13
Czułam na sobie wzrok Roberta, jednak ku mojej uciesze, nie odezwał się ani słowem. Byłam prawie pewna, że słyszał moją rozmowę, o ile w ogóle można to tak nazwać, z Eskildem. Powinnam mu coś powiedzieć, spojrzeć na niego, pocałować, albo zapewnić, że to wcale nie tak, ale nie mogłam. Bo oboje wiedzieliśmy, że to, że my o czymś nie rozmawiamy, nie oznacza, że to nie istnieje. Włożyłam do torby strój, w którym dzisiaj mam zamiar występować i powoli rozglądałam się za korektorem. Moja dłoń była czerwona i obolała i wiedziałam, że muszę to jakoś zamaskować. Nie mogę przyjść do pracy, wyglądając, jakbym się z kimś biła. Ciężko westchnęłam, kiedy poczułam na biodrach ręce Roberta.
- Do której dzisiaj pracujesz? - Zapytał, ale czułam dystans, który się między nami wytworzył.
- Tak jak zwykle – wzruszyłam ramionami.
- To znaczy? - Pewnie się uśmiechnął, ale ja nie miałam ochoty na taką rozmowę.
- Tak jak zwykle Robert – westchnęłam. - Do północy albo góra do pierwszej.
- Tak sobie myślałem – zaczął delikatnie masować moje biodra – że może bym wpadł do klubu. Wziąłbym Lunę – na chwilę przerwał, a ja zacisnęłam pięści. - Dawno nie widziałem, jak tańczysz skarbie – szepnął mi do ucha, a ja się odsunęłam.
- Nie – pokręciłam głową i niego za gwałtownie zapięłam torbę.
- Dlaczego? - Spojrzał na mnie pytająco.
- Czy ty jesteś poważny? Czy ty na serio chcesz oglądać, jak tańczę na rurze? - Zaśmiałam się. - I jeszcze chcesz brać tam Lunę?
- Przecież była tam nie raz – uważnie skanował moją twarz. - Zresztą ja też, w końcu tam pracuję – przewrócił oczyma.
- Ja nie jeżdżę z tobą na akcje ani nie chodzę z Luną na castingi – pokręciłam głową.
- O co ci chodzi? - Widziałam, że powoli traci cierpliwość.
- O to, że nie chcę, żebyś mnie oglądał w pracy! - Krzyknęłam, wiedząc, że moi współlokatorzy na pewno to usłyszą. - Jak będziesz chciał, to zatańczę ci w domu, zrobię cholerny striptiz i cokolwiek zechcesz, ale nie przychodź do miejsca mojej pracy.
- Dlaczego?
- Bo mnie dekoncentrujesz! - Podniosłam do góry ręce. - Pamiętasz, co stało się ostatnio? Zapomniałam ruchów i mnie wygwizdali – pokręciłam głową. - Pijani, napaleni kolesie mnie wygwizdali Robert, niżej już upaść nie mogę – parsknęłam. - Dlatego proszę cię tylko o to, żebyś został w domu, albo wyszedł gdzieś z kumplami. Wrócę najszybciej, jak się da – cmoknęłam go w usta, po czym szybko wyszłam z pokoju, a następnie z mieszkania.
Czułam się źle i nie chodziło mi o katar, czy ból gardła. Moje samopoczucie było tak fatalne, że najchętniej zakopałabym się w łóżku z kiepskimi filmami na dvd. Przestępowałam z nogi na nogę na przystanku, czując na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było. Zaśmiałam się, bo naoglądałam się za dużo horrorów. Wsiadłam do autobusu i w głowie powtarzałam całą choreografię, którą na dzisiaj przygotowałam. Wylądowałam w klubie godzinę za wcześnie, przez co Catrice przewróciła oczyma.
- Robert wrócił a ty już w pracy? - Spojrzała na mnie uważnie, a ja tylko pokręciłam głową. - Chryste, dwie nasze gwiazdy dzisiaj nie mają nastroju, szykuje się ciekawy wieczór – zadrwiła.
- Co z Celeste? - Zignorowałam jej złośliwy komentarz.
- To, co zwykle – pokręciła głową. - Szuka facetów tam, gdzie nie powinna. Zresztą on nie był nią zainteresowany – dziwnie na mnie spojrzała.
- Co?
- Nie udawaj – zaśmiała się. - Na pewno już wiesz, z kim Celeste wylądowała, Eskild ma cholernie długi język, nie żebym sama o tym wiedziała – przewróciła oczyma, a ja starałam się wyrzucić z głowy obraz, który towarzyszy mi od moich urodzin, kiedy to pijany Eskild i jeszcze bardziej pijana Catrice prawie się zgwałcili. Gdy Eskild wytrzeźwiał, chciał płukać usta Domestosem, a Catrice przeszła załamanie nerwowe.
- Wiem – potaknęłam – i co z tego?
- To, że ten koleś wpatrywał się w ciebie jak w obraz – zadrwiła. - Zresztą znowu tutaj jest i pytał o ciebie – spojrzała na mnie uważnie. - Celeste to twoja przyjaciółka, zachowuj się rozważnie, okej?
- Za kogo ty mnie masz? - Tylko pokręciłam głową i skierowałam się do swojej garderoby, gdzie Celeste już robiła sobie makijaż.
Uśmiechnęłam się do niej, a ona tylko pokręciła głową.
- Nienawidzę facetów – westchnęła.
- Więc znajdź sobie dziewczynę – zaśmiałam się.
- To nie jest takie proste – spojrzała na mnie z oburzeniem. - To, że jestem bi, wcale nie oznacza, że łatwiej sobie kogoś znajdę. Co u Luny? - Zapytała, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Wciąż hetero, ale bez faceta – puściłam do niej oko.
- Więc nie wiadomo, czy jest hetero – zaśmiała się. - Uwierz mi, zajęłabym się nią dobrze i wtedy by zrozumiała, dlaczego nie ma faceta – spojrzała na mnie, a ja walczyłam z wybuchem śmiechu. - Musimy sobie zrobić babski wieczór! Z Luną, Chris, Vilde, może nawet być Eskild – widziałam, że się nakręciła i nie miałam serca, by jej odmówić.
- Jeżeli dobierzesz się do Luny, to cię zabiję, jasne Cel? - Spojrzałam na nią, a ona z uśmiechem wróciła do pudrowania nosa.
- Jasne – rzuciła, ale widziałam jej uśmieszek i to jak bezczelnie skrzyżowała palce.
Ciężko westchnęłam i zaczęłam się przebierać. Celeste coś mówiła, ale ja całkowicie się odcięłam. Odtwarzałam w głowie kroki, próbując zignorować ból, który przeszywał moją dłoń. Zaciskałam zęby, bo bałam się, że ból utrudni mi pracę. Będę musiała inaczej rozłożyć obciążenie, by znowu mnie nie wygwizdali. Poprawiłam włosy i objechałam usta szminką, po czym po daniu sobie klapsa na szczęście z Celeste, wyszłyśmy z garderoby. Usłyszałam pierwsze takty mojej piosenki, a na sali panowała ciemność. Wytężyłam wzrok, by nie przewrócić się jak kiedyś i gdy weszłam na podest, poczułam przypływ pewności siebie. Gdy dotknęłam zimny metal, poczułam, jak moje ciało się rozluźnia. To tak, jakby na moim małym podeście wstępowała we mnie inna Eva. Pewniejsza siebie, seksowniejsza i silniejsza. Czułam na sobie wzrok mężczyzn, ale z tłumu wyłapałam tego, który wczoraj chciał zrobić ze mnie idiotkę. Był pijany i ledwo siedział na fotelu. Poruszałam ciałem w rytm piosenki, ale myślami byłam gdzie indziej. Dlaczego go stąd nie wynieśli? Przecież nie może tutaj zostać. Gdyby Peter się o tym dowiedział, ochroniarze straciliby pracę. Piosenka się skończyła a ja z pełną gracją i jeszcze większym podnieceniem zbierałam swoje napiwki. Wcisnęłam je do miseczki stanika, po czym zeszłam z podestu. Skierowałam się do garderoby, gdzie narzuciłam na siebie szlafrok. Wyszłam z pomieszczenia i wzrokiem odszukałam Gabriela, który dzisiaj zajmował się klubem.
- Jak zwykle byłaś świetna – rzucił, uśmiechają się na mój widok.
- Jeden z klientów powinien już być w domu – rzuciłam, a on tylko się zaśmiał.
- Petera nie ma – wzruszył ramionami.
- I co? - Pokręciłam głową. - To, że go nie ma, nie oznacza, że wszystko może się jebać, wiesz? - Parsknęłam. - Załatw mu transport do domu i po problemie.
- Nie – zaśmiał się. - Słuchaj, wiem, że Peter cię lubi, że jesteś jego pierdolonym oczkiem w głowie, ale mi kurwa nie podskakuj mała, jasne? - Zadrwił. - Jak ci tak zależy na tym gościu, to go sama odwieź, albo zanieś do domu – pokręcił głową, po czym sobie poszedł.
Przeklęłam pod nosem, po czym podeszłam do mężczyzny, który coraz to bardziej obsuwał się na fotelu. Gdyby nie to, że on mi pomógł, kompletnie bym go olała.
- Hej – klepnęłam go w ramię, a on powoli otworzył oczy. Uśmiechnął się do mnie i zaczął coś burczeć pod nosem. - Gdzie mieszkasz? - Zapytałam, chociaż wiedziałam, że mi nie odpowie. - Zamówię ci taksówkę, okej? - Rzuciłam, a on niedbale wsadził rękę do kieszeni. Przez chwilę się siłował, po czym wyciągnął z niej kluczyki.
- Plowd – wybełkotał, po czym złapała go czkawka.
- Co? - Spojrzałam na niego, bo nie wiedziałam, o co mu chodzi.
- Plowad – usłyszałam, ale ponownie nic nie zrozumiałam. - Auto brum brum – zachichotał, a ja zrozumiałam, o co mu chodzi.
- Mam cię zawieźć? - Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, a on tylko potaknął. - To nie jest dobry pomysł – pokręciłam głową.
- Ploszę – wybełkotał, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Co ten alkohol robi z ludźmi, dorośli faceci zachowują się jak małe dzieci. Chwyciłam kluczyki i podziękowałam bogu za to, że Peter wysłał mnie kiedyś na prawo jazdy. Rozejrzałam się po lokalu i zobaczyłam Eryka, który dzisiaj zastępował Eskilda.
- Eryk, pomożesz mi? - Zamrugałam jak idiotka, bo wiedziałam, że ma do mnie słabość.
- Dla ciebie wszystko – uśmiechnął się zalotnie, a ja w myślach przybiłam sobie piątkę.
- Pomóż mi zanieść go do auta – rzuciłam, wskazując na Chrisa, a uśmiech zniknął z twarzy Eryka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro