Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Dwa miesiące później...

  Zaczęłam mrużyć oczy, gdy usłyszałam dźwięk budzika w telefonie. Otworzyłam z trudem powieki i przeciągnęłam się w łóżku, czując przy okazji intensywniejszy zapach niż zawsze przy wybudzeniu. Był dziwny, inny, nie mój. 

Ziewnęłam i wstałam z łóżka, kierując się od razu do toalety, jednak gdy chciałam chwycić za klamkę, coś mi nie pasowało. Nie było jej, nie było mojej klamki od łazienki, nie było drzwi, a one zawsze tutaj były. Otworzyłam szerzej oczy, dostrzegając granatowy kolor ściany. Moje serce momentalnie przyspieszyło, krew zaczęła się grzać w środku i panika przejęła nade mną kontrolę. Rozejrzałam się dookoła, rozejrzałam się po całym swym ciele, aż w końcu stanęłam przed lustrem, nie dowierzając oczom. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanęła znana mi kobieta, która spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.

— Z ojcem będę wieczorem, Will.


William

— Wstawaj... — usłyszałem przyjemny, kobiecy głos.

Wymamrotałem coś pod nosem i zakryłem się kołdrą, gdy światło za oknem padło prosto na mnie. Zmarszczyłem brwi, gdy poczułem jednocześnie inny zapach, słodszy i kobiecy, a wczoraj żadnej dziewczyny nie przyprowadzałem.

— No już, szybko. — poganiała mnie — Śniadanie już czeka na dole, ja z ojcem za niedługo wychodzimy.

Śniadanie? Od kiedy moja mama robi mi śniadanie? Nigdy nie jadałem, a ona doskonale o tym wiedziała, nie robiła, ale i tak narzekała. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i z trudem wstałem z łóżka, mając prawie zamknięte oczy. Nienawidzę wstawać w poniedziałki, nienawidzę poniedziałków i nienawidzę w ogóle wstawać z rana. Powędrowałem prosto do łazienki, jednak zamiast chwycić klamki, dotknąłem ściany. Zmarszczyłem brwi, mając cały czas przymrużone oczy i dotknąłem po raz kolejny tego miejsca, ale nie było żadnych zmian. Ściana w ciągu dalszym, co jest, do cholery jasnej? 

Przetarłem oczy i otworzyłem powieki, szokując się tym samym. Serce gwałtownie podeszło do gardła i miałem wrażenie, że grunt się pode mną załamał. Szybkim krokiem podszedłem do lustra, rozchylając delikatnie pełne usta, które były z natury koloru czerwonego. Dotknąłem delikatnej skóry na policzku, będąc cały czas w szoku. Przejechałem po włosach, brzuchu, aż w końcu wjechałem wyżej. Dotknąłem je. Po raz kolejny dotykam je, kurwa mać, ja je mogę dotykać kiedy tylko chcę!

Podskoczyłem w miejscu i gwałtownie odwróciłem się do tyłu, gdy drzwi się otworzył. Stanęła w nich dobrze znana mi kobieta, która spojrzała na mnie podejrzliwie.

— Z ojcem będę wieczorem, Jane.

~~

Jane

  Weszłam do szkoły, rozglądając się wszędzie. Jestem Williamem, kurwa mać, jestem znowu Williamem, jakim cudem to się stało? Dlaczego znowu nim jestem? Spokojnie, Jane, pocałunek i wrócicie do swoich ciał, wszystko będzie dobrze, tylko teraz trzeba znaleźć tego idiotę, który nie odbierał telefonu z rana. 

Szłam wzdłuż korytarza, ignorując wszystkich dookoła. Nie chcę na nikogo się natknąć, a zwłaszcza na Zacka, który nie dałby mi spokoju, to znaczy Williamowi, ale teraz mi. Pomimo tego, że już byłam w jego ciele, nie mogę przyzwyczaić się do męskiego głosu, a najbardziej... do tego, co mam między nogami. Nawet nie skorzystałam z toalety, nie potrafię, cholera jasna, a mnie okropnie pęcherz ciśnie.

W końcu zauważyłam swoją osobę, stojącą przy mojej szafce i rozmawiającą z uśmiechem na twarzy z Mi'ą i Caroline. Otworzyłam szeroko oczy, gdy zlustrowałam cały swój wygląd, jaki dobrał mi William. Nie, nie, nie... Kurwa mać, co on ze mną zrobił?!

Zacisnęłam ręce w pięści i szybkim ruchem udałam się w jego stronę, czując narastającą złość i wstyd w ciele. Stanęłam przed dziewczynami i sobą, przykuwając ich uwagę. Zdziwione spojrzały na mnie pytająco, a William jak gdyby nigdy nic tylko się uśmiechnął, trzymając przy piersiach książki. 

— Hej, Will. — odezwała się Mia.

— Pożyczam jeg-ją na chwilę. — rzuciłam, zachowując niski i ostrzegawczy ton. 

Mocno chwyciłam siebie za ramię i pociągnęłam przed siebie. Nie mam zamiaru być delikatna nawet wobec mojego ciała, mogłabym go tutaj zlać przy wszystkich, to znaczy siebie i pokazać, jaki damski bokser jest z Williama. On zrobił ze mnie... Jak mógł mnie tak ubrać?! I co to za makijaż?! 

— Jane. — wyszeptał.

— Zamknij się. — warknęłam i pociągnęłam go w stronę toalety.

Szarpnęłam nim i przyszpiliłam do ściany, mocno trzymając. Nie odzywałam się, nawet na siebie nie spoglądałam, a czekałam, aż wybije dzwonek na lekcję i będę mogła z nim się rozprawić w toalecie. Złość narasta w moim ciele, to znaczy jego, ale teraz moim. On potrafi ze mną zrobić coś takiego, a ja... ja nawet nie potrafię skorzystać z toalety...

— Więc... znowu jestem tobą. — zaczął, a mi dziwnie słuchało się siebie z tej perspektywy. 

— Zabiję cię. — ostrzegłam.

— Za?! — prawie pisnął nie dowierzając, co było śmieszne. Śmiesznie słucha się swojego głosu. 

Wybił dzwonek i gdy tylko ostatnie dziewczyny opuściły szkolną łazienkę, szarpnęłam nim i wepchnęłam do środka. Prawie upadł na podłogę, ale nie zwracałam na to uwagi, chociaż to byłam ja. Spojrzał na mnie, cały czas mając łobuzerski uśmieszek na twarzy.

— Co ty taka zła? — zapytał, podchodząc przed umywalkę. 

— Jeszcze się pytasz?! — krzyknęłam, spoglądając na niego — Will, znowu jestem tobą! 

— A ja tobą, i? — mruknął, poprawiając gumkę we włosach.

— Poza tym, jak ty mnie ubrałeś?! — wydarłam się — Jak mogłeś mnie tak ubrać?! — zmierzyłam się od stóp do głowy, a on odwrócił się w moją stronę, spoglądając pytająco.

— No co? — zapytał jak gdyby nigdy nic i spojrzał na ubiór — Przecież ładnie wyglądasz. — uśmiechnął się.

— Ładnie?! — nie dowierzałam — Okropnie! Skąd ty w ogóle tę sukienkę wziąłeś?! I jak mogłeś zrobić mi takie kitki?! I co to jest za makijaż?! Czy ty wiesz, do czego służy ten niby cień do powiek?!

— Hej, kitki są słodkie! — odwrócił się w stronę lustra i poprawił włosy.

Dwa kucyki jak u dziecka po bokach głowy, na dodatek bardzo wysoko. To okropne, To jest okropne, wyglądam okropnie, jak on mógł ze mną zrobić coś takiego.

— I jak to do czego on służy? — spojrzał na mnie, marszcząc brwi — No do powiek, a do czego? 

— To się daje na policzki, idioto!

— O boże, i co z tego?! — fuknął — Jeden pies, makijaż jest, to jest.

— Jest okropny, nie maluj mnie tak! Zrobisz ze mnie tylko pośmiewisko! 

— Słodko wyglądasz, co ty chcesz? — mruknął i zobaczyłam, jak wyciąga z torebki pomadkę do ust. 

Jeszcze szerzej otworzyłam oczy, gdy chciał zabrać się do pomalowania moich ust. O nie, nie, nie, nie! Na pewno nie będzie malował moich ust! Gwałtownie wyrwałam mu pomadkę z rąk, a on spojrzał na mnie jak obrażone dziecko.

— Oddawaj. — burknął.

— Nie! Nie będziesz mnie malował! I poza tym, gdzie ty masz stanik?! — krzyknęłam, patrząc na swój odkryty dekolt.

— Mówiłem, że tego gówna nie będę zakładał. Przeszkadza to cholerstwo. 

— Ale czy ty widzisz, jak wyglądam bez stanika w tej sukience?! 

Nie wiem jakim cudem ta sukienka znalazła się w jego posiadaniu. Zakładałam ją w wieku trzynastu lat, myśląc, że wyglądam ładnie. To znaczy wyglądałam jak na młodą nastolatkę, ale różowy kolor i jej krój to nie te czasy. Wyglądam jak dziecko, na dodatek te włosy... O mój boże.

— Fajnie, co ty chcesz. — mruknął, przyglądając się w lustrze — Tylko ten materiał drażni sutki i dziwne to uczucie. — naskarżył się oburzony — Dlaczego wy macie tak wrażliwe sutki? 

— O mój boże... — rzuciłam, odwracając od niego wzrok — Ja chcę znaleźć się w swoim ciele! — krzyknęłam, prawie jęcząc z bezsilności.

— Ja też! — spojrzał na mnie.

— To całujemy się czy nie?!

— Okej!

— Okej!

Wplątałam dłoń w swoje włosy, czując na dodatek dłonie, które ujmują moje, to znaczy Williama policzki. Nachyliłam się nad swoją twarzą, widząc, jak staję na palcach i minęła sekunda, gdy złączyliśmy usta. Całuję swoje własne wargi, które całują swoje w namiętny sposób. Oddaję namiętność i czułość, obdarowuję tym Williama, mojego wroga. Nigdy mu nie powiem, że jest jedynym na świecie chłopakiem, który dla mnie całuje najlepiej. Po tamtym wydarzeniu, jaki zdarzył się dwa miesiące temu i po powrocie do swoich ciał, nasze kontakty wróciły do normalności, z jednym wyjątkiem – zauważyłam to, w jaki sposób się do siebie zbliżyliśmy. W niektórych momentach czułam się skrępowana wobec niego, nawet przy tych najmniejszych rzeczach, które wykonywałam, a on na to patrzył. Potrafiłam się zarumienić i spojrzeć na niego w innym świetle, jednak to zdarzało się tylko momentami i bardzo rzadko, ale odczuwałam to. 

Nasz pierwszy pocałunek był pełen namiętności i czułości, nie spodziewałam się, że tak bardzo zasmakują mi jego usta, chociaż teraz całuję swoje własne, ale umiejętności to on posiada swoje. Nigdy mu nie powiem, że całuje najlepiej. W ten pocałunek wkładam bardzo dużo namiętności, wyczuwając to samo od Williama. Całujemy się w szkolnej toalecie, nie zwracając uwagi na to, czy ktoś tutaj wejdzie. Zatracamy się w tym, a ja oddaję się bez żadnych sprzeciwów, bardzo... Bardzo chciałam poczuć znowu ich smak. 

Po chwili czuję na plecach ścianę, a na policzkach męskie dłonie. Tak, męskie dłonie, wróciłam do swojego ciała i mimo to całujemy się dalej, pogłębiamy to wręcz. Chwyta mnie za uda i podnosi w górę, przyszpilając mocniej do ściany. Przechodzi mnie dreszcz, gdy jego dotyk błądzi po mojej nagiej skórze na udach, jest to wręcz... podniecające.

Wplątuję palce w jego czarne, puszyste włosy i przekręcam głowę w bok, wpijając się zachłanniej w usta. Pocałunek nagle staje się żądzą dominacji między sobą, zwinny język Williama spotkał się z moim, zataczając się wokół niego na przemian. Całuję jego usta, on całuje moje i zatracamy się w tym, powoli staje się to żarliwe. Naprawdę tęskniłam za jego pocałunkami, które jako jedyne potrafiły obudzić we mnie wszystkie zmysły i pożądania. To Will, mój wróg, a bardzo podoba mi się to, jak całuje. 

Odrywamy się od siebie, ciężko przy tym oddychając. Mając dalej przymknięte oczy, oparłam czoło o jego, chcąc unormować przyspieszony oddech. Prawie drgnęłam, przeszły mnie ciarki i dziwny dreszcz, gdy jego ciepłe i duże dłonie ujęły moje policzki, tak po prostu mnie chwycił i trzymał, gładząc kciukami moją skórę w przyjemny sposób. 

— Jane... — wyszeptał.

— Hmm..? — wymruczałam, muskając jego usta.

— Powtórzymy to? 

— Przecież już to powtórzyliśmy... — uśmiechnęłam się.

— Racja... — odparł, odstawiając mnie na ziemie.

— Więc... Ja wracam do domu, chcę się przebrać. — spojrzałam na niego, rumieniąc się po raz kolejny w jego towarzystwie.

— Naprawdę słodko wyglądasz.

Nie odezwałam się, a jeszcze większym oblałam się rumieńcem. Wyminęłam go i podeszłam pod umywalkę, spoglądając w swoje odbicie, widząc przy okazji jego osobę za sobą, która spogląda na mnie swymi błękitnymi, pięknymi oczami. No może trochę wyglądam słodko, ale bardzo dziecinnie jak na swój wiek. 

— To idę na lekcję, zadzwoń do mnie, jak będziesz w szkole. — powiedział i spojrzał na mnie ostatni raz, kierując się do wyjścia z łazienki.

Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na swoje lekko opuchnięte i zaczerwienione usta. Dotknęłam delikatnie palcem wskazującym nabrzmiałą, dolną wargę i oblizałam ją. To moje usta całował William, to je obdarowywał pocałunkami, które pierwszy raz doświadczałam w życiu. James nigdy mnie tak nie całował jak William. To coś pięknego.

Nagle mój obraz przyciemniał, z każdą sekundą stawał się ciemniejszy, a ja nie wiedziałam co się dzieje. Spanikowana spojrzałam dookoła, widząc wszystko coraz bardziej ciemniej, cholera jasna, co się dzieje? Z trudem podeszłam do drzwi, aby udać się do wyjścia i szukać pomocy u Will'a, jednak gdy tylko chwyciłam za klamkę, obraz był już kompletnie czarny.

Gwałtownie otworzyłam oczy, widząc przed sobą korytarz. Rozejrzałam się dookoła, dostrzegając kilka metrów dalej toaletę, w której... przed chwilą byłam... Wzięłam głęboki wdech i skierowałam się przed siebie, gdy nagle usłyszałam gwałtowne otwieranie się drzwi. Drzwi od toalety. 

Zatrzymałam się w miejscu i drgnęłam całym ciałem. Przymknęłam oczy, zaczerpując więcej powietrza do płuc. Nie, nie, nie, to niemożliwe. Wolnym ruchem odwróciłam się do tyłu, otwierając powoli powieki. Doznałam szoku, gdy przed sobą miałam... siebie.

— Jane? — doskonale słyszałam przerażenie w swoim głosie.

— Will?

— Co się dzieje? 

~~.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro