10
Niespodzianka!
Eva's POV
Gdy Robert trzymał mnie w ramionach, przypomniał mi się fragment piosenki Rihanny „kiedy mnie trzymasz, czuję, że żyję" i to idealnie opisywało moje uczucia. Chłopak wszedł do naszego mieszkania, nawet na moment mnie nie puszczając. Przyparłam go do ściany, przez co na podłogę spadły wszystkie kurtki, które były powieszone na wieszaku. Robert zachichotał, a ja tylko pokręciłam głową. Jego usta były jak zbawienie i kompletnie ignorowałam to, że zaraz znikąd może pojawić się Luna czy Christina. Liczył się tylko Robert i to miało znaczenie.
- Mam nadzieję, że teraz już długo nigdzie nie będziesz wyjeżdżał, wiesz? - Wyszeptałam, po czym wróciłam do składania pocałunków na jego szyi.
- Ja też – zachichotał. - Schudłaś – rzucił, na moment się odsuwając. - Ile ważysz? - Spojrzał na mnie uważnie i cały romantyczny nastrój prysł.
- Nie schudłam – pokręciłam głową. - I nie wiem, ile ważę, bo nie mamy wagi – wzruszyłam ramionami. - Luna jest w swoim pokoju, ale jeszcze chwilę temu była prawie goła, więc radziłabym ci się wstrzymać z przywitaniem.
- Nie zmieniaj tematu – pokręcił głową. - Ile godzin przepracowałaś? - Spojrzał na mnie uważnie, a ja wytrąciłam się z rytmu przez jego kosmicznie długie rzęsy.
- Tyle ile powinnam – odpowiedziałam, kierując się do kuchni. Nalałam do czajnika wody, a z szafki wyciągnęłam kubek. Wsypałam do niego dwie łyżeczki kawy i czekałam, aż woda się zagotuje.
- Czyli więcej niż powinnaś – rzucił, a w jego głosie wyczułam irytację. - I on na to pozwala, tak? - Pokręcił głową. - Przecież wie, jak to wszystko wygląda, więc dlaczego większość życia spędzasz w jego cholernym klubie?
- Bo potrzebuję pieniędzy! - Podniosłam na niego głos, chociaż tego nienawidziłam. - Wiesz, że nie robię tego dla przyjemności – spojrzałam na niego. - Jest mi tam dobrze Robert i co jak co, ale to wiesz – parsknęłam. - Jakby nie było, pracujesz ze mną.
- Bywam tam tylko wtedy, jak nie działam w terenie, albo jak ten kutas mnie gdzieś nie wyśle i oboje wiemy, że to zdarza się cholernie rzadko – przybliżył się do mnie. - Nie chcesz poszukać innej pracy? - Zapytał, przyciągając mnie do siebie i kładąc głowę na moim ramieniu.
- Już o tym rozmawialiśmy Robert – westchnęłam.
- Luna może ci pomóc coś znaleźć.
- Luna jest modelką – zaśmiałam się. - Nie mam wyglądu i proporcji na modelkę, więc twoja siostra mi nic nie znajdzie. No, chyba że potrzebują kogoś, do przynoszenia kawy – zadrwiłam.
- Opowiadasz takie głupoty – westchnął i odsunął się ode mnie. - Mam ochotę cię rozebrać, postawić przed lustrem i udowodnić ci, że jesteś taka, jaka być powinnaś. Masz genialne ciało i świetne proporcje. Twoje koleżanki z pracy ci tego zazdroszczą, a faceci się za tobą uganiają, co doprowadza mnie do szaleństwa. Więc przestań być taka skromna albo otwórz w końcu oczy skarbie – uśmiechnął się do mnie, a ja podeszłam do niego i go pocałowałam.
- Jesteście ze sobą czy nie? - Usłyszałam Lunę i odsunęłam się od jej brata. - Bo jeśli tak, to musimy to uczcić, a jeśli nie, to zabraniam się wam ze sobą spoufalać – rzuciła z uśmieszkiem, otwierając lodówkę, w której znalazła tylko światło. - Kurwa – westchnęła – czemu ta lodówka wiecznie jest pusta?
- Bo nie robicie zakupów – wtrącił Robert, podchodząc do Luny i całując ją w policzek.
- Widzę, że zmieniła ci się hierarchia braciszku – zadrwiła. - Najpierw obściskujesz się ze swoją nie dziewczyną, a dopiero potem przypomina ci się, że masz siostrę – zamknęła lodówkę i położyła rękę na biodrze. - Gdybyś nie był taki przystojny, to dałabym ci w twarz, ale boję się, że cię uszkodzę i będziesz się mścił – zadrwiła.
- Dlaczego chcesz mnie uderzyć? - Oparł się o blat i skrzyżował ręce na piersi.
- Bo wiecznie cię nie ma! - Powiedziała, jakby to było oczywiste. - A jak już jesteś, to ignorujesz swoją jedyną i niepowtarzalną siostrę. To nieczułe wiesz?
- Dawno nie zaliczyła – rzuciła Christina, przybijając piątkę z Robertem. - Musimy znaleźć jej faceta, nie masz jakichś równie seksownych kumpli?
- Po moim trupie – rzucił Robert, zaciskając szczękę.
- Ja ci pomagałam jak – Luna przerwała, po czym przeniosła wzrok na lodówkę. - Ja ci pomagam z Evą – rzuciła, poprawiając włosy. - Jesteś draniem Robert, dlatego zafundujesz nam porządne zakupy na czele z prezerwatywami! Tymi dużymi, bo okazuje się, że Eskild ma ogromnego kutasa, który obcował z łokciem Chris – zaśmiała się, a ja uważnie przyglądałam się Robertowi, który ewidentnie wyłączył się z tej rozmowy.
- Wszystko w porządku? - Podeszłam do chłopaka i chwyciłam go za rękę. Wiedziałam, o czym mówiła Luna i w tej chwili, chociaż kocham ją jak siostrę, miałam ochotę kazać się jej zamknąć. Chociaż minęło tyle czasu, Robert wciąż nie do końca pogodził się ze swoją stratą. W końcu nie codziennie twoja dziewczyna i nienarodzone dziecko giną w jakimś idiotycznym napadzie. Nie wiem, co ludzie mają w głowach, jak można zaatakować niewinną kobietę i ją zabić? Przyciągnęłam chłopaka do siebie i go przytuliłam. Oddał ten gest i poczułam, jak się rozluźnia. - Przypakowałeś – rzuciłam, żeby rozluźnić atmosferę.
- Miło, że zauważyłaś – zaśmiał się, a jego czekoladowe oczy przestały być smutne. - To dla ciebie – puścił do mnie oko, a ja poczułam się jak jakaś zawstydzona nastolatka.
- Nie mamy prezerwatyw – wtrąciła Christina. - Wiem, że Eva jest na tabletkach, ale mogła zapomnieć ich wziąć, więc jak będziecie chcieli się za siebie wziąć, to polecam skoczyć do kiosku czy na stację benzynową – rzuciła, po czym wyszła z kuchni z kawą, którą miałam zrobić Robertowi. Kilkukrotnie zamrugałam, a chwilę później usłyszałam śmiech Roberta i Luny.
- Ona jest niemożliwa – pokręcił głową, a ja poszłam w jego ślady. - To ja pójdę do tego kiosku – rzucił, a Luna udała, że prowokuje wymioty.
Zostałyśmy w kuchni same i wiedziałam, że Luna czuje się źle z tym, że wyciągnęła ten temat.
- Nie chciałam – westchnęła. - Po prostu chciałam zażartować, że ja go wspieram, a on nie chce mi znaleźć faceta – słabo się uśmiechnęła.
- Wiem – przytuliłam ją do siebie. - Przecież wiem, że ty też za nią tęsknisz – poklepałam ją po plecach. - Byłyście przyjaciółkami.
- Przyjaciółki to za duże słowo – wzruszyła ramionami. - Ale się kolegowałyśmy no i chodziła z Robertem. Była z nim w ciąży to przygnębiające – westchnęła.
- Wiem – przyznałam jej rację.
- Dlatego chcę, by w końcu się z tobą związał, bo ty dajesz mu szczęście. Więc proszę, zejdźcie się w końcu – spojrzała na mnie błagalnie, a ja się zaśmiałam.
- To nie jest takie proste Luna – spojrzałam na nią, po czym westchnęłam. - To nie jest takie proste – powtórzyłam i nie mogę poradzić nic na to, że wróciły do mnie wszystkie, niezbyt miłe wspomnienia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro