14
W lewej ręce kurczowo ściskałam kluczyki, które dostałam, a w drugiej jak szalona miętosiłam torbę. Wiedziałam, że to, co robię, jest czystą głupotą i dostanę za to po dupie. Bo jaka normalna dziewczyna odwoziłaby do domu pijanego nieznajomego, który gdy był trzeźwy, próbował ją oszukać? Żadna. Więc zgodnie możemy stwierdzić, że ja do normalnych z pewnością się nie zaliczam. Eryk zaprowadził go do samochodu i z niemałym trudem upchał go na miejscu pasażera. Zapiął go pasem, a chłopak w międzyczasie ciągle coś opowiadał.
- Kiedy spytałaś mnie o pomoc, nie sądziłem, że chodzi ci o użeranie się z jakimś pijakiem – Eryk spojrzał na mnie ze złością, krzyżując ręce na piersiach. - Kto to w ogóle jest? To twój jakiś znajomy, czy coś?
- Można tak powiedzieć – uśmiechnęłam się przepraszająco. - Dziękuję ci za pomoc, za wszystko ci dziękuję – spojrzałam na niego. - Jestem twoją dłużniczką, wiesz?
- Wiem – zaśmiał się. - Zmykaj już do domu – puścił do mnie oko, po czym zniknął w lokalu.
Wsiadłam do samochodu i od razu położyłam dłonie na kierownicy. Przejechałam po niej, jakbym chciała poczuć ten pojazd. Spojrzałam na chłopaka, który uważnie wpatrywał się we mnie jednym okiem.
- Gdzie mieszkasz? - Zapytałam, chociaż nawet nie liczyłam na odpowiedź.
Mężczyzna wyciągnął się na fotelu jak małe dziecko, pokazując na swoją kieszeń. Pewnie tam ma portfel i dokumenty, westchnęłam z rozpaczą, bo naprawdę nie chciałam obłapiać obcego faceta, który dodatkowo jest pijany. Wsadziłam rękę do kieszeni i udało mi się wyciągnąć z niej to, co chciałam. Oczywiście musiałam zahaczyć ręką o jego krok, przez co z ust chłopaka wyrwał się słaby jęk. Szybko odwróciłam wzrok i otworzyłam dokumenty. Na szczęście chłopak mieszkał niedaleko, ale z drugiej strony jak ja dotrę do domu? Spojrzałam w lusterko, nie wiedząc, co ja właściwie robię. Powinnam czekać na przystanku na autobus, a nie bawić się w taksówkarza. Rzuciłam wzrokiem na dokumenty, by zobaczyć, jak on w ogóle się nazywa. Christoffer Schistad. Jest w wieku Roberta, chociaż wcale na tyle nie wygląda. Pokręciłam głową i włożyłam kluczyk do stacyjki. Odpaliłam silnik i nieco za nerwowo wyjechałam na ulicę.
- Nie zabij nas – usłyszałam chichot chłopaka, na co przewróciłam oczyma.
- Nie marudź – rzuciłam, a on wybuchnął śmiechem.
Po dziesięciu minutach dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam się zastanawiać, jak ja do cholery mam go stamtąd wyciągnąć. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i spojrzałam na Christoffera. On leniwie otworzył oczy i się do mnie uśmiechnął.
- Wysiadaj – rzuciłam, a on tylko pokręcił głową. - Mówię poważnie, wysiadaj – westchnęłam.
- Nie czuję nogów – wyjęczał.
- Czego?
- Nogów – poklepał swoje nogi, a ja parsknęłam.
- Nóg idioto – rzuciłam pod nosem. - Trzeba było tyle nie pić, wiesz? - Chwyciłam się za biodro i ciężko westchnęłam. - Musisz ze mną współpracować, jasne?
- Aha – odpowiedział, po czym próbował wydostać się z auta. Trochę mnie to zaskoczyło, bo byłam święcie przekonana, że będę musiała się z nim szarpać, a on kulturalnie i bardzo nieporadnie wydostał się z pojazdu.
Już chciałam chwycić go za ramiona, kiedy z całym impetem wylądował na chodniku.
- Kurwa – wysyczał, po czym wybuchnął śmiechem.
- Co cię boli? - Spojrzałam na niego uważnie.
- Nie powiem – pokręcił głową, a ja w myślach policzyłam do dziesięciu.
- Co cię boli Christoffer?
- Dupa – zaśmiał się, a ja pożałowałam, że zapytałam – i trochę jaja, bo na nich usiadłem – rzucił, a ja poczułam, że robię się czerwona.
- Chodź – pociągnęłam go do góry, ignorując to, że jego głowa wylądowała na moich piersiach. Czułam jego ciepły oddech i nie było to zbyt przyjemne uczucie. - Na którym mieszkasz piętrze? - Zapytałam, gdy w końcu wtoczyliśmy się do windy.
- Wysoko – zamrugał.
- Czyli na którym?
- W połowie – zachichotał.
- Kurwa! - Krzyknęłam, uderzając w panel z przyciskami.
- Na szóstym piętrze – rzucił, uważnie się we mnie wpatrując.
- Nie mogłeś tak od razu – powiedziałam pod nosem, wciskając przycisk z wielką szóstką.
Jechaliśmy w ciszy, która była przyjemna. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie wiedzieć czemu, kompletnie mi to nie przeszkadzało. Gdy dojechaliśmy, trochę po siłowałam się z drzwiami, by po chwili znaleźć się w mieszkaniu chłopaka. Uderzył mnie smród papierosów, który sprawił, że zaczęłam kaszleć. Pomogłam mu dojść do pomieszczenia, które najwyraźniej było jego sypialnią, po czym pootwierałam okna w pozostałych pokojach. Wróciłam do Christoffera, który siłował się z koszulą.
- Pomogę ci – westchnęłam i uklękłam przed nim. Powoli rozpinałam guzik po guziku i czułam, że powoli wzrok chłopaka zaczyna mnie parzyć. - Gotowe – rzuciłam, wstając. - To ja już pójdę – powiedziałam, chociaż nie wiedziałam, jak ja do cholery mam dojechać do domu.
- Zostań – powiedział, a ja na niego spojrzałam. - Rano cię rzucę – uśmiechnął się i zaczął rozpinać spodnie.
W salonie widziałam kanapę, na której spokojnie mogłabym się przespać. Spojrzałam na chłopaka i widziałam, że zaraz zaśnie, więc na pewno mi nic nie zrobi.
- Serio? - Zapytałam, próbując odszukać swojej racjonalnej i trzeźwo myślącej strony, która chyba wyjechała na wakacje.
- Aha – rzucił, przykrywając się kołdrą.
Chwilę później w pomieszczeniu słychać było chrapanie, a ja tylko pokręciłam głową. Nie chciałam spać w swoich ubraniach, dlatego podeszłam do szafy chłopaka. Wyciągnęłam z niej szare spodnie z dresu i jakąś koszulkę. Mam nadzieję, że się nie pogniewa. Skierowałam się do salonu, gdzie usiadłam na niewielkim fotelu. Wybrałam numer Celeste i przygryzałam wargę.
- Czego chcesz słodka pindo? - Usłyszałam śmiech przyjaciółki i sama się uśmiechnęłam.
- Musisz coś dla mnie zrobić – westchnęłam, wiedząc, że to, co za chwilę powiem, zabrzmi źle.
- To znaczy?
- Gdyby ktoś pytał – na chwilę przerwałam – Robert, Luna, Eskild, Christina, ktokolwiek – westchnęłam – to tę noc spędziłam u ciebie, okej?
- Co? O czym ty mówisz?
- Musiałam komuś pomóc – pokręciłam głową. - Zostanę u tej osoby na noc i rano, podrzuci mnie do domu. Sęk w tym, że nie mogę powiedzieć, kto to jest – westchnęłam.
- W coś ty się wpakowała, co? Mam po ciebie przyjechać?
- Czym? Rowerem? - Zadrwiłam. - Celeste na serio wszystko jest w porządku, nic mi nie jest i wszystko ci wytłumaczę w pracy. Po prostu – westchnęłam – jakby co, spałam u ciebie, okej?
- Niech ci będzie. Ale jeśli się w coś wpakowałaś, to sama dam ci po dupie, jasne?
- Jasne, kocham cię, wiesz?
- Wiem – zaśmiała się. - Ja ciebie też.
Rozłączyłam się, po czym przez kilka minut wpatrywałam się w telefon. Weszłam w kontakty i gdy odszukałam właściwy, zaczęłam pisać.
Sytuacja kryzysowa, dzisiaj śpię u Celeste. Ze mną wszystko w porządku. Kocham Cię.
Wpatrywałam się w treść wiadomości, po czym zmazałam dwa ostatnie słowa. Zamiast nich napisałam, śpij dobrze, po czym wysłałam wiadomość do Roberta.
_____
Muszę trochę przyspieszyć, bo nie starczy mi tych dwóch miesięcy by się wyrobić, a nienawidzę się nie wyrabiać w czymś, co sobie zaplanowałam.
To ostatni rozdział z perspektywy Evy, na razie wracamy do Chrisa. Ale za niedługo wrócimy do Evy, bo będzie babski wieczór!
I to jest ten moment, kiedy możecie zadawać pytania! Dla przypomnienia:
- możecie pytać postacie, które już się pojawiły czyli: Evę, Chrisa, Christinę, Roberta, Lunę, Eskilda, Celeste, Catrice, Williama, Noorę, Sanę;
- nie możecie zadawać pytań Charlotte - znaczy możecie zadać, ale nie uzyskacie od niej odpowiedzi, bo jak już mówiłam, ona nie zmartwychwstanie
- nie pytajcie o potencjalne spoilery, bo to zignoruję, albo wymyślę takie odpowiedzi, że nic nie będziecie już wiedzieli hahaha
- pytania możecie zadawać w komentarzach, a ja stworzę chyba osoby "rozdział", który za każdym razem będę aktualizować, bo wiem, że nie będzie się Wam chciało przeglądać komentarzy, by zobaczyć na co już odpowiedziałam, a na co nie. No chyba, że pytań będzie bardzo mało, to wtedy odpowiem na nie w komentarzach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro