~ROZDZIAŁ STO DWUDZIESTY PIERWSZY~
Po opuszczeniu przez Evana łazienki, obleciał mnie strach. Przez kilka minut siedziałem na wybranej przez siebie połowie łóżka, krzycząc na siebie w myślach, iż powinienem właśnie teraz oświadczyć się starszemu, a zamiast tego siedzę sobie, robiąc zapewne głupie miny. Gdyby nie pytanie, czy też mam zamiar wziąć kąpiel, chyba czekałbym do momentu aż zgasimy światła i pójdziemy spać (chociaż wtedy bym nic nie powiedział i po prostu poszedł spać, żałując że niczego nie zrobiłem). Poszedłem więc się umyć, przygotowując się ten ostatni raz przed największym pytaniem mojego życia. Pierścionek wziąłem oczywiście ze sobą, na wypadek gdyby Evan postanowił poszukać czegoś w moich rzeczach (wiem, że nie miało to żadnego sensu, ale chciałem mieć pewność, że go zaskoczę).
Pod prysznicem spędziłem zaledwie piętnaście minut. Zmyłem z siebie wszystko, co dzisiaj na mnie osiadło i można było powiedzieć, że byłem jak nowy. Widząc jak mizernie wyglądałem w lustrze, postanowiłem się trochę odświeżyć. Ostatnio zaczęła rosnąć mi broda i jeśli Evanowi się sposoba, zostawię ją. Na razie starałem się nie zostawić na swojej twarzy żadnego włoska. Wypielęgnowany i pachnący wyszedłem pewny siebie z łazienki, widząc jak starszy leży beztrosko bokiem na łóżku. Miał na sobie krótkie spodenki. Starałem się zbytnio na nich nie skupiać.
– Evan, chcę z tobą porozmawiać – powiedziałem zbyt stanowczym tonem, na co szatyn zrobił zmartwioną minę. Elegancko usiadł, patrząc jak klękam przy nim, ale na dwóch kolanach. Pudełko z pierścionkiem miałem schowane w kieszeni, a dla nie zdradzenia swoich zamiarów, położyłem mu ręce na kolanach.
"O co chodzi?"
– No więc... Sporo ostatnio myślałem. O studiach, naszej przyszłości...
"Czyli podjąłeś już decyzję, gdzie zamierzasz się dalej uczyć?"
– Tak. Powiem ci to, ale musisz mnie bardzo uważnie słuchać.
Moje słowa były bardzo przemyślane. Pod prysznicem zawsze lepiej mi się myślało i teraz nie było mowy, że sobie nie poradzę. Uśmiechnąłem się delikatnie, próbując patrzeć Evanowi w oczy. Było to trudne, bo jego spodenki wiele odsłaniały, a ja chciałem wydawać się poważny.
– Studia za granicą są pewnym ryzykiem. Będziemy od siebie daleko i prawie wcale nie będziemy się widywać. A ja nie chcę się od ciebie oddalać – zacząłem, patrząc przez chwilę na jego ręce. Nie zamierzały nic zamigać, więc postanowiłem kontynuować. – Zamierzam studiować na twojej uczelni. Wiem, że mogę w ten sposób zaprzepaścić szansę na lepszą edukację, ale uświadomiłem sobie, że jesteś od tego ważniejszy. Kocham cię nad życie.
"Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem, ale czuję ulgę po twoich słowach. Pewna część mnie nie chciała, żebyś wyjechał."
– Tak, ja również. No i... Jest coś jeszcze.
"Co takiego?"
– Kocham cię. Tu i teraz mógłbym ogłosić całemu światu, że jesteś wszystkim, czego potrzeba mi do życia. Nie obchodzi mnie fakt, że należymy do innej hierarchii społecznej. Mam nadzieję, że z czasem ona zniknie i wszyscy będą sobie równi. Czy świat nie byłby wtedy lepszy?
"Tak, zdecydowanie."
To był prawie koniec. Jeszcze tylko kilka słów dzieliło mnie od oświadczyn, a jednak już teraz mogłem wyczuć wzruszenie u starszego. Uśmiechał się. Był to najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem. Nie chciałem dłużej czekać. Sięgnąłem do kieszeni, zostawiając tam na chwilę rękę. Trzymałem jednak pudełko, chcąc wyciągnąć je w odpowiednim czasie.
– To nie wszystko. Może jestem głupi, skoro tak nagle z tym wyskakuję... – przerwałem, czując że była to odpowiednia pora. Wyjąłem zza pleców pudełeczko w kształcie serca i otworzyłem je przed zaskoczonym Evanem. Odważyłem się. Udało się. – Już wiem, jakie chciałbym usłyszeć twoje dwa ostatnie słowa. Na pewno sam już wiesz, jak będą one brzmiały oraz gdzie je wypowiesz... Ale najpierw powinienem zapytać. Evanie Kosnacki, czy chciałbyś w niedalekiej przyszłości za mnie wyjść?
Zrobiłem to. Czułem się niesamowicie dumny z siebie, że po tylu próbach przeprowadzonych w mojej głowie nareszcie to powiedziałem. Evan jak zwykle milczał, jednak jego ekspresja nie była taka sama jak sprzed roku. Tym razem czułem bijące szczęście z jego oczu, a twarz zaczęła się uśmiechać. Po chwili szatyn zaczął migać mi odpowiedź.
"Chciałbym. Nawet nie wiesz jak bardzo."
Zaśmiałem się radośnie po odpowiedzi ukochanego i ostrożnie zacząłem nakładać mu na palec serdeczn lewej ręki pierścionek, który pasował na niego idealnie. Evan widząc go z bliska zakrył ze wzruszenia usta, a następnie dosyć mocno rzucił się na mnie, przytulając mnie. Mimo że było to niespodziewane, udało mi się utrzymać w pionie. Wzruszony szatyn nie przestawał się do mnie tulić, co było naprawdę urocze.
– Jestem wdzięczny, że cię poznałem – powiedziałem po pewnym czasie, a wtedy Evan odpowiedział mi uśmiechem. Chłopak był miłością mojego życia. Wiele razem przeszliśmy i tym bardziej chciałbym z nim być do końca życia. Za jakiś czas szczęśliwie tak się stanie.
"Ja także."
__________
Moi drodzy, dotarliśmy do końca!
Był to ostatni rozdział tego opowiadania, jednak czekają nas jeszcze 3 epilogi, które nie będą zbyt długie. Chcę poprowadzić to opowiadanie do wymarzonego szczęśliwego zakończenia i mam nadzieję, że macie jeszcze siły na dalsze czytanie.
Na tę chwilę życzę Wam miłego dnia lub też nocy!
Do zobaczenia~!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro