocińca na krańcu miasta, by spotkać się ze Scottem. Ten typ pierwszy do mnie zagadał gdy byliśmy jeszcze bachorami, a miejsce pod naszymi dupami nazywało się domem dziecka. Ogółem to Scott chciał zagrać w piłkę, a mi się nudziło więc się zgodziłam. Tak wiem spektakularne spotkanie, ale chyba większość przyjaźni się tak zaczyna. Jest to wysoki czarno włosy chłopak, z pasującymi do jego mordy zielonymi oczami. Jest on barmanem, choć czasami wydaje mi się, że jego praca polega na wyrywaniu dziewczyn, a nie podawaniu alkoholu. Po za tym zajmuje się sprzedawaniem kokainy w ciemnych uliczkach i zabawie w berka z glinami. Przez jego urok większość jego klientów to dziewczyny co zdecydowanie mu nie przeszkadza. Naszym miejscem spotkań zawsze jest ten dach. Spotykamy się, by pogadać, ponarzekać na te porąbane miasto i oczywiście by rozmawiać o naszym planie ucieczki z tego miejsca. Jeszcze marzy nam się, aby uprzykrzyć istnienia osób, przez które nasze życia to piekło. Dzisiejszej nocy nie było praktycznie żadnych chmur, a wiatr wywiał wszystkie zanieczyszczenia pochodzące od miast z dala od nas, dzięki czemu gwiazdy były pięknie widoczne. Zawsze lubiłam patrzeć w gwiazdy, to jedna z tych czynności które są w stanie stworzyć na mojej twarzy szczery uśmiech. Żałuję że nie mam dość czasu, by pouczyć się trochę o tych małych światełkach. Usiadłam na krawędzi dachu i patrzyłam w dół jak moje nogi zwisały.
-Hej maleńka - Odwróciłam się i zobaczyłam Scotta. Jego uśmiech sprawiał, że jakoś dało się wytrzymać to piekło.
- Jak na podrywacza jesteś mało kreatywny. Już chyba po raz setny słyszę jak chłopacy tak do mnie mówią, więc wysil się trochę dupo wołowa - Wytknęłam mu język i spojrzałam w niebo. Usiadł koło mnie oraz podał ciastko mówiąc mi, że musi oszczędzać, przez co nie mogę liczyć na więcej.
- Nie tylko ty pracujesz na tym zakichanym świecie, więc spokojnie rozumiem.
- Ale jakim kosztem... I tak większość z tego co zarobimy musimy im oddawać. Normalnie zapierdolić tych gnojków! Nie martw się już od roku oszczędzam jak tylko mogę, na pewno uciekniemy stąd - Spojrzał na mnie tymi pociesznymi, zielonymi oczami. Tak jak słyszeliście chcę uciec ze mną. Też zbieram pieniądze, mam trochę więcej dzięki tym kradzieżom.
Czasem wydawało mi się, że on mnie inaczej traktuję niż resztę. Nie zwracałam na to uwagi do teraz, dzisiaj zachowuje się dziwnie. Za dziwnie. Przysunął się do mnie, praktycznie eliminując przestrzeń między nami. Może próbuje mnie pocieszyć? Nie mam bladego pojęcia dlaczego to robi, ale wiem że nie ma złych zamiarów. Nawet jeśli to zachowanie kojarzy mi się tylko z napalonymi, spoconymi dziadami z Czarnego płomienia. Cóż, ta sytuacja była minimum nie komfortowa i właśnie dlatego wstałam najszybciej jak mogłam, a następnie wymyśliłam jakąś wymówkę na poczekaniu.
- Wybacz, niestety muszę iść. Kompletnie zapomniałam, że szef mi kazał c-coś zrobić - Łał, powiedziałam to chyba najmniej wiarygodnym głosem jaki był możliwy. O tyle dobrze, że Scott może odebrać moją niepewność, jako strach przed pracą. To niestety nie zmienia faktu, że może mi nie uwierzyć w tą wymówkę, dlatego błyskawicznie go przytuliłam i odeszłam zanim zdążył coś powiedzieć.
Gdy już byłam dostatecznie daleko od Scott'a, mogłam zwolnić wracanie do mojego pseudo domu. Naprawdę nie śpieszy mi się, by wracać do Czarnego płomienia. W końcu wolę nie kusić losu i nie sprawdzać na własnej skurzę, czy w mojej wymówce było ziarenko prawdy. Wracając do rzeczywistości, prawie zapomniałam wejść na budynki. To dość zabawne, że w tych czasach chodzenie po dachach jest bezpieczniejsze niż chodzenie po ulicy. Właściwie to gdy wyrobisz sobie wprawę w skakaniu z dachu na dach, jedynym niebezpieczeństwem są wojny gangów, snajperzy i wkurwieni bogacze. No i oczywiście smog, prawie i bym pominęła jedną z naszych głównych atrakcji. Praktycznie połowa miasta to fabryki które mają w dupie zdrowie ludzi, przez co śmiertelność w naszym mieście tylko wzrasta. Cóż gangi i bogacze mają o tyle dobrze, że ich domy są na wzgórzach, które prawie całkowicie otaczają miasto. Niestety ja i reszta zwykłych ludzi nie mamy tyle szczęścia, więc nawet jeśli spierdolę z tego miejsca to pewnie i tak za kilka lat zdechnę na raka czy na jakieś inne cholerstwo. Odchodząc od opowieści o naszym chujowym miasteczku. Jestem już na dachu Czarnego płomienia i właśnie otwieram sobie okno, którego raczej używam jako drzwi do mojego pokoju. Pierwszą czynnością jaką zrobiłam gdy już dostałam się do mojego pokoju, było walnięcie się na łóżko. Reszty dziewczyn nie było, pewnie jeszcze są na dole, czy też zabawiają się lub próbują uciec z tego miasta. Niestety stąd nie da się tak łatwo uciec, on i tak cię znajdzie. Po dłuższej chwili w końcu udało mi się zasnąć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro