Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zmiany


Delikatny powiew wiatru obudził dziewczynę.
Coś miękkiego przesunęło się po jej nosie łaskocząc ją lekko.
Maddie otworzyła wolno oczy, zaraz jednak znów je przymknęła kichając.
Przetarła szybko nos...

- Huuu?

Heir spojrzała na swoją klatkę piersiową na której, spoczywała szara sowa, przeszywająca ją teraz na wylot swoimi złotymi tęczówkami.

- Hej... wystraszyłaś mnie. - mruknęła, wyciągając ostrożnie rękę ku sowie.

Ta delikatnie przekrzywiła łebek i po chwili niepewności dała się pogłaskać.
- Pieszczoch. - parsknęła dziewczyna w stronę pohukującej sowy. - No dobra czas wstać.

Jęknęła czując, że jej ciało bardzo tęskni za wygodnym łóżkiem. W tym samym momencie przypomniała sobie, dlaczego tu jest i powrócił do niej cały wczorajszy smutek.

Popatrzyła ponuro na widnokrąg.

Słońce powoli wychodziło co oznacza, że nie jest wcześniej niż siódma godzina.

Ptak odleciał od niej w stronę swojego gniazda a dziewczyna podniosła się.

- Trzeba tam wrócić..

Jasnowłosa stała niespokojnie przy drzwiach do kwater dyrektorskich.

Nie wiedziała, jak ma spojrzeć Harfang’owi w oczy. To co zrobił było okropne, ale on wciąż wiele dla niej znaczył.. zaraz jednak na jej usta wpełzł krzywy uśmiech - Zabił ci rodzinę i chciał zabić ciebie a ty chcesz mu to wybaczyć? - skarciła się w myślach.

W końcu złapała za klamkę, serce zabiło jej mocniej, gdy wkroczyła do środka.

Pustka.

Pustka i cisza.

Nagle zza rogu wyskoczył mężczyzna.

Dopiero po chwili Heir rozpoznała w nim Karkarowa. Wyglądał o niebo lepiej niż gdy widziała go wczoraj na kolacji.

- Witaj, Harfang zostawił ci ten list. - powiedział dziwnie radosnym tonem. - Mówił żebym ci przekazał, chciałem sam wszystko wyjaśnić, ale powiedział że lepiej będzie jak on to zrobi.

Maddie rozchyliła lekko wargi od natłoku informacji.

- Gdzie jest Harfang? - zdołała zapytać w miarę spokojnie.

- Wyjechał. Wszystko jest w liście proszę weź, kod to data twoich urodzin.

- Wyjechał? - westchnęła nie wierząc.

- Tak... Próbowałem go zatrzymać.. mówiłem, że to, że teraz ja będę dyrektorem nie znaczy że musi odchodzić ale nie słuchał. Chciałem-

- Zostałeś dyrektorem? - przerwała mu z niedowierzaniem.

- Tak. - powiedział dumnie. - Mam zamiar wszystkim się teraz zająć. Szkoła ze mną będzie o wiele sprawniejsza!

- Ach tak.. - szepnęła cicho gniotąc w rękach kopertę z listem. - Będę u siebie.

- Mam kilka spraw do wyjaśnienia z tobą, ale to później, rozumiem, że taka nagła zmiana może być dla Ciebie szokiem. No już cię nie zatrzymuje. - zakończył szybko i ruszył w tylko sobie wiadomym kierunku.

Heir zaś zamknęła drzwi do swojej komnaty i zsunęła się po nich wolno.

Lekko żółta, niby zwykła koperta, lecz tak na prawdę żaden czar nie jest w stanie jej otworzyć. Zaklęcie szyfru może złamać tylko nakreślenie różdżką kodu, który został nałożony przez adresata.

Karkarow poinformował Maddie, że kodem jest jej data urodzenia więc dziewczyna niewiele myśląc nakreśliła różdżką cyfry: 13051968

Po tym działaniu, koperta nie była już tak sztywna i twarda. Dosłownie, teraz była już tylko zwykłym kawałkiem pergaminu, który każdy może otworzyć.

Heir delikatnie wyjęła list.

Droga Maddie,

Mam nadzieję, że list dotarł, nikt nie jest wstanie go otworzyć prócz Ciebie, ale zniszczyć już tak.
Wiem, że nic nie jest wstanie wynagrodzić tego co zrobiłem..
Wiedz tylko, że na prawdę z całego mega serca żałuję tego, nie śmiem prosić Cię o wybaczenie, jedyne czego pragnę, to żebyś żyła normalnie.
Przechodząc dalej, postanowiłem wyjechać, postaram się kontynuować moje poszukiwania kogoś, kto mógłby zdjąć z Ciebie klątwę. Gdy tylko na coś wpadnę wyśle Ci list.
Po za tym, jak już zapewne wiesz, oddałem Karkarowi posadę.
Po tym jak usunęłaś mu wspomnienia i wyszłaś, wszystko z nim załatwiłem.
Nie dowiedział się niczego ani o Tobie, ani o mnie. Wie tylko, że znałem jego chrzestnego. Sam zaproponowałem mu posadę, ja na nią nie zasługuje.
W zamian za tytuł dyrektora obiecał się Tobą zająć oraz gdy skończysz już naukę, odda Ci władzę nad szkołą. Oczywiście jeśli będziesz chciała.
Tyle powinnaś wiedzieć, jesteś bardzo zdolną czarownicą. Wiem, że sobie poradzisz, nie zapominaj tylko o ćwiczeniach i miej oko na Igora.

Przepraszam jeszcze raz.. Żegnaj.

Twój opiekun,
Harfang Munter.

O pergamin uderzyło kilka kropel łez. Heir szybko schowała list do koperty, na nowo rzucając zaklęcie szyfru.

Teraz rozpłakała się już na dobre.

Jedyna osoba, która znała prawdę.. jedyna jej rodzina odeszła od niej.
Została sama.

- Och, jesteś taka miękka. - warknęła na siebie cicho, wycierając łzy.

Długo siedziała patrząc nieobecnie w ścianę.

Nie miała pojęcia, ile czasu minęło, lecz nagle przestała czuć drzwi o które była oparta i upadła prosto pod nogi Igora.

Wściekła podniosła się z ziemi, chowając w tym samym czasie kopertę do kieszeni.

Już miała nawrzeszczeć na niego, gdy ten otwarł usta.

- Przepraszam! Pukałem chyba nie słyszałaś.. Pomyślałem, że coś mogło się stać.

- Jak widać, wszystko dobrze. - syknęła, otrzepując swoją szatę.

- Świetnie. Przed chwilą zrobiłem zebranie, teraz już wszyscy wiedzą, że jestem nowym dyrektorem. W związku z tym.. pomyślałem, że to nie na miejscu żebyś przebywała w moich komnatach.

- To są też moje komnaty. - warknęła ostrzegawczo.
- Ale to ja teraz sprawuję tu władzę. Dostaniesz własną komnatę, ale gdzieś indziej. Dormitoria są już przydzielone, więc będziesz miała pokój jednoosobowy. - wyjaśnił. - Spakuj się, chciałbym to załatwić jeszcze przed kolacją.

Heir zmarszczyła czoło. Była wściekła, że Karkarow pozwala sobie na tak wiele.
Ale z drugiej strony to on był teraz dyrektorem, w każdej chwili może ją wyrzucić więc musi sobie z tym poradzić.

Jakoś przełknęła swoją dumę.
- W takim razie zacznę się pakować. - odparła bez wyrazu.

- I cudnie. Twój pokój znajduje się we wschodniej wierzy, niżej niż te ..wasze sowy.

- Jak to ? Niżej jest tylko składzik ze starymi podręcznikami, miotłami i kociołkami.

- Na pewno poradzisz sobie ze sprzątnięciem, w końcu masz różdżkę prawda? Harfang mówił, że jesteś najzdolniejszą uczennicą w szkole. - uśmiechnął się sztucznie.

- Oczywiście. - odparła naśladując jego uśmiech.

Gdy ten tylko opuścił jej pokój, warknęła wściekła.

Łapała różne przedmioty i ciskała nimi ze złością do kufra.

Gdy opróżniła już większość półek, na samym dnie jednej z nich plątało się stare wydanie Proroka Codziennego.

MORDERSTWO W REZYDENCJI RODZINY HEIR.

- To wszystko tu, to kłamstwo.. - szepnęła ściskając artykuł.

Zaraz jednak, jej wzrok przeniósł się na ruchome zdjęcie w dole.

Stała tam ona sama, obok niej Harfang obejmując ją pokrzepiająco ramieniem, mimo to jego wyraz twarzy był zimny.

Maddie delikatnie przejechała palcami po jego postaci. W końcu, razem z kopertą, którą miała w kieszeni odłożyła rzeczy do kufra.
Gdy zapakowała już wszystko, rozejrzała się po swojej komnacie.

Będzie brakować jej tej atmosfery..

Z westchnięciem opuściła kwatery dyrektorskie, zaraz za nią leciał jej kufer.
Jak się okazało, nie tylko kufer śledził dziewczynę a również, natrętne spojrzenia wielu uczniów, obserwujących jej "wygnanie".

- Och co za poniżenie. - myślała, starając się zachować dumną postawę.

Większość patrzyła na nią ze zmartwieniem, niepokojem, lecz znaleźli się też tacy, którzy uśmiechali się kpiąco w jej stronę.

- Zapłacisz mi za to Karkarow. - syknęła wściekle, otwierając drzwi jej nowej "komnaty".

- Panna Heir?  Co panna tu robi?

Z wierzy schodził właśnie nauczyciel astronomii - Dante Valhali, w towarzystwie profesora transmutacji.

- Dzień dobry panom. Dyrektor kazał mi się przenieść. - odpowiedziała grzecznie.

- Przenieść tak ? - Zaczął lekko skwaszony Valhali. Zbadał niespiesznie pomieszczenie swoimi stalowymi tęczówkami i odchrząknął.
- Nadal nie rozumiem co tu robisz, skoro dormitoria są o wiele niżej. - ciągnął, wciąż niezadowolony.

- Dormitoria są pełne. To teraz moja nowa komnata. - odparła, wskazując żałośnie na składzik.

- Przecież to niedorzeczne.. - odezwał się z mocnym akcentem, dotąd cichy profesor Ivan Northug.

- Zgadzam się.., żaden uczeń nie powinien przebywać w takim miejscu, tutaj nawet nie ma łazienki! Najbliższa jest niżej. - zbulwersował się astronom, znów obdarzając Bogu winny pokoik pogardliwym spojrzeniem.

- Chyba ten Krakrow sobie za dużo wyobraża. - fuknął. - Może jeszcze nas będzie rozstawiał po kontach!

- Karkarow. - poprawił go Ivan, lecz drugi mężczyzna nie zwrócił na to uwagi.

Heir zacisnęła wargi, nie chcąc wybuchnąć śmiechem.

- ..Proszę - przemówiła już opanowując się. - Nie chce, żeby ktoś miał problemy z mojej winy, dam sobie radę.

- Skoro tak panna uważa. - odparł Dante chowając za ucho kosmyk jasnych włosów.
- Ale jeszcze jeden taki jego wybryk i sobie porozmawiamy. - dodał szybko po czym nie żegnając się ruszył na dół.

- Przykro mi Panno Heir, cała ta sytuacja musi być dla ciebie ciężka. Wiem, że to nie oczekiwane, ale gdybyś chciała, możesz zamieszkać w moich kwaterach. Mam najwięcej komnat, zmieścilibyśmy się jakoś. - uśmiechnął się dodając jej otuchy.

Heir poczuła ciepło w środku, Ivan był dla niej jak drugi.., a raczej trzeci ojciec.

Nie wiedziała co odpowiedzieć na tą ofertę. Oczywiście, że wolałaby normalną komnatę niż to, ale czy warto narażać tak profesora ?

- I jak tam? - z dołu dobiegł ich głos Igora. - Och witam Pana. - wspomniany skłonił się lekko w stronę blondyna.

- Czy to na pewno konieczne, by uczennica mieszkała w takich warunkach? - zapytał chłodno.
- Maddie już się poskarżyła? - cmoknął Igor w odpowiedzi.

- Właśnie przechodziłem i sam byłem w stanie dojść do wniosku co tu się dzieje. - rzekł twardo Northug.

- Jestem pewny, że dziewczyna sobie poradzi. - machnął lekceważąco ręka. - Mam za to ważniejszą sprawę do Pana. Proszę za mną. - nakazał i już go nie było.

Maddie obserwowała, jak profesor rzuca jej ostatnie, bezsilne spojrzenie i odchodzi.

Dziewczyna znów zapatrzyła się w jeden punkt i dopiero bicie zegara przywróciło ją na ziemię.

- No tak, dzisiaj przecież szkoła, jak mogłam zapomnieć. - pomyślała i ruszyła na lekcje, zabierając z kufra podręcznik do numerologii, eliksirów, wróżbiarstwa i zielarstwa, nie wspominając już o podręczniku do pojedynków, ponieważ te zajęcia odbywały się niemal każdego dnia.

Na lekcjach było znośnie, jednak dało się zauważyć pewną zmianę w uczniach. Szybko powstało wiele plotek na temat nowego dyrektora oraz tego który odszedł. Jasnowłosa postanowiła nie angażować się w te sprawy, mimo iż kilka razy pytano ją o szczegóły.

"Nie martwcie się, dyrektor się zmienił, ale szkoła wciąż pozostaje naszą szkołą, z naszymi zasadami i porządkiem" - odpowiadała tylko, chcąc dodać otuchy reszcie.

Jakież zdzwione spojrzenia padły na dziewczynę, gdy przekroczyła próg wielkiej sali w czasie pory obiadowej i ruszyła do stołów. No cóż, teraz będzie musiała tutaj spożywać posiłki.
Niechętnie zabrała się za sałatkę owocową, ignorując natrętne spojrzenia reszty.

Uniosła w końcu puchar i nagle do jej nozdrzy dotarł zapach ..porzeczki.
Z obrzydzeniem odłożyła napój.

Skończywszy jeść wstała, kiwnęła głową do reszty i szybko opuściła sale. Zaraz po jej wyjściu powróciła bardziej swobodna atmosfera.

Heir łapała już za klamkę, gdy nagle przypomniała sobie, że zachodnia wieża nie jest już jej domem. Teraz mieszka we wschodniej.

Westchnęła ciężko i ruszyła korytarzem w już właściwym kierunku.

- Za co to wszystko. - syknęła i nie tracąc więcej czasu, zabrała się za porządki.

Po kilku godzinach, pokój wyglądał całkiem przyzwoicie.

Stara tapeta mieniła się teraz jaskrawym czerwieniem i złotem, jak ta w jej dawnej komnacie.

Dzięki znajomości tak licznych zaklęć, dziewczyna nadała temu składzikowi całkowicie nowy obraz.

Do tego znalazła wiele starych ksiąg i podręczników. Postanowiła zostawić sobie je, by później dokładnie przejrzeć. Resztę rzeczy przeniosła na parter, do pokoju, w którym było pełno innych gratów.

Położyła się na łóżku wykończona. Zaraz jednak zerwała się, chcąc wsiąść prysznic. Rzuciła się na lewo i prawie weszła w ścianę.

Całkowicie zapomniała, że tu nie ma łazienki..
Czyli będzie musiała użyć tej szkolnej.

Akurat była pora kolacji, więc cicho przemknęła do łazienki.

Za pomocą magii zamknęła drzwi i zaczęła szybko ściągać z siebie ubranie, stojąc już przy prysznicach.

Nagle jednak ktoś pociągnął za klamkę. Heir zatrzymała się nie wiedząc co robić.

Rozległo się głośne pukanie i zaraz po nim słychać było ostrzeżenie:
- Ktokolwiek tam jest, proszę szybko otworzyć drzwi.

Heir zbladła, ten surowy ton należał oczywiście do profesor Woronin.

- Cholera. - mruknęła, po czym zaczęła się ubierać z prędkością światła.

TRZASK.

Profesor za pomocą magii przekręciła zamek.

Heir już ubrana, w ułamek sekundy rzuciła zaklęcie niewidzialności.
Kolejnym zaklęciem narobiła hałasu w jednej z kabin, na którą od razu skierowała się uwaga profesor.

Uczennica korzystając z okazji, ominęła ostrożnie nauczycielkę i uciekła z łazienki.
W głowie miała tylko jedną myśl: "Nigdy więcej.."

Nie wiedząc gdzie ma się podziać, przeszła obok wielkiej sali w której była uczta.
Na miejscu, które jeszcze wczoraj należało do Harfanga, zasiadał Igor Karkarow, który bawił się i najadał w najlepsze. Uczniowie obserwowali go uważnie, gdy ten żywo tłumaczył coś, obecnym tam nauczycielom.

Jasnowłosa skrzywiła się na ten widok i ruszyła dalej.

Nagle przypomniała sobie o profesorze Ivanie, którego nie zobaczyła na uczcie.

Nie wiele myśląc, postanowiła sprawdzić jego kwatery prywatne.

Już na miejscu zapukała, wciąż będąc niewidzialna. Nie chciała sprawić jeszcze więcej kłopotów, gdyby profesor przypadkiem miał jakiegoś gościa.

Drzwi po chwili się otworzyły, ukazując blond mężczyznę, ubranego w czarną, lekką szatę.

Profesor otworzył szerzej drzwi, rozejrzała się... i wtedy właśnie dziewczyna mogła wejść do środka.

Gdy nauczyciel niepewnie zamknął drzwi, Heir ujawniła się.

- To ja pukałam. - zaczęła, mężczyzna lekko drgnął na jej niespodziewany widok.
- Przepraszam, że nachodzę, ale.. - I tutaj urwała.

Co właściwie ma mu powiedzieć? Że chce skorzystać z jego łazienki? - Nie to takie żenujące.. znajdę jakiś inny sposób. - powiedziała w myślach.

- Co się dzieje? - zapytał zmartwiony.

- Chciałam tylko zapytać czy nie miał pan żadnych problemów po tej rozmowie na wieży? - wybrnęła szybko.

- Nie.. Nie. Wszystko dobrze. Karkarow chciał omówić tylko metody jakich używamy do nauki uczniów. - odparł.

Dziewczyna wbiła w niego pytające spojrzenie. Czyżby Igor chciał zmieniać ich metody nauki?

- Co to znaczy profesorze? On chce coś zmieniać? - pytająco przekrzywiła głowę.
- Niestety, pragnie zrobić reformę. Cóż.. Na razie mówił o zmianie planu lekcji, chce położyć większy nacisk na naukę czarnej magii niż pojedynków.
- Ach tak ? - prychnęła, nie ukrywają zdenerwowania.
- Głupio mi pytać, ale czy Harfang tłumaczył jakoś powody swej decyzji?

Uczennica zamyśliła się głęboko. Na pewno nie może powiedzieć prawdy..
- Dowiedziałam się, tylko że wyjechał w ważnej sprawie. - odparła.
- Przykro mi.. Jestem pewien, że niebawem wszystko się wyjaśni. - Dodał pocieszająco, lecz na twarzy dziewczyny wciąż błąkał się smutek.
- Co tam chowasz?

Northug zastosował typowy manewr, chcąc zmienić niewygodny temat.
Nachylił się w stronę dziewczyny i zobaczył, że trzyma kilka przyborów do mycia.

Dziewczyna mocno zawstydzona, zająkała się.
- Och to tylko.. właśnie chciałam..

- Chcesz skorzystać z mojej wanny? - zapytał bez ogródek.

- ..Jeśli to nie problem.. Rozumie profesor.. Tam w łazienkach szkolnych, to nie jest dobry pomysł, one są dostępne dla wszystkich... - tłumaczyła, unikając spojrzenia profesora.

- Trzeba było od razu mówić. Chociaż tak mogę pomóc. Proszę chodź.

Profesor pokazał dziewczynie łazienkę a ta podczas kąpieli, starała się zapomnieć o tej żenującej i niezręcznej konwersacji.
- Ależ wstyd.. Będzie mi się to śniło po nocach. - pomyślała, myjąc włosy.

Po kąpieli, czuła się o wiele lepiej.

- Jeszcze raz bardzo dziękuję profesorze.

- Żaden problem. Jutro spróbujemy coś wymyślić w sprawie łazienki dla ciebie, ale wiedz, że zawsze jesteś mile widziana w mojej wannie.

Dziewczyna speszyła się lekko, profesor za późno ugryzł się w język.

Zaśmiał się nerwowo. - Miałem na myśli, że to żaden problem dla mnie. Do zobaczenia jutro na zajęciach i lepiej powtórz dokładnie wszystkie Prawa Gampa, bo może być mały test.

Maddie zaśmiała się rozładowując atmosferę. - Oczywiście, dziękuję. Miłej nocy.

Zaraz po tym stała się niewidzialna i ruszyła do swojego nowego pokoju.

Przebrała się, rozczesała włosy i ułożyła wygodnie w łóżku. Była tak zmęczona, że nie miała już siły ćwiczyć żadnych zaklęć, do tego Prawa Gampa już dawno miała w głowie, więc nie powtarzając już nic zamknęła oczy.

- Dobranoc Harfang..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro