czasem mimo zapełnienia - pustka wita mnie codziennie
od głowy
do nóg
od ucha
do uśmiechu
myślałam, że znam
na wylot...
przeleciała kula
zabiła
pytam samą siebie
co będzie następne?
czy się uniosę?
mój mały armagedon
od ciała
do kości
od skóry
do krwi
i wewnątrz cicha burza trwa
deszcz o żyły...
on łka...
armagedon trwa szukając domu
bezpiecznego kąta
ale pewnego dnia
pewnego dnia się uspokoję
spotkam znów Ciebi
ei będzie jak dawniej
ja
Ty
i rąk dwoje...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro