Jeden!
JEDEN
Lato 1989 zaczęło się tak samo jak każde poprzednie, które pamiętała Levi Johnston-głośny, przeraźliwy dzwonek rozbrzmiewający w korytarzach i masa uczniów wybiegających z budynku, zdeterminowanych by jak najbardziej wykorzystać nadchodzące dwa miesiące.
Zamknęła książkę od chemii, nawet nie kwapiąc się by zapiąć plecak zaczęła przepychać się przez tłum próbujący wyczłapać się z laboratorium.
-Uważaj,wariatko!-Levi usłyszała warknięcie Grety, po tym jak przypadkowo ją szturchnęła.
Zbledła. Każda część jej ciała była w gotowości, jednocześnie zmrożona ze strachu.
-Więc-ucięła. Naprawdę miała dać Grecie to, czego chciała? Naprawdę miała pokazać, jak bardzo się bała? -W sumie to, ugryź, Greta!
Jak tylko wypuściła te słowa z ust, przepchnęła się przez ludzi przed nią i pobiegła z delikatnie unoszącymi się kącikami ust, słysząc blondynkę krzyczącą by inni się odsunęli.
Zmuszając się do zatrzymania, wyrównała krok z opaloną dziewczyną o czekoladowych włosach, próbując zrobić to samo z oddechem.
-Hej, Hannah-wybełkotała, trącając figlarnie ją,gdy tylko jej oddech powrócił do normy.
-Przed czym do cholery uciekasz, Lev?-Spytała Hannah przyjaciółkę, wypatrując przez ramię jakichkolwiek oznak niebezpieczeństwa.
-Greta-zachichotała-powiedziałam, żeby mnie ugryzła.
-Jezu Chryste-brunetka zaśmiała się głośno,patrząc na przyjaciółkę i jednocześnie przewracając oczyma-kiedyś cię zabiją.
-Ech, jeśli zginę mówiąc Grecie by ssała moją nieistniejącą pałę, to będzie tego warte-wzruszyła ramionami poprawiając plecak.
Gdy zbliżyły się do podwójnych drzwi, Hannah klepnęła ramię Levi i kiwnęła w stronę toalety, zaraz potem obdarzając przyjaciółkę wymownym spojrzeniem.
-O-Levi wytchnęła z olśnienia-poczekam na zewnątrz.
Hannah pomknęła do łazienki,a Levi udała się w przeciwnym kierunku, z jej serce biło z podekscytowania, gdy w końcu przeszła przez główne drzwi budynku, w którego stronę zaraz potem odwróciła się, unosząc oba środkowe palce.
Niedaleko niej, grupka chłopaków gdy tylko usłyszeli głośny śmiech i ujrzeli znajomą unoszącą palce w stronę szkoły.
-Czy to nie przypadkiem ta cała Johnston?-Spytał Eddie Kaspbrak patrząc na przyjaciół z uniesionymi brwiami.
-Tak, tak myślę-Stanley Uris potrząsnął plecak nad koszem ostatni raz, zanim zarzucił go z powrotem na plecy.
-Ma na imię L-L-Levi-odezwał się Bill Denbrough, patrząc na przyjaciół, a potem z powrotem na dziewczyną-M-Mam z nią A-Angielski.
-Moja bohaterka-zachichotał Richie Tozier, kiwając głową się z uznaniem.
Przy wejściu do szkoły, Levi wyłowiła paczkę truskawkowych gum z tylniej kieszeni, proponując jedną Hannah gdy tylko ta do niej dołączyła.
Johnston odwróciła się tyłem do szkoły, skanując wzrokiem plac przed nią. Jej oczy spoczęły na grupce chłopaków, którzy odwrócili wzrok gdzie indziej jak tylko ich spojrzenia się skrzyżowały.
-Chodź, pozbądźmy się tego gówna-Levi szturchnęła łokciem przyjaciółkę, wskazując głową na śmietnik, obok którego stali rówieśnicy.
-Dobry, chłopcy-dziewczyna udała ukłon i odwróciła rozpięty plecak pozbywając się jego zawartości. Gdy się obejrzała, przestudiowała twarz każdego z nich, jej oczy rozszerzyły się gdy napotkała parę znajomych szaro-zielonych tęczówek.
-Bill, co nie?-Spytała dosadnie-z angielskiego?
-T-T-To ja-Bill zaśmiał się, wzruszając ramionami jak zwykle.
-Ekstra-skinęła-jestem Levi... A to Hannah.
-Wiemy-odezwał się chłopak, którym obu był znany jako Richie Tozier, poprawiając oklulary-Richie, gorący towar, zapamiętajcie.
-Zamknij się, Richie-wydusił niższy chłopak, poprawiając nerkę zanim spojrzał na dziewczyny-Jestem Eddie Kaspbrak.
-Mamy razem WOS-zaszczebiotała Hannah, wskazując na chłopaka w lokach.
-Ta-Stan wepchnął dłonie w kieszenie, kołysząc się delikatnie w przód i w tył, decydując o przedstawieniu się, gdy spostrzegł że dziewczyny patrzą na niego beznamiętnie-Stanley.
-Co porabiacie latem?-Levi spytała, wyjmując ponownie paczkę gum i oferując ją chłopcom, którzy wszyscy z wyjątkiem Richiego odmówili.
-Zacznę trenować-Richie uśmiechnął się dumnie.
-Trenować? Na co?-Spytał Eddie, przerzucając plecak przez Ramiona.
-Street Fighter-oznajmił zwyczajnie Richie.
-Serio? Zamierzasz spędzić lato w salonie gier?-Eddie potrząsnął głową, zawiedziony odpowiedzią przyjaciela.
-Eddie ma rację-Levi skinęła, zgadzając się z niższym.Nie mogła wyobrazić sobie spędzania letnich dni w tłocznym, śmierdzącym salonie gier.
-Cóż, lepsze niż spędzanie go w twojej starej-odpyskował Richie, zwracając twarz ku Stanowi i unosząc dłoń by przybić piątkę.
Chłopak spuścił dłoń kolegi w okularach, wywracając oczyma ze zmęczonym wyrazem twarzy.
-Powinnyśmy już wrócić, Lev-Hannah trąciła przyjaciółkę po spojrzeniu na zegarek, kiwając głową w stronę rowerów.
-Um,ta-Levi skinęła i zaczęła iść tyłem i machać do chłopaków-narka, widzimy się gdzieśtam.
Chłopcy chórem wypuścili parę "pa" i "do zobaczenia" ,gdy dziewczyny wsiadły na rowery przejeżdżając obok nich i machając ostatni raz.
-Levi jest taka zajebista-wypalił Richie, kiedy dziewczyny były już poza zasięgiem.
-U-u-uderzyła r-r-raz Gretę, no nie?-Bill spojrzał po przyjaciołach, czekając na potwierdzenie.
-Nie tylko!-Krzyknął Richie machając dziko rękoma-powiedziała Henry'emu Bowersowi, żeby jej ssał i napuściła na niego swojego Pitbulla! I-I pomazała sprejem auto Victora Crissa! Jest moją bohaterką, gościu!
-Zamknij się, Richie-Stan wywrócił oczyma-po prostu normalna laska, która ma większe jaja niż ty.
Eddie i Bill zadławili się śmiechem po usłyszeniu komentarza.
-Ta, ja przynajmniej ja mam jaja-zripostował Richie, zaczynając się oddalać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro