cztery kąty
widziałam jej oczy,
tak puste,
i to spojrzenie zimne.
czułam jej dotyk,
tak mroźny,
i tak przerażający.
tłumaczyła, że nie zrobi mi krzywdy
lecz zabrać mnie chce już na zawsze do siebie.
wmawiała, że tak będzie lepiej
i że już zawsze tylko "obok" siebie.
chciała zaprowadzić do swych czterech kątów.
lecz ja twardo mówiłam,
że niewierna, nieufna -
jestem jak apostoł Tomasz.
tak ona oczy me zamknęła -
i pokazała swoje smutne
puste
przepełnione żalem
cztery
marne
kąty
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro