Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7


Blondynka łaskawie skończyła rozmowę, po czym przeniosła wzrok na mnie. Zmarszczyła nos, co sprawiło, że wyglądała dość zabawnie.

- Wychodzisz? - W jej głosie było coś dziwnego.

- Moja zguba na mnie czeka – zaśmiałem się, a ona tylko pokiwała głową.

- Rozumiem – nawet na mnie nie spojrzała. Wyminęła mnie, a ja poczułem się tak, jak kiedyś z Charlotte. Gdy obrażała się, nie wiadomo, o co i zamiast mi o tym powiedzieć, próbowała udawać, że wszystko jest w porządku. Przewróciłem oczyma i nie wiedzieć dlaczego, poszedłem za dziewczyną.

- O co ci chodzi? - Usłyszałem swój głos.

- O nic – wzruszyła ramionami, ciaśniej zawiązując swój szlafrok.

- Czyżby? - Parsknąłem – To, czemu się zachowujesz jak małe dziecko?

- Bo nie jestem w pracy! - Krzyknęła, co mnie zaskoczyło.

- Co? - Spojrzałem na nią z niezrozumieniem.

- Nie jestem w pracy, a ty nie jesteś moim cholernym klientem! - Gwałtownie się odwróciła, a wyraz jej twarzy mnie przeraził. - Ale co cię to obchodzi, prawda? - Przechyliła głowę i parsknęła. - Zafundowałam ci loda, chwilę później się spuściłeś, więc czego chcieć więcej, nie? - Zadrwiła. - Proszę bardzo, idź. Wymknij się bez słowa, bo przecież to najlepiej zrobić, jak obsłuży cię dziwka – pokręciła głową.

- To nie tak – spojrzałem na nią uważnie, chociaż jeśli mam być szczery, nie wiedziałem, o co jej tak naprawdę chodzi. Od samego początku, było wiadome, że wylądujemy w łóżku, więc skąd te nerwy i ta chora kłótnia.

- Nie? - Uniosła do góry brew. - To powiedz mi jak Chris. Proszę, słucham cię.

- Poszliśmy do łóżka za obopólną zgodą – rzuciłem, wiedząc, że cokolwiek powiem, ona i tak mnie zjedzie. Mam za swoje, trzeba było nie słuchać się kutasa, tylko zacząć myśleć mózgiem. Ale po co i teraz wylądowałem z psychopatką. Brawa dla mnie.

- Nie oskarżam cię o gwałt idioto – parsknęła. - Ty nie widzisz problemu, prawda? - Pokręciła głową. - Wy nigdy go nie widzicie. Myślicie, że jak dziewczyna tańczy na rurze, ściąga ubrania, a czasami pójdzie z kimś do łóżka za pieniądze, to jest czymś gorszym. To jest jakąś podkategorią, jakimś pieprzonym podgatunkiem. A jak wy, wsadzacie swoje kutasy wszędzie, gdzie się da, to jest fantastycznie – parska. - Sprawiedliwość – rzuciła pod nosem.

- O co ci właściwie chodzi? Bo wybacz, ale się pogubiłem – w moim głosie pojawiło się rozdrażnienie, co nie wróżyło nic dobrego. - Zaoferowałaś mi pomoc, przyjąłem ją, wylądowaliśmy w łóżku, a potem znalazłem przyjaciela, tego, z powodu którego było to całe zamieszanie. Mam bardzo ograniczony czas, więc wybacz, nie nie wylegiwałem się w twoim łóżku, czekając na drugą rundę – zadrwiłem.

- Myślałam, że jesteś inny, wiesz? - Znowu to samo, co ludzie mają z tym zwrotem. - Pomogłeś Evie, a to nie zdarza się zbyt często. Jedynym kolesiem, który traktuje nas jak ludzi, jest Robert – rzuciła. - No i szef, ale on rzadko kiedy bywa w pracy – pokręciła głową. - I kiedy cię zobaczyłam – na chwilę milknie – pomyślałam, że ty możesz być moim Robertem – spuściła wzrok. - W twoim samochodzie rozmawialiśmy, jakbyśmy znali się kupę czasu i wydawało mi się, że jesteś fajnym kolesiem, który nie widzi we mnie kogoś, kto rozbiera się za pieniądze. A ty, gdy dostałeś to, co chciałeś, ubrałeś się i czekałeś na, to kiedy będziesz mógł wyjść. Poczułam się gorzej, niż gdy klient mnie upokarza, wiesz?

- Nie przyszedłem do burdelu szukać żony! - Wykrzyczałem. - Przyszedłem tam z kumplem, by się dobrze zabawić. A najpierw cyrk odstawiła Eva, przez którą dzisiaj zjebał mnie Eskild, a teraz ty robisz mi awanturę, jakbyśmy co najmniej byli parą – zadrwiłem. - Nawet się nie znamy Celeste, więc czego ty oczekiwałaś?

- Szacunku! - Krzyknęła. - A teraz się wynoś z mojego mieszkania i to już.

Dalsza rozmowa z nią nie miała sensu, dlatego też odwróciłem się i skierowałem w kierunku drzwi. Gdy je otworzyłem, na korytarzu zauważyłem Williama, który najwyraźniej słyszał naszą wymianę zdań. Wyglądał paskudnie i wiedziałem, że w takim stanie na pewno nie mogę odstawić go do Noory. Pokręciłem tylko głową i bez słowa udaliśmy się do windy.

- Byłeś z tą rudą? - Spojrzał na mnie z głupkowatym uśmieszkiem.

- Co? - Zapytałem z irytacją, bo co jak co, ale nie miałem ochoty rozmawiać o tym, z kim wylądowałem w cholernym łóżku.

- Wiedziałem, że dla ciebie ściągnie ciuchy – zaśmiał się.

- To nie była ona – odpowiedziałem z rozdrażnieniem. - Słuchaj, mój kutas i to gdzie był, jest teraz najmniej istotną sprawą, wiesz? - Pokręciłem głową. - Chryste, masz dzisiaj wziąć ślub kretynie! Twoja cholerna narzeczona włamała się do mojego mieszkania i o szóstej wywlekła mnie z łóżka, bym cię znalazł – spojrzałem na niego, ale w ogóle nie zrobiło to na nim wrażenia. - Powiesz coś, czy tylko będziesz tak stał i wyglądał jak skończony debil?

- Ślubu nie będzie – rzucił, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Wow – pokręciłem głową. - I co powiesz Noorze, co? - Zaśmiałem się. - Bo to wcale nie jest tak, że jesteście parą prawie 8 lat – zadrwiłem.

- Spierdalaj, wiesz? - W jego głosie pojawiła się irytacja. - Jesteś kurwa ostatnią osobą, która ma prawo mnie krytykować.

- Słucham? - Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. On się chyba na rozum zamienił z tą dziwką, którą pieprzył.

- A może tak nie jest, co? - Rzucił, kiedy winda znalazła się na najniższym piętrze. - Chociaż nie, ty myślisz, że na serio masz prawo mnie oceniać, bo do ciebie nie dociera, że twój pieprzony związek to był jeden wielki, cholerny żart i wszyscy to wiedzieli, tylko nie ty! - Krzyknął, a ja poczułem, że jeszcze chwila i dam mu przywalę.

- Nie mieszaj do tego Charlotte – rzuciłem, przez zaciśnięte zęby. Bo jeżeli powie cokolwiek złego na jej temat, to będzie martwy.

- Nawet zza grobu mnie prześladuje – zakpił, a moja pięść spotkała się z jego nosem. - Ochujałeś do reszty? - Spojrzał na mnie, przykładając dłoń do nosa, z którego już puściła mi się krew.

- Nie będziesz wycierał sobie gęby jej imieniem, rozumiesz?

- A kiedy ty zrozumiesz, że laska, o której gadasz z taką czcią, wcale taka nie była, co? Kiedy zrozumiesz, że uważała cię za idiotę, który jej wszystko fundował? Kiedy zrozumiesz, że była z tobą, bo kręciła ją twoja reputacja – zadrwił. - Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że to nie była miłość Chris – pokręcił głową. - Od samego początku ci to mówiłem, a ty wmawiałeś mi, że to jest miłość, że to uczucie to jest to i to właśnie się dzieje z Charlotte, ale nie działo. Przypomnij sobie, jak wyglądał ostatni rok waszego związku – spojrzał na mnie, a ja zacisnąłem pięści. - Non stop się kłóciliście, a ona wydawała twoje pieniądze, pieniądze, które nie pochodziły z legalnych źródeł. Zadłużałeś się u mafii, by ona mogła sobie zrobić pieprzone paznokcie idioto. I to jest miłość? Nie zdziwiłbym się, jakby to nawet nie było twoje dziecko, wiesz? - Powiedział i wtedy straciłem nad sobą panowanie. Moje pięści raz po raz lądowały na jego ciele, a on próbował mnie odepchnąć. - Zostaw mnie ty kretynie – krzyknął, po czym w końcu udało mu się mnie odepchnąć. Spojrzałem na niego i tylko pokręciłem głową.

- Koniec – rzuciłem, próbując unormować oddech.

- Co? - Zapytał, walcząc z krwią, która leciała z jego wargi.

- Koniec z naszą przyjaźnią – powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. - Koniec z Chrisem i Williamem, Williamem i Chrisem, koniec z pieprzonymi Penetratorami i koniec z największą obłudą i skurwysyństwem. Nie obchodzi mnie to, że Noora cię zabije za to, że potraktowałeś ją jak największego śmiecia. Że zniszczyłeś jej życie, że zmarnowała na ciebie cholerne osiem lat. Współczuję jej, chociaż nawet jej nie lubię – zadrwiłem. - Ale nawet ona nie zasługuje na to, by ją tak traktować, wiesz? Powodzenia na swoim ślubie – parsknąłem, po czym skierowałem się do samochodu. Wsiadłem do niego i od razu odpaliłem silnik. Odjechałem z piskiem opon, widząc w lusterku, że William wciąż stał tam, gdzie go zostawiłem. Pokręciłem głową, bo kurwa, od samego początku czułem, że to nie będzie dobry dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro