Rozdział 1
Byłam w drodze do Duskwood, GPS pokazywał, że do celu pozostał mi jakiś jeden kilometr. Mijałam lasy. Kiedy już miałam skręcać z rzadko uczęszczanej autostrady w stronę Duskwood na moją szybę samochodową wpadł ptak. Przy szybkim hamowaniu, żeby nie zrobić mu krzywdy, uderzyłam głową o kierownicę dość mocno. Szybko wyszłam, jednak ptak zdążył już uciec. Niestety nie rozpoznałam jakiej rasy był. Kiedy miałam już wsiąść do samochodu poczułam na sobie przenikający mnie wzrok zza drzew lasu. Odwróciłam się w tamtym kierunku i pierwsze co zobaczyłam to mężczyzna stojący i wpatrujący się we mnie. Gdy już szok minął zauważyłam, że ten mężczyzna to ta sama postać, która 3 lata temu przebierał się Richy. Wsiadłam szybko do samochodu i pierwsze co złapałam za telefon i szybko zrobiłam zdjęcie mężczyźnie wśród lasu. Wróciłam na trasę i po jakiś 30 minutach wjechałam do miasteczka. Mało ludzi przechodzących przez ulicę oraz poruszających się samochodami. Jedyny pojazd jaki właśnie zatrzymał się obok mnie na światłach to radiowóz. Nie spiesząc się ruszyłam kiedy światła w końcu zmieniły się na zielone. Oczywiście mój wygląd mógł odstraszać ludzi ale nie interesowało mnie to, byłam bardzo zaniepokojona tym zniknięciem Jessy oraz tym co widziałam w lesie. Dojechałam do motelu Panny Walter i zaparkowałam na pobliskim parkingu. Wyciągnęłam rzeczy z bagażnika i skierowałam się w stronę wejścia. Gdy otworzyłam drzwi w recepcji siedziałam młoda dziewczyna o blond włosach.
Lilly- Dzień dobry. Witamy w Duskwood oraz naszym motelu. Czy mogę przyjąć rezerwację?
-Oczywiście.
Lilly- Co panią tutaj sprowadza?- Zapytała za nim wzięła mój dowód.
-Zaginięcie przyjaciółki- Kiedy to powiedziałam dziewczyna spojrzała na mnie upuszczając mój dowód.
Lilly: Lilia? Jak to się stało, że tutaj jesteś?
-Jake się ze mną skontaktował.- Uśmiechnęłam się jednak rany na mojej twarzy to niestety uniemożliwiały.- Możemy spotkać się w Aurorze wszyscy. To ważne.
Lilly: Tak. Ty nam również musisz coś wyjaśnić. O pobiciu kobiety doszło, aż tutaj ale nikt nie zwrócił uwagi na to, że to ty.
-Później się odezwę. Idę. Jestem umówiona z Jake'em. Muszę się przebrać.
Lilly: Jasne. Do zobaczenia. Pozdrów mojego brata Lilia.
-Jasne Lilly.
Zaśmiałam się, wzięłam kluczę, które podsunęła mi Lilly i ruszyłam na górę by znaleźć się po chwili w pokoju. Otworzyłam drzwi i zaraz znalazłam się w przytulnym pokoiku, w którym było przestronne, duże łóżko, ogromna szafa i po obu stronach łóżka stały dwa małe stoliczki z lampkami. Ściany były pomalowane na biało, a w oknie znajdowały się żaluzje i białe firanki. Spuściłam żaluzję, by pokoik przybrał ciemniejszy odcień i ułożyłam torbę na łóżku. Wyciągnęłam pierwsze lepsze ubranie i chcą się już przebrać usłyszałam dźwięk przychodzącego esemesa.
Jake: Wiem, że jesteś w motelu. Podejdź do pokoju 301. Będę tam na ciebie czekać.
Odczytałam i przebrałam się w wyciągnięte, wygodne rzeczy i skierowałam się w stronę wyjścia z pokoju. Wyszłam i zaczęłam się rozglądać za pokojem 302. Okazało się, że pokój był na końcu korytarza. Zapukałam i kiedy drzwi się otworzyły weszłam do pomieszczenia. Przy komputerze siedział chłopak w kapturze. Byłam bardzo podekscytowana, że w końcu stanę z nim twarzą w twarz. Chcę aby ten dzień nigdy się nie skończył.
Hej kochani ja wiem, że jestem zła ale w końcu trzeba coś dodać. Mam nadzieję, że opowiadanie się podoba i czekacie na ciąg dalszy. Pozdrawiam was serdecznie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro